RODAKpress - head
HOME - button
Europa wschodnia w kryzysie - Ignacy Nowopolski

 

 

 

 

 

 

 

 


Europa wschodnia w kryzysie

Niedawna wypowiedź prezydenta Francji nawołująca do przeniesienia produkcji jej koncernów motoryzacyjnych z Czech do kraju, wywołała wiele komentarzy i krytyki, nawet ze strony globalistycznych piewców "wolnego rynku ". Zaogniła też rysujące się wewnątrz-unijne napięcia na linii "stara-nowa europa", spowodowane narastającym kryzysem.

Sarkozy znany jest z bezczelnych wypowiedzi, nie ukrywających jego rzeczywistych intencji. Inni przywódcy tak zwanej "starej piętnastki", są w swych wypowiedziach znacznie oględniejsi. Czy jednak ich postępowanie pokrywa się z retoryką? Warto to przeanalizować.

Od momentu upadku systemu komunistycznego w Europie, jej mieszkańców poddawano "terapii szokowej", "reformom wolnorynkowym" i innym tego rodzaju eksperymentom inżynierii społecznej. Rezultatem tych eksperymentów była de-industrializacja postkomunistycznych gospodarek, wynikające z niej gigantyczne bezrobocie i emigracja zarobkowa, ze wszystkimi jej konsekwencjami. Ofiary tych eksperymentów mamiono wizją lepszego jutra w "gospodarce wolnorynkowej". "Pomoc" jaką w tym procesie Zachód zaoferował społeczeństwom postkomunistycznym, trafnie obrazuje poniższy cytat z niedawnego artykułu wybitnego ekonomisty, dr. Michaela Hudsona:

"Zamiast wesprzeć postsowieckie narody w rozwoju niezależnych gospodarek, Zachód postrzegał je jako coś w rodzaju ekonomicznych ostryg, które należy wypatroszyć przy pomocy odsetek kredytowych i zysków kapitałowych, pozostawiając puste skorupy".

Klasycznym przykładem takiej działalności były "reformy wolnorynkowe" Balcerowicza w Polsce. Po niemal dwudziestu latach tych eksperymentów, globalizm nie przyniósł mieszkańcom tych krajów obiecywanego dobrobytu, a jedynie gigantyczny kryzys gospodarczy wywołany "inowacjami finansowymi" na Wall Street.

Rezultatem tego jest ucieczka "inwestorów" z tzw. "rynków wschodzących", powodując załamanie kursu wielu lokalnych walut , nie wyłączając polskiej złotówki.

Do tej pory gospodarki Europy Wschodniej, pozbawione w procesie de-industrializacji źródeł realnych dochodów, korygowały swój deficyt przy pomocy zawyżonych stóp procentowych, przyciągając zagranicznych "inwestorów", łakomych na lichwę. Teraz gdy masowo opuszczają oni rynki wschodzące, załamują systemy finansowe tych krajów.

Oczywiście Zachód nie pozostawia swych "wschodnich przyjaciół" bez pomocy. Zarówno MFW, jak i Europejski Bank Centralny (EBC), oferują krajom postkomunistycznym "kredyty stabilizacyjne". Meritum tych "programów pomocowych" stanowi wsparcie kursów walut lokalnych, na okres wystarczająco długi dla wycofania się z tych rynków zachodnich "inwestorów", bez poniesienia strat.

Tą taktykę ilustruje pismo przedstawiciela Komisji Europejskiej, Joaquina Almunia, z 29 stycznia 2009 roku, do premiera Łotwy, przedstawiające warunki "pożyczki stabilizacyjnej":

Pomoc ma być użyta do zapobieżenia kryzysowi w bilansie płatniczym, to jest na spłatę bieżących wewnętrznych i zagranicznych zobowiązań państwa....Jednakowoż pomoc ta nie powinna być spożytkowana na udzielanie nowych kredytów dla firm i gospodarstw domowych...Ważnym jest by nie wzniecać bezpodstawnych oczekiwań społeczeństwa w tym zakresie. Z niepokojem obserwujemy niedawne incydenty w debacie społecznej, wzywające do częściowego wykorzystania tej pomocy na wsparcie łotewskiego przemysłu eksportującego, lub ożywienia gospodarki poprzez stymulację popytu wewnętrznego. Ważnym jest, by takie sugestie zdecydowanie ucinać.

Innymi słowy, "pożyczka stabilizacyjna" ma być użyta na spłacenie obecnych zobowiązań w stosunku do łotewskich banków prywatnych, które prawie w całości stanowią własność Szwedów. Po wyczerpaniu kredytu, nastąpi upadek lokalnej waluty, powodując gwałtowny, relatywny spadek wartości łotewskich aktywów, które denominowane są w deprecjonującym się gwałtownie pieniądzu. To z kolei pozwoli zagranicznym "inwestorom" wykupić je za bezcen z rąk łotewskiego państwa i jego obywateli. Społeczeństwu pozostanie natomiast dług do spłacenia, ale nie przy pomocy rozwijającej się realnej gospodarki, tylko dalszego "zaciskania pasa" i drastycznych cięć budżetowych, które wygenerują środki, niezbędne na spłatę kredytu.

Jak widać gołym okiem, wbrew werbalnym deklaracjom, w unijnym scenariuszu dla Europy Wschodniej, nie ma miejsca na dobrobyt. Warto w tym momencie ponownie zacytować dr. Hudsona:

"Takowa (powyższa) pomoc dla krajów postkomunistycznych, stanowi zachodnią alternatywę dla stalinizmu. Nie pomogło się tym krajom powtórzyć sukcesu Wielkiej Brytanii i USA na drodze do dobrobytu, poprzez politykę protekcjonizmu państwowego i społecznie stymulowanego rozwoju przemysłowego. Wręcz odwrotnie, finansowy gwałt i de-industrializacja dokonana na tych narodach stanowią najnowsze przykłady zachodniego kolonializmu" .

Kolejną receptą globalistów, na problemy wywołane tą "pomocą" Zachodu, będzie próba wepchnięcia krajów Europy Wschodnie do strefy euro. Już dziś grzmi o tym projekcie propaganda medialna. Przyjęcie euro zabezpieczy społeczeństwa postkomunistyczne przed spekulacją ich walutami, argumentują. O tym, że krok ten ostatecznie finansowo je zniewoli, już nie wspominają. Po przyjęciu euro, dla dalszego kolonialnego wyzysku Wschodu przez Zachód, nie będą już potrzebne opisane powyżej taktyki; wystarczy jedna dyrektywa z EBC.

W Berlinie zakończono szczyt liczących się krajów unijnych, poświęcony walce z kryzysem. Zgodnie z oczekiwaniami, zebrani przywódcy, jako lekarstwo na kryzys spowodowany globalizacją, proponują... więcej globalizacji. Pragną oni globalnego nadzoru finansowego, oraz możliwości "karania" niepokornych państw, które pragnęłyby wyłamać się z tego dyktatu. Przywódcy nie zaproponowali jednak ukarania międzynarodowych bankierów, odpowiedzialnych za wywołanie kryzysu. Zwrócili natomiast swe zatroskane oczy, w kierunku największego obecnie zagrożenia dla unijnego dobrobytu, jaki stanowią kraje Europy wschodniej.

Problemy z nimi związane, zilustrował w swym artykule na łamach Financial Times, Wolfgang Münchau . Herr Münchau nie zostawia suchej nitki, na "przywódcach" wschodnioeuropejskich, za stymulowanie, w swych krajach, trendu brania kredytów w obcych walutach. Szkoda, że autor tak późno wyraża swą opinię na ten temat. Gdyby raczył on promulgować swe rady nieco wcześniej, "przywódcy" owi, którzy ze służalczością aportującego psa, zawsze wypełniają dyrektywy płynące z Zachodu, z pewnością uniknęliby tych błędów, korygując swe postępowanie. Teraz pozostaje im jedynie wprowadzenie programu naprawczego, który, według herr Münchau'a, powinien polegać na "jak najszybszym" wejściu do strefy euro. Autor wyjaśnia też nieporozumienie, panujące wśród wschodnioeuropejskich "elit", a dotyczące eurolandu. Uważa on, że mylnie interpretują one swe unijne obowiązki, nakazujące im bezdyskusyjną akceptację tej wspólnej waluty.

Nie jest zaskoczeniem, że wszystkie unijne głosy śpiewają na jedną nutę. Jednak, przy okazji tej nerwowej "ody do radości", naświetlają one również propagandowo niewygodne aspekty unijnej "solidarności". Ilustrację tego stanowi poniższy cytat, ze wspomnianego artykułu:

"Jednak wschodni i środkowi Europejczycy jedną rzecz zrobili słusznie. Dopilnowali, by ich banki zostały przejęte przez cudzoziemców. Wśród najbardziej aktywnych są banki austriackie. Ich zaangażowanie w Europie Wschodniej sięga około 80 procent austriackiego produktu krajowego brutto. Jeżeli węgierskie gospodarstwa domowe upadną, pod wodę pójdą nie tylko Węgry, ale i Austria".

Jest niewątpliwie rzeczą godną ubolewania, że zamieszkująca Austrię część "wielkiego narodu niemieckiego", może cierpieć z powodu nieodpowiedzialnego zachowania wschodnich Europejczyków, ale istotniejszą dla nas jest informacja, że ci mili ludzie utrzymują się głównie dzięki lichwie prowadzonej na obszarach byłego Imperium Austro-Węgierskiego. Jak widać, przysłowiowa galicyjska nędza, nadal tuczy germańskich kolonizatorów. Zmieniły się jedynie metody działania, ale efekty są bez zmian.

W kontekście taktyki, jaką na okres kryzysu, przyjmuje w stosunku do Wschodu, "stara piętnastka" , nie ulega wątpliwości, że trendy te ulegną tylko nasileniu, stawiając w coraz trudniejszej sytuacji społeczeństwa tego regionu. Stąd też wypływa zapewne chęć ustanowienia mechanizmu kar dla "niepokornych" krajów. W propagandowej retoryce, wspomina się co prawda o ich stosowaniu w stosunku do tzw. "rajów podatkowych", ale trudno uznać za dobrą monetę, rzekome zagrożenia, jakie państewka rodzaju Antikwy stanowić mogą dla globalnego systemu finansowego.

Jakie jest więc rozwiązanie? Jedynym co może te kraje uratować, jest uniezależnienie się finansów i gospodarek poszczególnych państw od zglobalizowanego systemu fiskalnego, całkowicie kontrolowanego przez międzynarodówkę plutokratyczną. Jak cel ten osiągnąć? Istnieje zapewne wiele rozwiązań. Niektóre propozycje są nawet tak radykalne, jak całkowita likwidacja systemu walutowego . Jedno nie ulega wątpliwości, musi się stworzyć system, który uniemożliwi plutokratom manipulowanie pieniądzem i przy jego pomocy, fiskalne zniewalanie społeczeństwa. Działania takie miałyby szansę powodzenia jedynie w ramach współpracy całego regionu Europy wschodniej.

Aby taką współpracę zainicjować, społeczeństwa tego regionu musiałyby wprzódy przełamać swą niewolniczą mentalność, zaszczepioną im w okresie komunistycznym. Wtedy uświadomiłyby sobie, że "wyższość" Zachodu leży tylko w bezwzględności z jaką narzuca on słabszym partnerom coraz to nowe systemy drenażu ekonomicznego. Konstatacja tego wyzwoliłaby narody tego regionu, ze swoistego paraliżu, uniemożliwiającego wzięcie inicjatywy w swe własne ręce, pozbycia się administrujących nimi agenturalnych "elit", działających tylko w interesie własnym i swych zachodnich mocodawców. To w konsekwencji umożliwiłoby oczyszczenie gospodarek narodowych od, pasożytujących na nich, zachodnich lichwiarzy.

Ignacy Nowopolski

08.03.2009r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS