Troski europolitruków
Pogłębiający się kryzys gospodarczy, zmusza propagandzistów Imperium Euroatlantyckiego (US/UE) do pracy w nadgodzinach. Ich chroniczne przemęczenie owocuje coraz oryginalniejszymi wypocinami.
W Financial Times ukazało się ostatnio kilka publikacji, z całą pewnością zasługujących na miano orwellowskich.
Obszar "specjalnej troski", jakim są niedawno "zintegrowane" kolonie postkomunistycznej Europy, spędza sen z powiek decydentów. Polskojęzyczny "redaktor" FT, Stefan Wagstyl, podejmuje ten temat w swym najnowszym artykule , pisząc między innymi:
Ivan Krastew, przewodniczący Centrum na rzecz Strategii Liberalnych, bułgarskiego ośrodka badawczego ostrzega, że kryzys podważa zaufanie do ludzi, którzy są najpoważniejszymi zwolennikami globalizacji, stwarzając jednocześnie szansę działania ich przeciwnikom, skoncentrowanym politycznie na sprawach wyłącznie krajowych. Jak mówi, "najbardziej cierpią na tym najlepiej zintegrowane, najlepiej zarządzane i nastawione na zachód firmy".
Strach przed "populistami", "ultra-nacjonalistami", "ksenofobami" i wszystkimi tymi, którzy ośmielają się rozumować w kategoriach interesu swej rodziny, społeczności czy Narodu, są jednak według "redaktora" Wagstyla przesadzone, bo jak twierdzi:
te zagrożenia nie powinny być przejaskrawiane. Kraje wewnątrz Unii Europejskiej będą zobowiązane do działania zgodnie z zasadami wspólnego rynku. Kraje kandydujące również będą musiały ich przestrzegać, ponieważ w innym wypadku wystawią na niebezpieczeństwo swoją możliwość przyłączenia.
Tak, to prawda, "integracja europejska" poczyniła już w tym regionie wielkie postępy i społeczeństwa trzymane są już mocno za przysłowiową buzię. Do pełnego szczęścia brakuje jeszcze tylko Traktatu Lizbońskiego.
Niestety problemy nie ograniczają się jedynie do Europy Wschodniej, ale o zgrozo, dosięgają nawet "lidera światowej demokracji", Stanów Zjednoczonych!
Herr Martin Wolf w swym artykule lamentuje:
W nieunikniony sposób uwaga koncentruje się na Stanach, epicentrum kryzysu i największej gospodarce świata. Tu jednak wybuchła fala wrogości wobec sektora finansowego. Kongres rozważa karny, działający wstecz podatek od premii, nie tylko dla podupadającego giganta ubezpieczeniowego, AIG, ale również dla wszystkich odbiorców rządowych pieniędzy w ramach programu ratowania kłopotliwych aktywów (Tarp), zaś Andrew Cuomo, prokurator generalny stanu Nowy Jork, stara się ustalić odbiorców premii w spółkach zależnych. To, oczywiście, zaproszenie do linczu. Reakcja Kongresu to katastrofa. Jeżeli te idee zostaną przyjęte, doprowadzi to do exodusu wykwalifikowanych pracowników z amerykańskich banków, osłabi determinację do rozszerzenia akcji kredytowej, zniszczy zaufanie do umów zawieranych z rządem i zagrozi rządom prawa.
Jak z powyższego cytatu wynika, herr Wolf, tak jak większość "światłych elit" Imperium Euroatlantyckiego, pod pojęciem "praworządności" rozumie bezwzględną ochronę złodziei i aferzystów wszelkiej proweniencji. Wykazuje on również altruistyczną troskę o "niewykwalifikowane" społeczeństwo, które może zostać nagle osierocone przez swych bezcennych bankowych "ekspertów".
Zakładam, że deputowani oczekują, że prezydent uratuje ich przed skutkami ich głupoty. To, że takie pomysły w ogóle mogły się wykluć jest jawną oznaką panującego bezhołowia -irytuje się herr Wolf.
Pompowanie publicznych pieniędzy do banków jest nieakceptowalne dla coraz bardziej wściekłej opinii publicznej, zaś rządowa własność rekapitalizowanych banków jest nieakceptowalna dla wciąż wpływowych bankierów. Wniosek jest, niestety, przygnębiający. Nikt nie może być pewny, że Stany mają już wykonalny plan wyjścia z bankowej katastrofy. Wręcz przeciwnie, ze wściekłą opinią publiczną, Kongresem na wojennej ścieżce, płochliwym prezydentem i polityką, która zależy od zdolności rządu do wtłoczenia publicznych pieniędzy w niedokapitalizowane instytucje, USA są pogrążone w impasie.
Trudno nie zgodzić się z powyższą opinią "redaktora" Wolfa. Stany pozostaną w "impasie" do momentu, w którym apetyty wpływowych bankierów nie zostaną zaspokojone, albo nie znajdą się oni tam gdzie powinni, to znaczy za kratkami.
Ale nie popadajmy w zbytni pesymizm!
Inny "mistrz pióra" Financial Times, minister gospodarki rzeszy, herr Karl-Theodor zu Guttenberg, obwieszcza bowiem nową erę odpowiedzialnego kapitalizmu!
Kryzys powinien wywrzeć ogromny wpływ na system finansowy, ale istnieje ryzyko, że reakcja na niego będzie nieprawidłowa. Mamy już ramy koncepcyjne potrzebne do stworzenia inteligentnych zasad, których przestrzegać powinni wszyscy uczestnicy rynków i które sprzyjać będą przejrzystości, wiarygodności i zaufaniu. Wiemy też jak prowadzić nastawioną na stabilność politykę monetarną.
No proszę! Dopracowaliśmy się już "ram koncepcyjnych inteligentnych zasad" i to w ciągu zaledwie dwu stuleci funkcjonowania kapitalizmu! Jak tak dalej pójdzie to za kilka, no może kilkanaście tysięcy lat osiągniemy kapitalistyczny raj! Społeczeństwa powinny więc wykazać się odrobiną cierpliwości.
Według autora, w pierwszej kolejności musimy jednak:
przywrócić kulturę stabilności i odpowiedzialności w biznesie. Interwencje, jako ostatnia deska ratunku, muszą być ograniczone do sektora finansowego.
Oczywiście! Jeżeli wspierać to tylko lichwiarzy! Jakakolwiek pomoc dla realnej gospodarki, tworzącej materialne podstawy ludzkiej egzystencji, jest nie do pomyślenia!
Według autora, należy też nadal umożliwiać lichwiarzom zabawę w finansowe kasyno:
Cykliczne bessy i hossy są nieodłącznymi zjawiskami w gospodarkach rynkowych i nie można im całkowicie zapobiec. Rządy muszą obecnie zająć się zmniejszaniem ryzyka systemowego w sektorze finansowym, ale bez szkód dla finansowej innowacyjności.
W swym artykule, pan "minister" wykazuje rzadko spotykaną szczerość, pisząc:
Ponieważ rządowi zazwyczaj brakuje wiedzy i kadr do zarządzania firmami na większą skalę, powinien wypracować strategie wyjścia przed jakąkolwiek interwencją.
Jeżeli "elity władzy" charakteryzują się mniejszą kompetencją od partackich i skorumpowanych "finansistów", którzy zrujnowali światową gospodarkę, to może wartoby rozważyć całkowitą wymianę naszych "przywódców" na ludzi autentycznie kompetentnych i uczciwych? Z całą pewnością bez takiego zabiegu nie będzie można mówić o sanacji i to nie tylko w aspekcie gospodarczym, ale też w każdym innym.
Ignacy Nowopolski
31.03.2009r.
RODAKpress