RODAKpress - head
HOME - button
PiS: I co dalej?? - Ignacy Nowopolski

 

 

 

 

 

 

 

 


PiS: I co dalej?

Jan Maria Jackowski w artykule pt. PiS: I co dalej? , opublikowanym ostatnio w Naszym Dzienniku, w sposób niezwykle delikatny i dyplomatyczny ocenia "osiągnięcia" ugrupowania braci Kaczyńskich.

Autor nawiązuje w nim do niedawnego "Listu otwartego Ruchu Przełomu Narodowego do przywódców PiS", konkludując zgodnie z tezami wspomnianego dokumentu, że PiS nie może już liczyć na poparcie patriotycznego elektoratu na "piękne oczy". W nawiązaniu do tej konkluzji zapytuje:

I co dalej? Czy PiS uda się operacja "zagospodarowania" tego elektoratu? Jest na to szansa, ale pod warunkiem otwarcia się tej formacji na środowiska chrześcijańskie, patriotyczne, narodowe, konserwatywne oraz osoby darzone zaufaniem w tych środowiskach. Nie chodzi jednak o okazjonalną obecność w tej partii poszczególnych przedstawicieli tych środowisk, ale statutowe zabezpieczenie realnego wpływu nurtu konserwatywno-narodowego na linię partii.

Nie wiem do jakiego stopnia Pan Jackowski zna realia tzw. "demokracji zachodniej", w której Polska ma zaszczyt obecnie funkcjonować, ale należy podkreślić, że nie istnieje w niej żadna forma "zabezpieczenia" przed niedotrzymywaniem obietnic wyborczych. Mało tego, zwyczaj ich niedotrzymywania nie jest wyjątkiem od reguły, ale regułą.

Biorąc za przykład "wiodącą demokrację wolnego świata", za jaką uważa się USA, można na jego podstawie zaobserwować ponad dwustuletnią "demokratyczną grę w pingponga", w której to dwie drużyny (Republikanie i Demokraci) wymieniają się kolejno u steru władzy i nic z tego poza tą zmianą nie wynika. Kierunek w polityce wewnętrznej i zagranicznej jest ustalony przez plutokratyczne elity. Sportowo nastawione społeczeństwo może za to emocjonować się kolorowymi spektaklami w postaci konwencji, zjazdów, debat telewizyjnych itd.

Najnowsze przedstawienie z tego cyklu odbywa się właśnie na naszych oczach, przy ogromnych fanfarach medialnych, zagłuszających rzeczywiste problemy tego kraju , takie jak pogłębiająca się nędza coraz szerszych warstw społecznych, uwikłanie w beznadziejne wojny, brak elementarnych zabezpieczeń socjalnych itp.

Przy każdych kolejnych wyborach plakaty krzyczą tym samym sloganem "Czas na zmiany! Głosuj na..." i tu na zmianę wpisuje się Demokratów lub Republikanów. Dla większości obywateli taka forma "demokracji" jest wystarczająca i zabawiają się w wybieranie na przemian jednych i drugich kukiełek rządzących elit plutokratycznych.

Podobnie jak i w Polsce, jest tam jednak grupa "zorientowanych wyborców" i ci głosują na (wspomniane przez Pana Jackowskiego) "mniejsze zło" .

Chcąc graficznie przedstawić kwestie moralno-ideologiczne w odniesieniu do tych dwu partii politycznych należałoby nakreślić na płaszczyźnie linię pionową, po której lewej stronie umieściłoby się "zło", a po prawej "dobro". W takiej konfiguracji linię podziału pomiędzy Republikanami i Demokratami stanowiłaby kreska pozioma, krzyżująca się z tą pierwszą, pionową.

Weźmy dla przykładu problem stosunku do życia. Demokraci są zwykle znacznie bardziej powściągliwi od Republikanów w kwestiach prowadzenia konfliktów zbrojnych, opowiadając się jednocześnie za aborcją, której ci drudzy są zdecydowanie przeciwni. Wyborca głosujący na "mniejsze zło" musi w swym sumieniu rozstrzygnąć więc kwestię, co jest gorsze: zabijanie życia narodzonego czy nienarodzonego. Podobne przykłady można by mnożyć, porównując oba ugrupowania.

Osobiście nie podejmowałbym się takiego moralnego osądu i proponowałbym wyborcom "zmarnowanie" głosu poprzez oddanie go na kandydata "bez szans" ale umiejscawiającego całą swą ideologię po prawej stronie "linii pionowej". Uniknie się w takiej sytuacji niepewnych wyborów moralnych, dając jednocześnie rządzącej plutokracji wyraźny sygnał, że wbrew temu co chce ona wmówić społeczeństwu, istnieje jednak klarowny wybór pomiędzy dobrem i złem, a nie tylko różnymi formami zła.

Jestem przekonany, że po dwustu latach praktykowania takiej strategii, w USA powstałaby w końcu prawdziwa chrześcijańska demokracja, a nie parodia takowej.

Niestety w obecnej sytuacji Polska nie ma dwustu lat na eksperymenty socjotechniczne. Jeżeli przez następne dwie, trzy dekady kierunek polityczny nie ulegnie radykalnej zmianie, to Polacy przestaną istnieć jako naród i wszelkie dywagacje społeczne będą wtedy całkowicie bezprzedmiotowe.

Dlatego wydaje się wysoce nieodpowiedzialnym dawanie kolejnej szansy ugrupowaniu Panów Kaczyńskich. Tak jak Pan Krzaklewski, mieli oni swą szansę polityczną i jej nie wykorzystali. Rozważania nad tym czy był to wynik głupoty, złej woli, słabości, czy najzwyklejszej zdrady, są nieistotnymi z punktu widzenia polskiej racji stanu. To czy zdradza się Ojczyznę ( exemplum głosując za Traktatem Lizbońskim) z ustami pełnymi frazesów patriotycznych czy kosmopolitycznych jest doprawdy bez znaczenia.

W tej sytuacji, jedynym sensownym działaniem jest stworzenie autentycznie narodowego ugrupowania, które trwać będzie przy niezmienionych podstawowych pryncypiach, bez względu na to czy uzyska w wyborach jeden czy dziesięć procent głosów. Istnieje szansa, że w końcu skołowani wyborcy dopuściliby te ugrupowanie do władzy. Tworzenie ad hoc , przy okazji każdych kolejnych wyborów, nowych formacji o nieskrystalizowanych strukturach i nieznanej w pełni ideologii (tak jak obecnie "Ruch Przełomu Narodowego") , które w wyniku kompromisu wkomponują się ponownie w struktury "poważnej" partii (jak np. PiS), po to tylko by po ewentualnie wygranych wyborach zostać przez nią ponownie wystawionym do wiatru, zakrawa jedynie na infantylizm polityczny i nigdy nie zyska uznania w oczach rozumnych wyborców.

Ignacy Nowopolski

14.09.2008r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS