Kupiec w polityce
Znany z antylustracyjnej postawy Dariusz Rosati został zarejestrowany przez służby specjalne PRL jako tajny współpracownik - kontakt operacyjny o pseudonimie "Buyer" - wynika z dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej
Albo skupimy się na modernizacji i rozwoju albo pochłoną nas szaleństwa polityki historycznej, dyskusje o Smoleńsku, o teczkach ubeckich - mówił na konwencji PO Dariusz Rosati, który podkreślił, że "sam wybrał Platformę Obywatelską". Stanowisko Rosatiego nie dziwi, biorąc pod uwagę dokumenty służb specjalnych PRL znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej
Ten były polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej w latach 1995-1997 piastował stanowisko ministra spraw zagranicznych w czasie, gdy funkcję premiera sprawował Włodzimierz Cimoszewicz, który - według dokumentów IPN - był z kolei zarejestrowany jako TW "Carex". Z archiwów Instytutu wynika, że Dariusz Rosati w 1968 r. został zarejestrowany przez Departament I MSW jako kandydat na tajnego współpracownika (kryptonim "Kajtek), w 1976 r. w kategorii "zabezpieczenie", a w 1978 r. jako kontakt operacyjny ps. "Buyer (kupiec). Z kolei w 1985 r. został zarejestrowany w Departamencie II MSW (kontrwywiad) w kategorii "kandydat", a listopadzie 1989 r. w kategorii "zabezpieczenie".
Bank Światowy, Komisja Europejska, FOZZ
W okresie PRL Dariusz Rosati zrobił zawrotną karierę. Zapewne znacznie ułatwiła mu ją przynależność do PZPR, której był wierny do samego końca jej istnienia. Na przełomie lat 80. i 90. był jednym z członków rady nadzorczej Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego w czasie, gdy na czele FOZZ stał Grzegorz Żemek. Raport NIK stwierdził, że rada nadzorcza FOZZ nie kontrolowała poczynań Funduszu. Jego działalność w praktyce doprowadziła do jednej z największych w historii III RP defraudacji publicznych pieniędzy, które w nieuprawniony sposób były przekazywane osobom i spółkom związanym głównie z lewą częścią sceny politycznej. Jako osoby odpowiedzialne za nadużycia w FOZZ kontrolerzy Izby wskazali dyrekcję, Radę Nadzorczą Funduszu, wiceministrów finansów Wojciecha Misiąga i Janusza Sawickiego oraz ministra finansów Leszka Balcerowicza.
W III RP Dariusz Rosati był czołową postacią SLD, zasiadał także w różnych instytucjach finansowych, m.in. w radzie nadzorczej Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych - firmie działającej na rynku walutowym. Uzyskała ona licencję Komisji Papierów Wartościowych i Giełd na zarządzanie aktywami klientów. Licencja została jednak odebrana przez Komisję w kwietniu 2006 r., m.in. za wprowadzanie w błąd klientów co do stanu ich rachunków i nieprzestrzeganie reguł przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy.
"WGI uwiarygodniała świetnie dobrana rada, składająca się z ekonomistów celebrytów: Witolda Orłowskiego, Bohdana Wyżnikiewicza, Dariusza Rosatiego i znanej lobbystki Henryki Bochniarz. Przez lata nie dopatrzyli się nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy aż do momentu utraty licencji przez WGI w 2006 r., gdy oskarżono go o wyłudzanie i defraudowanie pieniędzy klientów" - pisał w lutym tego roku Forbes.pl w artykule pt. "Rady Nadzorcze - ciało ozdobne".
Stypendysta City Banku
W 1978 r. Dariusz Rosati jako doktor habilitowany nauk ekonomicznych (ukończył SGPiS) otrzymał roczne stypendium w USA. Przed wyjazdem spotkał się z nim funkcjonariusz Departamentu I, który sporządził raport o zatwierdzenie pozyskania Dariusza Rosatiego w charakterze kontaktu operacyjnego. Była to jedna z kategorii tajnej i świadomej współpracy o uproszczonych procedurach związanych z pozyskaniem i prowadzeniem "źródła", w latach 70. i 80. często stosowana wobec członków PZPR.
"R. jest człowiekiem bardzo zdolnym i ambitnym. Aktywny w pracy naukowej i działalności polityczno-społecznej. (...) Cechuje go dojrzałość wypowiedzi i rzeczowość. W kontaktach z naszą służbą bezpośredni, wykazywał duże zrozumienie dla potrzeby zaangażowania i pomoc w realizacji zadań. Poważnie potraktował zlecone mu zadania i fakt współpracy. (...) W związku z wyjazdem na roczne stypendium do Frist National City Bank w Nowym Jorku został pozyskany celem: realizacji przekazanych mu zadań po linii wywiadu ekonomicznego, poznawania ciekawych z operacyjnego punku widzenia osób ze sfer amerykańskiego businessu i polityki celem ich rozpracowywania, ustalania pracowników i współpracowników amerykańskich służb specjalnych, w kręgach których będzie się obracał podczas pobytu" - pisał funkcjonariusz Wydziału VIII Departamentu I.
W odręcznie sporządzonej notatce z lutego 1978 r. kpt. Jan Larecki z Departamentu I napisał m.in. "W toku dalszej rozmowy R. wyraził zgodę na współpracę z naszą Służbą i zobowiązał się uczestniczyć w realizacji powierzonych mu zadań. Z uwagi na termin wyjazdu - koniec lutego lub początek marca - ustaliliśmy następne rozmowy celem przekazania mu niezbędnego instruktażu. Dnia 24 stycznia D.R. zadzwonił do mnie i poinformował, że termin wyjazdu do USA został przyśpieszony. 26 stycznia umówiłem się z nim na dalszą rozmowę. W trakcie tego spotkania zapoznałem go z zadaniami, jakich od niego oczekujemy, omówiłem z nim szeroko zasady konspiracji działań i form postępowania. (...) Dla nawiązania kontaktu z nim ustalono następujące hasło:
Pracownik: >Czy Marcin już chodzi do szkoły?<
D.R.: >Nie, zacznie, gdy żona podejmie pracę<.
Dla wzmocnienia hasła, po jego wymianie, pracownik wręczy mu znaczek (przekazany przez R.) z wizerunkiem świnki w czerwonym kole, na odwrocie którego jest zapisany nr telefonu znany R. Informacja uzupełniająca: (...) R. oświadczył, że gotów jest współpracować z wywiadem podczas pobytów za granicą i na terenie kraju. Swą przyszłość życiową i karierę naukową wiąże z Polską i nie ma w tych planach miejsca na wyjazd stały".
"Buyer" w Nowym Jorku
Z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, że rezydent komunistycznego wywiadu w Nowym Jorku o kryptonimie "Hus" po raz pierwszy spotkał się z "Buyerem" 18 kwietnia 1978 r. w nowojorskiej restauracji. "Nawiązanie kontaktu z >B< nie było dla niego zaskoczeniem. Stwierdził, że oczekiwał na ten moment w trakcie poprzednich spotkań na płaszczyźnie oficjalnej. >B< zajmuje się aktualnie w City Banku opracowaniem tematu dotyczącego procesów inflacyjnych w USA. (...) Wśród pracowników City Banku panuje opinia, że Polska jest do tego stopnia zadłużona, iż dalsze udzielanie kredytów staje się niebezpieczne. Nieco inne zdanie w tym względzie reprezentuje kierownictwo City Bank, które uważa, że Polska mimo faktycznie dużego zadłużenia, jest partnerem solidnym, spłacającym systematycznie swoje zadłużenie i nie ma obawy o niewypłacaniu. Kierownictwo City Banku uważa, że bezpieczniej jest udzielić kredytów Polsce i innym krajom obozu socjalistycznego niż krajom Trzeciego Świata, gdzie nie ma pewności, że państwa te spłacą swoje zaciągnięte kredyty. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce z Zairem, który zwrócił się o dalsze kredyty w celu spłacenia poprzednich pożyczek" - raportował "Hus". We wnioskach zamieszczonych w notatce napisał, że zamierza skontaktować "B" z prof. Bradem, od którego już uzyskano "dość ciekawe opracowanie, które przekazano do centrali w 1977 r.".
"Mając na uwadze dość dobrą orientację >B< również w sprawach natury politycznej zamierzam >wykorzystać< >B< do zapewnienia dopływu informacji z imprez organizowanych w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku i Columbia University" - stwierdził w swojej notatce "Hus" Rok później inspektor Wydziału VIII Departamentu I MSW ppor. M. Pociecha sporządził informację okresową o współpracowniku - kontakcie operacyjnym "Buyer".
">W trakcie rocznego pobytu odbyto z >Buyerem< 12 spotkań. W początkowym okresie był wykorzystywany do realizacji zadań pionu >B<. Pomimo bardzo dobrego uplasowania >Buyer< nie realizował zlecanych mu zadań. Wykazywał brak inicjatywy i nieuzasadniona obawę przed dekonspiracją. W wyniku jego rocznej współpracy tylko jedna notatka została wykorzystana w informacji wywiadu. >Buyer< do kraju wrócił 15. III. 1979 r. Jego roczny pobyt na stypendium w City Banku oraz współprace z naszą służbą należy ocenić negatywnie" - ocenił ppor. Pociecha. We wnioskach końcowych napisał: ">Buyer< zgodził się na współpracę prawdopodobnie z obawy, że może mu być zablokowany wyjazd. Brak przeszkolenia, systematycznie prowadzonej pracy wychowawczej i nie egzekwowanie od >Buyera< przyjętych zadań spowodowały, że >przyzwyczaił się< do takiego stanu rzeczy. Należy spotkać się z >Buyerem< w celu omówienia wyników dotychczasowej współpracy i wysondowania opinii co do możliwości jej kontynuowania. Jeżeli >Buyer< wyrazi zgodę, należy wykorzystać go do zbierania informacji o wymianie naukowej pomiędzy SGPiS a uczelniami zachodnimi oraz typowania i opracowania wyjeżdżających na stypendia. Gdy odmówi dalszej współpracy, proponuję przekazać sprawę do archiwum" - stwierdził funkcjonariusz Departamentu I.
Dariusz Rosati w rozmowie z "Gazetą Polską" stwierdził, że nie mógł się zorientować w porę, iż rozmawia z oficerem wywiadu. Twierdzi, że rozmawiał tylko z konsulem zajmującym się stypendystami.
- Wszystkie osoby takie jak ja, wyjeżdżające w delegację na paszporcie służbowym, obowiązywało zalecenie spotkań z konsulem i informowanie go o przebiegu praktyk. Jeśli ma pan jakieś wątpliwości, zapraszam do IPN, tam wszystko na mój temat zostało już przeanalizowane - zwrócił się do dziennikarza "GP" Dariusz Rosati. Zaprzeczył informacji pojawiającej się w aktach służb specjalnych PRL o podjęciu rozmów z obawy, że jego wyjazd za granicę zostać udaremniony. - Niczego takiego się nie obawiałem - stwierdził Rosati.
Dorota Kania, Maciej Marosz
Pełna wersja artykułu znajduje się w najnowszym wydaniu "Gazety Polskiej" dostępnej od 22 czerwca.
10.07.2011r.
Gazeta Polska