Rozmowa z byłym agentem KGB Jurijem Bezmenowem podwładnym Andropowa w ZSRR. To o czym mówi, jest aktualne i warto się nad tym zastanowić. Przedstawione przez Jurija cztery etapy działania służb radzieckich możemy przełożyć na naszą rzeczywistość.
"Strategia małych kroków"
Jurij Bezmenov: KGB interesowało się tym niewinnie wyglądającym mężczyzną - Maharishi Mahesh Yogi - będącym znaczącym przywódcą duchowym, a być może jedynie szarlatanem i oszustem, w zależności od punktu widzenia, jaki przyjmiemy, patrząc na tę postać.Znane osobistości tłumnie odwiedzały jego szkołę w Indiach w nadziei nauczenia się sztuki medytacji. Bywała tam Mia Farrow oraz inni pożyteczni idioci z Hollywood, po czym całkowicie otumanieni marihuaną, haszyszem i szalonymi ideami medytacji wracali do Stanów Zjednoczonych. Ideami medytacji, czyli sztuki izolowania się od współczesnych społecznych i politycznych kwestii swojego kraju, umiejętności zamknięcia się we własnej rzeczywistości, umożliwiającej zapomnienie o problemach nękających Świat. Rzecz jasna KGB było zafascynowane tą wspaniałą szkołą, tym ośrodkiem służącym do prania mózgów głupich Amerykanów. KGB zleciło mi sprawdzenie, jakie amerykańskie osobistości odwiedzają tę szkołę.
Prowadzący wywiad: Pana widzimy po lewej stronie fotografii?
Jurij B.: Zgadza się. Starałem się wstąpić do tej szkoły, jednak Maharishi Mahesh Yogi zażądał zbyt wysokiej ceny, kwota wpisowego wynosiła 500 dolarów. Moja rola polegała jednak nie na zapisaniu się do szkoły, lecz na zbadaniu, jakiego rodzaju Amerykanie korzystają z jej usług. Odkryliśmy, że faktycznie przebywali tam pewni wpływowi członkowie rodzin kształtujących opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych, którzy następnie zawozili do ojczyzny szalone idee filozofii indyjskiej. Należy postrzegać ich jako idiotów, pożytecznych idiotów. Nie wspominając o punkcie widzenia KGB, które miało ich za niezmiernie naiwnych i nierozważnych. Naturalnie osoby w rodzaju zamożnego kongresmena czy hollywoodzkiej gwiazdy po przebyciu treningu w tej szkole stawały się znacznie bardziej podatne na manipulowanie ich opinią, dokonywane również przez KGB, niż przeciętna osoba, która stoi z boku i rozumie charakter tego rodzaju fałszywych nauk religijnych.
Prowadzący wywiad: Dlaczego uczestnicy tych kursów stawali się bardziej podatni na manipulację?
Jurij B.: Wspominałem o tym, gdyż osoba będąca zbyt mocno skupiona na introspekcyjnej medytacji... Jeśli dokładnie przyjrzy się pan temu, czego Maharishi Mahesh Yogi naucza Amerykanów, okaże się, że jego zdaniem większość dylematów i najbardziej palących problemów współczesności może być rozwiązywanych na drodze medytacji. Nie trzęś łódką , nie angażuj się, po prostu siedź wpatrzony w swój pępek i medytuj, a dzięki osobliwej logice czy kosmicznym wibracjom problemy same znajdą swoje rozwiązanie. A przecież tego właśnie KGB i marksistowsko-leninowska propaganda oczekiwały od Amerykanów - zależało im na tym, aby odciągnąć uwagę opinii publicznej i energię umysłową od spraw istotnych dla Stanów Zjednoczonych i skierować ją ku pseudoproblemom, pseudoświatu i nieistniejącej harmonii. Oczywiście dla sowieckich agresorów znacznie bardziej korzystna jest sytuacja, w której mają do czynienia ze zbieraniną ogłupionych ludzi, niż taka, w której na ich drodze stają samoświadomi, zdrowi, fizycznie sprawni i utrzymujący kontakt z rzeczywistością obywatele amerykańscy. Maharishi Maheshi Yogi nie jest oczywiście na usługach KGB, jednak niezależnie od tego, czy zdaje sobie z tego sprawę, w wielkim stopniu przyczynił się do zdemoralizowania społeczeństwa amerykańskiego. Zresztą nie tylko on. Są setki podobnych mu guru, którzy przybywają do pańskiego kraju, aby zarobić na naiwności i głupocie jego obywateli. To kwestia mody, obecnie istnieje moda na medytację, moda na unikanie zaangażowania. Gdyby KGB zleciło mi badania na Harvardzie, byłoby zafascynowane rezultatami i zyskało pewność, że taka forma prania mózgów jest wyjątkowo skuteczna i przydatna w demoralizowaniu społeczeństwa USA. W rzeczywistości jednak swoje wysiłki KGB skupia nie na wywiadzie. Zarówno moim zdaniem, jak i zdaniem wielu funkcjonariuszy podobnych mi rangą, zaledwie 15% czasu, pieniędzy oraz zasobów ludzkich jest przeznaczone do realizowania celów wywiadu jako takiego. Pozostałe 85% służy nadzorowaniu powolnego procesu, nazywanego przez nas "przewrotem ideologicznym" albo "strategią małych kroków". Oznacza on plan zmienienia sposobu postrzegania rzeczywistości każdego Amerykanina do tego stopnia, że mimo dostępu do informacji żaden z nich nie będzie w stanie wyciągnąć rozsądnych wniosków w sprawach dotyczących obrony ich samych, ich rodzin, społeczeństwa i kraju. Jest to potężny i bardzo powolny proces prania mózgów, dzielący się na cztery podstawowe etapy. Pierwszym jest faza demoralizacji, zajmująca od 15 do 20 lat. Dlaczego tyle? Ponieważ właśnie tyle czasu zabiera wyedukowanie jednego pokolenia studentów we wrogim kraju wystawionych na ideologię wroga. Innymi słowy, marksizm i leninizm jest zaszczepiany w młodych umysłach co najmniej trzech pokoleń amerykańskich studentów, nie będąc przy tym podważany czy równoważony przez podstawowe wartości amerykanizmu czy amerykańskiego patriotyzmu. W rezultacie większość studentów, którzy ukończyli naukę w latach 60' zajmuje obecnie kluczowe stanowiska w rządzie, służbach publicznych, biznesie, mass mediach oraz edukacji. Jesteście na nich skazani, nie możecie się ich pozbyć. Oni zostali skażeni i są zaprogramowani na myślenie w konkretny sposób i reagowanie na pewne bodźce zgodnie z określonymi wzorcami. Nie możecie zmienić ich umysłów. Nawet jeśli skonfrontujecie ich z prawdziwymi informacjami, nawet jeśli udowodnicie, że białe jest białe, a czarne jest czarne i tak nie będziecie w stanie zmienić ich podstawowego sposobu postrzegania, oraz logiki, zgodnie z którą się zachowują. Innymi słowy, ów proces demoralizacji już się dokonał i jest nieodwracalny. Ażeby usunąć tych ludzi ze społeczeństwa, musielibyście poświęcić kolejne dwadzieścia albo piętnaście lat na wykształcenie nowego pokolenia, nastawionemu patriotycznie i hołdującemu zdrowemu rozsądkowi, które działałoby w interesie społeczeństwa amerykańskiego.
Prowadzący wywiad: Czy ci ludzie, którzy - jak pan powiedział - zostali zaprogramowani i podstawieni, zaś obecnie sprzyjają otwarciu na sowiecką ideologię, byliby przerażeni dokonującą się w ZSRR eksterminacją?
Jurij B.: Na pewno większość z nich tak. Powodem będzie po prostu psychiczny szok, którego doświadczą, gdy w przyszłości zobaczą, jak w praktyce wygląda "wspaniałe" społeczeństwo oparte na sprawiedliwości społecznej i równości. Reakcją będzie oczywiście oburzenie i frustracja. Reżim marksistowsko-leninowski nie toleruje takich ludzi i naturalnie zostaną oni zaliczeni w poczet dysydentów. Inaczej niż współcześnie - w przyszłych marksistowsko-leninowskich Stanach Zjednoczonych nie będzie miejsca dla dysydentów. Póki co w USA dysydent albo człowiek krytykujący Pentagon może być popularny jak Daniel Elsberg lub obrzydliwie bogaty jak Jane Fonda. W przyszłym ustroju tacy ludzie zostaliby zmiażdżeni jak chrabąszcze i nikt nie miałby zamiaru płacić im za ich szlachetne idee powszechnej równości. Oni tego nie rozumieją, a poznanie tej prawdy byłoby dla nich oczywiście wielkim szokiem. Proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w zasadzie zakończył się już powodzeniem. Spoglądając na ostatnie 25 lat, można powiedzieć, że sukces przerósł oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej nawet nie śniło się towarzyszowi Andropowowi i jego ekspertom. Większość tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za sprawą braku moralnych standardów. Jak wcześniej wspomniałem, dostęp do informacji przestał już cokolwiek znaczyć, bowiem zdemoralizowana osoba nie będzie w stanie ich docenić i przestanie przywiązywać wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych informacji, dokumentów, obrazów albo gdyby została siłą zabrana do ZSRR, gdzie pokazano by jej obozy zagłady, nie byłaby w stanie uwierzyć. Aż do chwili, w której ktoś kopnąłby ją w jej tłusty tyłek, jednak nie wcześniej - na tym polega właśnie tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych. Większość pracowników wydziału, miała za zadanie gromadzić ogromną ilość materiałów dotyczących konkretnych osób kształtujących opinię publiczną, a więc wydawców, redaktorów, dziennikarzy, aktorów, ludzi związanych z edukacją, profesorów politologii, członków parlamentu, przedstawicieli środowisk biznesowych. Większość tych ludzi była podzielona na dwie grupy, do pierwszej zaliczali się ci sprzyjający radzieckiej polityce zagranicznej, którzy za sprawą medialnej manipulacji opinią społeczną zastawali wyniesieni na najwyższe stanowiska. Do drugiej grupy należeli ci, którzy sprzeciwiali się radzieckim wpływom w ich kraju. Oczerniano ich publiczny wizerunek albo wręcz mordowano w imię ideałów rewolucji. Tak jak to wydarzyło się w niewielkim mieście Hiue w południowym Wietnamie. Kilka tysięcy Wietnamczyków zostało straconych jednej nocy podczas trwającej dwa dni okupacji przez wojska Vietkongu. CIA nigdy nie mogło zrozumieć, jakim cudem komuniści wiedzieli o miejscu zamieszkania każdego Wietnamczyka, co umożliwiło im masowe aresztowanie wszystkich naraz, załadowanie ich na ciężarówki, wywiezienie za granice miasta i rozstrzelanie. Odpowiedź jest całkiem prosta. Na długo zanim komuniści zajęli miasto, działała w nim rozbudowana siatka informatorów, rekrutujących się spośród miejscowych obywateli wietnamskich, którzy wiedzieli dosłownie wszystko o ludziach mających wpływ na kształtowanie opinii publicznej, włączając w to nawet fryzjerów i taksówkarzy. Każdy mieszkaniec sprzyjający Stanom Zjednoczonym został zamordowany. To samo miało miejsce w przypadku radzieckiej ambasady w Hanoi, a ja osobiście z tym samym zetknąłem się w New Delhi. Ku swojemu przerażeniu w aktach zawierających dane osób przeznaczonych do stracenia odnalazłem nazwiska pro-radzieckich dziennikarzy, z którymi się przyjaźniłem. Byli to lewicowi idealiści odwiedzający pański kraj. Jednak KGB uznało, że niosą ze sobą zagrożenie w postaci kontrrewolucji wobec znaczących zmian w strukturze politycznej Indii i w związku z tym muszą zginąć.
Prowadzący wywiad: Dlaczego?
Jurij B.: Ponieważ wiedzieli zbyt dużo. Użyteczni lewicowi idioci, którzy ślepo wierzyli we wspaniałość ustroju socjalistycznego czy komunistycznego w momencie, gdy pozbywają się tych złudzeń, stają się najbardziej niebezpiecznymi wrogami. Właśnie dlatego moi nauczyciele w KGB uczyli mnie, żeby nigdy nie zadawać się z lewicowymi, żeby zapomnieć o tych politycznych prostytutkach. Celuj wyżej, spróbuj dostać się do konserwatywnych mediów z tradycjami, poznawaj bogatych producentów filmowych, intelektualistów i osoby związane ze środowiskami naukowymi. Cyniczni, egocentryczni ludzie, którzy umieją kłamać w żywe oczy, są najbardziej przydatni. Tacy ludzie, którzy pozbawieni są etycznych zasad, tacy, którzy albo są chciwi, albo cierpia z powodu własnych nadmiernych ambicji, byli dla KGB najbardziej wartościowi.
Prowadzący wywiad: Czy służyli do tego aby eliminować innych?
Jurij B.: Odgrywali rolę tylko w fazie destabilizacji narodu. Przykładowo, będąc lewicowcem w USA podobnie jak wszyscy ci profesorowie i obrońcy praw człowieka, służysz destabilizacji porządku, na którym wspiera się życie narodu. Kiedy ich misja zostanie wykonana, ludzie tacy przestają być potrzebni. Poza tym wiedzą zbyt dużo. Niektórzy, widząc dochodzącą do władzy ideologię marksizmu-leninizmu, liczą na to, że część tej władzy przypadnie im w udziale. Oczywiście nigdy nic takiego się nie zdarzy, zostaną postawieni pod ścianą i rozstrzelani. Jednak mogą zmienić się w najbardziej niebezpiecznych wrogów marksizmu-leninizmu. To właśnie zdarzyło się w Nikaragui, gdzie większość byłych marksistów-leninistów została osadzona w więzieniu, a część uciekła i obecnie opowiada się przeciwko reżimowi. Podobnie rzeczy się miały w Grenadzie, gdzie będący marksistą Maurice Bishop został zamordowany przez nowych, bardziej marksistowskich marksistów. To samo zdarzyło się w Afganistanie, gdzie Taraki został zamordowany przez Hafizullaha Amina, zaś ten został zgładzony przez oficera KGB Babraka Karmala, a także w Bangladeszu, gdzie prosowiecki lewicowiec Sheikh Mujibur Rahman został zamordowany przez własnych towarzyszy. Wszędzie spotykamy tę samą prawidłowość, wszyscy pożyteczni idioci w czasie, gdy nie spełniają już swych funkcji, zostają zgładzeni, zesłani bądź uwięzieni, na przykład na Kubie, gdzie nadal przebywa wielu marksistów. Zasadniczo Ameryka ugrzęzła w demoralizacji, Nawet jeśli w tej chwili zacząłby pan kształcić nowe pokolenie Amerykanów, rozwiązanie węzła zideologizowanego postrzegania rzeczywistości oraz przywrócenie normalności i patriotyzmu zajmie panu od 15 do 20 lat. Następną fazą jest destabilizacja. W tym przypadku sabotażysta nie zajmuje się pańskimi poglądami ani modelami konsumpcji, nie obchodzi go, że niezdrowo się pan odżywia i staje się tłusty. Etap destabilizacji narodu trwa zaledwie od 2 do 5 lat. W tym czasie na celowniku znajduje się gospodarka, polityka zagraniczna oraz obronność kraju. Wpływ ideologii marksizmu i leninizmu jest szczególnie widoczny w tak decydujących dziedzinach jak obrona i gospodarka. Jeszcze czternaście lat temu, gdy przybyłem do tego zakątka Świata, nie uwierzyłbym, że proces ten będzie przebiegał tak szybko. Następna fazą jest kryzys. 6 tygodni wystarczy, aby przywieść państwo na skraj kryzysu, co obserwujemy obecnie w Ameryce Środkowej. Potem zaś następuje - poprzedzony dużymi zmianami w strukturach władzy i ekonomii - tzw. okres normalizacji. Normalizacja jest cynicznym terminem stworzonym przez sowiecką propagandę. Gdy radzieckie czołgi wjechały do Czechosłowacji w 1968 roku, powiedziano - "teraz sytuacja w bratniej Czechosłowacji została znormalizowana". Taki los czeka Stany Zjednoczone, jeśli pozwolicie tym kretynom doprowadzić wasz kraj do kryzysu obietnicami wszelkich dóbr i nastaniem raju na ziemi, destabilizowaniem waszej gospodarki, zniszczeniem wartości stojących za konkurencją wolnorynkową i ustanowieniem w Waszyngtonie dyktatorskich rządów ludzi pokroju Waltera Mondale'a. Człowiek ten obieca wam wiele rzeczy, niezależnie od tego, czy będą one możliwe do realizacji. Pojedzie do Moskwy aby pokłonić się nowemu pokoleniu radzieckich zbrodniarzy i stworzyć wrażenie, że kontroluje sytuację. Tymczasem w rzeczywistości sytuacja w dramatyczny sposób wymknęła się spod kontroli. Większość amerykańskich polityków, media oraz system szkolnictwa produkuja nowe pokolenie przekonane, że przyszło mu żyć w czasach pokoju. Jest to błąd. Stany Zjednoczone są w stanie wojny. Niewypowiedzianej wojny totalnej toczonej przeciwko podstawowym wartościom i fundamentom, na jakich opiera się amerykański ustrój. Inicjatorem tej wojny nie jest oczywiście towarzysz Andropow. Stoi za nią system - jakkolwiek zabawnie może to brzmieć - światowy system komunistyczny czy też światowy spisek komunistyczny. I nie obchodzi mnie, czy kogoś moje słowa przerażają, czy też nie. Jeśli dotychczas nie poczuliście przerażenia, nic już was nie przerazi. Nie musicie jednak wpadać w paranoiczny strach. W przeciwieństwie do mnie macie przed sobą jeszcze kilka lat życia. Chyba, że Stany Zjednoczone wcześniej się obudzą, bomba zegarowa przez cały czas tyka i z każdą sekundą jesteście bliżej katastrofy. W przeciwieństwie do mnie nie macie dokąd uciec. Chyba, że postanowicie żyć razem z pingwinami na Antarktydzie. Jesteście ostatnim krajem szans i wolności.
Prowadzący wywiad: Co w takim razie powinniśmy robić? Jakiej rady może nam pan udzielić?
Jurij B.: Pierwszą rzeczą jaka przychodzi mi na myśl, jest konieczność podjęcia powszechnego wysiłku mającego na celu - po pierwsze - kształcenie ludzi w duchu patriotyzmu, po drugie - objaśnienie im realnych niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą socjalizm, komunizm, sowiecki model państwa dobrobytu. Jeśli ludzie zignorują te niebezpieczeństwa, nic innego nie uratuje Stanów Zjednoczonych. USA będzie mogło pożegnać się z ideą wolności, włączając w to prawa homoseksualistów czy osób osadzonych w zakładach karnych. Wszystkie te prawa znikną, wyparują w ciągu pięciu sekund, podobnie zresztą jak wasze drogocenne życia. Przynajmniej część społeczeństwa amerykańskiego jest świadoma, że to niebezpieczeństwo jest realne. Ludzie ci powinni zmusić amerykański rząd, a nie myślę w tej chwili o wysyłaniu listów, podpisywaniu petycji czy innego tego typu szlachetnych działaniach - aby zaprzestał wspierania komunizmu.
Nadesłane do redakcji
13.05.2010r.
RODAKpress