Moja manifa- Elżbieta Isakiewicz


 

 

 

 

 

 

 


Moja manifa

Kobiet nie lubię. Wolę mężczyzn. Przyjaciółek nie mam, bo sama instytucja przyjaciółki, czyli kogoś, kto ma prawo zadzwonić czy, nie daj Boże, wpaść o każdej porze i gadać, gadać, gadać - przyprawia mnie o dreszcz.

Więc jak już o jakiejś kobiecie powiem dobre słowo, to każdy wie, że to sytuacja absolutnie szczególna. I dzisiaj chciałabym sprawić moim Czytelnikom (obojga płci) niespodziankę. Zamierzam napisać o czterech paniach, które lubię. Każda jest inna, każda tworzy wokół siebie aurę wyjątkowości i ma to coś, czego nie da się ująć w słowa, a co jest sumą wdzięku, inteligencji i życiowych doświadczeń. Poza tym bardzo się różnią. Przedstawię je w porządku alfabetycznym.

Zyta Gilowska. Jak wiadomo profesor. Kobieta, która ma rzadki dar krótkiego, błyskotliwego puentowania wydarzeń politycznych i zachowań polityków. W przeciwieństwie do większości z nich potrafi mówić ładnym, poprawnym językiem, w którym nie ma wodolejstwa ani strachu przed 'tak, tak' i 'nie, nie'. Pod tym względem w sejmie chyba nie ma sobie równych. Jest rozbrajająco bezpretensjonalna. Zawsze i wszędzie jest sobą. Żadnego zadzierania nosa w kontaktach z tak zwanymi zwykłymi ludźmi, żadnej wody sodowej. Jak coś obieca - spełni. Nadzwyczajnie solidna - wiadomo, że naprawdę przygotowuje się na posiedzenia sejmowe. A jednocześnie dama z fantazją: kolacja ze znajomymi w Warszawie w piątkowy wieczór, choć czeka powrót do Świdnika? Jak najbardziej. Wyjazd na benefis Pietrzaka do Krakowa - czemu nie? To kobieta, która nigdy się nie nudzi i z którą nikt się nie będzie nudzić. Temperament neapolitański, świetna figura i gust.

Kwiryna Handke. Wybitna naukowiec - językoznawca. Myślę sobie o niej: żelazna dama, bo jej hart ducha, odwaga w podejmowaniu nawet najtrudniejszych zadań i - co najważniejsze - konsekwencja, z jaką je realizuje, są niebywałe. Nigdy nie wiem, jak ta zapracowana pani profesor znajduje czas na wszystko. To znaczy wiem; jest nadzwyczajnie zorganizowana i jak patrzę jak wygląda moje biurko i torebka, a jak jej - to mi wstyd. Kiedy Kwiryna spojrzy na człowieka, to on od razu chce być lepszy, porządniejszy, naprawdę sam ten wzrok wystarczy, żeby chciało się chcieć. A ona ma jeszcze w zanadrzu cały skarbiec mądrości, z którego - jeśli masz trochę oleju w głowie - możesz czerpać zawsze, kiedy potrzebna rada albo pocieszenie w trudnej chwili. Mogłaby spokojnie być również profesorem od dusz; ma wyjątkową - nawet jak na kobietę - intuicję, która sprawia, że w lot rozeznaje sytuację i ludzkie intencje. A jeszcze w dodatku jak ona gotuje! (Proszę żałować, że nie dane było Państwu skosztować jej gołąbków).

Elżbieta Murawska. Malarka, uznana ilustratorka książek, a ostatnimi laty jednocześnie szefowa własnej prężnej firmy. Jej mąż, Marian, też malarz, wciąż powtarza, że ożenił się z najładniejszą dziewczyną na roku. Urody do dziś zazdroszczą jej nawet nastolatki. Jej pasją są kolory. Pan Bóg obdarzył ją widzeniem świata poprzez kolory - wyprawia z nimi na obrazach cuda. Gdy wiszą podświetlone w jej wielkim mieszkaniu, nie można oderwać od nich oczu. Ma anielską cierpliwość - w tym cierpliwość wobec mężczyzn. Cenię ją za - tak obcą awanturnicy - łagodność, a także za styl, w jakim korzysta z otaczającego ją luksusu. To on jest dla niej, a nie ona dla niego. Elżbieta jest do luksusu stworzona i nie znam drugiej takiej, której byłoby z nim bardziej do twarzy.

Krystyna Pociejowa. Aktorka, tłumaczka, melomanka. Kobieta o fioletowych włosach. Zbiera zioła, suszy je na ścianach mieszkanka w Podkowie Leśnej pod Warszawą, a potem wyczarowuje oryginalne potrawy, które przywołują wspomnienia najwspanialszej baśni z dzieciństwa. Bo jak Krystyna gotuje, to tworzy. I jest w niej i wokół niej jakaś magia, nie piekielna, tylko dobra, nie szamankom właściwa, lecz wróżkom. I wzmaga się jeszcze ta magia, gdy do ziołowych zapachów dołącza muzyka, komponuje się z nimi i miesza, i wydaje się człowiekowi, że wkroczył w jakiś inny, nie z tej ziemi, świat.

A mają te kobiety jeszcze jedną wspólną cechę: wolą mężczyzn, a własny rozwój, aktywność zawodową potrafiły połączyć z tym wszystkim, co potrzebne, by stworzyć szczęśliwy dom.

Są kobiety i kobiety. Te są prawdziwe.

Elżbieta Isakiewicz

17. 03. 2005 r.
Gazeta Polska

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet