Agenci destrukcji i legitymizacji - Mirosław Rymar


 

 

 

 

 

 

 


Tym co usilnie zabiegają o dzielenie komunistów wśród Polonii na lepszych i gorszych
Agenci destrukcji i legitymizacji

Członek Partii Zdrajców Pachołków Rosji
Z ich statutu : "PZPR skupia w swych szeregach świadomych politycznie,... Każdy członek PZPR zobowiązany jest do umacniania autorytetu partii, prezentowania i obrony jej linii, czynnego udziału
w działalności podstawowej organizacji partyjnej oraz wykonywania zadań partyjnych". -
stan prawny
z lipca 1981 r., uwzględniający zmiany i uzupełnienia uchwalone przez IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR.
Okres dosyć newralgiczny dla sytuacji w Polsce.

Ich idol i do dzisiaj przez wielu uznawany za "wspaniałego przywódcę", Gierek chwalił się, że szeregi "siły przewodniej" rosną. I rosły, bo w 1980 należało do niej 3092 tys. Najwięcej od czasu zawładnięcia Polską. Wydawać by się mogło, że to paradoks, bo w chwili największej siły partii dokonał się "zamach" na jej - przypisywaną sobie prawem kaduka - przewodnią i nieomylną rolę. Paradoks jest pozorny, bo siła partii budowana była na gruncie wrogim jej od zarania. To po pierwsze. Po drugie jej tzw. masy członkowskie to w dużej mierze oportuniści lub karierowicze. Ideowych komunistów można było już wówczas ze świecą szukać. Ale o tym trochę później.

Wróćmy do członków tej przewodniej - w zdradzie narodowej - siły.
Już tylko z przytoczonych na wstępie paru zdań jasno wynika czego partia od swych towarzyszy oczekiwała, ba wymagała. Kim mieli być? Towarzysze mieli być "świadomi politycznie". Co to oznaczało dowiadywali się z wewnątrz partyjnych szkoleń - ".miał obowiązek uczestniczenia w wewnątrzpartyjnym systemie edukacyjnym - w wykładach monograficznych dotyczących wiedzy o partii" - , zebrań POP i lektury klasyków jedynie słusznej ideologii, jeżeli zabrnęli tak daleko w swym zaparciu ideowym. Taki "członek od partii" był zobowiązany " do obrony partii" i "wykonywania zadań partyjnych". Bardzo to delikatne i lekko zakamuflowane sformułowania. Bo niby jak miał taki towarzysz bronić partii, która była wszechwładna? Partia nie była zagrożona fizycznie. Dysponowała armią, milicją, SB-kami, ZOMO-wcami, a nawet mogła liczyć na "bratnią pomoc" sąsiadów z obozu. Niemniej bronić musiał. Pojawia się kolejne pytanie: przed kim? Przed niechętnym czerwonym najemnikom Narodem!
Partii zagrażało knucie "elementów reakcyjnych i narodowych". Był wróg i przed nim właśnie miał ów członek bronić swej partii żywicielki. Miało to wynikać z istoty bycia...
Uproszczony wniosek. Towarzysz był członkiem partii, ale tym samym stawiał się poza polskim narodem, który traktował wrogo. Z wzajemnością.

Żeby mu ułatwić ową heroiczną "walkę" partia delegowała go do "wykonywania zadań partyjnych". Zadań przeróżnych partia miała mnogo. Były niewinne prace społeczne, przekraczanie różnych planów, ...latek, kwintali zboża z hektara, ale tu czynnik bojowy nie wchodził w rachubę. Co najwyżej obowiązkowa obecność i aktywność. "Bój to był ich ostatni" z wrogiem ukrytym. A z takim walczyć można było tylko skrycie. Aktywna postawa członka przejawiała się "partyjną czujnością". Taki czujny towarzysz miał oczy i uszy otwarte, by móc ocenić na zebraniu swojej POP pojawiające się dla partii zagrożenia, napisać - nie donos, broń Boże! - list(?), meldunek(?), informację(?), notę(?) do komitetu
o spostrzeżonych odstępstwach od linii, czy wręcz niezadowoleniu tych, którzy przecież z ukazu siły przewodniej powinni być szczęśliwi. Każdy członek był okiem i uchem, chciała wierzyć partyjna nomenklatura. Ich UB, ani SB nie werbowało na TW. Oni byli JW - jawnymi współpracownikami. Mieli to zakodowane w swej przynależności i własnoręcznym podpisem potwierdzili pod pisemną deklaracją. Dobrowolnie! Każdy członek PZPR był agentem destrukcji państwa polskiego i jego narodu, bo służył obcemu panu i wrogiej ideologii. Samą swoją przynależnością legitymował włądzę zdrajców, internacjonalistycznych wichrzycieli. Te stwierdzenia nie wymagają uzasadnienia. To są banały. Szkoda, że mają ciągle tak wielu przeciwników.

Zimnokrwisty bezkręgowiec, czyt. umiejący się ustawić
"...Oczywiście, prawdziwe powody wstępowania do PZPR bywały różne. Wielokrotnie były one nieujawniane lub też celowo przemilczane, szczególnie wtedy, gdy wstąpienie do partii było traktowane jako nieodzowny element kariery zawodowej...". Już akt wstąpienia do partii naznaczony był piętnem oportunizmu i gotowości zmiany frontu w miarę jak ujawnią się korzystniejsze perspektywy.

"... Wraz z członkostwem w partii otrzymywali oni dodatkowe punkty za pochodzenie społeczne przy zapisach i egzaminach na studia, dostęp do kursowego systemu edukacji, do mieszkań czy innych przydziałów socjalnych...". Tych charakteryzował, tzw. chłopski spryt i życiowa zaradność. Umiejętności nie podyktowane bynajmniej czynnikiem inteligencji, czy statusem kandydata, bo dotyczyły wszystkich grup społecznych. - Nie jestem nazbyt zdolny, to do partii po punkty na uczelnię.
- Kolega trochę dłużej ode mnie czeka na mieszkanie, już ma je dostać, ale przecież ja jestem w parti...

"...Pewne urzędy, wyeksponowane stanowiska kierownicze, na przykład redaktora naczelnego gazety, ordynatora szpitala czy dyrektora zakładu lub szkoły, musiały być obsadzone przez ludzi zaufanych, czyli partyjnych...". Szef mógł być mierny, ale musiał być wierny. Były też funkcje z rozdzielnika SB, np. kadrowiec. Kto dysponował pełniejszą informacją na temat zatrudnionych, niż te kanalie?

"...Centralizm demokratyczny, dbałość o interesy PZPR, internacjonalistyczny solidaryzm robotniczy - wszystko to wymagało pełnego podporządkowania się woli partii. W szeregach PZPR nie było miejsca na indywidualizm, bo groziło to rozbiciem partii...". Dlatego między bajki należy włożyć opowieści
o chęci reformowania od środka. Towarzysz musiał być posłuszny i zdyscyplinowany. Inna sprawa,
że członek interesowny mógł się migać przed partyjnymi obowiązkami, bo miał obowiązki prywatne
do których instrumentalnie wykorzystywał swą przynależność. Bezideowy cwaniak, godny "podziwu" spec od załatwiania. Byli to zatem ludzie dla których zdrada ideałów nie stanowiła żadnego problemu.

Obie grupy wstydliwych, męskich częśći anatomicznych (członków) jednakowo zasługują na potępienie. Wszyscy oni kierowali się albo dobrem partii, albo własnym. Nie liczyły się koszty. Nie liczyła się żadna wartość poza wartością, którą oni uznali za nadrzędną, że użyję skrótu myślowego: władza i pieniądz. Ważniejsza była Syrenka pod oknem, niż Syrenka na warszawskim Stary Mieście.

"...Po powstaniu Solidarności i wprowadzeniu stanu wojennego (XII 1981) z partii wystąpiło ok. 850 tys. osób,...". Występowali i wcześniej. Dobrowolnie i służbowo, by zacząć działać na odcinku rozkładania od wewnątrz Solidarności. Wielu wyemigrowało również służbowo na paszportach w jedną stronę, by szerzyć wśród Polonii "nowoczesne poglądy" i nadawać "jedynie słuszny i porządany kierunek" działaniom organizacji polonijnych. Tym razem w myśl internacjonalizmu poprawnego. I wcale nie musieli być agentami. Wystarczyło, żeby byli zindoktrynowani światopoglądowo.

Ci ludzie powinni otrzymać jasno sprecyzowaną ocenę z przeszłości, aby umieli znaleźć się
w teraźniejszości i w przyszłości. Brak dekomunizacji skutkuje tym, że wyznawcy serwilizmu, lizusowstwa, interesowności, podwójnych standardów i wyobcowani z polskiego narodu pozostają przekonani, że partia to tylko sposób na lepsze życie. To było tylko podnoszenie ręki. Już nie bardzo przyznając, że za kolejnym pomysłem partii. Do nich nie dociera, że ta podniesiona ręka spowodowała konstytucyjny zapis uzależniający Polskę od Kremla, bo nawet nie od Rosji, tylko od jej z kolei ciemiężców.

Nikt dzisiaj nie nawołuje do zaludnienia latarni, ale oni muszą mieć świadomość, że darowano im spokój. Pod warunkiem jednak, że zechcą pozostać w cieniu własnych spraw, a nie będą nadal realizować zasady "miękkiego kręgosłupa" i pchać się na piedestał z kolejnymi panami destruktorami.

Ujawnienie czyjejś komunistycznej przeszłości powinno spowodować natychmiastowe potępienie
w środowiskach polonijnych, które szczycą się wiernością wobec wartości chrześcijańskich
i narodowych. Inna postawa oznacza niezwykły tupet, lekceważenie, albo też pewność, którą daje "sprawdzone w bojach zaplecze". Jakie zaplecze?

I nie może być wytłumaczeniem brak wiedzy o komunistcznej przeszłości faworyta w momencie dokonywania wyboru, w chwili, gdy ta przeszłość została ujawniona. Obrona tamtej decyzji może być odczytywana wyłącznie jako obrona stołków zajętych wokół faworyta.
- Spadnie z niego pryncypał, to pewnie spadniemy i my.
- Jakże to? Nie może być!
- Zwieramy szeregi i tniemy równo z trawą.

Co robią? Szukają wroga i...
Wróć i przczytaj wyżej.
I gdzie tu inters Polonii? Wartości wyższe od stołków?

Do poduszki towarzyszom polonusom, bo są tacy, a jakże i ich poplecznikom:
(fragment referatu jenerała Jaruzelskiego)

Referat Komitetu Centralnego na X Zjazd PZPR
wygłoszony 29 czerwca 1986 r.

Nasza partia solidaryzuje się w pełni z leninowskim, nowator­skim dorobkiem KPZR, z waszym, towarzyszu Michaile Gorbaczow, twórczym i konsekwentnym działaniem. Właśnie z tym perspektywicznym nurtem socjalizmu, któremu śmiało torujecie drogę, wiążemy wytyczoną przez IX Zjazd, realizowaną przez naszą partię linię socjalistycznej odnowy. W nurcie tym widzimy podstawową dźwignię szybszego wzrostu materialnych i ducho­wych sił naszej wspólnoty, co podkreśliły dobitnie również zjazdy bratnich partii. Proces socjalistycznych i cywilizacyjnych przeobrażeń jest w naszym kraju równocześnie i zaawansowany, i opóźniony. Wynika to po części z naszych szczególnie złożonych warun­ków i uzależnień historycznych. Potwierdza to leninowską tezę; że "wszystkie narody dojdą do socjalizmu, to jest nieuniknione, ale dojdą wszystkie niezupełnie jednakowo, każdy wniesie coś swoistego do tej czy innej formy demokracji, do tej czy innej od­miany dyktatury proletariatu, do tego czy innego tempa przeo­brażeń socjalistycznych różnych dziedzin życia społecznego". (W.I. Lenin: Dzieła , t. 23, s. 67).

Dobranoc.
Może przeoczyliście, ale zaczyna świtać.

Mirosław Rymar
25. 02. 2006r.

Żródła:
- Statut PZPR
- "Zasady wstępowania do PZPR" - PAWEŁ SKORUT, BUiAD IPN KRAKÓW
- Tekst referatu W. Jaruzelskiego

***

"...Tymczasem wiele wskazuje na to, że agenci tajnej policji mieli niewielką rolę w zniewoleniu narodu w stosunku do tej, jaką odegrały szerokie kręgi członków partii i zwyczajnych ludzi, (podkr. red.) na wszelki wypadek wyzbywających się własnej wolności na co dzień znacznie gorliwiej, niż mógłby to wyegzekwować sam aparat ucisku.

A tu przyczyn by trzeba szukać znacznie głębiej niż w postawie tych niecnot donoszących do SB." Robert Kaczmarek
Dziennik Polski, 18.03.2006r.

RODAKpress
25. 02. 2006r.

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet