Polish Christmas z dysonansem
W sobotę, 2 grudnia 2006 r., w Darling Harbour jak co roku odbył się tradycyjny festyn polonijny.
I jak zwykle stoiska oferowały różności, a po nasze pierogi, bigos ustawiały się długie kolejki. Było też polskie piwo od "Harnasia" po "Żywiec", a na scenie tańczono, śpiewano. Niestety, o godzinie 16 ( w dwie godziny po rozpoczęciu festynu ) nastąpił dysonans. Na podium pojawił się ambasador Jerzy Więcław, przysłany tu jeszcze z nominacji SLD a zarazem były towarzysz z PZPR oraz dyplomanta z moskiewskiej szkoły "dyplomatów", szkoły - jak powiadają wszyscy komentatorzy - wypuszczającej raczej absolwentów o profilu KGB-owskim. Komu z Polonii zależało na obecności tegoż ambasadora i dlaczego ktoś z tego bolszewickiego klucza miał otwierać oficjalnie polskie święto ? Czy nie mamy w Sydney Konsula RP ?? A nawet dwóch! W tej sytuacji zareagowała tylko "Nasza Polonia" protestując przeciwko obecności czerwonego ambasadora ( w prawie 20 lat po tzw. upadku komunizmu!), a kiedy tow. Więcław stanął przed mikrofonem jej delegacja rozwinęła napis: "AMBASSADOR TRAINED BY KGB HAS TO GO".

Delegację "Naszej Polonii" tworzyli Adam Gajkowski , Andrzej Klyta, oraz niżej podpisany. W tej sytuacji wystąpienie ambasadora trwało szalenie krótko, wycofał się szybko w głąb sceny, dziękując niby żartem za "gorące przyjęcie". A napis pokazano zebranym uczestnikom festynu, i tu - o, dziwo! - dwie paniusie z Polonii stanęły z temperamentem w obronie dyplomanty z Moskwy. Ich jazgot był w stylu przekupek z targu, podczas gdy nasza demonstracja odbyła się w milczeniu. Nie wiem doprawdy, co wspólnego z polskością mają owe dwie panie, tak głośno gardłujące w obronie absolwenta szkoły moskiewskiej?! Pozostali ludzie nie potępiali naszej akcji, akceptując nasze prawo do protestu z racji demokracji, w przeciwieństwie do obu "komsomołek". Z litości lepiej nie wymieniać nazwisk tych pań... Reporterzy uwiecznili demonstrację na filmie, a pod koniec zjawił się jakiś australijski porządkowy, zapewne wezwany przez oficjalne "czynniki" z komitetu imprezy. Domagał się ... rozejścia, podobnie jak milicjanci w PRL-u, ale nasza demonstracja i tak dobiegła końca. Wycofaliśmy się, zwijając napis... Ale Polish Christmas dostąpiło desakralizacji po wystąpieniu tow. Więcława, tak też odczuto to w niebiosach, ponieważ wkrótce gęsta ulewa przerwała imprezę. Padało zwłaszcza nieprzerwanie od 18-tej do 19-tej, po czym grono prezesów odwołało dalszy program tej polonijnej soboty, który mial trwać do godziny 22-giej. Ano cóż, nic nie trwa wiecznie... Deszcz oraz panujący ziąb i tak nie sprzyjał zabawie! A nadal nie pojmujemy dlaczego polski festyn miał "uhonorować" ktoś z moskiewskiej hodowli "dyplomatów"??
Marek Baterowicz
09. 12. 2006r.
RODAKpress