"Nad rzeką, która ciągle żywi śmierć."
Tam, gdzie rzeka ludzka obficie wylewa
Demony mieszają się z tłumem.
Przybierając różne maski,
Zachodząc z prawa i lewa.
Tylko ten jeden nie będzie miał szans.
Ze sceny jad wycieka
Obficie. Krzyki i blaski.
Lecz Światła brak.
Głosu nie ma!
Samotnie stojąc mówił sam do siebie.
Przybyli, aby śnić o wolności
Lecz odkryli tylko ślepy bunt
Łzy i uśmiechy szarej codzienności
Okrył brud.
Ten jeden stał smutno i patrzył.
Strumienie wody nie oczyszczały
Skołatanych serc i smutnych dusz.
Dźwięki mocne jak bicz,
Ukojenia nie dały,
Lęk i cierpienie tak dawno już
Znane, pozostały.
Przyrodni bracia szydzili z samotnego demona snu
O potędze.
Ich myśli w naszych rękach.
Ich ciała wydane na łup.
Ich dusze sprzedane na targu
Próżności.
Trup.
Więc stój sobie, nie idź,
Szkoda Twych nóg.
Głosu nikt nie usłyszy,
Oczy czerwone, brak snu,
Dym bardziej gęsty,
Mgła pozostanie na zawsze już.
Tu.
Podzielimy się nimi
Według zasług i rang
Tobie nic nie zostawimy
Tylko wrak.
Więcej ich tu ściągniemy za rok
Niechaj rzeka obficie wylewa
Niech nas żywi ta śmierć
Nie dostanie nas Duch
Nasza ziemia, nasz lud!
Twój głód.
Człowiek Szalony
08.08.2011r.
RODAKpress