Przemówienie Kai Godek w Sejmie  
 


Przemówienie Kai Godek w Sejmie

Przemówienie z posiedzenia sejmowego podczas debaty na obywatelskim projektem ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

W 2011 roku w państwowych szpitalach w Polsce lekarze zabili 620-cioro dzieci, które podejrzane były o chorobę lub wadę genetyczną. Procedury te opłacono z pieniędzy podatników, także tych, którzy mają świadomość, że aborcja to zabijanie nienarodzonych dzieci i stanowczo się jej sprzeciwiają.

Reprezentuję Obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji", komitet, który w niespełna dwa miesiące zebrał blisko 450 tysięcy podpisów pod projektem nowelizacji polskiej ustawy aborcyjnej. Nowelizacja ta ma położyć kres mordowaniu nienarodzonych dzieci, u których badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na podwyższone ryzyko wystąpienia niepełnosprawności lub choroby zagrażającej ich życiu.

Mówi się że aborcja to temat zastępczy, a ustawa w obecnym kształcie jest kompromisem wypracowanym przez wszystkie zainteresowane strony. Mówi się, że polskie prawo w tym względzie jest restrykcyjne. Nie jest to prawdą. Przesłanka eugeniczna jest niezwykle szeroko interpretowana, pojęcia użyte w ustawie niejednoznaczne, praktyka z tej przesłanki szczególnie okrutna.

Artykuł 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mówi: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Dalej artykuł 32 Konstytucji stanowi: Wszyscy są wobec prawa równi, wszyscy mają prawo do równego traktowania. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

Tymczasem obecnie w Polsce mamy do czynienia z krzyczącą niesprawiedliwością i dyskryminacją. Odbywa się ona poprzez selekcję dzieci na etapie prenatalnym i pozbawianie części dzieci prawa do życia. Poczęte dzieci poddawane są badaniom, z których wiele służy postawieniu właściwej diagnozy i następującemu potem leczeniu. Niestety coraz powszechniejsze jest traktowanie niektórych badań jako swoistego "egzaminu ze zdrowia", którego wynik determinuje, czy danemu dziecku przyzna się prawo do życia czy się mu je odbierze.

Owszem, dzieci niepełnosprawne czasem się rodzą, ale jest to wynik tego, że jakoś im się to udało: albo trafiły na rodziców, którym w trudnym momencie otrzymania niepomyślnej diagnozy udało się oprzeć propozycjom zabicia ich dziecka, albo badania prenatalne się pomyliły, albo matka ich nie wykonała.

Dopuszczalności zabijania dzieci poczętych broni się mówiąc: w sytuacji niepomyślnej diagnozy najlepsze co można zaoferować matce, to świadomy wybór - czy chce mieć takie dziecko czy nie. Wie wszystko - zna rokowanie, nazwę schorzenia, może ocenić, czy da sobie z tym dzieckiem radę. Jednak ktoś, kto tak mówi, nie zdaje sobie kompletnie sprawy z realiów tej sytuacji.

Jak wygląda w praktyce ten wybór?

Do naturalnej dla okresu ciąży labilności emocjonalnej dochodzi informacja o podejrzeniu choroby dziecka. Potem następują kilkuetapowe badania, na których wyniki oczekuje się tygodniami. Po tym czasie kobieta dostaje informację, że potwierdziły się najgorsze przypuszczenia oraz że jest z tej sytuacji tzw. "wyjście". Słyszy też, że czasu nie zostało wiele i lepiej decydować się jak najszybciej, bo im wcześniej tym łatwiej pozbyć się problemu i tym krócej będzie przeżywała dramat.

Z kobietą w tej szczególnej sytuacji rozmawia się w charakterystyczny sposób - używa się takich słów, aby nie zastanawiała się nad tym, co naprawdę będzie się działo. Mówi się, że to będzie po prostu poronienie, że to taki sam proces jak w naturze. O dziecku zaczyna się mówić jako o płodzie, redukuje się je do diagnozy. Do tego dochodzi fakt, iż najczęściej o wykrytej u dziecka wadzie kobieta niewiele wie, a informacje są minimalne.

Załamanie z powodu niepomyślnej diagnozy, zakłamywanie przez lekarzy rzeczywistości, szok, niedowierzanie, nieznajomość realiów życia z dzieckiem obciążonym danym schorzeniem, fałszywe przekonywanie, że po zabiegu wszystko będzie tak jak wcześniej - to wszystko prowadzi kobiety do przyjęcia oferty składanej przez lekarzy. Ktoś kto mówi, że w tej sytuacji aborcja to świadomy wybór nie zdaje sobie sprawy z realiów, w jakich wyrażana jest zgoda na aborcję.

Tymczasem nawet zadeklarowani lekarze aborcjoniści tłumacząc swoje postępowanie mówią, że oni tak naprawdę spełniają tylko wolę kobiet.

To bardzo charakterystyczne, że bronią się oni przed prawdą o tym, co robią. Wystarczy spojrzeć na język, którego używają. Powszechne jest mówienie kobietom, że w ich sytuacji można jeszcze "coś z tym zrobić". Nie pada słowo "aborcja", o tym, że jest to zabicie dziecka wcale się nie wspomina. Również w wywiadach prasowych mówią, że to że odbywają się aborcje to nie ich wina, że oni tak naprawdę są za życiem. Jest to swoiste rozdwojenie jaźni, którego doświadczają. Kiedy młody człowiek idzie na studia medyczne, idzie na nie po to, aby ratować życie i zdrowie ludzi. Potem okazuje się, że w zakres jego specjalizacji ma wchodzić zabijanie poczętych dzieci. O tym, że abortowanie dziecka leży w zakresie specjalizacji z ginekologii i położnictwa mówią otwarcie kierownicy katedr ginekologii i położnictwa Uniwersytetów Medycznych. Jest to wielka demoralizacja, która odbywa się w środowisku medycznym. Postulowana przez nas nowelizacja pozwoli uwolnić lekarzy od tego swoistego rozdwojenia jaźni, które jest ich udziałem.

Powoli wychodzi na jaw prawda o tym, w jaki sposób morduje się w Polsce niepełnosprawne dzieci. Na zapytanie działaczy pro-life wystosowane w trybie dostępu do informacji publicznej odpowiedział prof. Mirosław Wielgoś ordynator oddziału położnictwa i ginekologii Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus - jednego z warszawskich szpitali, gdzie zabija się takie dzieci. Otóż kobiecie podaje się środki na wywołanie porodu i czeka się na wydalenie w ten sposób dziecka. Wykonuje się to w 5. i 6. miesiącu ciąży, gdyż badania prenatalne, jak wcześniej wspominałam przebiegają etapami i w sumie diagnostyka trwa kilka tygodni. W piśmie, które otrzymaliśmy od prof. Wielgosia zaznacza się, że na tym etapie ciąży dziecko ZWYKLE rodzi się martwe. Jeśli urodziłoby się żywe, w szpitalu obowiązuje procedura tzw. odstąpienia od reanimacji. Oznacza to, że takie dziecko zostawia się na misce lub chuście chirurgicznej, aby tam zmarło. Umiera w cierpieniach, dusząc się z powodu niewystarczającego wykształcenia płuc. Z relacji pracowników wielu szpitali w Polsce wiemy, że do takich przypadków dochodzi i że te dzieci mogą umierać nawet kilkanaście godzin. Pozwolę sobie przytoczyć słowa położnych, których świadectwa zebrała w ubiegłym roku dziennikarka jednego z poczytnych tygodników.

Przypadek pierwszy:

"Pacjentka, 23. tydzień ciąży, otrzymuje środki naskurczowe zaaplikowane przez lekarza i czeka na poród, który uwolni ją od problemu, jakim byłoby wychowanie upośledzonego dziecka. Stwierdzone wady rozwojowe. Zapada decyzja o natychmiastowym zakończeniu ciąży. Dziecko rodzi się zniekształcone. (...) Zaraz po urodzeniu traktowane jest jak preparat do badania. Nie zdecydowano jeszcze tylko, czy ma trafić do lodówki, czy do formaliny! Zaraz zapadnie wyrok. Ale uwaga: ono żyje! Leży wraz z łożyskiem w metalowej misce i wyraźnie widać, jak bije mu serce! Wbrew przewidywaniom i diagnozie. (...) Dziecko po kilku minutach umiera i trafia do lodówki. Próby oporu położnych kliniki wobec takiego procederu traktowane są jako przejaw niesubordynacji i grozi się takim położnym utratą pracy. Co kierownictwo kliniki dobitnie i jasno wypowiada".

Przypadek drugi: wypowiada się syn położnej:

Dzieci rodzą się po 20. tygodniu, czasem to nawet 24., 25. tydzień ciąży. Mają zespół Downa, głównie. (...) Zazwyczaj, jak przewiduje plan terminacji, są już martwe. Matka Jana często płacze. Szczególnie wtedy, gdy "martwe" dziecko, nawet prawie kilogramowe, gdy się urodzi, to jednak chwilę zakwili. Nawet do inkubatora takiego dzieciaczka się nie bierze. Bo po co? (...) Moja matka jest na skraju wyczerpania nerwowego. Nie ma nawet pomocy psychologicznej. Ale co możemy zrobić? Mama nie znalazła innej pracy.

To dzieje się w Polskich szpitalach.

Zastanówmy się teraz nad tym, jaką informację daje niepełnosprawnym państwo poprzez ustawę aborcyjną w obecnym kształcie.

Poprzez wyjątek eugeniczny w ustawie państwo mówi dziś osobom dotkniętym niepełnosprawnością: wy jesteście gorsi, nie zasługujecie na ochronę. Równie dobrze mogłoby was tu nie być. Zabicie dziecka jest złem i podlega sankcjom prawnym, ale zabicie dziecka niepełnosprawnego już takim złem nie jest.

Jest to wielka nierówność wobec prawa i wielka dyskryminacja.

Nie do pominięcia jest aspekt edukacyjny prawa aborcyjnego w Polsce.

Ustawa dopuszczająca zabicie człowieka ze względu na jego niepełnosprawność buduje i utrwala negatywne stereotypy na temat osób niepełnosprawnych - jakby mówiła: to są ludzie, z których nic nie będzie, nie ma sensu, aby żyli, jeśli ich nie zabijamy, to tylko dlatego, że ich rodzice sobie tego nie życzą, na ich wyłączną odpowiedzialność. My nie cenimy sobie ich obecności w społeczeństwie. Zaprzeczenie idei integracji i tolerancji wobec osób z niepełnosprawnością.

Obrońcy dopuszczalności zabijania chorych dzieci mówią o trudnej sytuacji ich rodzin. Trzeba przyznać, że choć nie zdarza się to zawsze, to bywa i tak. Musimy jednak mieć świadomość, że kształtowanie myślenia ludzkiego w taki sposób, że postrzega się osoby niepełnosprawne jako powołane na ten świat wyłącznie na odpowiedzialność rodziców - powoduje stopniowe wykształcanie obojętności na los rodzin z osobą niepełnosprawną - wiedzieliście państwo co robicie, zrobiliście to na własny rachunek. Tymczasem nikt z rodziców dzieci niepełnosprawnych nie ma takiego dziecka, bo tak o tym świadomie zdecydował - na to jakie dziecko komu się pocznie nie mamy wpływu. Podobnie jak nie mamy wpływu na to, czy pocznie nam się chłopiec czy dziewczynka - nikt nie wpada na szczęście na to, aby dawać wybór czy urodzić czy nie dziecko, którego płeć jest inna niż nam się na początku ciąży zamarzyło.

Mówienie, że rodziny nie mają pieniędzy - to w istocie sprowadzanie sprawy do przesłanki społecznej, zniesionej przez Trybunał Konstytucyjny w 1997. Nie poprawia się losu rodziny zabijając jej członków. Nie będzie poprawy losu rodzin, jeśli obecność dziecka niepełnosprawnego w takiej rodzinie postrzegana będzie jako efekt decyzji rodziców.

Przy okazji obrony prawa do zabijania dzieci pojawia się problem tzw. heroizmu. To heroiczna decyzja, to rzadko spotykane bohaterstwo - słyszą rodzice, którzy nie zabijają swojego niepełnosprawnego dziecka, ale je przyjmują, wychowują i otaczają opieką. Jeśli pojawiają się takie opinie, to jest to najlepszy dowód na to, że ustawa wymaga naprawy. Bo oto ta ustawa, nie zawierająca obowiązku, ale tylko możliwość doprowadziła do tego, że pozostawienie własnego dziecka przy życiu zaczęto postrzegać jako wyczyn. Bo jeśli definiujemy heroizm, to pośrednio definiujemy także normę. Heroizm darowania komuś życia oznacza normę w postaci uśmiercenia tej osoby.

Szanowni Państwo!

Apeluję do Państwa o przyjęcie naszej nowelizacji. Jest to projekt ponadpartyjny, apolityczny, obywatelski. Projekt, który wraca do Sejmu kolejny raz, gdyż postulat w nim zawarty jest w społeczeństwie niezwykle silny.

Apeluję, aby nie bać się zagłosować za życiem. Wiem, że wielu z Państwa obawia się, że zmiana obecnej ustawy w kierunku lepszej ochrony życia poczętych dzieci, może spowodować kontrofensywę ze strony środowisk postulujących upowszechnienie ich zabijania.

Jednak tzw. wahadło nie działa. Pokazała to sytuacja sprzed dwóch lat. Po rozpatrzeniu przez sejm projektu zakazującego w ogóle aborcji, nastąpiła próba przygotowania analogicznego projektu - także obywatelskiego - ze strony środowisk feministycznych. Ich inicjatywa "Tak dla zabijania dzieci", zwana dla niepoznaki "tak dla kobiet" - zebrała ledwie 30 tysięcy podpisów poparcia i wobec nieprzekroczenia wymaganego minimum 100 tysięcy popierających ją obywateli - w ogóle nie stała się przedmiotem procesu legislacyjnego.

Powodem, dla którego zwolennicy powszechnego dostępu do zabijania nienarodzonych dzieci nie liberalizują ustawy aborcyjnej nie jest to, że obrońcy życia ich nie prowokują. Aborcjoniści zwyczajnie nie czują się dziś zbyt silni. Nie mają za sobą opinii publicznej, bo normalni ludzie nie popierają zabijania słabszych.

Ich działanie hamuje też opinia publiczna - ostatnie badanie CBOS wykazało że 75 % Polaków sprzeciwia się aborcji i nie widzi dla niej żadnego usprawiedliwienia. W badaniu zleconym przez Fundację Pro i wykonanym w lipcu b.r. na pytanie "Czy dzieci z zespołem Downa mają prawo do życia i w związku z tym aborcja powinna zostać zakazana?" 60 % respondentów odpowiedziało "Tak". Tylko 14 procent zaprzeczyło. Obserwujemy ogromną aktywność obywatelską w obszarze ochrony poczętych dzieci - kolejny raz zebrano kilkaset tysięcy podpisów, w zbiórkę angażowało się tysiące wolontariuszy, osób wrażliwych na los dzieci.

Trzeba też jasno powiedzieć: kompromis nie istnieje. Zachowanie obecnych przepisów nie oznacza zachowania status quo - obserwujemy zwiększanie liczby zabitych dzieci co roku. W 2002 roku mieliśmy w Polsce 82 aborcje eugeniczne, w 2011 - 620. To skutek niejasnych zapisów w ustawie, szerokiej ich interpretacji i cynicznego wykorzystywania trudnej sytuacji emocjonalnej rodziców w chwili otrzymania niepomyślnej diagnozy odnośnie ich poczętego dziecka. Pora powiedzieć temu STOP.

W głosowaniu nad zaproponowaną nowelizacją ujawni się nasze człowieczeństwo. Zdrowi zdecydują o losie chorych, starsi o młodszych, silniejsi o słabszych.

Na koniec dodam, że trudno się nie oburzyć na tę ustawę wychowując dziecko, które to państwo przewidziało do aborcji. Widząc w tym dziecku człowieka, obok problemów wynikających z jego niedostatków doświadczając radości i bliskości właściwej relacji rodzica z dzieckiem. Trudno nie zadawać sobie pytania, dlaczego państwo to dziecko tak potraktowało, dlaczego zredukowano je do diagnozy. Dlaczego patrząc na takie dzieci ustawodawca doszedł do wniosku, że to dobrze że jest możliwość ich zabijania?

Bo aborcja nie zapobiega niepełnosprawności - to jest zabicie dziecka niepełnosprawnego, które już żyje.

Dziękuję za uwagę.

28.09.2013r.
Fronda.pl

*********************************************************************************************
10 pytań zespołu Macierewicza do Macieja Laska - 7 luty 2013
**********************************************************************************************

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet