O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTAP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button

Akta, które wstrząsnęły Kaczyńskim - Leszek Kraskowski, Anna Marszałek

 

 

 

 

 

 


Co Zbigniew Ziobro pokazał prezesowi PiS
Akta, które wstrząsnęły Kaczyńskim

DZIENNIK dotarł do akt sprawy mafii paliwowej, które Zbigniew Ziobro - jako minister sprawiedliwości - w największej tajemnicy zawiózł na początku 2006 roku Jarosławowi Kaczyńskiemu. Informacje te tak wstrząsnęły prezesem PiS, że - jak mówił on w jednym z wywiadów - gdyby się potwierdziły, mogłyby "zmieść wielką część sceny politycznej".

Co Ziobro pokazał szefowi swojej partii? Było to kilkaset stron protokołów przesłuchań, w tym najważniejsze - Krzysztofa Baszniaka, biznesmena realizującego m.in. kontrakty dla Iraku i byłego wiceministra pracy w rządzie Waldemara Pawlaka.

Baszniak mówi o kulisach handlu ropą i gazem, układach, mafii pruszkowskiej i rosyjskiej oraz łapówkach dla polityków i parasolu ochronnym służb specjalnych dla nielegalnych interesów. W zeznaniach, które dziś publikujemy wewnątrz numeru, opisuje spotkanie, do którego doszło w siedzibie Orlenu. Wziął w nim udział m.in. ówczesny prezes Orlenu Zbigniew Wróbel, wiceszef rosyjskiego koncernu naftowego Jukos oraz przyrodni brat Leszka Millera Sławomir. Na tym spotkaniu - według Baszniaka - miała paść propozycja łapówki za zrealizowanie kontraktu z Jukosem. Jak zeznał Baszniak, łapówka miała być po połowie podzielona między "kamandę prezydenta Kwaśniewskiego i kamandę premiera Millera". Łącznie do podziału było 14 mln dol.

W zeznaniach dotyczących również innych głośnych spraw roi się od znanych nazwisk - ministrów Marka Siwca i Marka Ungiera oraz Józefa Oleksego i Mieczysława Wachowskiego.

Z tymi sensacyjnymi protokołami do Warszawy przyjechał na przełomie 2005 i 2006 r. krakowski prokurator z grupy śledczych ścigających mafię paliwową Wojciech Miłoszewski. Przejęty Zbigniew Ziobro z budynku resortu sprawiedliwości przy Al. Ujazdowskich natychmiast zawiózł prokuratora wraz z aktami do Jarosława Kaczyńskiego, który urzędował w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Kaczyński - wówczas jeszcze nie był premierem - przeglądał protokoły, a prokurator przez kilka godzin relacjonował mu ustalenia śledztwa.

Teraz płocka prokuratura chce uchylenia poselskiego immunitetu Ziobry, bo podejrzewa go o przekroczenie uprawnień i ujawnienie tajemnicy śledztwa.

Dziś publikujemy pierwszą część zeznań Krzysztofa Baszniaka, z którymi zapoznał się Jarosław Kaczyński.

Jak miały być dzielone łapówki za ropę

Jarosław Kaczyński przez kilka godzin zapoznawał się z protokołami przesłuchań świadków w śledztwie przeciwko mafii paliwowej. Były to głównie zeznania Krzysztofa Baszniaka. Ten biznesmen i były wiceminister przez ostatnie lata był przesłuchiwany wielokrotnie, a jego zeznania znajdują się w pięciu różnych śledztwach, w tym przeciwko mafii paliwowej i w sprawie zabójstwa generała Marka Papały.

Część protokołów, które czytał prezes PiS, została wyłączona z głównego śledztwa przeciwko mafii paliwowej i włączona do sprawy karnej Sławomira Millera, przyrodniego brata Leszka Millera. Odnaleźliśmy je w warszawskim sądzie okręgowym (sygnatura VIII K 170/08). Trafiły tam z aktem oskarżenia przeciwko Sławomirowi Millerowi.

Kamanda Kwaśniewskiego i Millera

Oto fragmenty zeznań Baszniaka ze stycznia 2006 r. na temat kulis kontraktu Orlenu z Jukosem:

"(...) Michaił Brudno na spotkaniu w budynku Orlenu, w obecności Zbigniewa Wróbla, Sławomira Millera i Siemiona Blocha powiedział, że zamierza płacić łapówkę w wysokości 7 dolarów USA od tony ropy po połowie dla kamandy prezydenta Kwaśniewskiego i kamandy premiera Millera (...)"

Wątek łapówek dla polityków SLD nie został dotychczas wyjaśniony w śledztwie.

Udało się jednak potwierdzić, że Baszniak opowiadał o rzeczywistym spotkaniu, do którego doszło w lipcu 2002 r. Jego przebieg odtwarzamy na podstawie zeznań Baszniaka, rozmów z innymi uczestnikami narady oraz prokuratorami.

Ze strony rosyjskiej w spotkaniu brali udział Michaił Brudno, który był wówczas wiceprezesem koncernu Jukos i negocjował z Orlenem kontrakt na dostawę ropy, oraz Siemion Bloch, brat prezydenta koncernu Sibnieft. Ze strony polskiej, oprócz prezesa Orlenu Zbigniewa Wróbla, byli biznesmen Janusz Szum, późniejszy oficjalny przedstawiciel Jukosu w Polsce, oraz Sławomir Miller, brat urzędującego premiera.

Sam Baszniak nie uczestniczył w rozmowach. Skąd więc o nich wiedział?

"(...) Na to spotkanie zaprosił mnie Sławomir Miller wcześnie rano. Powiedział mi przez telefon, że ma umówione spotkanie z Januszem Szumem." - zeznał Baszniak.

Narada na parkingu

Przed naradą w Orlenie Baszniak, Miller i Szum umówili się wcześniej na parkingu przed warszawskim hotelem Holiday Inn. Baszniak tak relacjonował prokuratorom przebieg rozmowy:

"(...)Janusz Szum wyjaśnił, że od około roku lub dwóch Jukos za pośrednictwem firmy BMT dostarcza Orlenowi około 1 mln ton ropy rocznie, za co on lub jego firma Petraf Trade otrzymuje od Jukosu prowizję. Janusz Szum stwierdził również w sposób kategoryczny, że z uzyskanych w ten sposób pieniędzy przekazuje ich część swoim ludziom w służbach. Zapytany, czy nosi również na Rakowiecką (siedziba ABW - przyp. red.), odpowiedział: >Ja pracuję w tej branży od tylu lat, iż wiem, że na rurze zawsze siedziało i będzie siedzieć wojsko, a ABW nic do tego nie ma, a tylko stwarzają czasami wrażenie< (...)".

Z tego ostatniego zdania wynikałoby, że pieniądze z łapówek za ropę miały trafiać do oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Ale żadne nazwiska ludzi ze służb w zeznaniach jednak nie padły.

Janusz Szum odmówił rozmowy z DZIENNIKIEM na temat tego spotkania oraz łapówek dla służb. Nie dotarliśmy też do protokołów z jego przesłuchań.

Według zeznań Baszniaka, dalsza część rozmowy na parkingu dotyczyła planowanego podziału łapówek, w tym "działki" dla Sławomira Millera za pośrednictwo:

"(...) Janusz Szum w mojej obecności powiedział Sławomirowi Millerowi, że z przyszłych kontraktów zawartych przez Jukos z Orlenem i Rafinerią Gdańską zamierza mu płacić prowizję. Wówczas Janusz Szum rozpoczął pertraktacje ze Sławomirem Millerem na okoliczność wysokości tej prowizji. Sławomir Miller chciał, żeby ta prowizja wynosiła co najmniej kilka dolarów USA od tony, zaś Szum był temu przeciwny, że może mu płacić zaledwie kilka centów od tony. Nie mogli dojść do porozumienia. Jedynie uzgodnili sposób przelewania pieniędzy przez Janusza Szuma Sławomirowi Millerowi. Po każdym miesiącu rozliczeniowym Sławomir Miller jako prezes Business Center w Żyrardowie sp. z o.o. miałby wystawiać fakturę obciążającą firmę Janusza Szuma Petraf Trade".

Kiedy przeczytaliśmy ten fragment zeznania Januszowi Szumowi, uciął krótko: "Nie będę w ogóle o tym mówił. Obowiązuje mnie tajemnica śledztwa. Miesiąc temu byłem przesłuchiwany".

Sławomir Miller w rozmowie z DZIENNIKIEM potwierdza, że było takie spotkanie, ale z inicjatywy Baszniaka, a nie jego. "Zawsze on umawiał" - twierdzi Miller. "Możliwe, że były jakieś rozmowy na temat dostaw i cen paliw, ale prowadził je Krzysztof Baszniak" - ucina pytania o prowizję dla siebie.

Po naradzie na parkingu Szum i Miller poszli do siedziby Orlenu. Baszniak o jego przebiegu, w tym o omawianym tam podziale przyszłych łapówek za ropę między grupy Kwaśniewskiego i Millera, miał się dowiedzieć później od Sławomira Millera. Byli wtedy serdecznymi przyjaciółmi. Jukos negocjował z Orlenem kontrakt na dostawę ok. 2 mln ton ropy rocznie. Oznacza to, że do podziału byłyby więc "prowizje" w wysokości 14 mln dolarów. Śledztwo w tej sprawie trwa.

Co brat premiera robił w Orlenie

Sławomir Miller, przyrodni brat Leszka Millera jest oskarżony o oszukanie jednego z bossów mafii paliwowej ze Śląska. Żadnych zarzutów w związku z negocjacjami w Orlenie mu na razie nie postawiono. Ten wątek śledztwa jest nadal badany. Jaka była jego rola w rozmowach między wielkimi rosyjskimi i polskimi koncernami?

Chcieliśmy o to zapytać ówczesnego prezesa Orlenu. Zbigniew Wróbel nie oddzwonił mimo wielokrotnych prób nawiązania z nim kontaktu. Szum nie chce o tym rozmawiać. "Mogę tylko powiedzieć, że Sławomir Miller został z tego spotkania wyproszony" - ucina.

Sam Sławomir Miller nie ukrywa jednak swojego w nim udziału.

"Wróbel przedstawił mnie Rosjanom, zamieniliśmy kilka słów" - opowiada DZIENNIKOWI. "Byłem tam może 20 minut, dostałem krawat na pamiątkę. Wydaje mi się, że Wróbel chciał wykorzystać moje nazwisko do uwiarygodnienia negocjacji " - dodaje.

Krakowscy śledczy postawili roboczą hipotezę, że obecność Sławomira Millera miała dać Rosjanom złudne wrażenie, że negocjują z zaufanym przedstawicielem ówczesnego premiera.

"W 2002 r. nie było jeszcze jawnego konfliktu między braćmi" - mówi jeden z krakowskich prokuratorów.

Leszek odcina się od Sławka

Rzeczywiście Leszek Miller jako premier publicznie odciął się od Sławomira dopiero w styczniu 2003 r., kiedy dostał informację, że ten się na niego powołuje w swoich działaniach biznesowych.

W śledztwie były premier tak o tym mówił:

"(...) Był taki okres w końcówce lat 80., że próbowaliśmy "obudzić" rodzinne uczucia, nawet odwiedzałem go w jego domu. Próba "obudzenia" więzi krwi nie przyniosła pozytywnego rezultatu, zerwałem z nim kontakty (...)".

Sławomir Miller w rozmowie z "DZIENNIKIEM broni brata:

"Nie sądzę, żeby Leszek uczestniczył w jakichś lewych interesach. On jest uczciwy. Pamiętam, jak był sekretarzem w Skierniewicach i prosiłem go, aby załatwił mi talon na samochód. Odpowiedział, że takich możliwości nie ma, a przecież sekretarz miał wtedy całą władzę" - opowiada.

Świadkowie w śledztwie przeciwko Sławomirowi Millerowi twierdzą jednak, że ten wykorzystywał nazwisko Miller i do perfekcji opanował czerpanie z niego profitów.

"(...)Wypowiadał się tak jakby ustami Leszka Millera, tak to odebrałem. Mówił w sposób apodyktyczny, stanowczy, władczy. Sławomir Miller nigdy nie mówił o sobie w liczbie pojedynczej, zawsze używał zwrotu "my" (...)" - zeznał Andrzej Zając z firmy Unires, ważnego ogniwa w łańcuchu mafii paliwowej.

Niewątpliwie przyrodni brat byłego premiera miał bardzo wiele kontaktów w branży paliwowej. Podczas rewizji u Sławomira Millera znaleziono wizytówki: "Janusz Szum - Petraf Trade sp. z o.o.", "Michail B. Brudno - Yukos", "Włodzimierz Ałganow, I sekretarz Ambasady ZSRR", "Alexei A. Lambin - Lukoil".

Kontrakt między Jukosem a Orlenem został zawarty. Śledczy nie ustalili jednak jeszcze czy i kto dostał z tego tytułu jakieś łapówki. Co ciekawe, prokuratorzy nigdy nie przeprowadzili też konfrontacji Baszniak - Sławomir Miller.

Brat premiera wraca do gry

Sławomir Miller opuścił krakowski areszt 7 czerwca br., w sobotę. Już we wtorek był w warszawskim hotelu Marriott, gdzie zwykł robić interesy. W nienagannie skrojonym garniturze, z sygnetem na palcu.

"Trzymali mnie dwa lata, abym coś zeznał na polityków lewicy" - powiedział DZIENNIKOWI. "Prokuratorzy pytali mnie o brata, o Oleksego, Kwaśniewskiego, Wiesława Kaczmarka, a nawet o Andrzeja Leppera, z którym się spotkałem pół roku przed aresztowaniem. 730 dni w areszcie to kawał czasu, ale Millerowie są twardzi. Wytrzymałem, choć nie miałem widzeń ani z synem, ani z matką. To było śledztwo polityczne. Chciałbym zeznawać przed sejmową komisją śledczą do spraw nacisków" - deklaruje.

Proces Sławomira Millera jeszcze się nie zaczął. A będzie niewątpliwie medialny. Na liście świadków są m.in. Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Józef Oleksy, Aleksander Gudzowaty, Roman Jagieliński, były śląski wojewoda z AWS Marek Kempski, Longin Pastusiak, Wiesław Kaczmarek, Tadeusz Iwiński, Zbigniew Sobotka, biznesmeni Andrzej Arendarski i Zbigniew Niemczycki oraz Krzysztof Baszniak.

Świadek pobity za zeznania

Baszniak swoje zeznania na temat łapówek za ropę i gaz złożył dwa i pół roku temu. Wkrótce potem został dwa razy napadnięty. Napastnicy pobili go w biały dzień na ulicy w Warszawie. Niczego mu nie ukradli. Stracił tylko ząb.

"Z urzędu stwierdza się, że na wysokości prawej skroni i prawego łuku brwiowego są ślady skrzepłej krwi" - odnotował prokurator, który przesłuchiwał Baszniaka.

"Miałem telefony z pogróżkami" - przyznaje Baszniak. "Ludzie, którzy do mnie dzwonili, wiedzieli co zeznałem. Śledczy zaproponowali Baszniakowi ochronę. Odmówił".

Co to jest mafia paliwowa

W sprawie mafii paliwowej prowadzonych było i jest w całej Polsce kilkaset śledztw. Mechanizmów przestępstw było wiele. Skutek zawsze taki sam - do stacji benzynowych trafiało gorszej jakości paliwo, a na niepłaceniu akcyzy i różnicy w cenach zarabiali oszuści.

Kolejne rządy problem lekceważyły. W ręce organów ścigania wpadały płotki, a organizatorzy pozostawali bezkarni.

W końcówce rządów SLD powołano zespół prokuratorów z całej Polski, którzy mieli zająć się prowadzeniem najpoważniejszych wątków - przeciwko szefom mafii paliwowej oraz wspierających ich pracownikom ministerstw m.in. finansów i rolnictwa, skorumpowanym funkcjonariuszom policji, ABW i WSI oraz politykom. Pojawiły się śledztwa dotyczące rafinerii, Orlenu, służb specjalnych.

Na czele zespołu stanął krakowski prokurator Marek Wełna. Niespodziewanie za rządów PiS zespół prokuratorski do ścigania mafii paliwowej praktycznie się rozsypał. W marcu 2006 r. Wełna złożył rezygnację. Uzasadnił ją problemami w porozumieniu się z nowym przełożonym oraz naciskami na wyłapywanie "pobocznych wątków" - m.in. z nazwiskami polityków. Potem z zespołu odeszli kolejni śledczy, m.in. Marcin Kowalski ze Szczecina i właśnie Miłoszewski, który woził akta do Zbigniewa Ziobry.

Teczki byłego wiceministra

Dotychczas o Krzysztofie Baszniaku głośno było raz - kiedy w 1995 r. na schodach Ministerstwa Pracy uderzył teczką w głowę fotoreportera "Super Expressu" i rozbił mu lampę błyskową. Gazeta napisała, że Baszniaka, podejrzanego o wyłudzenie kredytów, poszukuje policja, a ten "ukrył się w rządzie". Był wiceministrem pracy z ramienia PSL w rządzie Waldemara Pawlaka w 1994 r. Ministrem pracy był wówczas lider SLD Leszek Miller.

Baszniak po tym skandalu porzucił politykę dla biznesu.

"To bardzo cenny świadek" - mówią dziś o nim krakowscy prokuratorzy. I rzeczywiście. Z tego, co mówi on sam i jego znajomi, miał rozległe znajomości. Odgrywał rolę łącznika między politykami a światem gospodarczego podziemia. Prowadził interesy z Andrzejem Personą sprzedającym gaz do PGNiG i reprezentującym w Polsce rosyjskiego mafioso Siemiona Mogilewicza. Baszniak był w bliskich, przyjacielskich relacjach ze Sławomirem Millerem, przyrodnim bratem Leszka Millera i Edwardem Mazurem podejrzewanym o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały.

Jest jeszcze inny ciekawy epizod w jego życiu. W grudniu 2003 r. Baszniak został prezesem wrocławskiej Jedynki, przedsiębiorstwa, które podpisało kontrakt na budowę osiedla w Iraku. Z irackiego kontraktu nic nie wyszło. Spółka zasłynęła z dziwnego porwania jej pracownika i w sierpniu 2004 r. upadła.

Baszniak ma w swoim życiorysie pracę w departamencie wojskowym MSZ.

"Miałem kontakty z wywiadem, ale nigdy nie współpracowałem ze specsłużbami" - mówi. "Czym pan się dziś zajmuje?" - pytamy. "Jestem 55-letnim emerytem" - odpowiada.

Kto jest kim

Uczestnicy negocjacji kontraktu na dostawy ropy między Jukosem a Orlenem z lipca 2002 r.:

Michaił Brudno - wiceprezes rosyjskiego koncernu Jukos.

Siemion Bloch - brat prezydenta koncernu Sibnieft, drugi uczestnik tych rozmów ze strony rosyjskiej.

Zbigniew Wróbel - prezes PKN Orlen za rządów SLD.

Janusz Szum - polski biznesmen, przez pewien czas oficjalny przedstawiciel Jukosu w Polsce.

Sławomir Miller - przyrodni brat Leszka Millera. Oskarżony o oszukanie jednego z baronów paliwowych, niedawno wyszedł z aresztu. Biznesmen i pośrednik w kontraktach biznesowych, w tym na dostawy ropy.

Leszek Kraskowski, Anna Marszałek

***

Świadek w aferze paliwowej oskarża:
"Słyszałem, że mafia dalej płaci ludziom Kwaśniewskiego"

Przy okazji kontraktów na dostawy gazu w 2003 r., polscy politycy zarobili 16 mln dolarów - twierdzi Krzysztof Baszniak. DZIENNIK publikuje drugą część jego zeznań, które w styczniu 2006 roku Zbigniew Ziobro zawiózł do Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. "Słyszałem, że pieniądze w ratach płacone są do dziś ludziom z ekipy Kwaśniewskiego" - mówi DZIENNIKOWI Baszniak.

Baszniak porusza też inne wątki - mówi o: Wachowskim i koncesji dla Polsatu, o kontaktach z mafią pruszkowską i załatwieniu koncesji przez gangstera o pseudonimie "Oczko", który zasłynął z rozlewania wódki "Kremlowskaja", oraz o przyjaźni z Edwardem Mazurem, biznesmenem, którego polska prokuratura podejrzewa o szukanie zabójcy generała Marka Papały.

Jak już informowaliśmy wczoraj, część zeznań Baszniaka znaleźliśmy w aktach, które trafiły do sądu z aktem oskarżenia przeciwko Sławomirowi Millerowi, przyrodniemu bratu Leszka Millera. Tam były też fragmenty zeznań o Wachowskim i "Oczce".

Główne zeznania Baszniaka na temat łapówek za kontrakty gazowe znajdują się natomiast w Katowicach, a konkretnie w śledztwie w sprawie "przyjęcia korzyści majątkowej podczas zawierania umów o dostawy gazu z Ukrainy". Prowadzi je katowicki wydział Prokuratury Krajowej. Prokuratura nie zgodziła się na wgląd w te materiały. Treść zeznań Baszniaka odtwarzamy więc na podstawie relacji samego Baszniaka i nieoficjalnych rozmów z prokuratorami, którzy potwierdzają, że to samo powiedział on "na protokół".

16 mln dolarów do podziału

W 2003 r. państwowe PGNiG podpisało kontrakt na dostawy gazu z Eural Trans Gasem. Jak ustalili prokuratorzy, była to węgierska firma-przykrywka w rzeczywistości kontrolowana przez Siemiona Mogilewicza, bossa mafii sołncewskiej, jednej z największych organizacji przestępczych na świecie.

"Przy okazji tego kontraktu polscy politycy mieli <zarobić> 16 mln dol. I tu również padła propozycja o dzieleniu łapówki pół na pół między <kamandę> prezydenta Kwaśniewskiego a premiera Millera. Jednak ekipa Kwaśniewskiego była silniejsza. Pieniądze zainkasowali politycy z jego najbliższego otoczenia" - twierdzi Baszniak. "Rozmowy toczyły się na Ukrainie. Interesy Millera miał reprezentować jeden z jego doradców, a Kwaśniewskiego - szef PGNiG". W zeznaniach Baszniaka padają ich nazwiska. Nie podajemy ich, ponieważ nie byliśmy w stanie zweryfikować prawdziwości zarzutów Baszniaka, a są one poważne.

"Dyrektor generalny kompanii Naftoha z Ukrainy Jurij Bojko miał w pewnym momencie zapytać: "No to rebiata, kak budiem dielit diengi?" - relacjonuje Baszniak przebieg rozmów na Ukrainie.

Skąd o tym wie i jakie ma na swoje oskarżenia dowody?

"Ja nie byłem w tym gangu. Przypadkowo zdobyłem tę wiedzę. O pomyśle podziału łapówek pół na pół słyszałem od tego doradcy Millera, który jest moim starym znajomym. A o puli 16 mln powiedział mi Siergiej Pieleszko, który załatwiał sprawy dla Mogilewicza" - twierdzi Baszniak. "Słyszałem, że pieniądze w ratach płacone są do dziś ludziom z ekipy Kwaśniewskiego" - dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM. Zapewnia, że powiedział o tym w prokuraturze.

O Mogilewiczu, bossie rosyjskiej mafii, stało się głośno na początku tego roku, kiedy został zatrzymany przez antyterrorystów za oszustwa podatkowe. Już wcześniej bezskutecznie ścigała go listami gończymi FBI, która podejrzewa go o wymuszenia i wyprowadzenie z amerykańskiej giełdy setek milionów dolarów.

Polscy śledczy ustalili, że rzeczywiście Baszniak miał bliskie kontakty z reprezentującymi Mogilewicza Pieleszką oraz Ukraińcem Andrijem Kononenką, używającym także nazwiska Andrzej Persona.

Całowanie w pierścień

"Przyjazd Persony do Polski był operacją rosyjskich służb specjalnych" - twierdzi Baszniak. "Wsparcie miały mu dawać stare służby polskie".

Baszniak przyznaje, że robił interesy z Personą. "To było tak, że Persona pracował dla Siergieja Pieleszki, a Pieleszko - dla Mogilewicza. Pieleszko to były oficer armii radzieckiej, który walczył w Afganistanie. Był pilotem śmigłowca" - opowiada DZIENNIKOWI Baszniak. "Potem jednak Mogilewicz znalazł sobie innego pośrednika i Persona wypadł z gazowego interesu" - mówi.

Według Baszniaka to jednak właśnie Persona i Pieleszko rozpoczęli pierwsze dostawy spotowe (kontrakty krótkoterminowe) gazu do PGNiG, jeszcze za rządów AWS.

"Płacili łapówki dyrektorowi działu zakupów w PGNiG" - mówi Baszniak. "To był taki facet po 60." - dodaje i wymienia jego nazwisko.

Opowieści Baszniaka o stosunkach panujących w grupie Mogilewicza przypominają sceny z "Ojca Chrzestnego".

"Pieleszko był na spotkaniu u Mogilewicza w sprawie dostaw gazu do Polski. Powiedział, że był dumny, bo jako jedyny nie pocałował Mogilewicza w rękę" - mówi nam Baszniak.

"Pamiętam, że w zeznaniach było coś o całowaniu w pierścień Mogilewicza" - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM Zbigniew Ziobro.

Były minister sprawiedliwości twierdzi, że chciał pokazać liderowi PiS głównie te fragmenty zeznań Baszniaka, które dotyczyły rzekomych łapówek za kontrakty gazowe. Miało to być omawiane na forum Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, która zajmowała się bezpieczeństwem energetycznym.

"Kiedy byłem w USA, Amerykanie wypytywali mnie o Mogilewicza i uważali go za jednego z najniebezpieczniejszych przestępców. Tymczasem jego przedstawiciele byli w zażyłych relacjach z polskimi politykami" - mówi "Dziennikowi" Ziobro.

Pod parasolem służb

Pojawienie się ludzi Mogilewicza w Polsce odnotowały nasze specsłużby.

"Polski kontrwywiad przez 10 lat rozpracowywał Andrzeja Personę w ramach operacji <Tong>" - przyznaje w rozmowie z nami prokurator prowadzący jedno ze śledztw paliwowych. "Na tajnym posiedzeniu Sejmu ostrzegał przed nim Andrzej Barcikowski jako szef ABW w rządach SLD".

Persona jest nieuchwytny. Wyjechał na Ukrainę. W Polsce grozi mu areszt.

"Miał przeszukania w biurze, był przesłuchiwany jako świadek" - mówi jego adwokat Jerzy Jamka. "Persona reprezentował firmy z Ukrainy i Niemiec, miał pełnomocnictwa do budowy autostrad w Rosji. To była postać z górnej półki" - dodaje.

Inną rolę służb w sprawie ludzi Mogilewicza przedstawia Baszniak:

"Polskie służby specjalne dawały Personie parasol ochronny w zamian za pranie pieniędzy pochodzących z przestępczej działalności tych służb, głównie WSI. Persona prał pieniądze w Citibanku Handlowym w Warszawie i Banku Współpracy Europejskiej Aleksandra Gudzowatego" - twierdzi Baszniak. Wątek prania pieniędzy w tych bankach bada prokuratura oraz generalny inspektor informacji finansowej.

"On znał w tym kraju wszystkich" - opowiada nam o Personie Baszniak i jednym tchem wymienia: Andrzeja Gdulę (wieloletni szefa zespołu doradców Aleksandra Kwaśniewskiego), Marka Zabrzeskiego (prowadził w Warszawie agencję nieruchomości Royal Wilanów Jolanty Kwaśniewskiej), Marka Ungiera, Marka Siwca, Adama Chmielewskiego (tajny współpracownik służb w mafii paliwowej). "To Persona, który zaczął dostarczać gaz do PGNiG, wprowadził mnie w interesy paliwowe" - przyznaje Baszniak.

Wachowski w wannie, czyli koncesja dla Polsatu

Baszniak nie ograniczał się w swoich zeznaniach tylko do handlu ropą i gazem. Nie mniej sensacyjne zeznania składał na temat koncernów medialnych. Czy te właśnie fragmenty miał na myśli Jarosław Kaczyński, gdy w jednym z wywiadów mówił o "potężnych ośrodkach medialnych, które zostałoby kompletnie ośmieszone i moralnie skompromitowane"? Bardzo możliwe, bo Baszniak dużo mówił o okolicznościach, w jakich Polsat otrzymał koncesję, a zwłaszcza o podejrzanych interesach znienawidzonego przez Kaczyńskich Mieczysława Wachowskiego:

"(...) Wachowski wzywał na dywanik Koniecznego, wówczas szefa UOP-u, kazał sobie dostarczać materiały z rozpracowań Solorza i Nurowskiego. Wachowski leżał pijany w wannie, a Konieczny stał nad nim i czytał. [...] Wachowski wymuszał na Iwanickim, żeby zamknął Solorza i Nurowskiego. Solorz i Nurowski ukrywali się w hotelu >Perła< w Oleśnicy".

Prokuratura nie potraktowała tych fragmentów poważnie i nie badała ich.

"Ja nie zwariowałem. Wiem o tym od Kowalczyka. Taka chyba była III RP" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM własne zeznania Baszniak. Według niego, to właśnie ten radomski poseł PC, przyjaciel Wachowskiego i Solorza, pomógł załatwić koncesję dla Polsatu.

"Kowalczyk już nie żyje. Miał dziwny wypadek samochodowy. Zderzył się czołowo z innym samochodem, ale kierowca tamtego wyszedł bez szwanku, a on zginął na miejscu" - mówi Baszniak.

"Oczko" rozlewa "Kremlowską"

Biznesmen zeznawał też na temat związków swoich oraz Mieczysława Wachowskiego z gangsterami, w tym m.in. ze szczecińskim rezydentem mafii pruszkowskiej o pseudonimie "Oczko". Protokołów jego zeznań na ten temat nie udało nam się zdobyć, ale potwierdza to w rozmowie z DZIENNIKIEM sam Baszniak.

"<Oczko> przyszedł do mnie, kiedy w pierwszej połowie lat 90. rozlewali wódkę <Kremlowską> w Żyrardowie. Chciał, żeby załatwić im w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą koncesję na import preparatu niskoalkoholowego" - opowiada Baszniak. "Poszedłem do Buchacza wybadać, co się da zrobić. Buchacz powiedział, że to problem, że są procedury. Za trzy tygodnie przyszedł <Oczko> i powiedział, że Mietek to już załatwił. Mietek był na ich posyłki i za kasę załatwiał im wszystko. Ułaskawienia u Falandysza, obywatelstwa, wszystko.

Mieczysław Wachowski, któremu trzykrotnie nagraliśmy się na komórkę z prośbą o kontakt, nie oddzwonił. W głośnej kilka lat temu sprawie "załatwienia ułaskawienia" znanemu pruszkowskiemu gangsterowi o pseudonimie "Słowik" prokuratura nie zdobyła jednoznacznych dowodów ani przeciwko Wachowskiemu, ani Falandyszowi.

Ośrodek wiedeński

Kolejne sensacyjne zeznania Baszniaka znajdują się w śledztwie w sprawie zabójstwa generała Papały.

"W ciągu dwóch miesięcy przesłuchano mnie kilka razy. Mówiłem głównie o Edwardzie Mazurze, z którym się przyjaźniłem. Nawet przez pewien czas u mnie mieszkał" - opowiada Baszniak.

Baszniak zeznał, że Mazur sponsorował Papałę, mówił o związkach tego polonijnego biznesmena ze specsłużbami (w latach 1983 - 89 i 1993 - 2000) oraz o kontaktach z gangsterem Riccardo Fanchinim vel Ryszardem Koziną, gangiem pruszkowskim i ośrodkiem wiedeńskim (Andrzej Kuna, Aleksander Żagiel, Jeremiasz Barański, ps. "Baranina").

Leszek Kraskowski

09.07.2008r.
"Der" Dziennik

 

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS