Związek zawodowy- szczyt etycznych wartości czy szkodliwy bożek?
Wraz z rozwojem industrialnym i postępem technicznym, który według pokrętnej logiki socjalistów doprowadził do biedy miliony ludzi ( a może od razu miliardy???) swoje istnienie podkreślały związki zawodowe. Zrodziły się one w szczytnych celach obrony interesów pracowniczych. Niestety po niedługim czasie przekształciły się ( nie w każdym oczywiście przypadku) w zaplecze marksistów( w Europie) i włoskiej mafii ( w USA).
Oliver Twist u boku rodzica.
Kościół Katolicki od zawsze wspierał ich istnienie i nieraz nieświadomie ( pewnie z powodu posiadania złych doradców ekonomicznych) bezgranicznie ufał w ich pozytywną rolę. Każdy papież zwracał uwagę, że nadrzędną powinnością jest dbanie o sprawiedliwość społeczną a jak słusznie zauważył Stanisław Michalkiewicz "Niepokoi już sama nazwa: sprawiedliwość społeczna. Dodany do rzeczownika przymiotnik wskazuje, że sprawiedliwość społeczna musi czymś istotnym różnić się od sprawiedliwości zwyczajnej, bo w przeciwnym razie mówilibyśmy po prostu o sprawiedliwości". Pierwszym papieżem szczegółowo zajmującym się kwestią związkowców był Leon XIII, który w swojej encyklice Rerum novarum zachęca robotników do zrzeszania się w obronie przed wyzyskiem. Jako pierwszy papież pisał o słuszności tzw. poziomu płac. Widział ją jako płacę rodzinną, która powinna starczyć na jej utrzymanie, co samo w sobie jest utopią. Jak bowiem można wyliczyć kwotę potrzebną do zapewnienia godnego utrzymania rodziny? Czy wysokość zarobków ma zależeć wyłącznie od ilości potomstwa? Doktryna ta u samych swoich podstaw jest niesprawiedliwa, bowiem faworyzuje rodziny wielodzietnie i powoduje, że wynagrodzenie nie zależy od efektywności pracy, co jest pierwszym gwoździem do trumny dobrobytu społeczeństwa. Ojciec Święty pisał, że: "osamotnieni i bezbronni, zostali wydani na łup nieludzkości panów i nieokiełznanej chciwości współzawodników. [.] garść możnych i bogaczy nałożyła jarzmo prawie niewolnicze niezmiernej liczbie proletariuszy". W pułapkę nadmiernego demonizowania przedsiębiorców wpadł nawet najwybitniejszy papież XX wieku Jan Paweł II pisząc, że przedsiębiorcy podążając za "zasadą najwyższego zysku, usiłowali ustanowić możliwie najniższe wynagrodzenie za pracę wykonywaną przez robotników". Oczywiście najdalej w swoich rozważaniach posuwał się Paweł VI. Jego uległość wobec socjalistycznych idei odbijała się w stwierdzeniach typu: " z pewnej formy kapitalizmu zrodziło się tak wiele cierpień, tyle niegodziwości i walk bratobójczych, których skutki jeszcze teraz odczuwamy, byłoby jednak niesłusznie, gdyby wzrostowi uprzemysłowienia przypisywano nieszczęścia, jaki wynikły z błędnych i szkodliwych poglądów ekonomiczny z tymże związanych". Trudno jest powiedzieć o jakie cierpienia i bratobójcze walki odczuwalne w latach 60-tych chodziło Jego Świątobliwości. II wojna światowa? O ile mi wiadomo wywołana została przez dwa SOCJALISTYCZNE reżimy- narodowy i bolszewicki. Wietnam? Agresorem byli czerwoni. Zatoka Świń? Znów bolszewicy. Jeżeli Monitini posuwał się do głoszenia tak niesprawiedliwych oskarżeń to łatwo jest wytłumaczyć czasami błędną ocenę papiestwa niektórych idei ekonomicznych. Nie można oczywiście papieżom odmówić racji w ich wywodach. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przeczył, że istnieli jak i istnieją nieuczciwi pracodawcy wyzyskujący swoich podwładnych. Jednak skala krytyki kapitalistów zarówno przez społeczeństwa jak i papiestwo jest niesprawiedliwa. Jak pisze w książce "Kościół a wolny rynek" Thomas E. Woods: " W ogóle nie wspomina się, a jeśli już to zdawkowo, o radykalnym podniesieniu standardów życia, widocznych wśród szerokich mas ludności od czasu rewolucji przemysłowej aż do dnia dzisiejszego, tudzież znacznej podwyżce mocy nabywczej płac, jaka miała miejsce przez cały wiek XIX. Jest to z pewnością jedno z najbardziej zdumiewających zjawisk w nowoczesnej europejskiej historii gospodarczej, jednak z jakiś względów nie dochodzi ono w ogóle do głosu w encyklikach społecznych" i dalej cytuje Wiliama Luckey'a : " Leona XIII trudno usprawiedliwić z tego rodzaju wypowiedzi. Korzystając z danych dotyczących oczekiwanej długości życia, do których Leon powinien mieć swobodny dostęp, łatwo zauważyć, że u zarania XIX wieku średnia długość życia w Anglii wynosiła 37 lat, podczas gdy po okresie 1871-1875, na około 20 lat przed Rerum novarum, nastąpił szybki wzrost długości życia- tak, że do roku 1900 przeciętny Anglik mógł oczekiwać 50 lat życia". Nie inaczej jest w dzisiejszych czasach, gdy kaznodzieje za niskie wynagrodzenie robotnika krytykują zawsze pracodawcę a nie prawdziwego wyzyskiwacza czyli RZĄD, który zabiera połowę wynagrodzenia. Pomija się fakt, że podczas rewolucji przemysłowej to właśnie właściciele fabryk wyrywali ze wsi umierających z głodu ludzi, dając im możliwość przetrwania. Innym wytłumaczeniem negatywnego nastawienia do rozwoju przemysłowego może być antykapitalistyczna propaganda promarksistowskich intelektualistów takich jak Dickens. Ileż to mitów narosło wokół pracy w fabrykach dzieci? Nie ulega wątpliwości ,że ich sytuacja w zakładach pracy ( z dzisiejszego punku widzenia) była zła i oczywiste również jest to ,że dzieci nie powinny pracować w ciężkich warunkach. Należy jednak spojrzeć na kontekst historyczny- gdyby małoletni nie pracowali za wynagrodzenie w fabryce, musiałyby pracować jeszcze ciężej ( bez wynagrodzenia) na polu ze swoimi rodzicami a pamiętajmy, że śmiertelność dzieci na wsiach była ogromna. Poza tym większość prac dzieci polegała na przykład na pilnowaniu maszyn przędzalniczych albo wymianie zerwanych nici. Na dodatek wiele dzieci pracowało w obecności swoich rodziców, którzy nie pozwoliliby aby ich pociechy wykonywały zbyt ciężką pracę. Najcięższe i najbardziej niebezpieczne prace wykonywały dzieci...z PAŃSTWOWYCH przytułków. To kolejny dowód, że człowiek jest najciężej wyzyskiwany przez RZĄD! Pozwoliłem sobie na dygresję o dzieciach by pokazać, że nie zawsze obraz, który mamy zakodowany przez socjalistyczne szkolnictwo w głowach jest prawdziwy i obiektywny.
Syndrom Jimmeigo Hoffy
To samo się tyczy związków zawodowych. My Polacy jesteśmy szczególnie przywiązani do romantycznego mitu o jednym facecie z Solidarności, który rozwalił drugą co do wielkości potęgę militarną świata. Taki hollywoodzki obraz rzeczywistości spowodował bezkrytyczną ocenę związkowców i ich postulatów. Nawet jeśli burzymy się na widok chuliganów- górników wybijających szyby w mieście Warszawa, to nie mamy odwagi głośno ich krytykować, bo przecież górnikom z uwagi na ich ciężką pracę SIĘ NALEŻY! Nie widzieć czemu nie należy się już ratownikom WOPR, policjantom, żołnierzom czy nauczycielom ( bo mają długie wakacje?) czy nawet dziennikarzom ( a co ja tez chcę zadośćuczynienia, że mój OZON padł rok temu!) Nierówne traktowanie obywateli współcześnie to już norma. Dlaczego podatnicy mają się niby składać na odszkodowania dla rolników czy plantatorów za to, że była susza a już nie mają pomagać hotelarzom nad morzem jeśli lato jest deszczowe? Otóż odpowiedź jest prosta dziennikarze, nauczyciele czy hotelarze nie są terrorystami z kilofem w ręku. Wszyscy akceptują boską naturę świata i liczą się z prawami przyrody czy prawami rynku.wymyślonymi przez Boga ( odsyłam do poprzednich tekstów, gdzie o tym piszę) Rozumiał to Jan Paweł II, który oprócz poparcia dla idei zrzeszania się, racjonalnie napisał (jako jedyny papież): " ( Związki zawodowe- przyp. Ł.A) powinny jednak być tak kształtowane i tak prowadzić działalność, by troszczyć się o dobro wspólne całego społeczeństwa, a nie tylko o dobro swoich członków, gdyż grozi to swoistym rodzajem egoizmu grupowego". Związkowcy nie dbają jednak o to, że przez uzyskanie specjalnych świadczeń pozbawiają chleba, zwolnionego z upadłej ( przez podniesienie podatków) firmy człowieka. Mało kto zdaje sobie sprawę, że związkowcy pozbawiają możliwości zarobku nawet ludzi z własnej branży. Zauważył to wybitny ekonomista Murray Rothbard, który napisał: "Zasadnicze znaczenie ma to, że związki nalegają na ustanowienie płacy minimalnej powyżej poziomu, jaki nie istniał . Postępując tak siłą rzeczy ograniczają one liczbę ludzi, których pracodawca może zatrudnić". Często zdarza się, że tzw. łamistrajki są zastraszani i nawet bici przez swoich kompanów za odmowę uczestnictwa w proteście. Związki zawodowe mając możliwość strajku kontrolują w rzeczywistości przedsiębiorstwa. Jeżeli związkowcy mają władzę decydowania kto zostanie przyjęty do firmy, w której pracują, ograniczają dostęp do danego zawodu innym ludziom- co w bezpośredni sposób odbija się na konsumentach, którzy są pozbawieni najlepszej usługi za najniższa kwotę. Działanie takie uniemożliwia rozwój pracownika, który pewny o swoje miejsca pracy po prostu zaczyna "spoczywać na laurach". To tak jakby student miał gwarantowaną trojkę na egzaminie- nie miałby motywacji włożyć wysiłki w pracę by ten egzamin zdać. Milton Friedman pisał: "Wielu pracowników, z uwagi na przeszkody stawiane przez związki, nie może wykorzystywać swych kwalifikacji do produkcji najwyżej cenionych dóbr. Zmuszeni są brać prace, przy których ich wydajność jest niższa. Koszyk dóbr dostępnych dla wszystkich jest więc mniejszy od tego, jaki mógłby być." Margaret Thatcher twierdziła że to związki sprawiły, że wielu ich członków straciło pracę wskutek wygórowanych żądań zwiększenia płac za nie wystarczającą produkcję, powodując przy tym, że brytyjskie towary stały się niekonkurencyjne. Najbardziej destrukcyjną działalność prowadzi jednak kierownictwo związkowe, które utrzymuje się nie z pracy w danej placówce, ale z wysokiej pensji związkowca ( i wielu specjalnych premii - jak wyjazdy zagraniczne, nowe samochody etc). To właśnie oni wbrew interesowi robotnika i w obawie przed stratą ciepłej posadki występują przeciwko modernizacji czy prywatyzacji zakładów pracy. Jak podaje w swojej pracy "Prawicowa koncepcja państwa- doktryna i praktyka" Tomasz Cukiernik, badania przeprowadzone w 2000 roku w dwudziestu krajach OECD, w tym w Polsce, wykazały, że "związki zawodowe i ich nomenklatura fatalnie wpływają na kondycję ekonomiczną przedsiębiorstw. Aż 88 proc. firm, w których nie ma związków zawodowych, osiąga mniej więcej o 15 proc. lepsze wyniki finansowe niż spółki uzwiązkowione" . W USA związki zawodowe były idealnym miejscem dla rozwoju włoskiej mafii, która dzięki posiadaniu w ich strukturach swoich przedstawicieli, kontrolowała największymi przedsiębiorstwami. Najsłynniejszym przykładem potęgi owej gałęzi Cosa Nostry była działalność Jimmiego Hoffy, który przyczynił się do uchwalenia prawa o związkach zawodowych, które mówiło ,że nie mogą istnieć firmy w których część pracowników należy do związku, a część nie. Ten gangster, który bezlitośnie okaleczał osoby nie chcące wstąpić do związku, stał się ucieleśnieniem walki o prawa robotników i dziś jego syn stoi na czele wielkiego związku Teamsters. Politycy oczywiście przymykali oko na infiltrację mafijną przedsiębiorstw.bo przecież związkowcy zapewniali im głosy robotników podczas wyborów.
I co na to katolik?
"W obrębie współczesnej katolickiej nauki społecznej nie są podejmowane żadne próby racjonalnego uzasadnienia, dlaczego w błędzie są wyznawcy wydajnościowej teorii płac; dlaczego błędem rzeczowym jest twierdzenie, iż sztuczne podwyżki płac prowadzą do bezrobocia; wreszcie dlaczego korzyści przypadające wybranym robotnikom, mogącym cieszyć się wyższymi płacami, mają moralnie przeważać nad szkodą wyrządzona innym robotnikom, którzy są przeto skazani na szukanie sobie pracy w gorzej płatnych zawodach, lub też w ogóle nie mogą znaleźć zatrudnienia" - pisze Thmas Woods. Papieże szczerze w swoich rozważaniach bronili rodziny i prawa jej głowy do wystarczającego zarobku. Głosili, że prawo do zrzeszania się jest podstawowym prawem człowieka. Jednak nigdy ( oprócz JPII) nie analizowali dogłębnie sytuacji chlebodawcy- kapitalisty. A co z prawem do niezrzezeszania się? Co z rodzinami przedsiębiorców, którzy bankrutują z powodu zbyt wysokich podatków nałożonych przez protesty związkowców? Co z ludźmi, którzy z powodu sztucznie zawyżonych płac stracili pracę? Co z prawem do pracy, które tracą przedsiębiorcy, nie mogący konkurować z dofinansowywanymi przez państwo nierentownymi przedsiębiorstwami? Mam nadzieję, że któryś papież odpowie kiedyś na te wszystkie pytania. Na razie powinniśmy pozostać przy przestrzeganiu przykazania- Nie kradnij. Ani jako związkowiec, ani jako pracodawca.
Łukasz Adamski
www.lukaszadamski.pl
25. 06. 2007r.
RODAKpress