
Nowoczesny endek w starych koleinach
"Dmowski musi nadejść" - ogłasza pan Rafał Ziemkiewicz w swym interesującym tekście pt. "Myśli nowoczesnego endeka". Choć zgadzam się z niektórymi tezami stawianymi przez autora, to jednak odnoszę wrażenie, że to zafascynowanie Dmowskim i Marszem Niepodległości, w którym autor "Polactwa" wziął udział 11 listopada, jest próbą zapewnienia sobie pozycji w posmoleńskiej rzeczywistości neopeerelu. Pójście do obozu POPP-a, czyli Pełniącego Obowiązki Polskiego Prezydenta, przypięcie sobie kotyliona i pogwarki z Towarzyszem Generałem o polityce realnej to przecież by uwłaczało panu Ziemkiewiczowi. Ale przypodobanie się pełnomocnikom pułkownika Putina z sowieckie., tzn. pardon!, rosyjskiej ambasady poprzez deklarację, że "Dmowski musi nadejść" - to co innego. Fascynacja prorosyjskim liderem obozu narodowego może zapewnić red. Ziemkiewiczowi "jakie takie" resztki z namiestnikowskiego stołu, które spadną narodowcom za ich udział w kształtowaniu realnych stosunków ze wschodnim "partnerem". Zwłaszcza gdy wizyta Dziadka Mroza zbliża się nieubłaganie. 6 grudnia bowiem wszystkie dzieci w POlszy dowiedzą się, że Św. Mikołaj nie istnieje, jest tylko burżuazyjnym wymysłem a prezenty dostarcza prezydent Miedwiediew. Oczywiście tylko tym grzecznym. A zatem warto się postarać i przypodobać dziadkowi lub jego tubylczej ekspozyturze.
"Przy jednoczesnym wycofywaniu się Ameryki ze Starego Kontynentu i powrocie Rosji do racjonalnej, imperialnej polityki carów (na razie jako imperium regionalnego) wpycha to politykę międzynarodową w stare koleiny kongresu wiedeńskiego" - stwierdza "nowoczesny endek" Ziemkiewicz w swym tekście. Rosja "powraca do imperialnej polityki". Świetnie Panie Redaktorze, ale kiedy miała się z niej wycofać? W latach 80. jak wiemy, albo przynajmniej powinniśmy wiedzieć, sowieci realizowali tylko politykę "wycofania się na z góry upatrzone pozycje" z myślą jak najszybszego powrotu do rzeczywistości pojałtańskiej. Trochę rzeczywiście to trwało, ale sytuacja bieżąca pokazuje, że wszystko jest "charaszo". Udało się towarzyszom dużo, choćby w samej "POlszy". Europa może jeszcze nie jest "Wspólnym Europejskim Domem" wg recepty Gorbaczowa"z okresu tzw. transformacji, ale bliska ideału. Europejskie elity polityczne pójdą za głosem Kremla nawet w ogień, zwłaszcza, że paliwa ze Wschodu im nie zabraknie. Nawet caryca Katarzyna nie mogła marzyć o tak świetnym pijarze jak czekiści z Kremla.
Tu dotykamy kolejnego zagadnienia, które, zdaje się, bagatelizuje miłośnik Dmowskiego z "Rzeczpospolitej". Ziemkiewicz pisze o Rosji, "imperialnej polityce carów" i "koleinach kongresu wiedeńskiego". A co z komuną? Co z NKWD? Co z pułkownikiem Putinem? Czy ktoś gdzieś rozliczył i ukarał sądownie komunistów sowieckich za ich zbrodnie, że możemy mówić o Rosji jako carskim imperium a nie sowieckim, terrorystycznym aparacie państwowym? Koleiny kongresu wiedeńskiego czy brudna, krwawa polityka Kominternu, Panie Redaktorze? Czy możemy mówić o powrocie do rzeczywistości dziewiętnastowiecznej, do polityki uprawianej przez dżentelmenów w cylindrach, w czasach gdy kremlowscy siepacze zabijają w Londynie swego dawnego towarzysza, który ujawnił światu ich zbrodnie, przy zastosowaniu terroru jądrowego? Gdy metodą planowego ludobójstwa czyszczą sobie Kaukaz, aby uczynić z niego teren wytrzebiony z narodów, kultur i religii innych niż "kultura sowiecka"? Wydaje mi się, że to nie polityka międzynarodowa wkracza w "koleiny kongresu wiedeńskiego" tylko myślenie polityczne tkwi w starych błędach, nakazujących widzieć w bolszewikach partnerów do rozmów, którzy respektować będą zawierane umowy.
"Dmowski musi nadejść" - konkluduje p. Ziemkiewicz. Nie kwestionuję zasług tego wybitnego męża stanu w dziele rozbudzenia świadomości narodowej u Polaków i skutecznej walki o niepodległą Polskę. Ale w pewnej istotnej, z punktu widzenia niepodległościowej polityki polskiej, sprawie Roman Dmowski niestety się mylił. Na początku lat trzydziestych stwierdził, że Rosja sowiecka jest krajem nastawionym pokojowo, zajętym swoimi wewnętrznymi sprawami i nie należy się jej obawiać. Pisał to w czasach, gdy Józef Stalin industrializował Kraj Rad i kolektywizował rolnictwo, przygotowując je do forsownego marszu w "wyzwoleńczym" pochodzie na Zachód. Wtedy Dmowski miał prawo się mylić, ale z perspektywy lat jego błędna analiza zagrożenia sowieckiego dla Europy jest nie do obronienia. Miłośnicy Dmowskiego jak to u doktrynerów bywa, nie dostrzegają tego błędu tylko na siłę trzymają się dogmatów stworzonych przez swego mistrza. Dziś dogmatu tego czepia się jak brzytwy pan Ziemkiewicz. I to w towarzystwie takich podejrzanych organizacji jak ONR czy Klub Zachowawczo - Monarchistyczny. O panu w muszce nie wspominam. Ten błąd jednak doprowadzi nas w najlepszym wypadku donikąd, na pewno nie do niepodległości.
Łukasz Kołak
Blog autora
Facebook
28.11.2010r.
RODAKpress