O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Alek, ofiara "Bolka" - Antoni Zambrowski

 

 

 

 

 

 


Alek, ofiara "Bolka"

Był to końcowy okres prezydentury Lecha Wałęsy. Na placu Zamkowym w Warszawie spotkałem młodego chłopaka, sprzedającego kasety magnetofonowe z nagraniem rozmowy o Wałęsie.

Był on studentem Uniwersytetu Wrocławskiego i nazywał się Aleksander Żebrowski, natomiast nagranym rozmówcą był Kazimierz Szołoch, o którym wtedy niczego nie słyszałem. Kupiłem więc jedną z kaset i tak rozpoczęła się znajomość z Alkiem.

Kazimierz Szołoch w grudniu 1970 r. był przewodniczącym Komitetu Strajkowego w gdańskiej stoczni "Lenin" - tak przynajmniej wynikało z wyjaśnień Alka - a następnie jednym z założycieli Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Byłem tym zaskoczony, gdyż z różnych opowieści Lecha Wałęsy przekazywanych przez media słyszałem, że to on był przywódcą grudniowego strajku w stoczni "Lenin". A tu jakiś Kazimierz Szołoch opowiada o strajku i o swojej roli przewodniczącego Komitetu Strajkowego.

Odmienny stosunek do Wałęsy

Wcześniej miałem szczęście poznać Kazimierza Świtonia, pomysłodawcę i założyciela Wolnych Związków Zawodowych na Górnym Śląsku, oraz Andrzeja Gwiazdę i Anię Walentynowiczową, założycieli Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Czytałem zamieszczony w drugoobiegowym "Robotniku Wybrzeża" znakomity artykuł Ani "Szczera dyskusja nad antrykotem", opowiadający z humorem o wizycie Edwarda Gierka w stoczni "Lenin" w kolejną rocznicę jego pierwszej wizyty u stoczniowców. Za ten artykuł wyrzucono Anię z pracy, co wywołało sierpniowy strajk 1980 r. Podczas pobytu Ani w Warszawie w 1983 r. nagrałem jej opowieść o życiu i działalności społecznej, nieopatrznie pozostawiając taśmę u mego przyjaciela Zygmunta Krzemińskiego ps. "Kmicic". Gdy byłem z dziećmi na letnich wakacjach, Zygmunt pokłócił się z Anią i ta zmusiła go do skasowania tej niezmiernie ciekawej relacji. Do dziś nie mogę tego przeboleć. Już wtedy zorientowałem się, że Andrzej i Ania mają zupełnie odmienny od mego stosunek do Wałęsy. W czym rzecz, zrozumiałem dopiero po obaleniu przez prezydenta Wałęsę rządu Jana Olszewskiego i ujawnieniu rewelacji Antoniego Macierewicza o współpracy Wałęsy z SB.

Tarapaty z taśmą

Kolportowana przez Alka Żebrowskiego taśma z zapisem rozmowy z Kazimierzem Szołochem oprócz znanych już faktów, że Lech Wałęsa jako młody robotnik stoczni uległ presji SB i sypnął swoich kolegów, zawierała interesującą relację o jego akcesie do Wolnych Związków Zawodowych. Szołoch opowiadał, że związkowcy otwarcie powiedzieli Wałęsie: Lechu, my ci nie ufamy, bo donosiłeś na nas do SB. On na to odpowiedział: Ludzie, nie miałem wtedy wyboru, bo by mnie zabili. Ale teraz przyrzekam wam, że będę uczciwym Polakiem. Pod tym warunkiem został przyjęty.

Wkrótce Alek odwiedził mnie w redakcji "Tygodnika Solidarność", by poskarżyć się, że policja nie daje mu kolportować jego kasety. Pokazał zdjęcia z akcji przy wejściu do Akademii Sztuk Pięknych na Krakowskim Przedmieściu, gdzie miał rozstawiony stolik. Była tam masa radiowozów policyjnych - więcej niż w sierpniu 1985 r., kiedy aresztowano uczestników pikiety sklepu monopolowego prowadzonej w ramach akcji Ruchu Otrzeźwienia Narodu. Mimo że wtedy był PRL, a tym razem III Rzeczpospolita, mająca być państwem prawa.

Nieznani sprawcy

Po pewnym czasie zostałem zaalarmowany, że Alek wpakował się w jeszcze większe nieszczęście. Gdy wracał do rodzinnej Świdnicy na Dolnym Śląsku, na dworcu we Wrocławiu napadł na niego jakiś menel i uderzył butelką w głowę. Alek poszedł z tym na posterunek policji i usłyszał dobrą radę, by się w coś uzbroił, jeśli się czuje niepewnie. - Panie Żebrowski - powiedział policjant - w obronie własnej może pan się posłużyć każdym narzędziem.

Wobec tego Alek udał się do budki "Ruchu" i kupił nóż turystyczny. W samą porę, gdyż na stacji przesiadkowej napadło na niego (co za zbieg okoliczności!) aż trzech meneli. Alek w obronie własnej użył noża i jednego z nich zranił ze skutkiem śmiertelnym, drugiego tylko zranił, trzeci salwował się ucieczką. Chłopak poczekał na przybycie policji, został zatrzymany i osadzony w areszcie śledczym. W owym czasie miała miejsce pod Warszawą głośna sprawa małżeństwa Borowików, którzy postrzelili śrutem złodzieja kabla energetycznego. Również ze skutkiem śmiertelnym. W obronie państwa Borowików stanęły wpływowe czynniki III Rzeczypospolitej i osadzona na ławie oskarżonych pani Borowikowa została uniewinniona w majestacie prawa.

Dlaczego UOP?

Ponieważ nie było mowy o zwolnieniu Alka, by odpowiadał z wolnej stopy, o co zabiegali jego obrońcy z kancelarii adwokackiej w Wałbrzychu wraz z mym naczelnym redaktorem Andrzejem Gelbergiem, podejrzewaliśmy podtekst polityczny w tej całej historii. Zostałem wysłany do Świdnicy, aby zebrać materiał do artykułu interwencyjnego. Odnalazłem tam rodzinę Alka i rozmawiałem z sędzią, który badał sprawę. Zarzekał się, że nie ma w niej żadnych podtekstów politycznych i chodzi jedynie o wyraźne przekroczenie granic obrony koniecznej. Do widzenia z Alkiem w areszcie śledczym mimo moich nalegań nie doszło, więc po powrocie do redakcji zrelacjonowałem szefowi, że wszystko jest w porządku. Tymczasem Alka skierowano na badania psychiatryczne, z których uciekł i ponownie odwiedził mnie w redakcji. Dowiedziałem się, że był bardzo źle traktowany przez służbę więzienną, kilkakrotnie dotkliwie pobity, zaś sędzia wyraźnie demonstrował wobec niego swą niechęć do "Solidarności".

Alek ukrywał się u przyjaciół w Warszawie, ale został namierzony przez funkcjonariuszy UOP i ponownie aresztowany. To, że w zwykłej sprawie o przekroczenie granic obrony koniecznej poszukiwała go nie policja, lecz UOP, dawało wiele do myślenia. Jeszcze więcej - drakoński wyrok: 10 lat pozbawienia wolności. Próbowałem odnaleźć go w zakładzie karnym, ale Centralny Urząd Więziennictwa nie udostępnił mi odpowiednich informacji. Słyszałem, że podczas rozprawy rewizyjnej Alek chciał, by w jego obronie zeznawała jego koleżanka, Agata Buzkówna - córka premiera Jerzego Buzka.

Więcej go nie spotkałem i nic nie wiem o jego dalszych losach. Jedynym śladem naszej znajomości pozostał mój artykuł z końca lat dziewięćdziesiątych na łamach "Najwyższego Czasu!", w którym stawałem w obronie Alka.

Antoni Zambrowski

22.06.2008r.
Gazeta Polska

 

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS