Doktryna I Rzeczpospolitej - wizja ustroju sprawnego i nowoczesnego
Głównym problemem obecnego kadłubu państwowego jakim jest III RP jest jego wadliwa struktura. Wszystkie bolączki i dolegliwości Polski wynikają właśnie z tej prostej przyczyny. Dostrzegł to już dawno temu wielki kaznodzieja i prorok Piotr Skarga (1536-1612), który patrząc na ówczesną słabość państwa wzywał Polaków do budowania mocnych struktur państwowych opartych o silną władzę monarszą. Wzorzec był pod ręką, bowiem Rzeczpospolita była krajem katolickim podminowywanym już wtedy przez rozmaite herezje. Europa posiadała jednak w dalszym ciągu silnie zhierarchizowane chrześcijaństwo: papież w Rzymie, kardynałowie, biskupi, księża, kościoły, klasztory i zakonnicy, oraz organizacje parafialno-diecezjalne. Każdy pion organizacji posiadał swoje prawa i obowiązki i mial kogoś nad sobą, a papież był na wierzchołku tej góry. Można stwierdzić, że był to system, gdzie według panujących ówcześnie warunków, klasy rządzące brały odpowiedzialność za państwo i tych wszystkich jego mieszkańców, którzy w rządzeniu nie brali udziału. Bardzo pięknie określiła to profesor Ewa Maleczyńska w odniesieniu do wieku XV: "Źródła świadczą wielokrotnie, że symbolem jedności narodowej, kształtującym coraz wyraźniej elementy wspólnoty psychicznej społeczeństwa, była zgodnie ze swym postępowym na owe czasy charakterem, w oczach całego społeczeństwa monarchia polska - Królestwo". 1 W oczach szlachty, a także znacznej części mieszczaństwa, Rex i Regnum nie służyły li tylko samolubnym, partykularnym interesom tej czy innej klasy lecz były zewnętrznym wyrazem wewnętrznej spójni w tej z pozoru "niesprawiedliwie" skonstruowanej hierarchii feudalnej. Słowo solidarność nawet wtedy już miało u braci szlacheckiej wielkie poważanie. - Kupą waszmościowie, kupą łatwiej!
Otóż w czasach ruchów heretyckich w wieku XVI i XVII, które w Polsce nasiliły się w okresie panowania dwóch ostatnich Jagiellonów, potężna polska monarchia, która też była solidnym systemem opartym na hierarchii król-magnateria-szlachta, stanęła wobec zagrożeń narzuconych odgórnie i inspirowanych od zewnątrz. Oto na wzór Niemiec i Szwajcarii wielu panów feudalnych poczęło wyrzucać katolickich księży i zakonników ze swych włości a na ich miejsce sprowadzać luterańskich, kalwińskich czy też ariańskich kaznodziei. Co się szlachcie najbardziej podobało w kalwiniźmie? Brak hierarchii! Gminy kalwińskie same wybierały swych ministrów, nie podlegały żadnej władzy kościelnej i szlachta nie musiała też dawać znaczniejszych datków na gminę. Ponieważ szlachta, szczególnie ta różnowiercza lub z różnowierstwem sympatyzująca, miała chrapkę na dobra kościelne i z hierarchią katolicką ciężko jej było wygrać, więc bardzo ciągnęła do kalwinizmu, w którym osoba świecka mogła wywierać znaczną presję na gminę. Zamiast hierarchicznego systemu monarchii oraz zwartej organizacji kościelnej pojawiły się nowe "możliwości", które dziś określamy wymownym "róbta co chceta".
Jak się później okazało, ruchy heretyckie w Polsce przyczyniły się w dużym stopniu do zdegenerowania wizji silnej polskiej monarchii do której realizacji dążyła światła część narodu szlacheckiego i sami królowie. Kulminacją triumfu protestanckiego były szwedzkie armie plądrujące Rzeczpospolitą i zdrada kalwińskiej części Litwy. Ruch egzekucyjny szlachty polskiej był dalece niejednolity pod względem religijnym i politycznym, i właśnie ten brak jednolitości zdecydował o jego niepowodzeniu: katoliccy królowie, duchowni i świecka magnateria obawiały się, i nie bez racji, radykalizmu społeczno-religijnego tego ruchu, który zagrażał strukturom feudalnej monarchii.
Już na początku trzeba stwierdzić, jaka była to wizja oraz zaznaczyć, ze właśnie wskutek zewnętrznych i odgórnych presji pochodzących od różnowierczej szlachty i magnaterii (głównie litewskiej), wizja ta poniosła klęskę. Ideałem była sprawna władza monarsza arbitrująca stanom oraz państwo będące protektorem wszystkich klas. Niestety, program ezgzekucyjny, który w królu i izbie poselskiej widział zabezpieczenie interesów średniej szlachty, się nie powiódł między innymi dlatego że w ruchu egzekucyjnym było zbyt wielu protestantów, którzy głosili idee zagrażające strukturom państwowym, czasem wręcz komunizujące, jak to miało miejsce w przypadku Arian. Wskutek tarć wewnątrz ruchu ezgekucyjnego, szlachta najbardziej reprezentatywna część narodu uzyskała zaledwie pozory suwerenności w postaci zachowania "złotej wolności", gdyż rzeczywista władza do końca istnienia I Rzeczpospolitej spoczęła w rękach klik i koterii magnackich. Można by powiedzieć, używając dzisiejszej terminologii, że porażkę poniosła klasa średnia, a zwyciężyła oligarchia. Takie państwo stopniowo musiało zatracić swoją zdolność do obrony suwerenności i niepodległości, i w końcu ulec siłom zewnętrznym.
Rozważając możliwości naprawy Rzeczpospolitej Anno Domini 2014, trzeba sobie uzmysłowić że dziś Polska jest właśnie w takim momencie - Polacy zapomnieli o swojej własnej wizji państwa i godzą się na realizację programu heretycko- pogańskiego, który wpaja Polakom przekonanie że hamulcem postępu i rozwoju jest "skostniały" system hierarchiczny wynikający z katolickich tradycji. Nawet w czasach komunistycznych, kiedy na stolicy Piotrowej zasiadał papież-Polak, lud polski rozumiał jak ważnym, integrującym, umacniającym polskość czynnikiem jest wiara chrześcijańska - katolicyzm. Tak jak za czasów Piotra Skargi, kiedy to protestantyzm wbijał odgórnie kliny w katolicką monarchię, tak dziś Bruksela narzuca Polakom odgórnie konsumpcyjny tryb życia, rewolucję seksualną, genderyzm i nihilizm pojęciowy ubrany w różowy płaszczyk tzw. tolerancji. Ostrze tej "tolerancji" jest wymierzone w Polaków-katolików, zwykłych obywateli tego państwa nie interesujących się unijnymi nowinkami, którzy pragną kultywować swą wiarę i tradycje, i ciągle uważają rodzinę jako podstawową komórkę społeczną. Jeśli za tym mogłaby jeszcze stanąć polska własność, to nawet jak byśmy mieli rząd taki jaki mamy to polskość mogłaby przetrwać. Jednakże jeśli własność polska każdego dnia jest umniejszana, kiedy rodzina i Kościół są niszczone wszystkimi możliwymi środkami przez państwo wdrażające obce ideologie, to Polakom zagraża biologiczna zagłada, a państwu polskiemu zabory.
W moim odczuciu sprawą dziś najistotniejszą jest skierowanie uwagi całego narodu (dziś nie tylko szlachta jest narodem lecz wszyscy Polacy) na zagubioną w czasie doktrynę Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Jak już wspomniałem w czasie jej realizacji popełniono sporo błedów, ale ona jest.
Często zarzuca się szlachcie polskiej, że blokowała program naprawy państwa, że chodziło jej tylko o obronę praw własnych i tzw. status quo . Otóż, fakty historyczne mówią coś przeciwnego: program egzekucyjny szlachty polskiej, który rozwinął się szczególnie w czasach Zygmunta Augusta miał całkiem jasną wizje ustroju Rzeczpospolitej. Egzekucja starych praw napewno była czymś ważnym, gdyż upodmiotowywała ciągłość stanu szlacheckiego, ale jednocześnie służyła za parawan, była wyrazem szlacheckich tęsknot do praworządności. Szlachta po prostu domagała się ścisłej egzekucji od dawna obowiazujących praw. W świetle tych praw zarówno król Zygmunt Stary jaki i królowa Bona Sforza prawa te łamali. Jest rzeczą historykom wiadomą, że za Zygmunta Starego to król i senat stanowili ustrój państwa, a szlachta miała tylko pozorną władzę na pasku magnackim oraz prawo wyboru królów. Król i królowa robili co mogli by umacniać władzę monarszą przez powiększanie domen królewskich oraz sojusz z oddaną grupą magnacką. Podobnie czynił Zygmunt August z Barbarą Radziwiłłówna, ale do czasu. Król, który uważał że szlachta żąda zbyt wiele, dążył do rządów osobistych. Musiał jednak ustąpić kiedy nacisk ruchu egzekuecyjnego był zbyt silny, a do tego doszły klęski militarne, ruch heretycki, potrzeby skarbu. W końcu bezdzietność króla podmyła sens myślenia o silnej władzy monarszej, gdyż bez następcy tronu nie było dla kogo jej umacniać.
Nawet jeśli byśmy spojrzeli na całą sprawę z dzisiejszego punktu widzenia to zauważymy, że szlachecki ruch o egzekuzję praw miał głęboki sens. Szlachta miała prawo czuć niechęć do króla, który marginalizując ją sam rządził tylko w oparciu o bogatszych panów braci, o magnaterię, ale jednocześnie uznawała że to właśnie król jest "głową w Ciele Królestwa". Nie był to więc program anty-państwowy, lecz program państwo umacniający, poszerzający formułę uprawnionych do rządzenia Rzeczpospolitą - nie sam król, lecz król wraz z senatem i izbą poselską. Ale na tym ambicje szlachty się nie kończyły. Doktryna przesuwała punkt ciężkości na szlachtę i dążyła do niwelowania dysproporcji we władzy pomiędzy szlachtą i magnaterią. W doktrynie tej senatorskie vota były tylko opiniami, natomiast pogląd posłów był przyzwoleniem. To szlachta właśnie, stojąc w hierarchii władzy najniżej czuła się powołana do reprezentowania plebsu (czyli chamów). Nie można tu też lekceważyć ideologii sarmackiej, która tą ideologię stanu pośredniego podbudowywała. Posłowie byli bowiem porównywani do szlacheckich eforów, a także ateńskich demarchów i rzymskich trybunów. Głos szlachcica w Rzeczpospolitej znaczył tyle co głos elektora wybierającego cesarza Rzeszy. Szczególnie w okresie interregnum znaczenie sejmików szlacheckich wzrastało znacznie, a wraz z nim rola szlachty w państwie. Po śmierci króla "wśród osierocenia Rzeczpospolitej zabezpieczyć jej całość i nietykalność granic, zasłonić od najazdu, od gwałtownego sięgania po koronę, a wewnątrz utrzymać pokój, zgodę, porządek zwykły i stan prawny, czyli panowania prawa zwykłego, pospolitego". Pawinski, s.93). Wbrew dość powszechnemu poglądowi wśrod historyków, że gołota pchała się na Sejm Walny, na posłów i deputatów z reguły wybierano ludzi majętnych, porządnych i uczciwych. Poszukiwanie równowagi wewnątrz stanu rycerskiego uznać, należy za coś naturalnego, gdyż według prawa głos każdego szlachcica znaczył tyle samo, ale to ludzie u szczytu władzy, najbliżsi króla oraz część duchowieństwa najbardziej doktknięci byli przez korupcję. W egzekucji praw widziano szansę nie tylko na poprawę sytuacji skarbu państwa, ale i na poprawę reputacji krajowej praworządności. Słusznie broniono prawa pospolitego (ius commune), żądano kodyfikacjii praw, które by zapobiegały magnackiej samowoli. Zdawano sobie sprawę, że łączenie dignitarstw było zmorą polskiej monarchii, sprzyjało materialnym machinacjom i uszczuplało skarb państwa, a przez to także jego obronność i zamożność obywateli. Nieszczęściem ruchu egzekucyjnego była zbyt liczna reprezentacja posłów protestanckich w izbie poselskiej, na których ze względów finansowych głosowała nawet szlachta katolicka. Musiało to doprowadzić do licznych absurdów, które godziły w spójność państwa i religii katolickiej. Szczytem szczytów było żądanie sejmu z roku 1555 wprowadzenia kościoła narodowego z królem na czele (jak w Anglii), które to żądanie papież odrzucił. To obecność heretyków spowodowała poniechanie wysyłania świętopietrza do Rzymu (co można jeszcze zrozumieć), ale także zakaz celibatu, żądanie komunii pod dwiema postaciami, uniewinnienie dawnych, wyroków sądów biskupich, unieważnienie edyktów przeciw heretykom, a także żądanie przerzucenia na duchowieństwo części płatności na wojsko, co także można ocenić pozytywnie.
Nie należy jednak przeceniać zdolności szlachty do wprowadzenia postulatów ruchu szlacheckiego w życie, bo magnateria w Polsce była potęgą większą od króla i to ona była języczkiem u wagi.
Nie jest prawdą jakoby rola magnaterii w Rzeczpospolitej przynosiła zawsze zgubę Polsce. Jednym z przykładów mądrości polskich senatorów ilustrują wydarzenia na sejmie 1558-1559 kiedy to radykalne różnowiercze skrzydło izby poselskiej ustami Ossolińskiego zaatakowało zależność polityczną duchowieństwa od Rzymu domagając się równocześnie wykluczenia biskupów od elekcji i senatu. Przerażeni heretyckimi żądaniami świeccy senatorowie po przyjęciu przysięgi wierności natychmiast zorganizowali wspólny front z królem, który zdołał zahamować szlacheckie żądania. Na tym właśnie polegała siła polskiej monarchii, że istniał mechanizm pohamowania strony, która działając zbyt radykalnie zagrażała interesom państwa. Polscy władcy, Zygmunt Stary (nie król leń!) czy Zygmunt August (oceniany jako słaby władca odpowiedzialny za konfederację warszawską), wykazywali duży talent do łagodzenia konfliktów zabopobiegając w ten sposób upadkowi monarchii. Kiedy ruchy różnowiercze były u swego zenitu, Zygmunt August szedł na ustępstwa, ale kiedy się zorientował że szlachecki ruch egzekucyjny to nie tylko różnowiercy oraz że czynnik materialny i finansowy gra w tym ruchu dużą rolę, zaczął wspólnie z hierarchią kościelną i z magnaterią przykręcać szlachcie śrubę. Katolicy duchowni i świeccy senatorowie dali jednoznaczny odpór: nie ma zgody na sobór narodowy, usunięcie łaciny z liturgii, celibat księży, komunii pod dwiema postaciami. Jednoznaczna postawa papieża Pawła IV, nuncjusza Alojzego Lippomano, doprowadziła do synodu w Łowiczu, gdzie za pośrednictwem Hozjusza doszło do potwierdzenia katolickiego wyznania. Wcześniej Hozjusz zagroził wszystkim wahającym się hierarchom kościelnym karami wiecznymi i pozbawieniem urzędów. Kubłem wody na protestanckie głowy było oświadczenie króla, który oznajmił że nie zamierza bynajmniej być głową kościoła narodowego. W ślad za tym oświadczeniem monarchy poszedł edykt z 13 stycznia 1557 zakazujący reformowania kościołów, które do tej pory pozostały katolickimi. Szlachta protestancka uzyskała dla siebie wolność sumienia, to był koniec marzeń o protestanckiej Polsce. Kiedy najpilniejsze żądania wobec duchowieństwa zostały zaspokojone, szlachta najpierw przestała masowo atakować Kościół Katolicki, a następnie stopniowo zaczęła się odsuwać od reformacji. Stało się bowiem rzeczą oczywistą, że Kościół ze swą ideologią oraz król są obrońcami panującego porządku i to są właśnie braci szlacheckiej najpewniejsi sojusznicy.
Umocnienie katolicyzmu w Polsce dokonało się wkrótce potem za sprawą Piotra Skargi i Towarzystwa Jezusowego.
Jako bardzo negatywne należy ocenić zjawisko zamykania się w XVI wieku stanu szlacheckiego oraz wrogie i lekceważące nastawienie szlachty do mieszczaństwa podbudowane głębokim egoizmem gospodarczym. Polskie, spolonizowane już lub polonizujące się mieszczaństwo, posiadało bowiem już pewną świadomość narodową oraz horyzonty myślowe, które mogły znacznie pomóc w modernizacji nowoczesnego państwa, które szlachta polska tak bardzo pragnęła zbudować.
Konkludując, pragnę oznajmić że traktuje ten esej jako przyczynek do dyskusji nad przyszłą monarchią w Polsce. Nie możemy bowiem godzić się na państwo, które wyzuwa swych obywateli nie tylko z własności, ale nawet z dumy z własnego dorobku. Polska, na 100 lat przed Niemcami rozwinęła bogate piśmiennictwo, które w sposób naukowy i uporządkowany podejmowało dyskusje nad kluczowymi zagadnieniami dotyczącymi budowy państwa bezpiecznego i dostatniego. Musimy uparcie powracać do tekstów wielkich polskich myślicieli, do starych dokumentów i konstytucji, a Polskę naszych marzeń i snów odbudujemy wbrew wszelkim przeciwnościom.
Pamiętajmy że w Polsce katolicyzm nie jest dodatkiem do bigosu, lecz częścią uporządkowanej doktryny państwowej, którą za pośrednictwem naszych wrogów zarzuciliśmy. Rozbiór I Rzeczpospoltej musi być ciągle obecny w naszych rozważaniach o Polsce, gdyż pokazuje nam że można zniszczyć nawet tak ogromne państwo jakim była I Rzeczpospolita, a cóż dopiero niezbyt dużą i słabą III RP. Jadłospis dzisiejszych wrogów Polski przewiduje nie tylko połknięcie naszego już okrojonego państwa, ale także zakwestionowanie, a następnie zniszczenie tego co jest nośnikiem polskiej cywilizacji - katolicyzmu. Dlatego by zamiast nawracać Europę na katolicyzm (program wyznaczony nam przez papieża Jana Pawła II) nie być przez nią nawróconym na pogaństwo musimy być solidarni z siłami nam bliskimi wewnątrz i na zewnątrz. Solidaryzm społeczny, solidarność międzyludzka, to nie nawrót do socjalizmu, lecz chrześcijańska droga do społeczeństwa sprawiedliwości i dostatku, do polskiej monarchii. Nigdy nie mieliśmy lepszego systemu niż monarchia.
W tekscie użyto krytycznie następujące publikacje:
Adolf Pawiński, Rządy sejmikowe w Polsce 1572-1795 na tle stosunków województw kujawskich, PIW, Warszawa 1980.
Jan Baszkiewicz i Franiszek Ryszka, Historia doktryn politycznych i prawnych, PWN, Warszawa, 1979.
Historia Polski. PWN, tom I cz.1 (odnośnie XVw), tom I, cz.2 odnośnie Reformacji (odnośnie XVw).
H. Michnik (mamusia Adasia) i L. Mosler, Historia Polski do roku 1795, PZWS, 1961.
dr Zygmunt Jasłowski
08.02.2014r.
RODAKpress