Źródło numer 1 - Piotr Falkowski  
 


David Forden - Foto: R.Sobkowicz/Nasz Dziennik

Źródło numer 1

Z Davidem Fordenem, emerytowanym oficerem CIA, współpracownikiem i przyjacielem płk. Ryszarda Kuklińskiego, rozmawia Piotr Falkowski

Czy z dzisiejszej perspektywy historia pułkownika Ryszarda Kuklińskiego i Panów współpracy jest dla Pana: służbą, przygodą czy wspólną walką?

- To była szczera przyjaźń osobista i zawodowa. Tak naprawdę razem pracowaliśmy dla osiągnięcia jego celu. To było jasne od samego początku, o co mu chodziło. Chciał zrobić wszystko, co tylko mógł, by uwolnić Polskę z pozycji wasala Związku Sowieckiego. To dlatego wybrał jedyną możliwość, jaką widział, to jest zwrócenia się o pomoc do USA. Ja to rozumiałem i akceptowałem.

Obaj Panowie wiedzieli, jakim ryzykiem jest to, co robi pułkownik Kukliński?

- Oczywiście, że tak. Rozumieliśmy, że dla całej armii, całego swojego otoczenia jest niebezpiecznym zdrajcą. Musieliśmy być bardzo ostrożni, żeby uniknąć sytuacji, gdy powie on gdzieś o jedno słowo za dużo lub popełni jakiś błąd. Rozumiał, jakim ryzykiem byłaby dekonspiracja. Ale jego podejście było naprawdę bardzo profesjonalne. Wiedział, co robi. Oczywiście obaj cały czas baliśmy się, musieliśmy sobie bardzo ufać i dobrze się znać. Byliśmy związani niezwykłą tajemnicą. Jednak najważniejsze jest to, że rozumieliśmy razem, co chcemy osiągnąć.

Wtedy już zdawali Panowie sobie sprawę ze znaczenia informacji płk. Kuklińskiego dla USA i dla losów zimnej wojny?

- Tak, ale proszę pamiętać, że to była praca wywiadowcza, więc nikt tych informacji nie rozgłaszał. To były wszystko głęboko ukryte tajemnice, do których dostęp miała ściśle określona, niewielka grupa osób - mówiło się o tym "wielkie minimum", czyli tylko ci, którzy powinni. Źródło informacji było pilnie chronione. Z drugiej strony Kukliński i ja nie mieliśmy wątpliwości, że trafiają do odpowiedniego "konsumenta", specjalnych analityków wywiadu i kompetentnych polityków w USA.

Ale teraz już można mówić, jakie to były informacje.

- Pułkownik Kukliński dostarczał nam informacji o sowieckich planach i koncepcjach w perspektywie wojny w Europie Środkowej i Wschodniej. Wiedzieliśmy o strategiach ofensywnych i defensywnych. Pomagał nam zrozumieć, co Sowieci wówczas myśleli i jak zamierzają prowadzić kampanię przeciwko Zachodowi w Europie. Jego znaczenie było ogromne w kwestii wojny w Europie, gdyż - to jest najważniejsze spośród wszystkiego, co zrobił - pozwolił nam zrozumień sens wielu innych elementów naszej wiedzy o ZSRS i Układzie Warszawskim. Otrzymywaliśmy bardzo dużo informacji szczegółowych dotyczących armii sowieckiej, jej zaplecza, uzbrojenia, sprzętu, wyszkolenia, sytuacji politycznej itd. Kukliński także dostarczał takie informacje. Jednak tym się różnił od innych źródeł, że był w samym centrum. I jego wiedza pozwalała ułożyć te wszystkie szczegóły w całość. Znaliśmy wcześniej wiele sowieckich planów. Ale Kukliński jako jedyny był tam, gdzie one powstawały. Wiedział, dlaczego są takie, a nie inne. Dlaczego jedne są rozwijane, a inne odrzucane. To jego rozumienie wewnętrznej logiki sowieckiego aparatu decyzyjnego było niezwykle ważne. Pozwoliło zapobiec błędnej kalkulacji.

Ta właściwa kalkulacja to był plan zniszczenia "imperium zła" sformułowany przez prezydenta Reagana?

- Obecnie już wiadomo szeroko, z czym mieliśmy wtedy do czynienia. Z planem zmasowanej inwazji. Staliśmy przed wielkim zagrożeniem. Te informacje z pewnością wpłynęły na politykę Stanów Zjednoczonych przede wszystkim podczas prezydentury Ronalda Reagana. Myślę, że był to najbardziej znaczący dobrowolny współpracownik wywiadu USA w jego historii.

Czy można porównać płk. Kuklińskiego i Olega Pieńkowskiego, który w latach 60. przekazywał informacje dotyczące programu nuklearnego ZSRS?

- Tak, obaj byli źródłami o wartości nie do przecenienia dla Zachodu. Jeśli miałbym ich porównać, to jednak czas działalności Kuklińskiego był bardziej krytyczny dla historii i jego informacje były obszerniejsze i bardziej szczegółowe. Całe pliki najtajniejszych dokumentów na temat inwazji na Zachód.

Znał Pan płk. Kuklińskiego niemal do jego śmierci. Co sądził o tym, co się działo w Polsce już po zmianie ustroju? Jak odbierał to, że nie jest doceniany, wciąż niektórzy mówią o nim jako o zdrajcy?

- Był przede wszystkim szczęśliwy, gdyż Polska stała się znowu wolna. Wszystko inne było drugorzędne. Wiedział o dyskusjach na swój temat, o groźbach. Ale był w tym wszystkim cierpliwy. Wierzył, że rzeczy idą we właściwym kierunku i na wszystko potrzeba czasu. Także na rehabilitację prawną i docenienie jego roli. Kiedy rodacy przestaną myśleć o nim "zdrajca", a zaczną myśleć "bohater" [oba słowa rozmówca mówi poprawnie po polsku]. Nikogo nie naciskał, nie tłumaczył się, nie bronił. Cierpliwie czekał i myślę, że doczekał się uznania przez wolną Polskę.

Dziś strategiczne partnerstwo Polski z USA nie jest już tak oczywiste. Relacje transatlantyckie przestają być priorytetem dla obu stron. Poza tym Polacy już tak nie podziwiają Ameryki, nie ufają jej jak w latach 80.

- Myślę jednak, że to wszystko, o czym pan mówi, to dobrodziejstwa wolnego społeczeństwa, w którym każdy może myśleć to, co chce. Tę wolność zawdzięczacie również płk. Kuklińskiemu i jego decyzji. Moim zdaniem, Stany Zjednoczone powinny popierać nasze historyczne dobre relacje. Nie jestem już na bieżąco ze sprawami stosunków międzynarodowych. Mam nadzieję, że w sprawach wojskowych te relacje są dobre. Polska jest razem z nami w NATO, a Rosji się to pewnie nie podoba.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Falkowski

Kalendarium płk. Kuklińskiego
Jack Strong - prawdziwa historia

04.02.2014r.
Nasz Dziennik

*********************************************************************************************
Komunikat ekspertów współpracujących z Zespołem Parlamentarnym
**********************************************************************************************

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet