Strategiczne cele i taktyczne kompromisy
Ostatnio ustami Radosława Sikorskiego, administracja polskojęzycznego terytorium Unii Europejskiej, w jakie po wyborach przekształciła się tzw. IVRP, ogłosiła swe uznanie "niepodległości" Kosowa.
Tutaj dygresja; ponieważ, jak do tej pory, światłe elity i wybitni przywódcy nie znaleźli adekwatnego określenia dla tego co z Polski jeszcze zostało, proponuję nazwę Generalna RP ( w skrócie GRP); a to ze względu na paralelę polityczną z czasami Generalnej Guberni.
Uznanie Kosowa nie może być dla nikogo zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że dwaj główni "pryncypałowie" GRP, jakimi są Niemcy i USA, byli kluczowymi animatorami tego przestępczego przedsięwzięcia. W tej sytuacji agentura rosyjska została w krajowej administracji po prostu zmarginalizowana.
Nie warto w tym kontekście dywagować o "polskim interesie narodowym", który wymagałby powstrzymania się od takiego kroku, gdyż administracja nawet już nie udaje, że takowy ma jakikolwiek wpływ na jej decyzje. Zasadnym jest natomiast spojrzenie na szerszy międzynarodowy obraz zaistniałej sytuacji.
Do tej pory "nowy naród" został uznany przez około trzydzieści państw Świata, na ogólną liczbę dwustu. Większe zainteresowanie wśród społeczeństw wywołuje natomiast precedens z tymi "narodzinami" związany.
Dziesięć lat temu, problem kosowski, był sprawą lokalną, ograniczoną w swym wydźwięku do Bałkanów, nota bene mający jeszcze swój początek w XVIII wieku.
Dzięki poparciu KLA ( Kosovo Liberation Army) przez USA/UE, stał on się problemem globalnym. Po "deklaracji niepodległości", wspartej przez tych samych sponsorów, spowodował on otwarcie prawdziwej puszki pandory.
Zachód (USA/UE), jako pierwsza potęga globu, odrzucił nawet swoją zwyczajową hipokryzję, ogłaszając wszem i wobec, że żadne prawa, normy, czy umowy nie mają dla niego znaczenia, a jedyne co się liczy to brutalna siła. Truizmem byłoby stwierdzenie, że takie postępowanie "przodujących zachodnich mocarstw" nie jest novum. Jednak do tej pory zawsze ubierały one swe łajdactwa w płaszcz altruizmu, norm cywilizacyjnych i wspólnego dobra.
UNSCR 1244 gwarantowała "suwerenność i integralność terytorialną Jugosławii", której sukcesorem jest obecnie Serbia. Ówczesny ambasador USA w ONZ, Richard Holbrooke, twierdzi dziś że rezolucja ta była "taktycznym kompromisem", a "Serbia na zawsze utraciła Kosowo" (http://www.takimag.com/site/article/kosovo_and_the_last_grasps_of_american_unipolarity/).
Dzięki tej szczerości, mamy nareszcie odpowiednie określenie na sojusz Polski z mocarstwami zachodnimi z 1939 roku, jak również na dzisiejszą "partnerską współpracę" w ramach NATO i UE. Natomiast otwartym pozostaje ciągle pytanie dotyczące strategicznych celów jakie przyświecają tym i innym "taktycznym kompromisom".
Niespotykana dotychczas "szczerość" Zachodu nie wynika zresztą z nagłej niechęci do hipokryzji, lecz ze stopnia moralnej i intelektualnej degradacji jaką osiągnęły ich społeczeństwa i elity.
Dobrą ilustracją tego stanu ich psyche , jest wojna w Iraku i Afganistanie. Ostatnio wiele zainteresowania w prasie zachodniej wywołała opublikowana niedawno książka laureata nagrody Nobla Josepha Stiglitza pt." The Three Trillion Dollar War " (http://www.truthout.org/docs_2006/022808D.shtml). Komentatorzy roztrząsają "błędy ekipy Busha" zarówno w ocenie kosztów wojny jak i samego jej prowadzenia, ubolewają też nad "cierpieniem amerykańskiego społeczeństwa" spowodowanego kryzysem gospodarczym przez nią wywołanym. Studiując te publikacje odnosi się wrażenie, że gdyby wojna ta kosztowała exemplum $100 miliardów i sfinansowana była sprzedażą zrabowanej Irakijczykom ropy naftowej, nikt na Zachodzie nie miał by pretensji do reżimu Busha. Fakt, że wykorzystując fałszywe oskarżenia, napadnięto nikomu nie zagrażające narody, powodując śmierć setek tysięcy i cierpienia milionów, wydaje się być całkowicie bez znaczenia. W końcu ekonomia jest tym co się naprawdę liczy w życiu Zachodu.
Również w przypadku Polski, można łatwo domyślić się jakie to strategiczne cele przyświecają exemplum naszemu "największemu adwokatowi w UE", jakim są Niemcy. Polacy nie są jednak zbyt domyślnym narodem, a na dodatek obdarzonym krótką pamięcią.
Pozostawiając więc domyślność na boku, spójrzmy raczej na kolejny zbliżający się "taktyczny kompromis". Wydaje się, że będzie to ratyfikacja "konstytucji UE" przez Sejm. Co prawda, wśród szacownych "parlamentarzystów", nie ma ani jednego, który przeczytałby ten wielostronicowy gniot, nie wspominając już o jego zrozumieniu, ale przygniatająca większość z nich wie, że jego ratyfikacja jest niezbędna dla podtrzymania dobrego image GRP w Unii. A ponieważ wszyscy oni znaleźli się w "parlamencie" tylko po to by przysporzyć Naszej Ojczyźnie wszelkiego dobra, wynik głosowania jest z góry przesądzony.
Zresztą sama treść gniota jest mało istotna. Tak jak większość legislacji unijnej, nie jest po to by wprowadzać ład i porządek prawny, ale wręcz przeciwnie. W morzu bezsensownego bełkotu, znajduje się parę istotnych akapitów, umożliwiających ubezwłasnowolnienie takich unijnych pariasów jak GRP. Jeżeli administracja kolonialna będzie funkcjonować tak dobrze jak obecnie, nie zajdzie potrzeba wyciągania na światło dzienne tych akapitów... no ale gdyby nastąpiło w społeczeństwie otrzeźwienie, to będzie je można w majestacie prawa wykorzystać, sprowadzając na prawidłowe tory znarowionych obywateli.
Gwoli sprawiedliwości, należy przyznać, że kredyt za obecny stan rzeczy należy się nie tylko obcenej administracji i jej elektoratowi, ale również największym patriotom od czasów Mariana Krzaklewskiego, jakimi są niewątpliwie panowie Kaczyńscy.
To nie kto inny jak Jarosław Kaczyński spreparował intrygę polityczną uzasadniającą rozpad koalicji rządowej i rozpisanie wyborów parlamentarnych (http://www.polskapanorama.org/prolifjud.html). Agenturalne media wytłumaczyły wtedy z łatwością polskojęzycznym eurotumanom, że głosowanie na PO pozytywnie zweryfikuje ich "inteligenckość". A cóż może być cenniejszego dla prawdziwego yntełygenta niż taki certyfikat?
Obaj panowie Kaczyńscy wypracowali też w pocie czoła "mądry kompromis" jakim jest wspomniany gniot.
Największym ich "osiągnięciem", było jednak ostateczne zmarginalizowanie polskich sił patriotycznych, które stanowiąc do tej pory margines społeczny, zostały ostatecznie zepchnięte ze sceny politycznej.
I tego ostatniego osiągnięcia, zarówno Kaczyńskim, jak i ich łżeprawicowemu pisowskiemu ugrupowaniu, wybaczyć nie sposób!
Ignacy Nowopolski
14.03.2008r.
RODAKpress