JAKA OPOZYCJA - Aleksander Ścios

Wydawnictwo ANTYK - Aleksander Ścios - "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Dezinformacji"



 


JAKA OPOZYCJA

Ponad dwie dekady kłamstw i nachalnej propagandy sprawiły, że tylko niewielu Polaków dostrzega dziś prawdziwy kontekst wydarzeń przełomu lat 80/90., a jeszcze mniej ma świadomość, że tzw. okrągły stół nie tylko uratował komunistów od odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko narodowi, ale doprowadził do legalizacji PRL-u i z komunistycznej "nowej świadomości" uczynił podwaliny tworu zwanego III RP. . Dopiero w perspektywie "transformacji ustrojowej", można docenić dalekowzroczność komunistycznej strategii tworzenia fałszywej opozycji oraz zrozumieć, jakie znaczenie miało zaprzęgnięcie jej do pracy nad "uświadomieniem" Polaków.

Jakub Berman, jeden z największych zbrodniarzy - agentów sowieckich, instalujących w Polsce reżim komunistyczny, nie bez racji wierzył, że " suma konsekwentnie i umiejętnie prowadzonych działań stworzy nową świadomość ". W budowaniu "nowej świadomości" komuniści sięgali po wszystkie środki - zniewalając Polaków terrorem, ale też zabiegając o zmianę mentalność polskiego społeczeństwa.

Ten obszar - stosunkowo najmniej rozpoznany, zdecydował o trwałości okupacji sowieckiej i ugruntowaniu przekonania, jakoby PRL była państwem polskim - wprawdzie ułomnym, o ograniczonej suwerenności, jednak gwarantującym ciągłość polskiej racji stanu. Takie przekonanie opierało się w istocie na akceptacji powojennego porządku i uznaniu, że jest on efektem nieuniknionych "uwarunkowań geopolitycznych" i nie może zostać zmieniony bez narażania nas na całkowitą utratę państwowości.

Jeśli nawet część Polaków nigdy nie pogodziła się z represjami i ograniczeniem wolności, nie uznała reguł narzuconych przez komunizm i niemal w całości gardziła jego "ideologią", do faktycznej akceptacji, a w konsekwencji do legalizacji, wystarczył tylko jeden czynnik - rezygnacja z podstawowej dychotomii My-Oni i wyzbycie się świadomości, że komunizm jest tworem całkowicie obcym i wrogim polskości. Stąd był tylko krok do potraktowania komunistów jako partnerów, nazwania ich Polakami, a następnie nobilitowania polemiką i obdarzenia "zdobyczy socjalizmu" wartością dyskursywną.

Celem "nowej świadomości", było zatem oswojenie Polaków z obcym tworem komunizmu i stworzenie powszechnego przekonania, że jest on częścią naszej tożsamości, czymś związanym z polskością, wartym refleksji intelektualnej i miejsca w historii. By wykreować taką świadomość i dogłębnie zainfekować polskość, należało zabić nie tylko autentyczną elitę, ale uśmiercić naturalny mechanizm obronny - polski antykomunizm, wyniesiony z tradycji niepodległej II Rzeczpospolitej.

To zadanie nigdy nie udało się "polskim komunistom". W czasach PRL-u, zetknięcie komunizmu z polskością, zawsze ujawniało przepaść różnych systemów wartości, odrębności języka, kultury i tradycji. Napotykano ją szczególnie tam, gdzie komuniści próbowali mieszać porządki; godzić patriotyzm z dogmatem internacjonalizmu lub integrować państwowy ateizm z polskim katolicyzmem.

Sztuka połączenia tych nieprzystawalnych światów udawała się tylko osobnikom praktykującym postawy konformistyczne - z jednej strony "otwartym katolikom", w rodzaju Mazowieckiego czy Wielowieyskiego, z drugiej - "marksistowskim schizmatykom", jak Kuroń i Michnik. Z połączenia tych postaw stworzono zatem grupę "demokratycznej opozycji", by znaleźć w niej partnerów do rozmów z komunistami.

Ten system selekcji pozwala zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy ludzie owej "opozycji" - budujący z ekipą Jaruzelskiego podwaliny III RP, to osoby w różny sposób związane z partią komunistyczną: jej członkowie, sympatycy, beneficjanci ówczesnych władz, artyści uwikłani w zależność od reżimu, uczestnicy życia publicznego PRL, piewcy wszelakich odmian komunizmu "z ludzką twarzą", wieloletni agenci bezpieki, a w najlepszym przypadku - "pożyteczni idioci", pełniący z nadania SB rolę kompanów i magdalenkowych statystów.

W ramach tej samej strategii doprowadzono do sytuacji, w której Polacy uwierzyli, że owa grupa samozwańczych "reprezentantów narodu" przyczyniła się do obalenia zbrodniczego reżimu i wywalczenia niepodległości. Ta wiara, podawana dziś jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego, antypolskiego kłamstwa. W rzeczywistości bowiem - to komunizm i jego bezpośredni sukcesorzy stworzyli groźną hybrydę państwowości i obrócili w ruinę nasze dążenia do niepodległości.

Dopiero III RP urzeczywistniła bermanowski postulat "nowej świadomości" i doprowadziła do tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. To państwo jest szczytowym produktem strategii podstępu i dezinformacji, a jednocześnie modelowym przykładem "nowoczesnego", przepoczwarzonego komunizmu, który - ku uciesze gawiedzi, przyjął maskę "europejskości" i sznyt "socjaldemokracji". Państwo takie mogło powstać, bo społeczeństwu polskiemu wmówiono, że komunizm "umarł", znikł z naszej rzeczywistości równie szybko, jak alkohol z kieliszków opróżnianych w Magdalence.

Kolejną fazę - umacniania "nowej świadomości", powierzono już wrogom ulokowanym wewnątrz społeczeństwa, ukrytym za parawanem "wolnych mediów", szermującym hasłami demokracji, okrytych społecznym zaufaniem i przywłaszczonym mianem "autorytetów". Prymitywna falsyfikacja języka, tworzenie symulowanych podziałów, rewizja polskiej historii, walka z pamięcią, niszczenie kultury i szkolnictwa, propagowanie zachowań antyspołecznych i amoralnych - wyznaczały drugi i znacznie groźniejszy proces dezintegracji. Były czasem, o którym Gustaw Herling Grudziński pisał, że ma " zabić w ocalałych, w ich dzieciach, wnukach i prawnukach smak, wartość i godność życia zrzeszonego ". Dramat polegał na tym, że ten wróg działał za aprobatą ogromnej części społeczeństwa, był uznawany za "swojego", akceptowany i obdarzony demokratycznym glejtem.

Leopold Tyrmand w "Cywilizacja komunizmu" pisał - " Najbardziej kurczowym wysiłkiem komunistów jest próba wmówienia całemu światu, a także i sobie samym, jednoznaczności interesów partii, państwa i społeczeństwa. Tymczasem życie na każdym kroku ujawnia trójstronną, przepastną rozbieżność tych interesów. Ktokolwiek żyje w komunizmie ma świadomość męki jaka towarzyszy każdej próbie pojednawczości czy uzgodnienia tego co sam chce czy zamierza, z tym co od niego wymaga partia i państwo. Rezultatem jest wieczna połowiczność wszystkiego, niemożność pogodzenia się z tym co człowieka otacza ".

Kto poznał realia życia w III RP, musiał dostrzec nie tylko ową "przepastną rozbieżność interesów " grupy rządzącej i społeczeństwa, ale zrozumieć, że nawet komunistycznym sukcesorom nie udało się pokonać tej dychotomii. Jest ona znakiem obcości władzy - nawet wówczas, gdy obcość ta bywa głęboko skrywana i kamuflowana pseudodemokratycznym bełkotem.

Obecny reżim z niezwykłą łatwością wmówił Polakom, jakoby archaiczna konstrukcja okrągłego stołu była jedyną, na której można budować państwowość. Próba podważenie tego fundamentu jest traktowana niczym zamach na Polskę. Wywołuje histeryczne oburzenie "elit" i prowadzi do miotania najcięższych oskarżeń. Dzięki stosowaniu takich mechanizmów, w świadomości społeczeństwa ma powstać przeświadczenie, że każda próba "obalenia republiki" jest zamachem na państwo, musi prowadzić do "anarchii" i "godzenia w interes narodowy".

Źródła tych zachowań również zdradzają rodowód obecnej władzy. Dążeniem komunistów było przecież tworzenie "frontów jedności narodu", "kolektywów" i fałszywych "wspólnot", w których czynnikiem integrującym miały być hasła niesione na partyjnych sztandarach. Każde podważanie fundamentów "socjalistycznego państwa" lub próba rewizji systemu okupacyjnego, była niedopuszczalna. Ta sama bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną retoryką, towarzyszy od lat działaniom grupy rządzącej. Ujawnia ona rzeczywisty lęk przed dychotomią My-Oni, przed wytyczeniem ostrych podziałów, w których pojęcia "swój" i "obcy" nabierają elementarnego znaczenia i decydują o dokonywanych wyborach.

Wydawałoby się, że w takim systemie nietrudno określić rolę autentycznej opozycji. Jeśli jej celem ma być obalenie reżimu - nie może być miejsca na żadną "zgodę narodową", na "konstruktywne dialogi", poszukiwanie "płaszczyzn porozumienia". Gmach III RP wsparty na komunistycznym fundamencie, wyklucza jakiekolwiek "modyfikacje", stosowanie "programów naprawczych" i "reform". Bezcelowe i wręcz groźne jest podtrzymywanie fikcji państwa praworządnego i demokratycznego. Nie leży to w interesie opozycji, lecz tych, którzy wykorzystują owe mechanizmy dla zalegalizowania łajdactw i umocnienia władzy monopartii. Jeśli opozycyjność miałaby znaczyć więcej niż werbalny sprzeciw, jeśli ma być mądra i prowadzić do wykreowania nowej rzeczywistości, musi zatem odrzucać wszystko co proponuje III RP - z jej mediami, establishmentem i samozwańczymi elitami. Nie tylko ze względu na fałsz, intelektualną marność i semantyczne zaprzaństwo, ale dlatego, że niemożliwe jest budowanie społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno komunistycznego niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki - nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.

W ramach obecnej postawy, zwanej opozycyjną, można oczywiście dążyć do reformy lub modyfikacji systemu - nigdy jednak do jego obalenia. Ta postawa zakłada zaledwie sprzeciw wobec " form postkomunistycznych" , nie doprowadzi jednak do zanegowania samego fundamentu III RP. W ramach tej postawy jest miejsce na współpracę z komunistami i ich sukcesorami, na polemikę z wytworami medialnych terrorystów, na budowanie"programów politycznych" i wiarę w mechanizmy demokracji. Nie ma natomiast miejsca na " ostre widzenie świata ", na wytyczenie granic polskości i nazwania po imieniu "obcych", na podważenie filarów, na których wspiera się karykatura obecnej państwowości. W istocie - niewiele różni ją od zachowań ludzi "demokratycznej opozycji", dostrzegających w komunistach partnerów i rzeczników polskich interesów.

Taka postawa - zamiast twardej negacji i bezkompromisowej walki, przynosi Polakom miraże pseudodemokracji i karmi nasze nadzieje populistycznym placebo. Nie jest ozdrowieńczym "serum" podawanym mieszkańcom Oranu, dotkniętym plagą szczurów - lecz usypiającym narkotykiem, po którym przychodzi bolesne przebudzenie lub śmierć.

Aleksander Ścios
Blog autora

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

04.03.2013r.
RODAKnet.com

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet