Liberalny totalitaryzm
Anna Pawełczyńska (ur. 1922), emerytowana profesor socjologii. W czasie wojny łączniczka AK. Więziona w Pawiaku, Auschwitz-Birkenau i innych obozach. Po wojnie studiowała u profesora Stanisława Ossowskiego. Współzałożycielka i pierwsza dyrektor OBOP. Rok temu jej książka Koniec kresowego świata została wyróżniona przez kapitułę Nagrody Literackiej im . Józefa Mackiewicza.
Na czym, według Pani profesor, polega przewrotność współczesnego zła?
Współczesne zło bardzo trudno oddzielić od dobra. Dawniej istniały powszechnie przyjmowane jednoznaczne kryteria, które określały zło i dobro. Obecnie nastąpiło zakłócenie jednoznaczności pojęć. Przyczyniła się do tego obowiązująca w nauce teoria relatywizmu moralnego. Została ona wykorzystana jako narzędzie ideologii politycznych i służy do politycznych celów na podobnej zasadzie, jak rasizm i marksizm. Ponadto współczesne zło należy badać jako zjawisko dynamiczne i przewidywać, jakie skutki dla osobowości i dla społeczeństw przyniesie ono w przyszłości.
Co to za skutki?
Zło w totalitaryzmach nazistowskim i komunistycznym opisywano według skali okrucieństwa i zasięgu ludobójstwa. Sądzę jednak, że głównym wyróżnikiem totalitaryzmów jest skuteczność stosowanej przemocy. Totalitaryzm prowadzi do ubezwłasnowolnienia człowieka i każdej samorządnej wspólnoty, po to by tego człowieka lub wspólnotę podporządkować całkowicie (totalnie) interesom grupy sprawującej władzę i żerującej na podległych społeczeństwach. Cele te mogą być osiągane środkami twardymi i środkami miękkimi, czyli głównie manipulacją.
Sądzę, że dzisiaj jesteśmy świadkami tworzenia się nowej formacji totalitarnej, która ma wiele podobieństw do poprzednich, lecz więcej do komunizmu niż faszyzmu. I jest to kolejna forma zła. Wymierzona również w naturalne więzi społeczne oparte na tradycyjnych wartościach.
Twierdzi Pani, że: "liberalizm w sposobie działania na ludzką świadomość stanowi kontynuację totalitaryzmu komunistycznego". Czy to nie za daleko idący wniosek?
W mojej ostatniej książce Głowy hydry, poświęconej złu, nazwałam go nawet "totalitaryzmem liberalnym". Sądzę, że jest to totalitaryzm atakujący ludzką świadomość i odbierający człowiekowi możliwość niezależnego myślenia. Atakuje też obrastające wielowiekową tradycją ludzkie wspólnoty. Wydaje mi się, że właśnie Polacy mają szczególne doświadczenia pokoleniowe i historyczne, nieporównanie ważniejsze i pełniejsze niż doświadczenia wschodu i zachodu Europy, ponieważ byliśmy dotknięci i zachodnimi, i wschodnimi formami totalitarnej przemocy.
Przed pięćdziesięciu pięciu laty Raymond Aron w pracy Koniec wieku ideologii sformułował termin "tendencje totalitarne liberalizmu". Umieszczał je ściśle w sferach świadomości, światopoglądu, ideologii. Teraz sprawy zaszły dalej. Uważam, że w krajach Europy Zachodniej pod wpływem komunistycznej lewicy, zwłaszcza francuskiej i włoskiej, został przetworzony jeszcze jeden wariant komunizmu. Obecny totalitaryzm liberalny jest owocem "miękkiej wersji komunizmu", czyli pewnych elementów ideologii komunistycznej wymieszanych z elementami doktryny liberalnej.
Czy nie ma w tym rozumowaniu logicznej i historycznej sprzeczności? Przecież liberalizm powstał dużo wcześniej niż ideologia komunistyczna.
Nie ma jednego liberalizmu. Myślę, że w przypadku, o którym rozmawiamy, można śmiało mówić o liberalizmie lewicowym. Przyznaję, że tego przymiotnika w mojej ostatniej książce zabrakło. W lewicowym wariancie liberalizmu wolność (w praktyce samowola) jednostki stawiana jest ponad dobrem naturalnej grupy społecznej. Totalitaryzm liberalny ma wiele wspólnego z takimi sposobami myślenia, dla których przeszłość i tradycja są balastem. Są to projekty społeczeństwa oderwane od historii. Ważne, że jest to projekt światowy, nieuwzględniający odrębności narodów i kręgów kulturowych, w czym objawia się jego totalitarny charakter i skłonność do niszczenia dorobku pokoleń.
Czy może Pani wymienić jeszcze inne cechy nowego typu totalitaryzmu?
Wydaje mi się, że istotna jest treść głoszonych haseł ideologicznych: program poprawności politycznej ma swój wymiar totalitarny, ponieważ jest lansowany jako zestaw przekonań "jedynie słusznych". Każdy opór przeciw narzucanym sposobom myślenia naraża nieposłusznych na ostracyzm i marginalizację, a pośrednio również na sankcje ekonomiczne i zawodowe. Odgrywa podobną rolę jak marksizm w sowieckiej wersji komunizmu. Ideologia ta atakuje przede wszystkim niezależną osobowość i więzi społeczne. Konsekwencją ich zniszczenia staje się bezwolność osoby i jej niezdolność do obrony społeczności. Otwiera się za to wielkie pole do manipulacji jednostką i całymi społeczeństwami. Uruchomiony proces niszczy niezależność. Przyczynia się do dezorganizacji naturalnych więzi społecznych opartych na wartościach i normach moralnych oraz stwarza warunki do umacniania się więzi interesu, nie tylko w grupach działających na podstawie norm i przepisów, lecz również w przestępczych, konsolidujących się po to, by te normy i przepisy świadomie łamać.
Załóżmy, że jest tak, jak Pani mówi. Kto za tym wszystkim stoi?
Myślę, że krzyżują się tu rozmaite interesy różnych silnych grup. Rządy niektórych mocarstw oraz najbogatsze mafie przestępcze. Do najsilniejszych zaliczyłabym przede wszystkim mafie handlarzy broni i narkotykowe, choć ta lista jest, oczywiście, dłuższa. W tej chwili władza wielu państw jest tylko pozorna. Niektóre rządy ograniczone są do administrowania i pełnienia funkcji reprezentacyjnych. Decyzje, akty prawne coraz częściej są podporządkowane grupom interesu działającym poza prawem lub na granicy prawa.
Obecnie w Polsce oglądamy ilustrację tego zjawiska, kiedy dowiadujemy się o kolejnych tak zwanych aferach. Byłoby ślepotą niedostrzeganie siły grup interesu i sposobu prowadzenia przez nie walki. Trzeba pamiętać, że istnieją one również na wyższym niż Polska poziomie, a niekiedy działają jako siła międzynarodowa. Nie wykluczam, że na przykład rosyjscy handlarze bronią miewają kontakty ze swoimi odpowiednikami w Stanach Zjednoczonych, we Francji albo w Niemczech. Obowiązkiem człowieka myślącego jest krytyczna postawa wobec każdej propagandy, weryfikacja faktów i szukanie związków między nimi. Trzeba wyzbyć się wiary w pozory stwarzane przez ideologie i bacznie obserwować stosowane wobec nas manipulacje.
Ale jak to zrobić?
Nie można, dajmy na to, ulegać hasłu "tolerancja", tylko zastanowić się, co ono znaczy. Dzisiejsza pseudotolerancja polega na zaprzeczaniu faktycznym różnicom, które między ludźmi istnieją i których nie zniwelują żadne ideologie. Mam na myśli różnice płci, wieku i pokoleń, różnice zdrowia, typu i poziomu zdolności, rasy i temperamentu. A także różnice wynikające z przynależności do narodów, kręgów kulturowych i religijnych. Ślady wyryte przez wspólną historię i przynależność kulturową mogą przetrwać setki lat w następnych pokoleniach.
Na mapie wyborczej współczesnej Ukrainy można znaleźć ślady granic Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Mapę niedawno przeprowadzonych w Polsce wyborów warto porównać z granicami rozbiorów dokonanych w końcu XVIII wieku. Różnice te sprawiają, że ludzkość jest barwniejsza i bogatsza. Problem zaczyna się, gdy wykorzystuje się te różnice do kłamliwych ideologii lub do walki politycznej. Totalitaryzm liberalnej lewicy tym się różni od totalitaryzmu komunistycznego, że przestał używać hasła: "byt określa świadomość", uwierzył w wagę i siłę sprawczą ludzkiej świadomości i w związku z tym na niej skoncentrował swe ataki. Dzisiaj najbardziej spektakularna przemoc dotyczy właśnie gwałcenia ludzkiej świadomości. Spotykamy się z nią na co dzień. Jeden z ostatnich przykładów to wypowiedź przedstawicielki polskiego rządu w Szwecji. To są fakty. Nie opłaca się już stosować tortur, gdy można odebrać rozum. Tak jest taniej. Do tego wystarczy socjotechnika, psychotechnika i parę innych zabiegów propagandowych czy terapeutycznych.
Naprawdę? Czasem jednak chyba powraca się do tak zwanych wypróbowanych metod.
Tak, choćby w Czeczenii, gdzie na oczach "tolerancyjnej Europy" dokonuje się zagłady całego narodu. Formy przemocy są, oczywiście, różne, jedną z nich jest terroryzm. Kiedy myślę o współczesnym złu, widzę problem terroryzmu w jego złożoności, wykluczającej istnienie jednego prostego mechanizmu napędzającego to krwawe zjawisko. Można powiedzieć, że prowokacje, morderstwa i tortury Rosjan w stosunku do Czeczenów mogły spowodować, że ludzie pozbawieni wszelkich możliwości będą się bronić właśnie w taki sposób. Wcale jednak nie wiem, czy wykonawcy zamachów terrorystycznych sami by sobie poradzili. Tu znowu szukałabym wielkich pieniędzy międzynarodowych mafii, obrony rozmaitych interesów, a także rozgrywania długofalowych strategii, rozłożonych na dziesięciolecia. Żaden myślący człowiek nie sądzi dziś, że za zamachami na amerykańskich prezydentów czy Papieża stały pojedyncze osoby czy nawet grupy. Zresztą między relatywizmem moralnym, liberalizmem i terroryzmem istnieje związek, którego natura wymaga głębszej refleksji. Myślę, że to jedno z zadań, przed którym stoją nauki społeczne w tym stuleciu.
A jakie relikty totalitarnej struktury dostrzega Pani w polskim modelu liberalizmu?
Prawdę mówiąc, poza nimi nie widzę wielu innych. Autentyczny i piękny ruch "Solidarność" nie zrodził się wyłącznie po to - jak się dzisiaj twierdzi - by budować zręby demokracji, ale również po to, by odzyskać niepodległość. Jednym z niezbędnych warunków wolności Polski było odsunięcie od władzy i wpływów ugrupowań dyspozycyjnych wobec mocodawców z Moskwy oraz osób skłonnych do działań wbrew interesom Polski. W toku transformacji po 1989 roku dokonano manipulacji. Ośmieszono ugrupowania wolnościowe i motywy patriotyczne, uwłaszczono nomenklaturę partyjną i wokół niej zbudowano kadry władzy politycznej, gospodarczej oraz ośrodków propagandy i indoktrynacji.
Czy myśli Pani, że to była również robota polskich, sowieckich czy mieszanych grup interesu? Czy czasem nie powinniśmy się za to winić sami?
W "Solidarności" na kilka milionów ludzi dobrej woli było kilka setek tysięcy ludzi złej woli. Możemy się winić nie tylko za to, że daliśmy się w taką sytuację wmanewrować, ale przede wszystkim, że daliśmy się jako naród nabrać na brak dekomunizacji. Dla celów dezinformacji i manipulacji zostało zniekształcone pojęcie tolerancji. Hasło tolerancji miało tu oznaczać również brak sprzeciwu wobec zła. Zmarnowano siły społeczne, które były wówczas zdolne uruchomić proces regeneracji moralnej.
Dziś w Polsce trwa władza lumpenelit. Proponując to określenie, nawiązuję do warstwy społecznej zwanej lumpenproletariatem. Przypomnę, że byli to ludzie marginesu, których zachowania nie miały odniesienia do stałego systemu wartości. Byli wyłączeni z kultury, obojętni na prawdę i kłamstwo, nieodróżniający dobra od zła. Lumpenproletariusz nie miał zawodu ani pozycji społecznej, nie pracował, a utrzymywał się z niewiadomych źródeł. Nie miał też ojczyzny ani ojcowizny, nie rozumiał sensu więzi społecznej i tradycji, był człowiekiem luźnym, który, funkcjonując na granicy prawa lub poza prawem, utrzymywał się głównie z drobnych przestępstw.
Rządząca w Polsce lumpenelita nie rozumie postawy służby społecznej. Ich działania są motywowane przez antywartości. W wyniku trwającego od pół wieku procesu degradacji wyłoniła się elita finansowo-polityczna, której socjologiczne podobieństwo do lumpenproletariatu jest zaskakujące. Odmienność dotyczy przede wszystkim poziomu warunków materialnych i pewnych zachowań kulturowych, pełniących funkcje instrumentalne. Proponuję więc, aby zachować termin "elita" dla grupy realizującej tradycyjny system wartości oraz aby wprowadzić termin "lumpenelita", odnosząc go do przedstawicieli grupy, która dzięki wieloletniej selekcji negatywnej znalazła się w Polsce na górze drabiny społecznej.
A czy da się wyróżnić jakieś zasady, którymi owa "lumpenelita" się kieruje?
Oczywiście. Zarówno lumpenproletariat, jak i lumpenelita konsolidują się wokół kilku podstawowych zasad, jakimi są: odrzucenie wartości wyższych, norm moralnych i obyczajowych, akceptacja działań poza prawem i na granicy prawa, skłonność do łamania solidarności grupowej w sytuacjach zagrożenia, a wreszcie akceptacja zasady pecunia non olet. Nawet średnio zainteresowany naszym życiem politycznym czy gospodarczym przyzna, że wszystkie one są dziś w nich obecne. Możemy mówić o kapitalizmie partyjno-mafijnym mającym tendencje totalitarne.
Ale nie jest Pani do końca pesymistką, bo pisze również o istnieniu "wartości moralnych konstruujących świat i utrzymujących go w równowadze". Co to są za wartości?
W każdym kręgu religijno-kulturowym istnieją wartości, które są bardzo sobie bliskie. Wystarczy popatrzeć na działalność chociażby najwyższych autorytetów religii chrześcijańskiej i innych wielkich religii. Przekonujemy się, że ich ogólne przesłanie jest podobne. Oparte są na wartościach wspólnych dla większości, lecz mających swoiste środki wyrazu w różnych kręgach kultury.
W tradycji europejskiej wartością, wokół której konsoliduje się wszystko, jest dobro rozumiane jako przestrzeganie zasad zawartych w Dekalogu. Dla mnie to przede wszystkim sprawa stosunku do drugiego człowieka. Każdy, kto posiada podstawową intuicję moralną, uzna przykazania Dekalogu za dobro. Myśląc o życiu w obozie oświęcimskim, zastanawiałam się nad wartościami zawartymi w Dekalogu. W tamtych warunkach były one bardzo trudne do realizacji. Wyodrębniłam jedną ogólną zasadę: "nie krzywdź bliźniego swego i ratuj go, jeśli możesz". To jest minimum moralne. Zasada najbardziej pierwotna, bez której życie społeczne nie jest możliwe w żadnym kręgu kulturowym.
Dlaczego nie tylko człowiekowi, ale także społecznościom i narodom, jak Pani twierdzi, były i są niezbędne najwyższe ideały moralne?
Więź społeczna oparta na wartościach moralnych tworzy współżycie na wszystkich szczeblach, począwszy od dwojga ludzi poprzez rodzinę, naród aż po układy międzynarodowe. Jeśli zaobserwujemy to, co stało się i staje w Polsce pod presją totalitaryzmów, dostrzeżemy również proces przeciwny. Tworzenie się struktur społecznych opartych na antywartościach, które Jan Paweł II określa jako struktury grzechu. Cementują one grupy interesu żerujące na całym społeczeństwie. Ta więź w układach mafijnych, w układach klik rządzących dzisiaj Polską jest oparta na antywartościach. Więzi oparte na strukturach zła prowadzą do krzywdzenia innych ludzi. Józef Mackiewicz twierdził, że "tylko prawda jest ciekawa". Ja dodałabym do tego, że tylko na prawdzie można budować społeczeństwo. Na prawdzie historycznej oraz na prawdzie w życiu osobistym i społecznym.
Jednak w Głowach hydry kasandrycznie stwierdza Pani, że wiek XXI może stać się wiekiem zagłady ludzkości. Czy to nie nazbyt czarna wizja? Francis Fukuyama twierdzi coś wręcz przeciwnego.
Mam poczucie, że totalitaryzm liberalny w sposób niesłychanie celny uderza w systemy wartości. A zatem pośrednio we wszystkie struktury społeczne i więzi pozytywne. Na skutek manipulacji ideologią zmienia się stosunek do ekonomii, demografii i ekologii. Już dziś społeczeństwa Zachodu zaczynają wymierać. W wyniku hedonizmu i sybarytyzmu giną również moralnie. Tworzą się struktury zła podważające możliwość trwania narodów. Jeśli chciwość ludzka nie wywoła nowego kataklizmu wojennego, to kultura europejska może ulec zagładzie w wyniku terroryzmu lub na skutek inwazji innych kultur, przede wszystkim islamu. Na zachodzie Europy totalitaryzm liberalny niszczy korzenie kultury, ciągłość tradycji i dorobek historyczny oraz rozkłada osobowość człowieka, która staje się schizofreniczna, niezdolna do poczucia ciągłości, rozumienia związków i zależności między zjawiskami.
Jednak w swych niewesołych rozważaniach nie pozostawia nas Pani profesor bez nadziei.
Do końca nie wierzę w złe prognozy. Diagnoza jest prawdziwa, ale ogrom naszych obserwacji i doświadczeń może wzbogacić sposób rozumienia świata i dopomóc w szukaniu drogi wyjścia. Myślę tu przede wszystkim o historycznym doświadczeniu polskim. Nasz naród był poddawany różnym formom przemocy. To predestynuje nas do tego, by coś Europie zaproponować. W przesłaniu napisanym na końcu książki Głowy hydry nie proponuję tworzenia nowych struktur. Jestem przekonana, że w wyniku manipulacji każda zorganizowana struktura może być zaatakowana na dziesiątki sposobów. Widzę nadzieję w działaniach spontanicznych. Żywię na przykład przeświadczenie, że akcja dwóch młodych kobiet z południa Polski, które zebrały 200 tysięcy podpisów pod własnym projektem ustawy przeciw przemocy w środkach masowego przekazu i grach komputerowych, będzie skuteczna, a ustawa zgodnie z prawem rozpatrzona przez Sejm. Nie ma tu, jak pan widzi, żadnej struktury organizacyjnej. Zresztą wydaje mi się, że na prowincji powstaje teraz wiele inicjatyw, które mogą zaowocować przywróceniem znaczenia opinii publicznej i odrodzenia samorządności. Mam też nadzieję, że nasze wstąpienie do Unii Europejskiej przyczyni się do likwidacji struktur postkomunistycznych, które trwają do dziś, chociażby w polskim wymiarze sprawiedliwości czy służbie zdrowia. Ale jeszcze musiałaby nastąpić zasadnicza rewizja systemu zakazowo-nakazowego, jaki wynika z obowiązującej na zachodzie Europy ideologii opartej na moralnym relatywizmie.
Rozmawiał Wojciech Chmielewski
23.01.2011r.
Nowe Państwo