"Całe życie PRACOWAŁEM DLA POLSKI"
60. ROCZNICA STRACENIA ROTMISTRZA WITOLDA PILECKIEGO
Gra, którą zacząłem prowadzić w Oświęcimiu, była niebezpieczna. Zdanie to nie oddaje rzeczywistości - właściwie daleko przekroczyłem to, co niebezpiecznym ludzie nazywają na ziemi - samo przekroczenie drutów przy wejściu do obozu już było niebezpieczne. Toteż praca, którą tu rozpocząłem, frapowała mnie całego bez reszty, a że zaczęła rozwijać się coraz szybciej, zgodnie z planem, naprawdę zacząłem się obawiać, by rodzina nie wykupiła mnie jak innych kolegów, bo przecież również żadnej sprawy tu nie miałem i przyjechałem z łapanki. Toteż pisałem do rodziny, nie mogąc dekonspirować pracy, że jest mi tutaj naprawdę dobrze, żeby nie ruszali mojej sprawy, że chcę tu trwać do końca. Sam los rozstrzygnie, czy mi się uda wyjść itd. Powrotną drogą otrzymałem odpowiedź, że Janek W., którego - gdy się dowiedział, gdzie jestem - sumienie niepokoiło, pytał wszystkich: "dlaczego poszedł?". Był jednak konsekwentny i rodzinie, która się zwróciła o pomoc w wykupieniu mnie, odpowiedział, że pieniędzy na to nie ma.
***
Nareszcie doczekałem się momentu, o którym kiedyś można było tylko marzyć - zorganizowaliśmy komórkę polityczną naszej organizacji, gdzie bardzo zgodnie współpracowali koledzy, którzy na ziemi zjadali się wzajemnie w Sejmie: 69 [Roman Rybarski] - prawica, 70 [Stanisław Dubois] - lewica, 71 [Jan Mosdorf] - prawica, 72 [Konstanty Jagiełło] - lewica, 73 [Piotr Kownacki] - prawica, 74 [Kiliański] - lewica, 75 [Stefan Niebudek] - prawica itd. Długi szereg naszych byłych polityków-partyjniaków. Więc trzeba było Polakom pokazywać codziennie górę trupów polskich, żeby się pogodzili i zdecydowali, że ponad różnice i wrogie stanowisko, jakie zajmowali w stosunku do siebie na ziemi, jest większa racja - zgoda i jeden front przeciwko wspólnemu wrogowi, którego przecież zawsze mieliśmy w nadmiarze. A więc racja zgody i racja wspólnego frontu zawsze była i zawsze znajdowała się w przeciwieństwie do tego, co czynili na ziemi: wieczne pieniactwo i żarcie się w Sejmie.
***
Nieraz, siedząc w Oświęcimiu, będąc w swojej paczce wieczorami, mówiliśmy, że jeśli ktoś z nas ujdzie stąd z życiem, to chyba cudem tylko i trudno mu będzie porozumieć się z ludźmi, którzy normalnie na ziemi przez ten czas żyli. Będą dla niego niektóre ich sprawy wydawały się zbyt małymi. On przez nich również nie będzie rozumiany. Lecz jeśli naprawdę ktoś wyjdzie, obowiązkiem jego będzie ogłosić światu, jak tu ginęli prawdziwi Polacy. Niech też powie, jak tu ginęli w ogóle ludzie mordowani przez ludzi... Jakże dziwnie to brzmi w chrześcijańskiej mowie: mordowani przez bliźnich swoich tak jak przed wiekami. Dlatego też napisałem, że zabrnęliśmy tak bardzo... Lecz właściwie gdzie? Dokąd brniemy w swym postępie "cywilizacji"?
Z Raportu rtm. Witolda Pileckiego (1945 r.) o pobycie w KL Auschwitz
***
W piekle Auschwitz i bezpieki
Mija właśnie 60 lat, gdy zamordowany został przez komunistów w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej jeden z największych bohaterów Polski Podziemnej - rtm. Witold Pilecki. Był oficerem rezerwy WP, zmobilizowanym ponownie w 1939 r., współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, dobrowolnym więźniem KL Auschwitz, oficerem Komendy Głównej Armii Krajowej i organizacji "NIE", wreszcie więźniem politycznym okresu stalinowskiego i ofiarą komunistycznego mordu sądowego. Znany pod pseudonimami: "Witold", "Tomek", "Romek", i pod nazwiskami konspiracyjnymi (pokrywkowymi): "Tomasz Serafiński", "Roman Jezierski", "Leon Bryjak", "Jan Uznański", "Witold Smoliński", oraz kryptonimem w organizacji "NIE": "T-IV". Dziś jest legendą Polski Walczącej z obu okupantami, legendą, która nie ma należnego blasku... w wolnej Polsce.
Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 r. w Ołońcu w Karelii na północy Rosji nad Morzem Białym, w rodzinie ziemiańskiej Juliana i Ludwiki z Osiecimskich. Ojciec był rewizorem leśnym w Petersburgu. Witold należał w latach 1914-1923 do skautingu, działał w konspiracyjnym harcerstwie i Polskiej Organizacji Wojskowej, ochotniczo wstąpił do Samoobrony Wileńskiej, od 1918 r. również ochotniczo walczył w szeregach odrodzonego Wojska Polskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. W grupie gen. Lucjana Żeligowskiego odbierał Wilno i następnie do 1921 r. pełnił służbę w korpusie wojsk Litwy Środkowej, aż do momentu zjednoczenia z Rzecząpospolitą. Od 1921 r. był komendantem oddziału nowoświęciańskiego Związku Bezpieczeństwa Kraju. Po uzyskaniu matury eksternistycznie rozpoczął studia jako wolny słuchacz na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, ale sytuacja rodzinna zmusiła go do podjęcia pracy zarobkowej. Pracował m.in. w Związku Kółek Rolniczych Ziemi Wileńskiej i jako sekretarz sędziego śledczego z Okręgu m. Wilno. W latach 1922-1924 studiował zaocznie na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Poznańskiego. Po odbyciu kursu w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu i służby stażowej w 26. pułku ułanów, w 1926 r. otrzymał promocję na stopień ppor. rez. (ze starszeństwem z 1923 r.).
Od 1926 r. gospodarował na części rodzinnego majątku Sukurcze koło Lidy, gdzie inicjował wiele działań społecznych, m.in. zorganizował straż ogniową oraz konne Przysposobienie Wojskowe "Krakusi" i kierował nimi.
Ochotnik do Auschwitz
Po mobilizacji w 1939 r. Witold Pilecki uczestniczył w kampanii polsko-niemieckiej w 19. Dywizji Piechoty w ramach Armii "Prusy", następnie w 41. Dywizji Piechoty Rezerwowej. W listopadzie 1939 r. wraz z mjr. Janem Włodarkiewiczem współtworzył Tajną Armię Polską (TAP), był jej szefem sztabu, szefem Oddziału I i inspektorem organizacyjnym. Dobrowolnie zgłosił się do misji wojskowej w obozach koncentracyjnych i po uzgodnieniach z kierownictwem Związku Walki Zbrojnej 19 września 1940 r. oddał się w ręce niemieckie podczas łapanki na Żoliborzu. W nocy z 21 na 22 września jako "Tomasz Serafiński" trafił do KL Auschwitz (zarejestrowany został w kacecie jako nr 4859). W obozie zainicjował opartą na systemie piątkowym konspirację obozową, a następnie scalił ją z innymi grupami obozowego podziemia, tworząc Związek Organizacji Wojskowych (ZOW). Meldunki z obozu docierały do władz ZWZ i AK, skąd wysyłane były do Londynu i przekazywane aliantom. Wśród tych meldunków były także dotyczące zbrodni dokonywanych przez Niemców na Polakach, Rosjanach, Żydach i innych. O upamiętnienie kacetowych dokonań Pileckiego w muzeum obozowym na terenie byłego KL Auschwitz dobijał się nieżyjący już dr Józef Garliński i na początku lat 90. dokonano stosownego retuszu ekspozycyjnego, choć dość połowicznego. Nadal nie ma w jerozolimskim Lesie Sprawiedliwych drzewa życia jego imienia, a powinno być, bo Pilecki był z tych, którzy pierwsi podnieśli larum o zagładzie Żydów.
W Święta Wielkanocne 27 kwietnia 1943 r. - po 947 dniach pobytu za drutami - Pilecki wraz z dwoma więźniami zbiegł z kacetu i szczęśliwie, choć z dramatycznymi przygodami, dotarł do Bochni i Wiśnicza Nowego, gdzie odnalazł osobę autentycznego i żywego por. Tomasza Serafińskiego, pod której nazwiskiem przebywał w Auschwitz. Po pewnym czasie "Witold" złożył w Warszawie obszerny raport o sytuacji w obozie i został włączony do prac w Oddziale III Kedywu Komendy Głównej AK o kryptonimie "Kameleon". 11 listopada 1943 r. awansowano go do stopnia rotmistrza (wcześniej gen. Grot-Rowecki 11 listopada 1941 r. awansował Pileckiego - w czasie jego pobytu w kacecie - do stopnia porucznika, co było wprawdzie niezgodne z pragmatyką konspiracyjną, ale niewątpliwie wyrażało wielkie uznanie dla jego misji obozowej w KL Auschwitz).
Ostatnia misja
Jako doświadczonego konspiratora włączono Pileckiego (pod krypt. "T-IV") do grupy organizującej struktury "NIE", czyli "konspirację w konspiracji" na czas okupacji sowieckiej. Otrzymał wtedy zakaz uczestniczenia w walce w ramach akcji "Burza" i dlatego początkowo w Powstaniu Warszawskim walczył jako zwykły strzelec, z czasem dopiero - gdy walki powstańcze się przedłużały i brakowało oficerów - ujawnił swój stopień wojskowy. Dowodził 2. kompanią I baonu Zgrupowania "Chrobry II", formacji powstańczej skupiającej głównie żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, broniąc skutecznie przez cały czas reduty w gmachu Wojskowego Instytutu Geograficznego w Alejach Jerozolimskich. Po kapitulacji poszedł do niewoli i ostatecznie trafił do obozu w Murnau; po uwolnieniu oflagu znalazł się w 2. Korpusie Polskim we Włoszech, w II Oddziale. Zameldował gotowość powrotu do kraju i prowadzenia dalszych prac konspiracyjnych w ramach wcześniejszych zadań. Po otrzymaniu przyzwolenia generałów Władysława Andersa i Tadeusza Pełczyńskiego, na początku grudnia 1945 r. powrócił do niewolonej przez Sowietów i ich komunistycznych rodzimych popleczników Polski.
Koncepcja oparcia działalności konspiracyjnej na strukturze "NIE", na co liczył rotmistrz, okazała się nierealna, toteż Pilecki po zalegalizowaniu się w nowych warunkach zaczął organizować nową siatkę współpracowników. Organizacja miała charakter kadrowy. Rotmistrz nawiązał kontakt z dowódcami leśnych oddziałów poakowskich, jakie w ramach samoobrony podejmowały walkę z reżimem komunistycznym. Przekazywał instrukcje władz Rzeczypospolitej na emigracji o konieczności rozwiązywania oddziałów partyzanckich i legalizacji ludzi pozostających pod bronią, głównie po to, by chronić najbardziej wartościowe siły Narodu Polskiego i nie narażać ich na nieuniknione represje.
Zbrodnia sądowa
5 lub 8 maja 1947 r. "Witold" został aresztowany, wraz z nim w sprawie zatrzymano 23 osoby, z których tylko kilka później zwolniono. Aresztowanie było wynikiem dłuższej inwigilacji i prowokacji dokonanej przez funkcjonariuszy MBP. Śledztwo nadzorowane przez płk. Jacka Różańskiego zostało zamknięte 10 grudnia 1947 roku. Naczelnik Wydziału II Departamentu Śledczego MPB mjr Adam Humer 23 stycznia 1948 r. zaakceptował akt oskarżenia, zatwierdzony 5 lutego przez wiceprokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjr. Mieczysława Dytrę. 7 lutego akta sprawy znalazły się w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie. Proces, w którym oskarżono obok Witolda Pileckiego także Marię Szelągowską, Tadeusza Płużańskiego, Szymona Jamontta-Krzywickiego, Maksymiliana Kauckiego, Jerzego Nowakowskiego, Witolda Różyckiego i Makarego Sieradzkiego, odbył się w dniach 3-15 marca 1948 roku. Składowi sędziowskiemu przewodniczył ppłk Jan Hryckowian, członkami byli - sędzia kpt. Józef Badecki, ławnik kpt. Stefan Nowacki, protokolant por. Ryszard Czarkowski. Oskarżycielem był wiceprokurator Naczelnej Prokuratury WP mjr Czesław Łapiński.
Akt oskarżenia opierał się na dekrecie z 13 czerwca 1946 r. (tzw. małym kodeksie karnym) oraz na kodeksie karnym WP i kodeksie karnym cywilnym. Pileckiemu zarzucano kierowanie wywiadem na rzecz obcego mocarstwa, czynienie przygotowań do gwałtownego zamachu zbrojnego na funkcjonariuszy MBP, przyjęcie korzyści majątkowych (pobieranie gaży oficerskiej i dotacji z 2. Korpusu Polskiego na przygotowanie szlaków przerzutowych na Zachód), posiadanie trzech składów broni i amunicji na terenie Warszawy, niezgłoszenie się jako oficera na publiczne wezwania do rejestracji w Rejonowej Komendzie uzupełnień, używanie fałszywych dokumentów na nazwisko Roman Jezierski. Oskarżony zaprzeczał, by był rezydentem wywiadu, choć przyznawał, iż jako oficer pozostający w służbie wypełniał zadanie kierowania komórką wywiadu, a posiadaną broń określił jako pamiątkową (pochodziła z okresu Powstania Warszawskiego), odrzucił też zarzut o przygotowywanie zamachów na funkcjonariuszy bezpieki (tego rodzaju pomysł był w istocie prowokacją bezpieki). Podkreślał fakt żołnierskiej służby w dobrej sprawie. Oskarżyciel żądał dla rotmistrza (podobnie jak dla M. Szelągowskiej, T. Płużańskiego i M. Sieradzkiego) kary śmierci, dla dwóch innych - dożywotniego więzienia, dla pozostałych - wysokich wyroków.
Rotmistrz Pilecki został skazany z różnych artykułów na karę śmierci trzykrotnie, z innych artykułów - na 15, 10 lat i 2 lata więzienia; łącznie wymierzono mu karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze wraz z przepadkiem mienia. Szelągowska i Płużański skazani zostali również na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie, inni otrzymali wieloletnie kary więzienia. Drastyczny wyrok był motywowany przez reżimowe kolegium orzekające faktem, że oskarżeni dopuścili się najcięższej zbrodni stanu i zdrady Narodu, cechowało ich wyjątkowe napięcie złej woli, przejawiali nienawiść do Polski Ludowej i reform społecznych, zaprzedali się obcemu wywiadowi oraz wykazali szczególną gorliwość w akcji szpiegowskiej. Motywy i stylistyka wyroku (zarzuty o dywersji politycznej, płatnej służbie, rezydenturze i szpiegostwie) wyraźnie wskazują na polityczny, a ściślej - propagandowy charakter procesu i zasądzonych wyroków. Był to w istocie zbrodniczy mord sądowy.
Wyrok wobec Pileckiego utrzymał w mocy Najwyższy Sąd Wojskowy (płk Kazimierz Drohomirecki, ppłk Roman Kryże, mjr Leo Hochberg, por. Jerzy Kwiatkowski, mjr Rubin Szwajga) na posiedzeniu 3 maja 1948 r.; wniosków o łaskę mec. Lecha Buszkowskiego, obrońcy procesowego, żony Marii Pileckiej oraz samego skazanego (rotmistrz przesłał "do pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej" bardziej raport ze służby niż prośbę o ułaskawienie) Bolesław Bierut nie uwzględnił (taka decyzja jest w aktach sprawy z 20 maja 1948 r.). Pismo Pileckiego ujawnia, iż rotmistrz nie musiał otrzymać kary śmierci, o ile publicznie oskarżyłby swoich przełożonych na Zachodzie i pozostające na emigracji konstytucyjne władze RP. Nie spełniając tych oczekiwań funkcjonariuszy MBP, otrzymał najwyższy wymiar kary.
W związku z różnymi wątkami łączącymi się ze sprawą Pileckiego i nowym dossier rotmistrz już po wyroku skazującym został poddany drugiemu śledztwu - i to daleko bardziej brutalnemu. Ile trzeba człowiekowi zadać cierpień, by uznał, że pobyt w Auschwitz to sanatorium - w porównaniu do ubeckiego piekła.
25 maja 1948 r. o godzinie 21.30 w obecności wiceprokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjr. S. Cypryszewskiego, naczelnika więzienia por. R. Mońko, lekarza por. K. Jezierskiego i kapelana ks. kpt. W. Martusiewicza w więzieniu mokotowskim dokonano egzekucji - według protokołu wykonania wyroku śmierci - przez rozstrzelanie. Plutonem egzekucyjnym - według tego samego dokumentu - dowodził Piotr Śmietański, choć powszechną praktyką był strzał w tył głowy na sposób "katyński". Ciała nie wydano rodzinie, ale złożono w jednym z miejsc zbiorowych pochówków więźniów mokotowskich. Wiele wskazuje na to, że było to pod płotem wojskowego cmentarza powązkowskiego (dziś kwatera "Ł" w obrębie powązkowskiej nekropolii).
Wśród tych, których obciąża dokonana na rotmistrzu Pileckim zbrodnia sądowa, jest także ówczesny premier Józef Cyrankiewicz. Powodem jego zainteresowania "Witoldem" była przeszłość obozowa obu; Cyrankiewicz za milczenie gotów był Pileckiego "materialnie urządzić", ale rotmistrz wzgardził ofertą. Wśród więźniów Mokotowa i Wronek kursowało przekonanie, iż Pilecki o pewnych prominentach wiedział za dużo z okresu Auschwitz. Oświęcimiacy, z Tadeuszem Pietrzykowskim "Teddym" - znakomitym sportowcem, interweniowali w sprawie rotmistrza u Cyrankiewicza, ale nic nie osiągnęli, podobnie jak wielu innych przyjaciół "Witolda". "Żelazny premier" osobiście i przez organy administracji państwa komunistycznego zacierał prawdę o swojej przeszłości i "pisał" nową historię.
* * *
Mimo wielokrotnych i długoletnich starań o rewizję wyroku dopiero 28 września 1990 r. nastąpiło "uniewinnienie" Witolda Pileckiego. Podkreślono niesprawiedliwy charakter wydanych wyroków oraz bezsporny fakt, że rotmistrz nie był szpiegiem, a żołnierzem PSZ na Zachodzie i wykonywał powierzone sobie zadania. Sąd III RP docenił wysoce patriotyczną postawę niesłusznie skazanych. Mimo tego wyroku pozostaje nieodparte przeświadczenie, iż to nie rtm. Pilecki potrzebował rehabilitacji.
W 2006 r. - pomijając sprzeciw kapituły orderowej - prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie rtm. Witolda Pileckiego (i gen. Emila Fieldorfa) Orderem Orła Białego, najwyższym odznaczeniem Rzeczypospolitej, w uznaniu jego zasług w wiernej, niezłomnej i usque ad finem służbie dla Polski Niepodległej.
Autor jest dziekanem Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW, autorem biografii "Rotmistrz Pilecki".
Prof. Wiesław Jan Wysocki
Przeczytaj także:
Niezłomny
To był człowiek blisko Boga
24.05.2008r.
Nasz Dziennik