Dwór drewniany jako wytwór genius loci - Zygmunt Jasłowski  
 

Architektura:
Dwór drewniany jako wytwór genius loci

Chciałbym pokrótce powrócić do tematu dotyczącego genezy dworu polskigo, o czym nie tak dawno pisał Pan Łukasz Górka. Główną tezą tego artykułu sprowadzała się do przypomnienia, że zasadniczo były dwie szkoły architektonicznego myślenia: pierwsza z nich to tzw. dyfuzjonizm oparty na przeświadczeniu, że dwór polski powstał w rezultacie upraszczania architektury "wyższego stylu", a druga, opracowana przez XIX-wiecznego architekta Podczaszyńskiego, wywodziła dwór od chłopskiej chaty. Odsyłam czytelnika do szczegółów, w tym do projektów tam pokazanych.

Wydaje się że obie strony w sporze miały rację, i nie jest tu nawet istotne kto był pierwszy, o wiele istotniejsze wydaje się być spojrzenie na konkretne budynki z określonego terenu, i podjęcie się analizy porównawczej. Cennym zródłem mogą tu też być obrazy z XIX wieku, które często pokazują dwór bardzo realistycznie, a więc tak jak naprawdę musiał on wtedy wyglądać. Nie popełnimy tu chyba żadnego naukowego grzechu, jeśli przypomnimy sobie że Stare Miasto w Warszawie mogło zostać tak doskonale zrekonstruwane właśnie dzięki m.in. obrazom, planom i szkicom Bernarda Bellotta (zw. Canalettem).

Wypada jednak zacząć od przytoczenia kilku ocen historyków architektury. Adam Miłobedzki, który napisał większość swoich prac w czasach komunizmu miałby może ideologiczny powód, albo polityczną presję na sobie, by wywodzić dwór od chłopskiej chaty. Taka opinia bardziej przystawałaby do państwa robotników i chłopów, które niszczyło kulturę ziemiańską, a dwory w szczególności, z premedytacją. Tak jednak nie zrobił. Zaznaczając, że tzw. "sarmacki" nurt budownictwa objawiał się przede wsystkim w przeciętnych siedzibach szlacheckich, Miłobędzki poszedł śladem dyfuzjonistów odnotowując, że niektóre z polskich dworów XVIII-wiecznych przetwarzały w drewnie formy monumentalne podobnie jak to miało miejsce w budownictie kościelnym. Wypada tu zaakcentować słowo niektóre, co oznacza nie wszystkie dwory. Jako koronny przykład podał Miłobedzki dwór z 1784 roku w Brześcach,

gdzie nie mamy do czynienia z wydłużonym prostokątem, przecież od sporu Podczaszyńskiego z dyfuzjonistami dzieli nas ponad 60 lat. To że dwory musiały naśladować "styl wyższy" z pałaców można było zobaczyć w falistych szczytach z desek, czasem prymitywnych opilastrowaniach, profilach opasek drzwiowych i okiennych, oraz w gzymsach. O sylwetce dworu w dużym stopniu decydowały dachy łamane - francuskie mansardowe lub polskie o równoległych połaciach. Istotna częścią dworu był ganek, który odróżniał dwór od chaty bogatszego chłopa, ale i tu zdażały się niekonsekwencje. Z reguły ganki i podcienia wspierały się na specificznej barokowej podporze z drewna; były to wyciosane z drewna słupy. Podcienia bardzo się upowszchniły w okresie baroku
i występowały nie tylko w budynkach mieszkalnych, ale rownież sakralnych i gospodarczych.

"Polski barok" był przede wszystkim zasługą twórców czerpiących swe doświadczenia z dotychczasowych osiągnięć sztuki polskiej, która osadzona była mocno w wiejskim otoczeniu, w wiejskiej kulturze staropolskiej, gdzie bardzo liczyły się więzy lokalne. Sąsiedztwo zbliżało szlachtę do magnatów, ale częstsze były jej kontakty z poddanymi, z mieszczanami na targu - zwłaszcza w XVIII wieku - z Żydami arendarzami. Można było mówić o dynamicznym przepływie idei na linii dwór, kościół, miasteczko/targ, Żydzi. Kontakty te powodowały ciągły przepływ wzorców zachowania, tworzyły swoisty klimat społeczny, który określa się jako kulturę szlachecką, jeden bowiem z partnerów - szlachta - pozostawił najwięcej i najlepiej znanych świadectw. Tym razem interesującym nas świadectwem jest architektura dworska. Należy zaznaczyć, że do obcych wzorów nawiązywała architektura magnacka, ale i ona nie stroniła od wzorców rodzimych. Sprowadzani z Włoch, Francji czy Niemiec architekci wnosili duźo nowego do polskiej architektury, ale i oni sami inspirowali się pierwiastkami polskimi, nierzadko modyfikując swe projekty. To właśnie wyczucie genius loci często owocowało nowymi pomysłami.

Więcej, istniała profesjonalna teoria achitektury na czele z dziełem jezuity Stanislawa Solskiego p.t. Architekt Polski (1690). Żeby ująć rozwój polskiej architektury schematycznie należy wymienić trzy prądy: architekturę drewnianą kultywującą tradycje renesansu, architekturę magnacką (obce wozrce), i wreszcie prąd trzeci łączył tradycyjne elementy budownictwa szlacheckiego z formami barokowymi przyniesionymi z zagranicy.

Pozostawiając mecenat magancki na boku, skupmy się na drewnianym budownictwie szlacheckim. Cechą charakterystyczną tego budownictwa była świadoma rezygnacja z napuszonej reprezentacyjności i monumentalności budowli na korzyść przystosowania budowli na potrzeby codzienności i stworzenia jaknajwygodniejszych warunków dla szlacheckiego bytowania. Obiekt budowlany obok samego dworu przewidywał również miejsce na oborę, stajnie, spichlerz, lamus, małą kapliczkę itd. O stylu dworu decydowały, wspomniane wcześniej, łamany dach i ganek. Dopiero w czwartej ćwierci XVIII stulecia pojawiły się kolumienki. Tak skonstruowany ganek (prototyp klasycystycznego portyku) wraz z łamanym dachem pomógł wykreować charakterstyczny polski styl dworu szlacheckiego, który przetrwał do naszych czasów.

Przykłady Brześc czy Ożarowa

niekoniecznie musiały być jedynymi wzorcami na polski dwór, była ich wielość. Jak wiadomo Ożarow miał i ma do dziś piękne alkierze. Jeśli porównamy te dwa dwory z dworkiem w Zaosiu,

gdzie prawdopodobnie się urodził Adam Mickiewicz, czy dworkiem obecnie znajdującym się w skansenie w Suchej,

to tu podobieństwo do chłopskiej chaty jest dużo bardziej oczywiste. Dworek w Zaosiu kryty był słomą, a uroku dodawał mu mały portyk wsparty na dwóch drewnianych kolumnach. Są to budynki bliższe kwadratowi niż wydlużonemu prostokątowi. Patrząc na dwór odnosi się wrażenie, że Mickiewicze nie należeli do zbyt zamożnej szlachty. Podobnie dwór Wojnów Szubów

na Podlasiu zdradza większe podobieństwa do chłopskiej chaty, i próżno dopatrywać się w nim jakości spotykanych w małych nawet pałacykach. Natomiast w drewnianym dworze w Mereczowszczyźnie,

należącym niegdyś do Kościuszków, jest już większy rozmach. Piękny łamany dach polski, idealne proporcje sprawiają wrażenie siedziby średniego szlachcica. Podobnie kształt wydłużonego prostokąta ma pobielany dwór w Tarnawie.

To samo ma miejsce w drewnianym dworze w Koszubincach na Litwie, jednak ten dwór szczyci

się czterema kolumnami w stylu i skali pałacowej, tyle że w drewnie.

Osobnym zagadnieniem zasługującym na szczegółowe badania architektoniczne jest poszukiwanie analogii pomiędzy polskim dworem drewnianym na Kresach i synagogą. Wiadomo, że Żydzi zamieszkiwali te ziemie od bardzo dawna, a w wielu miasteczkach stanowili nawet większość etniczną. Wkład architektonicznych ideii żydowskich jest nie do końca poznany. Niewątpliwie i budowniczowie żydowscy czerpali wzorce z barokowych importów polskiej magnaterii. Trudno jest dziś dokładnie ustalić, która strona była bardziej dająca, a która bardziej odbierajacą bodźce. Miejsce pochodzenia tej ludnosci też jest nie bez znaczenia. Jeśli przyjąć za dobrą monetę bardzo naukową publikację profesora Uniwersytetu w Tel-Avivie, Szlomo Sanda p.t. "Inventing Jewish nation", to polscy Żydzi Aszkenazyjscy musieli by być potomkami starożytnego rodu Chazarów zamieszkującego niegdyś tereny między Morzem Czarnym i Azowskim. Być może architektura kresowych synagog jest właśnie wykwitem chazarskich ideii, które pochodzą właśnie stamtąd, a nie z Palestyny. Żydzi według Sanda to inwencja XIX-wieczna, więcej są oni społecznością religijną, a nie narodową czy rasową. Polscy Aszkenazi i Hebrajczycy z Palestyny, zdaniem autora, mało mają ze sobą wspólnego.

Analogie pomiędzy synagogą w Wołpie

i polskimi dworami z narożnymi wirydarzami i łamanym dachem wydają się dość oczywiste. W tym porównaniu jednak dwór polski ukazuje się naszym oczom jako uproszczenie wielo-kondygnacyjnej synagogi, która używa też bardziej wyrafinowanej ornamentyki zgodnej z religijną filozofią starozakonnych. Podobnie, dwór polski dostosowuje architekturę do funkcji potrzebnych ziemiaństwu i jego ideologii społecznej i jego funkcji gospodarczo-kulturalnej.

Dla odmiany, synagoga w Pokroju,

na Litwie, ma dwuspadowy polski dach, jest na planie kwadratu, cała z drewna; wystarczyłoby dodać tylko ganek lub kolumienki, i synagoga, przynajmniej zewnętrznie, wyglądałaby na dwór o wertykalnym rozwiązaniu jak w Brześcach.

Zapożyczanie ze "stylu wyższego" mogło mieć miejsce też w przypadku synagog. Synagoga we Włodawie

to odpowiednik magnackiego pałacu, który musiał oddziaływać na budownictwo drewniane w okolicy. Tu widać, że orientalni budowniczowie niewątpliwie zainspirowali się architekturą zachodnią.

Reasumując, trzeba stwierdzić że genius loci (duch miejsca) zapładniał pomysły lokalnych właścicieli, budowniczych i cieśli, którzy dostosowywali architekturę do potrzeb poszczególnych użytkowników. Każdy niemal obiekt w otoczeniu, rodzimy czy obcy, mógł stanowić inspirację całościową lub cząstkową. Nawet kolumienki, tak dziś rozpowszechnione w klasycystycznych dworach, można było spotkać w innych budynkach. Widoczne jest to w obrazach Józefa Chełmońskiego Dwór w zimie

i Kozacy przed karczmą,

gdzie możemy zobaczyć dwa drewniane budynki o podobnych dachach wsparte na kolumienkach. W obrazie Artura Grottgera Żydzi przed karczmą

mamy następny tego przykład. W obrazie Józefa Brandta Przed polowaniem widzimy słomą krytą szlachecką chatę, która ma jednak skromny portyk, na który stać by było księdza, karczmarza czy rabina. Dopiero głęboko w wieku XIX, wraz z adopcją klascycyzmu, przedział stanie się jasny - to jest dwór, tu mieszka pan, i nikt inny.

Spojrzenie na genezę dworu powinno nam pomóc zrozumieć, że wielowątkowość ideii adaptowanych w architekturze dworskiej została zagubiona w czasie, a wiąże się to z przesunięciem granic na zachód i z upadkiem klasy ziemiańskiej. Jednakże, tendencja do naśladownictwa starych projektów wyjętych z lamusa powracała, powraca i będzie powracać.

Oto dziś często plebania wygląda na dwór, a leśniczówka mało się różni od drewnianego dworu gdzieś na Litwie. W modernistycznym projekcie dworu w Dąbrowie (lata 30-ste),

architekt Koszczyc-Witkiewicz, urodzony na Litiwe w 1917 roku, przełamał klasycystyczną formułę dworu nadając mu wiecej cech synagogi niż alkierzowego dworu.

Szansa dla polskiej architektury dziś, a na wsi przede wszystkim, leży właśnie w odkrywaniu dawnych wątków i interpretowaniu ich na nowo, ale także powinny powstawać dobre repliki dawnych dworów, dla wyrównania uszczerbków w tej architekturze. W tym jest nadzieja dla rodzimych tradycji architektonicznych w Polsce i szansa dla zdewastowanego przez komunistów krajobrazu.

Zygmunt Jasłowski

25.08.2013r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet