RODAKpress - head
HOME - button
Nadchodzi czas zapłaty? - Ignacy Nowopolski

 

 

 

 

 

 

 

 


Nadchodzi czas zapłaty?

Inauguracja nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, baraka HUSSEINA obamy, wydaje się być dobrym momentem do oceny sytuacji tego przodującego kraju Zachodu, w szerszym kontekście sytuacji międzynarodowej w ogólności, a Polski, w szczególności.

Wszystko wskazuje na to, że rok 2009 będzie dla USA tym, czym wczesne lata 90-te ubiegłego stulecia były dla ZSRR. To jedyne supermocarstwo, po upadku Rosji Sowieckiej, przyspieszyło swą metamorfozę w uzbrojony po zęby kraj Trzeciego Świata.

Według Shadowstats , portalu zajmującego się "korygowaniem" oficjalnych statystyk rządu amerykańskiego, zgodnie z zasadami jakie obowiązywały jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, USA straciły, na przestrzeni dwunastu miesięcy, około 4,5 miliona miejsc pracy, a stopa bezrobocia osiągnęła w grudniu 2008 roku poziom 17,5%. Biorąc pod uwagę fakt, że nawet w tamtych latach, statystyki rządowe były odpowiednio "retuszowane", można śmiało założyć rzeczywistą stopę bezrobocia na poziomie 20%.

Amerykański deficyt budżetowy ma w tym roku wzrosnąć pięciokrotnie, w stosunku do 2008 i osiągnąć astronomiczną sumę 2 tysięcy miliardów dolarów.

Minister skarbu w administracji Reagana, dr Roberts, obliczył realną wartość Stanów Zjednoczonych, stosując reguły rachunkowości (tzw. generally accepted accounting principles ) używane do wyceny podmiotów gospodarczych. Z jego obliczeń wynika , że Stany są obecnie warte (tzw . net worth ) MINUS 59,3 tysięcy miliardów dolarów.

Ogólnie rzecz ujmując, gospodarka amerykańska stanowi obecnie coś w rodzaju kosmicznej czarnej dziury, która wchłania, w mniejszym lub większym stopniu, pozostałe gospodarki świata. Nie pozostaje to bez wpływu na proces globalnej destabilizacji, spowodowany dwoma już dekadami "wojen z terroryzmem" i "szerzenia demokracji".

Ostatni raport Pentagonu Joint Operating Environment , dotyczący potencjalnych wojen i zagrożeń, wskazuje na możliwość gwałtownego załamania się systemów państwowych w Pakistanie i Meksyku. Jeżeli dodać do tego już zdestabilizowany obszar od Kosowa na zachodzie, do Indii na wschodzie, brana pod uwagę realna perspektywa zaburzeń społecznych wywołanych kryzysem, w Chinach i samych Stanach Zjednoczonych, może okazać się tą kroplą przepełniającą czarę. Rząd amerykański przygotowuje się, co prawda, na tą ewentualność, szkoląc dwie brygady piechoty do zadań policyjnych, ale nie wydaje się to być wystarczającym remedium na nadchodzącą przyszłość.

Do tej części amerykańskich elit, która nie utraciła jeszcze zdrowego rozsądku i sumienia, docierać zaczyna świadomość, że rozwijający się kryzys nie będzie tak nieznaczny i trywialny, jak Wielka Depresja z lat 30-tych ubiegłego wieku, ale znacznie bardziej poważny i fundamentalny. Zaczynają też pojmować, że odpowiedzialność zań spada na tzw Zachód, a w szczególności na jego przywódcę, jakim są Stany Zjednoczone.

Osobiście, od lat prezentowałem taki pogląd w swoich polskojęzycznych publikacjach, a ostatnio pokusiłem się nawet o zaprezentowanie tych poglądów angielskojęzycznej publice. Spotkały się one, jakbym to określił, z zażenowaniem, ale nie z negacją.

Dopiero co zaczynający się rok, przynosi jakby nową jakość spojrzenia na te sprawy, skatalizowaną zapewne dynamiką wydarzeń. Niedawne publiczne nazwanie Stanów Zjednoczonych "kolonią Izraela", przez prominentnego członka jednej z byłych administracji waszyngtońskich, w randze ministra, może nawet zaskoczyć. Fakt ten jest od dawna oczywistym dla każdego bacznego obserwatora sceny politycznej, ale medialna werbalizacja tego, świadczy o desperacji tych, którzy wśród elit Zachodu, zachowali jeszcze niezależność i poczucie realizmu.

Robert Jensen w swej najnowszej publikacji pisze: "Przez pięćset lat Zachód zajmował się budową imperium, a w okresie ostatnich sześćdziesięciu lat Stany przewodziły temu projektowi. Projektowi ociekającemu krwią... Naszym zadaniem jest przekonanie Amerykanów, że nie są oni niczym 'specjalnym' i nakłonienie ich, o ile pragną przyzwoitej przyszłości, a właściwie przyszłości w ogóle, do wycofania się z pozycji możnych arogantów".

Wydaje się, że cytat ten jest bardzo a propos wszystkich obywateli Zachodu, którym najbliższa przyszłość zegnie karki; a jeżeli będą się powyższej radzie opierać, po prostu złamie. Również i ten cytat nie jest nowym poglądem, ale charakteryzuje jednak nowe, bardziej otwarte, podejście do tego zagadnienia.

Już znany apologeta imperialnego zachodu, nieżyjący politolog Samuel Huntington, z rozbrajającą szczerością pisał: "Zachód nie zawojował świata poprzez wyższość swych idei, wartości, czy religii (do których niewielu członków innych cywilizacji nawróciło się), ale przez swą wyższość w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Obywatele Zachodu często zapominają o tym fakcie; podczas gdy pozostali mieszkańcy globu, zawsze o tym pamiętają."

I tu jest pies pogrzebany! Podczas gdy obywatele Zachodu, zwanego przeze mnie umownie Imperium Euroatlantyckim (US/UE), pławią się w nirwanie swej "wyższości", reszta świata gotuje się z nienawiści do nich i zbrodni przez nich popełnianych. W dobie internetu i masowej komunikacji, proces ten narasta lawinowo, stymulowany na dodatek, błyskawicznie rozszerzającą się nędzą, spowodowaną najnowszym wyuzdaniem Imperium, jakim jest globalizacja.

Pewien filmowiec, który powrócił niedawno wraz z amerykańską ekipą, z podróży do Meksyku, tak skomentował swój pobyt w tym kraju: "Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo nienawidzi się tam Amerykanów. Dopiero gdy powiedziałem Meksykanom, że jestem Polakiem, zmienili swój stosunek do mnie."

To prawda, że Meksykanie odróżniają jeszcze Polaków od znienawidzonych Amerykanów, ale już świat arabski takich niuansów nie dostrzega. Dzięki uczestnictwu polskich najemników w różnorakich "misjach pokojowych" , straciliśmy nawet ten drobny przywilej, nie zyskując w zamian nic, poza protekcjonalnym poklepaniem Pana Prezydenta Kwaśniewskiego, przez Pana Prezydenta G.W. Busha.

Wspomniany powyżej przywilej, może okazać się całkiem istotnym elementem, gdy dla Imperium nadejdzie godzina zapłaty za jego zbrodnie. Polsce nigdy nie udało się wyegzekwować rekompensaty za barbarzyństwa dokonane nań przez Niemców i Rosjan, a teraz, po włączeniu do "ekskluzywnego klubu bogatych", może jeszcze być zmuszona do spłaty wszelkiego rodzaju długów zbrodniczego Imperium, którego, nota bene, jest tylko nędzną i wyzyskiwaną kolonią.

Wraz z postępującą destabilizacją Imperium, czas tej zapłaty zbliża się milowymi krokami. Wchodzące w skład Imperium organizmy państwowe, wraz z ich "elitami", zatraciły już bowiem resztki samokontroli. Do niedawna, łajdactwa których rutynowo dokonywały, odbywały się dyskretnie za demokratyczną fasadą praworządności i wolności. Dlatego też, większość obywateli Imperium, z naiwną nadzieją uczestniczyła w demokratycznych procedurach, oczekując zmian na lepsze.

Obecnie imperialne elity nie ukrywają się już za kurtyną zwyczajowej hipokryzji i nie przebierając w środkach rabują miliardy z kieszeni podatników, nagminnie łamią i ignorują prawa przez siebie ustanawiane, nie wyłączając konstytucji, kpiąc sobie w żywe oczy z opinii publicznej. Powoduje to "otwarcie oczu" naiwnego elektoratu, który zaczyna pojmować, że demokratyczne mechanizmy władzy przestały już w ogóle funkcjonować, przez co utracił on możność wpływu na bieg wypadków.

Poczucie bezsilności, w połączeniu z gwałtownie pogarszającą się sytuacją socjalną, tworzy niebezpieczną mieszankę wybuchową. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, w których znaczną część populacji stanowią biedni emigranci z Ameryki Łacińskiej i innych stron świata, sytuacja to może doprowadzić do swoistego déja vu z roku 1917. Carskie elity w Rosji, przeceniły "wdzięczność" jaką żywiły do nich mużyki w owym czasie, a z konsekwencjami tej błędnej oceny świat boryka się do dzisiaj. Wszystko wskazuje na to, że podobny błąd popełniają zarówno amerykańskie elity, jak i zamożniejsze warstwy tego społeczeństwa.

Podobnie ma się sytuacja w pozostałych krajach Imperium Euroatlantyckiego, a także na "obszarach lennych", takich jak Bliski Wschód czy Ameryka Łacińska, administrowanych przez marionetkowe reżimy różnej proweniencji. W obecnej krytycznej sytuacji, władcom tych obszarów coraz trudniej udawać, że reprezentują swe rodzime społeczności, a nie interesy międzynarodowej szajki plutokratów.

Ten stan rzeczy musi przynieść brzemienne w skutki konsekwencje, w postaci rozpadu Imperium i chaosu spowodowanego upadkiem wielu "lennych" reżimów na terenie całego świata. Wpłynie on też w sposób oczywisty na sytuację Polski.

Aby można było, w sposób rozsądny, analizować perspektywy rozciągające się przed Polską w kontekście obecnego kryzysu, należy najpierw prawidłowo zdefiniować Jej rzeczywistą sytuację w dniu dzisiejszym.

Sytuacja Polski w okresie rozbiorowym, była dla każdego ówczesnego mieszkańca któregokolwiek z zaborów, zupełnie oczywista. Również w okresie PRLu, większość obywateli rozumiała dobrze niesuwerenną sytuację Ojczyzny.

Zupełnie inaczej ma się to zagadnienie w czasach współczesnych, w tak zwanej IIIRP. Przygniatająca większość jej obywateli uznaje za pewnik opinię, że państwo, w którym przyszło im żyć jest w pełni suwerenne i niezależne. W tym przeświadczeniu utrzymują ich zarówno polskojęzyczne media "głównego nurtu", jak i symbole państwowości, takie jak Godła Narodowe na gmachach urzędów, lub czapkach funkcjonariuszy mundurowych.

Truizmem jest stwierdzenie, że same symbole jako takie nie stanowią o istocie państwowości. Pomimo to, wydaje się, że większość współczesnych obywateli IIIRP, nie pojmuje tego oczywistego faktu i dlatego niezbędnych jest tu parę słów wyjaśnienia.

Niepodległość (suwerenność), według słownikowej definicji , polega na " zdolności do samodzielnego, niezależnego od innych podmiotów , sprawowania władzy politycznej nad określonym terytorium , grupą osób lub samym sobą. Suwerenność państwa obejmuje niezależność w sprawach wewnętrznych i zewnętrznych".

Nawet nie będąc zorientowanym w bieżących sprawach IIIRP, w miarę inteligentny obserwator, po kilku godzinach oglądania polskojęzycznych telewizji, powinien dojść do słusznego wniosku, że kraj ten, nie tylko nie jest niepodległym, ale wręcz całkowicie zniewolonym. Niezliczona ilość razy, w której "polscy politycy" i "dziennikarze" powołują się na Brukselę, nie może pozostawić cienia wątpliwości. Bruksela nakazuje, zakazuje, chwali, nagradza, grozi, ostrzega, nakłada sankcje, ocenia, przestrzega...Bezrefleksyjni widzowie łykają tą strawę zmieszaną równolegle z propagandą na temat "niepodległej Polski" nie zauważając żadnego dysonansu w tym medialnym przekazie.

I dlatego ci którym sprawy kraju leżą na sercu, powinni przy każdej sposobności tłumaczyć, tą tak trywialną, jak nieprzyjemną prawdę, że od 1945 roku do dnia dzisiejszego, Polska nie jest państwem niepodległym. Pamiętny rok 1989 dał jedynie szansę na odzyskanie niepodległości. Szansa ta, w chwili zamachu stanu, dokonanego na rządzie mecenasa Olszewskiego, została ostatecznie pogrzebana. Znamiennym jest też fakt, że administrujący obecnie IIIRP gauleiter Tusk, był jednym z uczestników "Nocnej Zmiany".

Jedyną różnicę pomiędzy okresem PRLu i IIIRP stanowi fakt, że o ile w "Polsce Ludowej" na świeczniku znajdowali się komuniści, a ich tajni współpracownicy działali z ukrycia, to teraz, w "Polsce Unijnej", fasadę państwa dekorują ci ostatni, a (post)komuniści funkcjonują w ukryciu. Jednakowoż i jedni i drudzy wysługują się każdemu kto podzieli się z nimi "dolą" pochodzącą z rabunku Ojczyzny. Dwudziestoletnia historia IIIRP daje solidne podstawy do wyciągnięcia powyższego wniosku, bez obawy o pochopność.

Powyższa sytuacja jest niezwykle szkodliwa dla przygniatającej większości społeczeństwa, a nie jak to usiłują wmówić polskojęzyczne media, tylko dla niewielkiej grupy "patriotycznych oszołomów i nieudaczników". Można być "europejczykiem" lub Żydem, wierzącym lub agnostykiem, nałożnicą Araba lub zwykłą prostytutką i też skorzystać na ewentualnym usunięciu wspomnianych "elit" z życia państwa. To też jest truizm, którego większość mieszkańców IIIRP nie pojmuje i dlatego trzeba to ciągle obywatelom tłumaczyć. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do minionego dwudziestolecia, ze względu na pogłębiający się kryzys gospodarczy, nie będą mieć realnej alternatywa w postaci emigracji.

Należy też jasno sobie uświadomić, że jedyne co łączy Polskę z Zachodem, to wspólne łacińskie korzenie, o których nota bene przypomina on sobie tylko wtedy gdy czegoś od Niej potrzebuje ( exemplum Odsiecz Wiedeńska). Biorąc pod uwagę następujący gwałtowny upadek Imperium Euroatlantyckiego (US/UE), w żywotnym interesie każdego zwykłego mieszkańca Polski leży jak najszybsze odseparowanie kraju od struktur imperialnych. Unijna manna z nieba nie spadła i nie spadnie. To też jest prosta prawda, w którą większość społeczeństwa nie jest w stanie uwierzyć. Manny nie będzie, ale pozostaną imperialne rachunki do wyrównania. Nieunikniony rozpad Unii Europejskiej , skatalizowany kryzysem gospodarczym, będzie do tej separacji odpowiednim momentem.

Aby się na tą okoliczność odpowiednio przygotować, już dziś niezbędnym jest tworzenie równoległych i niezależnych struktur samorządowych wszystkich szczebli, na zasadach podobnych do brytyjskiego "gabinetu cieni". Takie nieformalne struktury powinny grupować uczciwych fachowców, gotowych do pracy dla dobra społecznego, we wszystkich obszarach funkcjonowania państwa, exemplum politycznym, prawnym, gospodarczym, czy oświatowym.

Grupy te powinny budować zaufanie społeczne, by w odpowiednim momencie, zainicjować proces przejmowania władzy z rąk skorumpowanych polskojęzycznych elit upadającego imperium. Taki proces sanacji na wielką skalę nie jest unikatem. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy kapitalizm funkcjonował na w miarę zdrowych zasadach, zadania takie były z powodzeniem realizowane w stosunku do podmiotów gospodarczych, których kierownictwo dopuściło się rażących zaniedbań. Sam uczestniczyłem w takich procesach, w paru wielkich firmach międzynarodowych.

Proces sanacji inicjowano poprzez zainstalowanie nowego dyrektora naczelnego, który stopniowo wymieniał całe kierownictwo firmy, pozostawiając jedynie nienaruszoną bazę pracowniczą. Po usunięciu skorumpowanych struktur kierowniczych, firmy były w stanie rozpocząć funkcjonowanie na nowych, efektywnych zasadach. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podobną strategię zastosować w stosunku do struktur państwowych.

Istotną jest jedynie konsekwencja w działaniu. Jak chirurg usuwający raka, musi zadbać, by nie pozostawić ani jednej komórki rakowej, tak społeczeństwo musi usunąć wszystkich przedstawicieli skorumpowanych elit. W przeciwnym bowiem wypadku, nastąpi gwałtowny nawrót choroby i osłabiony pacjent pożegna się z życiem.

Taka sanacja jest warunkiem niezbędnym, ale nie wystarczającym, dla uchronienia państwa i społeczeństwa przed ostatecznym upadkiem. Geopolityczna sytuacja Polski jest obecnie nieporównywalnie gorsza niż w pamiętnym 1989 roku. Wtedy zakończyli swą formalną egzystencję wszyscy sąsiedzi Polski, dając Jej kilka lat wytchnienia, umożliwiającego skoncentrowanie uwagi na odzyskaniu państwowości, zawłaszczonej przez okupanta. Najwięksi wrogowie Polski, Niemcy i Rosja, zajęci wtedy byli swymi sprawami wewnętrznymi. Niestety, czas ten został całkowicie zmarnowany.

Dziś państwa te stanowią realne zagrożenie dla ewentualnych prób odzyskania niepodległości Polski i zaprowadzenia w Niej, w miarę normalnych warunków bytowania obywateli. Polska może ten cel osiągnąć jedynie poprzez rzeczywistą i równoprawną współpracę z innymi narodami tego regionu, z którymi posiada Ona bliskie związki cywilizacyjne i kulturowe, oraz podobne doświadczenia historyczne.

Zastąpienie imperialnej i socjalistycznej Unii Europejskiej, autentycznym, luźnym związkiem państw Europy Środkowej, zabezpieczyłoby je od odwiecznej agresji barbarzyńców wschodnich i zachodnich. Koordynacja polityki zagranicznej, w ramach zreformowanej i poszerzonej Grupy Wyszehradzkiej, militarnej w ramach lokalnego sojuszu obronnego, w zastępstwie imperialnego NATO, mogłyby stworzyć w tym regionie względnie stabilny obszar. Ponieważ współpraca taka leży w interesie wszystkich narodów Europy Środkowej, to realnym wydaje się możliwość pokonania istniejących między nimi animozji.

Współpraca taka może zostać nawiązana jedynie w przypadku gdy od władzy zostaną odsunięte obecne "elity" tych społeczności. Podobnie jak w przypadku Polski, stanowią one bowiem klientelę Imperium Euroatlantyckiego i wysługując się Brukseli, Berlinowi czy Waszyngtonowi, zrobią wszystko by wzajemnie skłócać swe narody, umacniając tym sposobem władzę Imperium w regionie, a co za tym idzie i swą pozycję oraz wpływy.

Omówiona powyżej alternatywa, wydaje się być realną, zwłaszcza w kontekście narastającego globalnego kryzysu, biorąc jednak pod uwagę kondycję narodów Europy Środkowej, wprowadzenie jej w życie jest sprawą niezwykle trudną.

Ignacy Nowopolski

02.02.2009r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS