Towarzysz Winnicki o "Towarzyszu Generale" - Łukasz Kołak


 

 

 

 

 

 

 

Towarzysz Winnicki o "Towarzyszu Generale"

Miniony rok był okresem rocznic. Wspominaliśmy okrągły stół, wybory 89 r., najazd niemiecko - sowiecki na Polskę. Końcówka roku należała jednak do generałów. Czesław Kiszczak opowiadał nam ("choć opowiem ci bajeczkę") jak to zapraszał do siebie byłych opozycjonistów, dawał im ich teczki i pozwalał je niszczyć w swojej niszczarce. Ciekawe czy Amerykanie, którzy chyba w Nowym Yorku wpadli na pomysł ustawienia dużej niszczarki na ulicy, do której przechodnie mogli wrzucać kartki z wypisanymi niepowodzeniami minionego roku, wzorowali się na doświadczeniach naszego byłego szefa MSW. To miło wiedzieć, że jesteśmy pionierami amerykańskich "nowych, świeckich tradycji". Ta informacja powinna napawać nas większą dumą, niż to, że jesteśmy szóstą potęgą gospodarczą. Zatem generał Kiszczak zwierzał się nam z arkanów swego ministrowania w PRL -u, prawdziwy jednak festiwal w mediach miał drugi z naszych ojców założycieli demokracji - gen. Jaruzelski. Rozmawiały z nim tuzy polskiego dziennikarstwa takie jak: Monika Olejnik czy Tomasz Lis, to i nic dziwnego, że żadnych skomplikowanych pytań Wojciech J. nie usłyszał. Żadnego "pokazu czarnej magii ze zdemaskowaniem" nie było. Tymczasem TVP Historia nadała w przeddzień rocznicy stanu wojennego niezły film Grzegorza Brauna "Towarzysz Generał" (który obecnie jest do oglądnięcia tylko w sieci). W pierwszej chwili pomyślałem, że szkoda, że nie wyemitowano go w którymś z głównych programów telewizji publicznej. Po obejrzeniu całości nabrałem wątpliwości.

Jak mówił w serialu "Alternatywy 4", towarzysz Winnicki: telewizję oglądają "nie tylko przyjaciele, wrogowie również". Taki "wróg" po obejrzeniu filmu o autorze stanu wojennego mógłby wyśmiać niektóre zarzuty wobec jego bohatera. W "trosce" o "merytoryczność" zarzutów wobec peerelowskiego ministra obrony pozwolę sobie wczuć się w rolę "wroga". Film ukazuje karierę gen. Jaruzelskiego, z uwypukleniem jego współpracy z Informacją Wojskową. Niestety katalog zarzutów jakie stawiają twórcy stanu wojennego występujący w filmie historycy jest tak obszerny, że może wzbudzić uśmiech politowania. Obok poważnego zarzutu zdrady możemy usłyszeć i takie, że gen. był zbyt wątłej postawy aby dźwigać karabin maszynowy podczas wojny, że wykonywał bezwzględnie rozkazy przełożonych, że jako minister obrony dbał o wojsko i walczył o zwiększony budżet dla niego, że sprawnie zorganizował operację wojskową w 1968 r., że trzymał armię twardą ręką. Jednym słowem jak na oficera same złe rzeczy nie licujące z żołnierskim fachem. Brakowało mi tylko w tej litanii zarzutów, że zapinał mundur na ostatni guzik i miał zawsze wyglancowane buty (a jako młody gimnazjalista nasikał do chrzcielnicy!).

Wojciech Jaruzelski był zdyscyplinowanym i inteligentnym komunistą. Odmawianie mu zdolności i uzależnianie całej kariery od donosicielstwa to błąd. Poza tym był również żołnierzem - mógł polec na wale pomorskim, albo w Berlinie. Przeszedł również gehennę wywózki na Wschód. To, że donosił zapoczątkowało jego błyskawiczne awanse. Ale robić mu zarzuty, że dbał o wojskowy budżet w czasach gierkowskich? Albo, że zrobił czystkę w wojsku na fali antyizraelskiej akcji lat 1967 - 68? Przecież to stara sowiecka metoda, wypróbowana jeszcze za Stalina podczas czystki lat 30. Dzięki tamtej akcji Stalin stworzył zdyscyplinowaną armię gotową wykonywać rzeczy niemożliwe jak np. sforsowanie linii Mannerheima podczas wojny zimowej z Finlandią. Jaruzelski także stworzył sobie taką armię, dzięki której najpierw zorganizował najazd na Czechosłowację, później przeprowadził udany pucz antygomułkowski w 1970 r., następnie spacyfikował społeczeństwo polskie podczas stanu wojennego i przygotował grunt pod operację "upadek komunizmu". Przyznacie Państwo, że dorobek imponujący. Gen. Stanisław Koziej w jednym z programów dotyczących wojska stwierdził, że Jaruzelski zachował autorytet wśród kadry oficerskiej jeszcze w latach 90. Autorytet podszyty po części niewątpliwe strachem (czystki), ale także wspomnieniem o "dużym budżecie" za komuny.

Tak czy inaczej mamy do czynienia ze zdolnym organizatorem i twardym dowódcą. Czyż marszałek Piłsudski nie usuwał z wojska nieprzychylnych sobie ludzi?

Wojciech Jaruzelski jest zdrajcą. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli chcemy stworzyć naprawdę suwerenne państwo musimy tę zdradę osądzić. Bez sprawdzania motywów. Analizowania osobowości. To zadanie dla biografów. Państwo polskie musi osądzić sowieckich kolaborantów ze szczytów władzy tak jak Francja osądziła marszałka Petaina za kolaborację z III Rzeszą. Osądzić i skazać na karę, której tu nie wymienię, aby nie zostać oskarżony o szerzenie nienawiści, ale którą parę lat temu opisał Jarosław Marek Rymkiewicz. Poważne państwo nie może pozwolić sobie na tolerowanie zdrady. Taka dziejowa konieczność. Kto jak kto, ale gen. Jaruzelski powinien to zrozumieć. W końcu w "dziejowej konieczności" się wyspecjalizował podczas swej służby.

Łukasz Kołak
Red. Naczelny Kwartalnika Powiernictwa Polskiego

07.01.2010r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet