KTO BUDUJE "TRZECIĄ SIŁĘ"? - Aleksander Ścios

Wydawnictwo ANTYK - Aleksander Ścios - "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Dezinformacji"


 

KTO BUDUJE "TRZECIĄ SIŁĘ"?

Podejmowane na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi próby osłabienia PiS-u poprzez tworzenie fałszywych alternatyw "nowej prawicy" lub budowania "drugiej opozycji", nie są niczym zaskakującym. Wpisują się w scenariusz wielu innych akcji realizowanych z powodzeniem na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Sposób ich przeprowadzenia oraz autorament postaci działających zwykle w tle owych "procesów politycznych", pozwalał rozpoznać w nich typowe kombinacje operacyjne z udziałem ludzi peerelowskich służb.

Z pewnością nie dotyczy to wszystkich przypadków, bo niekiedy mamy do czynienia z nadmiernymi ambicjami politycznymi, projekcją osobistych urazów czy pospolitą głupotą, skrywaną za parawanem politycznych pseudoanaliz i receptami "cudownych" strategii.

Do dziś w wielu środowiskach identyfikujących się prawicą, przewijają się imaginacje o "buławie w plecaku" i irracjonalne przekonanie o możliwości stworzenia siły politycznej zdolnej uzyskać podmiotowość. Powstałe na przestrzeni ostatnich lat "kanapowe" formacje w rodzaju KP Polska Plus, Polska XXI, Prawica Rzeczypospolitej czy "partii bez nazwy" skutecznie jednak osłabiają jedyną siłę opozycyjną zdolną zagrozić obecnemu układowi. Fakt, że formacje te korzystają z propagandowego wsparcia tzw. wiodących mediów, a każdy przejaw aktywności ich członków jest natychmiast nagłaśniany, wskazuje, że są postrzegane przez rządzący układ jako inicjatywy niegroźne, a w wielu przypadkach sojusznicze.

To w pełni uzasadniona reakcja, skoro każdy podział, każda fronda wśród środowisk prawicowych zmniejsza szanse na zwycięstwo prawdziwej opozycji i może mieć wpływ na ostateczny wynik wyborczy PiS-u.

Na szczególną uwagę zasługują jednak te inicjatywy, które przez nieświadomych odbiorców są obecnie kojarzone z "prawicą" lub identyfikowane jako opozycyjne. Zasada budowania takich projektów nie jest nowa. Ich genezę można wywieść z lat 20. i 30. ubiegłego wieku, gdy w ramach sowieckich kombinacji operacyjnych "Trust" tworzono organizacje fałszywej opozycji. W latach późniejszych wyznaczały ją prowokacje bezpieki dotyczące tzw. V komendy WiN -u, utworzenie Klubu Krzywego Koła czy budowanie środowiska "komandosów" i "opozycji demokratycznej". Taktykę postępowania wobec rzeczywistych przeciwników systemu wyznaczano w kategoriach gier operacyjnych, sterowanych przez policję polityczną. Najczęściej stosowano metodę polegającą na zastąpieniu autentycznej opozycji ludźmi tworzącymi "polityczną alternatywę", wśród których następnie poszukiwano partnerów do rozmów z władzą. Zapewniało to pełną kontrolę ruchów społecznych i stwarzało pozory działań żywiołowych, oddolnych.

Warto zatem przyjrzeć się pomysłom na tworzenie "drugiej opozycji" rozpowszechnianych dziś w niektórych środowiskach "prawicowych" i wskazać na ich rzeczywisty rodowód.

" Obecni przywódcy Platformy i PiS usiłują przekonać nasze społeczeństwo, że liczą się tylko te dwie partie i właśnie między nimi mamy dokonywać wyborów. Mamy więc ciągle dwa obozy, ale zupełnie inne. Jednym obozem jesteśmy MY, a drugim obozem są ONI, obecne i byłe elity władzy. [...]Sytuacja skomplikowała się, gdy teraz ONI wykopali głęboki rów między sobą, podkładają sobie świnie niemal codziennie i tylko cienka nic dzieli ich od powtórzenia ukraińskiego boksu, a jednocześnie obydwa ugrupowania w swojej bezmyślności sądzą, że jesteśmy tylko na nich skazani" - pisał przed trzema laty Michał Podobin - jeden z głównych blogerów Stowarzyszenia Pro Milito. Zebranie założycielskie tego stowarzyszenia odbyło się 12 września 2007 roku, w czasie szczególnej politycznej gorączki, gdy rozpad koalicji PIS-LPR-Samoobrona był już przesądzony.

Założycielami zarejestrowanego w marcu 2008 roku Pro Milito byli m.in. gen Tadeusz Wilecki - absolwent Akademii Sztabu Generalnego ZSRR, uczestnik tzw. "obiadu drawskiego" oraz gen. Marek Dukaczewski - szef byłych WSI, absolwent sowieckich kursów i szkoleń GRU. Wśród założycieli znaleźli się również: gen. Zenon Poznański - absolwent Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR im. Klimenta Woroszyłowa w Moskwie, jeden z fundatorów polsko-radzieckiej fundacji "Współpraca-Nauka-Kultura" przy KC KPZR., wiceadmirał Marek Toczek - były dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych w Warszawie, przeniesiony do rezerwy po ujawnieniu, że dopuszczał do zbierania podpisów za prezydencką kandydaturą Lecha Wałęsy, gen. Leszek Ulandowski - sekretarz Rady Klubu Generałów WP, gen. Julian Lewiński - były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego, płk Jan Oczkowski - były szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI.

Niektóre z tych osób znajdziemy także w gronie założycieli Stowarzyszenia "Sowa", zarejestrowanego w styczniu 2010 roku przez oficerów byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. We władzach "Sowy", jak i stowarzyszenia Pro Milito zasiadają np. płk Jan Oczkowski , wywodzący się z elitarnego oddziału "Y" Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, złożonego z oficerów szkolonych na kursach GRU w Moskwie i płk Zbigniew Kumoś, "historyk wojskowości", wykładowca Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Książka Kumosia z 1985 roku - "O wolną i demokratyczną Polskę: myśl polityczno-wojskowa lewicy polskiej w ZSRR 1940-1944", została wymieniona przez historyka IPN Piotra Łysakowskiego jako jedna z publikacji zawierających komunistyczne kłamstwa na temat mordu w Katyniu. Dokonania naukowe Kumosia docenił sam gen. Jaruzelski, wielokrotnie powołując się na jego opracowania, a nawet korzystając z nich podczas wyjaśnień składanych przed sądem. Przed kilkoma laty, w artykule "Ludzie WSI chcą skompromitować PiS" informowano, że grupa oficerów byłych WSI przygotowuje tzw. kontrraport oparty na wiedzy zdobytej podczas pracy w wywiadzie wojskowym, a być może nawet na wyniesionych z WSI dokumentach. Raport miał być wymierzony w braci Kaczyńskich. Redakcją tych "komprmateriałów" miał zająć się płk dr Zbigniew Kumoś.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że oba środowiska - Pro Milito i Sowa łączą nie tylko postaci założycieli i członków władz, ale również wspólnota celów.

Powołanie Pro Milito we wrześniu 2007 roku, można uznać jako inicjatywę zwiastującą powstanie rządu Platformy Obywatelskiej, natomiast utworzenie "Sowy" wydaje się wieńczyć okres reaktywacji wpływów środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych. W obu przypadkach, mamy do czynienia z inicjatywą ludzi, którzy w zwycięstwie PO trafnie upatrywali szansę na odzyskanie wpływów i nie ukrywali, iż wiążą z nim nadzieje. W tekstach "Pro Milito - droga do władzy" z roku 2008 wskazywałem na życiorysy twórców tego stowarzyszenia oraz ich związki z polityką, w tym m.in. z Samoobroną Andrzeja Leppera.

Cytowałem także tekst odezwy, zamieszczonej wówczas na stronie internetowej Pro Milito, w której władze stowarzyszenia odpowiadały na " nieprzychylne w swoich treściach informacje " zamieszczone w gazetach. W odezwie, która wkrótce po upublicznieniu zniknęła z portalu napisano m.in:

"Nie chcemy rozgłosu, ale też nie pozwolimy by nas lekceważyła "hałastra cienkoszyich, łysiejących wodzów". Hasła: "Przede wszystkim człowiek", powszechna i skuteczna Obronność Rzeczypospolitej - stanowią siłę nośną naszego Stowarzyszenia. Nie będziemy: -Prosić!; Meldować się !; Awanturować!; Korzyć!; Pełzać! ".

Wyraźnym przesłaniem dla rządu PO-PSL były słowa: " Domagamy się respektowania naszych potrzeb, a w przypadku ich pogwałcenia - podjęcie środków zaradczych", formułując jednocześnie przestrogę - "Nie dopuścimy, aby nasze potrzeby były fiksowane, a żołnierskie biografie bezczeszczone" .

Niestety, niewiele osób rozumiało wówczas znaczenie tego rodzaju "odezwy" i nie chciało dostrzec zagrożeń wynikających z postulatów środowiska byłych oficerów LWP i WSI.

Istotnym elementem przekazu zawartego na stronach Pro Milito była krytyka obecnego stanu armii, wskazywanie na nieudolność cywilnych ministrów obrony oraz mniej lub bardziej zawoalowany postulat stworzenia "nowej, trzeciej siły politycznej". Cytowany powyżej fragment tekstu Michała Podobina doskonale ilustruje tę koncepcję. Główny bloger Pro Milito kończył wówczas swój tekst apelem: " w moim przekonaniu, to MY powinniśmy zrobić wszystko, aby z pośród nas poszukać sobie nowych przywódców, a ONI niech się biją na śmietniku historii ."

Retoryka stosowana przez środowisko Pro Milito z łatwością mogła trafić do odbiorców krytycznie oceniających obecne rządy, ale też do tych, którzy traktują PiS jako część politycznego establishmentu stojącego na przeszkodzie realizacji koncepcji "trzeciej siły".

Musiała również znajdować zrozumienie wśród wyższej kadry WP. Charakterystyczną argumentację znajdziemy np. w innym tekście Podobina zatytułowanym " Katastrofa, która nie miała prawa zaistnieć", zakończonym następującą konkluzją:

" Armia to zbyt poważna sprawa, by oddawać ją w ręce nieodpowiedzialnych polityków. Czas by dobór na stanowiska w wojsku odbywał się bez pierwiastka politycznego, jako głównego i jedynego wskaźnika przydatności na odpowiedzialne stanowiska. Według upodobania to niech ministrowie dobierają sobie sekretarki i ten cały dwór, natomiast stanowiska w wojsku niech zostaną uwolnione od sympatii polityków. Tragedia pod Smoleńskiem to efekt braku profesjonalizmu i lekceważenie prostych, zwykłych zasad, które inni już dawno sprawdzili bez ponoszenia tak olbrzymich strat".

Tego rodzaju tekst, czytany przez odbiorców nie posiadających wiedzy o rzeczywistych konotacjach środowiska Pro Milito, musi sprawiać wrażenie rzeczowej i trafnej krytyki. Podobnie, jak patriotyczna i "bogoojczyźniana" retoryka, obecna w wielu publikacjach Pro Milito mogła zwieść niektórych czytelników. Osobnym tematem jest zawartość różnego rodzaju wątków ideologicznych, wynikających z tradycji postendeckich lub bliskich myśli tzw. endokumuny.

Nie powinno zatem dziwić, że na stronie Pro Milito znajdują się dziś artykuły gen. Waldemara Skrzypczaka, Romualda Szeremietiewa, gen. Juliana Lewińskiego czy Bogdana Poręby (jednego z ideologów Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald"), a w ramach spotkań Klubu Inteligencji Polskiej, Komenda Główna Pro Milito zaprasza na spotkanie- dyskusję ze Stanisławem Michalkiewiczem.

Nie może również dziwić, że pomysły na budowanie "trzeciej siły" trafiły na internetowe forum "Nowego Ekranu", inaugurującego działalność obszernym wywiadem z komendantem stowarzyszenia Pro Milito gen. Tadeuszem Wileckim oraz gen Waldemarem Skrzypczakiem. Wśród czynnych blogerów NE znajdziemy zatem Michała Podobina i Romualda Szeremietiewa, ale także, jednego z założycieli i członków władz Pro Milito wiceadmirała Marka Toczka. Tematyka wojskowości wydaje się jedną z wiodących na tym portalu. Postulat tworzenia "drugiej prawdziwej opozycji" - obecny choćby w tekście Łażącego Łazarza -"redaktora naczelnego Nowego Ekranu" - sformułowany na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, wydaje się blisko współbrzmieć z koncepcjami politycznymi forsowanymi w środowisku Pro Milito.

W tej sytuacji, trzeba z wielką uwagą przyglądać się działalności tego rodzaju gremiów, a niniejszy tekst stanowi zapowiedź bardziej obszernej analizy zjawiska.

***

"TRZECIA SIŁA" - DROGA DONIKĄD

Po publikacji tekstu "KTO BUDUJE "TRZECIĄ SIŁĘ"? wystarczyło zaczekać kilka dni, by plany i intencje środowiska opisanego w artykule stały się w pełni oczywiste. Sam tekst (co bardzo cieszy autora) wywołał żywą dyskusję i choć na chwilę odwrócił uwagę od zabójczej, propagandowej "bieżączki". Jeśli nawet część odbiorców nie chciała dostrzec opisanych w nim mechanizmów lub uległa demagogii "polemistów" przypisujących mi niestworzone brednie, wypada się cieszyć, że cierpliwe oczekiwanie przyniosło nadspodziewany efekt.

W sposób przejrzysty intencje środowiska skupionego wokół portalu "Nowy Ekran" wyłożył bowiem właściciel tego miejsca Ryszard Opara. Przyjąłem ten tekst z prawdziwą ulgą.

Z trzech powodów. Po pierwsze - nie pozostawia najmniejszych złudzeń, co do zamysłów pana podpisującego się "Polak Patriota Humanista". Po wtóre - zawiera "koncepcję" doskonale znaną i wielokrotnie rozgrywaną w środowiskach związanych ze służbami PRL, a przez to dogłębnie rozpoznaną i zdefiniowaną. Nawet forma, w jakiej Opara podaje swoje "rewolucyjne" myśli, pozwala precyzyjnie zidentyfikować ich źródło. Jest zatem szansa, że większość odbiorców sama dostrzeże zagrożenie i nie zechce posiłkować się wnioskami Ściosa. Po trzecie - wyjawienie prawdziwych intencji założyciela NE nastąpiło na tyle wcześniej, że neutralizacja negatywnych wpływów tego środowiska nie powinna nastręczać trudności.

W wyniku pracy pana Opary otrzymaliśmy więc materiał zawierający totalną (choć mocno ukierunkowaną) krytykę obecnego status quo, w którym Polska jawi się jako twór zdominowany przez dwie, zgodnie koegzystujące siły. Wizję tę autor okrasił kilkoma demagogicznymi frazesami na temat partii politycznych oraz "makiawelicznym" pytaniem do prezesa PiS - " czy rzeczywiście chce wygrać wybory, czy naprawdę chce rządzić Naszym Krajem? Czy przypadkiem nie woli być męczennikiem Opozycji" i równie głębokim, skierowanym do Platformy - " Czy tak naprawdę PO chce rządzić? Bo i PO co ?". Mamy też ocenę polskiej sceny politycznej: " MY - miłościwie Wam panująca klasa polityczna -i tylko MY mamy racje i prawa. Przecież po to powstała obecna ordynacja wyborcza - aby NIKT , kto się odważy, nie miał szans na zmianę Status-Quo.!!!" oraz zgodny z powyższymi kanonami uniwersał : "Ludzie, Polacy - na miłość Boską! To wszystko -to ten sam Teatr, ci sami Aktorzy komedii politycznej - od 22 lat".

Tekst Ryszarda Opary kończy się zdecydowaną deklaracją:

" Nie, nie będziemy przepraszać. Zrobimy wszystko, żeby NE zakłócił sielankę politycznego estabilszmentu. Panowie Politycy - Panowie Po-słowie - JWP Panie Prezydencie. Jest jeszcze NARÓD - są OBYWATELE. Dopóki oni są - jest POLSKA. Nowy Ekran rzuca rękawicę istniejącemu "status quo".

Inicjujemy budowę prawdziwego Państwa Obywatelskiego. Będziemy informować ludzi, elektorat - jaki jest aktualny stan Rzeczpospolitej, jaki jest Bilans Otwarcia, jakie są zagrożenia. Będziemy informować, edukować - będziemy zmieniać "status quo". Albo z tego skorzystacie albo ludzie sami skorzystają ."

Nie sposób tego fragmentu nie zestawić z mocnym cytatem z odezwy stowarzyszenia Pro Milito sprzed trzech lat. Oficerowie LWP napisali wówczas:

" Obywatele Rzeczypospolitej - Rodacy - dobrze wiedzą, że "dwa razy nie wchodzi Człowiek do tej samej rzeki". Tak więc, każdy z nas pozostaje "sobą".

Nie dopuścimy, aby nasze potrzeby były fiksowane, a żołnierskie biografie bezczeszczone.

Nie chcemy rozgłosu, ale też nie pozwolimy by nas lekceważyła "hałastra cienkoszyich, łysiejących wodzów". Hasła: "Przede wszystkim człowiek", powszechna i skuteczna Obronność Rzeczypospolitej - stanowią siłę nośną naszego Stowarzyszenia. Nie będziemy: -Prosić!; Meldować się !; Awanturować!; Korzyć!; Pełzać!"

Choć po lekturze elaboratu pana Opary powinno się zachować samarytańskie milczenie i nie zaprzątać więcej uwagi projektami prywatnego forum blogerskiego, trudno nie dostrzec, jaki spektakl rozgrywa się na naszych oczach. Jeśli w ogóle warto pochylać się nad tego rodzaju twórczością, to tylko w tym celu, by wskazać źródło owych koncepcji i zdefiniować środowisko, które za nimi stoi.

Istotę "filozoficznej" myśli wytyczającej "trzecią drogę" znajdziemy w wiekopomnym dziele Andrzeja Leppera " Każdy kij ma dwa końce. Nowa droga dla Polski" z roku 2001. Tam też Lepper (czy raczej ten, kto książkę napisał) dokonał oceny kondycji polskiego społeczeństwa, które w wyniku codziennych doświadczeń nabiera wręcz metafizycznego przeczucia nadchodzącej katastrofy. Jest to doświadczenie bliskie również panu Oparze, który w swoim tekście kreśli apokaliptyczną wizję 2016 roku, gdy o polskości mają nam przypominać "wierzby płaczące, Radio Maryja, muzeum Wojska Polskiego i pomnik Kaczyńskiego". Lepper przyczyn upadku Rzeczpospolitej upatrywał w niewłaściwie obranym kierunku reform oraz niechęci elit do " pochylania się nad problemami maluczkich" . Opara postrzega je w " nieparlamentarnych wyborach " - "całkowicie Partyjnych. To będzie zwyczajna walka o byt, miejsca i o podział (według tzw "klucza partyjnego") dostępu do "poselskich koryt" - w chlewie zwanym przez Nich - Polska".

Pamiętamy lepperowskie hasło "Oni już byli". W zamyśle twórcy. obnażało nieprzydatność obecnych elit politycznych oraz wskazywało na wspólny im rodowód i spuściznę złych rządów. Nie inaczej sprawa wygląda u Opary, dla którego " Co za różnica, kto rządzi czy raczej - "nie-rządzi". Massmedia zmuszają nas do opowiadania się tylko za złym "Kaczorem" lub dobrym Donaldem."

Panaceum na dolegliwości III RP miała zatem stać się "trzecia droga" - ustrój oscylujący pomiędzy kapitalizmem, a komunizmem, koncentrujący się na socjalnym zabezpieczeniu społeczeństwa przy jednoczesnym prowadzeniu gospodarki rynkowej. W tej populistycznej, utopijnej wizji Polski pod rządami Leppera wszystkim miało być dobrze - dzięki wszechobecnej równości i sprawiedliwości, darmowej edukacji, służbie zdrowia, niskim podatkom i wysokim emeryturom. Krytyka komunizmu, (mimo wad, nie był taki zły), oraz kapitalizmu (tu widać samo zło) doprowadziła Leppera do rozwinięcia koncepcji "trzeciej drogi", opartej głównie na: " praworządności "; " respektowaniu przez jednostkę interesów ogółu "; " państwie w roli przyjaciela i wychowawcy obywatela" ; utrzymaniu własności państwowej w najważniejszych sektorach gospodarczych, kontroli cen, wyższych podatkach dla zamożnych, niższych dla ubogich; kontroli banków i obiegu pieniądza i tym podobnych pomysłach.

- " Poszczególne partie polityczne różnymi sposobami starają się umacniać swoją pozycję w mediach, także publicznych, aby móc je wykorzystywać w swoich celach propagandowych, wykazują jednak niewiele troski o to, aby media publiczne służyły społeczeństwu, jego edukacji i kulturze ." - dowodził Lepper.

- "Szafa gra - przygrywa TVP/TVN. Przecież NIKT nie ma pieniędzy, środków, mediów. Nieważne są jakieś wyimaginowane prawa czy racje obywateli. Przecież Polska to tylko puste hasło na użytek propagandy. Opium dla Narodu ." - wtóruje dziś Opara

" We wszystkich sprawach, o których tu mowa, niezbędne jest nowe spojrzenie, wolne od doktrynalnych założeń, nowe podejście do nich, nowa droga. Na takie spojrzenie nie mogą się zdobyć ci, którzy już byli ." - pisał mędrzec z Samoobrony.

- " To wszystko -to ten sam Teatr, ci sami Aktorzy komedii politycznej - od 22 lat. Czasem zmienią maski i stroje lub nawet odważnie stwierdzą, że inną sztukę grają. Ale to ta sama komedia, re-adaptowany dramat lub "wojna domowa -trochę na gesty, trochę na słowa"- bez żadnego kroku naprzód." - konkluduje australijski biznesmen.

Takich cytatów -analogii można wskazać wiele. Gdy za kilka dni powstaną kolejne odcinki dzieła pana Opary, jestem przekonany, że koncepcja budowy "państwa obywatelskiego" będzie łudząco przypominać "rewolucyjne" pomysły Andrzeja Leppera i odwoływać do myśli założyciela Samoobrony.

Pozostawiając tę egzegezę na inne czasy, zwróćmy raczej uwagę na "czynnik ludzki" oraz pewną chronologię zdarzeń. Pozwoli ona zrozumieć, że istniejąca w przeszłości wizja Samoobrony - jako nośnika interesów środowiska "oficerów LWP", znajduje dziś odzwierciedlenie w projekcji pomysłów związanych z "trzecią drogą". Albo więc Ryszard Opara jest kontynuatorem "myśli politycznej" Leppera albo za tym projektem skrywają się te same postaci i środowiska.

9 lipca 2007 roku Andrzej Lepper - wicepremier i minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi został odwołany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego z obu stanowisk. Premier Kaczyński poinformował, że z materiałów, z którymi się zapoznał, wynika, iż " Lepper jest w kręgu podejrzanych" i że chodzi o " bardzo dużą łapówkę, liczoną w milionach złotych ".

5 sierpnia 2007 r, podczas konferencji prasowej Lepper ogłosił, że ministrowie Samoobrony po powrocie z urlopów oddadzą się do dyspozycji premiera. Oskarżył też Jarosława Kaczyńskiego o rozpad koalicji. Trzy dni później premier Kaczyński podjął decyzję o zdymisjonowaniu ministra Janusza Kaczmarka. Do dymisji podał się także Komendant Główny Policji Konrad Kornatowski.

13 sierpnia premier odwołał wszystkich ministrów LPR i Samoobrony.

7 września 2007 roku posłowie zadecydowali o skróceniu V kadencji Sejmu RP, a Prezydent Lech Kaczyński na wniosek premiera odwołał niektórych ministrów rządu i wyznaczył termin wyborów parlamentarnych na 21 października.

12 września 2007 roku, w czasie największej politycznej gorączki, gdy los koalicji PIS-LPR-Samoobrona był już przesądzony, odbyło się zebranie założycielskie Stowarzyszenia Pro Milito. Wśród założycieli znaleźli się ludzie związani dotychczas z partią Andrzeja Leppera.

W tym samym czasie, dzisiejszy bloger i "ideolog" Pro Milito Michał Podobin (publikujący również na NE) pisał pod datą 14 września: " Rozdając karty do tych wyborów zadbali o warunki dające im przewagę w starciu z pozostałymi uczestnikami tych przepychanek. Przede wszystkim, poprzez odcięcie się od dotychczasowych sojuszników / LPR i Samoobrona / i stworzenie wrażenia, że w wyborach liczą się tylko dwa ugrupowania-PiS i PO. Oczywiście byłych koalicjantów niszczono jeszcze w ramach koalicji, podkładając im różnego rodzaju świnie. [...] Tych 460 posłów i 100 senatorów okazało się być w swojej masie niedojrzałymi do ponoszenia odpowiedzialności za państwo i naród. To my, zamknięci w swoich mieszkaniach twierdzach, wpatrzeni w szklany ekran pozwoliliśmy im na bezkarne swary, kłótnie, kopanie pod stołem, wzajemne opluwanie się i podkładanie sobie świń i inne niegodne reprezentanta narodu gierki, przy których oni żyjąc dostatnio, zabawiali się na nasz koszt."

Nerwowe reakcje środowiska "oficerów LWP" były w pełni uzasadnione. Warto pamiętać, że w Samoobronie i wokół tej partii swoje miejsce znalazło wielu późniejszych członków Pro Milito, a upadek koalicji rządzącej oznaczał dla nich utratę wpływów oraz pozbawiał ważnego, politycznego "nośnika" interesów. Najwyraźniej więc, po upadku koalicji środowisko to poszukiwało innych form zaistnienia na scenie politycznej i sposobiło do znalezienia kolejnej grupy gotowej do odegrania roli politycznego medium. Charakter stowarzyszenia, powołanego dla " pomocy socjalno-bytowej, aktywizacji zawodowej i edukacyjnej dla rezerwistów i emerytów wojskowych " nie przekreślał politycznych ambicji jego przywódców, tym bardziej, gdy na czele Komendy Głównej stawał gen. Tadeusz Wilecki - onegdaj uczestnik "obiadu drawskiego" i kandydat w wyborach prezydenckich z wynikiem O,16 %.

To on na mityngu Samoobrony w Sali Kongresowej Pałacu Kultury wywołał entuzjazm zgromadzony, gdy wyjawił główny cel kampanii wyborczej, którym miało być " przewietrzenie polskiej sceny politycznej, która przypomina stajnie Augiasza ". Jako środek do realizacji celu Wilecki wskazał wówczas - " bicie w mordę i patrzenie czy równo puchnie" . Gdy Lepper ogłosił, ze sam będzie kandydował, odtrącony Wilecki nawiązał kontakty ze Stronnictwem Narodowym.

W tym czasie, jednym z najbliższych współpracowników Leppera był gen. Zenon Poznański - dziś członek władz Pro Milito. W 2005 roku gen. Poznański nie krył związków partii Leppera z oficerami ludowej armii - " Wspólnie ze mną w Samoobronie działa wielu oficerów, chorążych i podoficerów. Działają oni na terenie całego kraju. Jest i kilku generałów. [...]Partia dostrzega nasza pracę i kilku z nas kandyduje do parlamentu na wysokich pozycjach. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że kierownictwo Samoobrony docenia naszą wiedzę i zaangażowanie. Jestem przeświadczony, że środowisko wojskowe będzie miało poważne przedstawicielstwo w parlamencie w ramach Samoobrony ."

Gdy pod koniec 2007 roku pismo "Dziennik" głosiło, że na "czarnym rynku" istnieje możliwość zakupu aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI oraz epatowało czytelników informacjami pochodzącymi rzekomo z tego tajnego dokumentu, dziennikarz pisma Tomasz Butkiewicz wskazywał, że w aneksie ma być opisana postać gen. Poznańskiego:

" Zenon Poz nański - pisał Butkiewicz - to emerytowany generał Ludowego Wojska Polskiego, który na początku lat 90. wszedł do polityki. [...] Później doradzał prominentnym politykom SLD, a ostatnio Andrzejowi Lepperowi, szefowi Samoobrony. Poznański - według twórców raportu - miał stworzyć wokół siebie grupę wojskowych, którzy mieli nieformalny wpływ na decyzje polityków. Aneks próbuje udowodnić tezę, że wokół byłych wojskowych powstawały patologiczne układy ."

W latach 90. Poznański był szefem Obrony Cywilnej oraz szefem sekretariatu Komitetu Obrony Kraju przy prezydencie Lechu Wałęsie. Doradzał również w sprawach bezpieczeństwa i obronności premierom Oleksemu, Cimoszewiczowi i Millerowi, a na początku 2003 roku został głównym ekspertem Samoobrony. Na stronie internetowej tej partii można było znaleźć tyrady Poznańskiego. Warto przytoczyć ich fragment, ponieważ blisko korespondują ze znaną nam dziś retoryką:

" Elity polityczne nas zawiodły. Polacy wywalczyli wolność i demokrację, a w zamian zostali okradzeni z miejsc pracy i zabezpieczenia socjalnego. [...] wcześniej Samoobrona te prawdy głosiła i głosi. Samoobrona wyrosła z buntu Polaków przeciwko błędom transformacji i patologii elit politycznych. Stąd też domagamy się poszanowania praw rodaków do: pracy, godnych rent i emerytur, bezpłatnej opieki lekarskiej, bezpłatnej edukacji, zasiłku dla bezrobotnych, którzy nie z własnej winy nie mogą znaleźć pracy. O te prawa walczymy i walczyć będziemy ."

W tekście Piotra Lisiewicza i Tomasza Sakiewicza z "Gazety Polskiej" zatytułowanym "Tajna broń WSI" z roku 2004 wymieniono kilka nazwisk doradców SO .: " W Samoobronie - zarówno w jej warszawskiej centrali, jak i w terenie - roi się od wojskowych. [...] Doradcą Samoobrony w czasie prac nad ustawą był Marek Mackiewicz. W niedawnym tekście w "Rzeczpospolitej" na temat WSI, Mackiewicz występuje jako były szef kontrwywiadu wojskowego. [...]Zbigniew Wassermann pamięta, jak Samoobrona próbowała forsować na eksperta sejmowej komisji ds. służb specjalnych Kazimierza Głowackiego - w połowie lat 90. szefa WSI. [...] Wokół Leppera kręci się także Konstanty Malejczyk, w latach 1994-96 szef WSI, zamieszany w aferę związaną z nielegalnym handlem bronią. Malejczyk w wojsku związany był z generałem Tadeuszem Wileckim, który współpracował blisko z Mieczysławem Wachowskim (dziś związany z Samoobroną) i prezydentem Lechem Wałęsą. [...] Były rzecznik partii Krzysztof Socha był oficerem politycznym - pułkownikiem LWP ."

W artykule wskazywano również na ścisłe związki Samoobrony z Partią X Stana Tymińskiego: " Nasi informatorzy uważają, że pomysł WSI, by ugrać swoje przy pomocy radykalnych partii populistycznych, takich jak Samoobrona, ma historię tak starą jak III RP. Były szef MSW Andrzej Milczanowski mówił wprost, że Tymiński i partia X to był pomysł WSI, wskazywał nawet konkretnych ludzi, którzy tę operację organizowali - wspomina Jarosław Kaczyński ".

Na uwagę zasługuje również fragment, w którym ukazano ideowe korzenie tego towarzystwa:

" Wielu przywódców Samoobrony i Partii X wywodzi się z tego samego środowiska - betonowego skrzydła PZPR. Lider Partii X, Józef Kossecki - był w latach 80. publicystą tygodnika "Rzeczywistość". Zastępcą redaktora naczelnego tego pisma był Bolesław Borysiuk, dziś jeden z najważniejszych doradców Andrzeja Leppera. Gazeta Kosseckiego i Borysiuka silnie powiązana była z wojskiem.

Układy środowiska "Rzeczywistości" z wojskiem wynikały z rodowodu ideowego, związanego z nazwiskiem przywódcy frakcji PZPR Mieczysława Moczara. Moczar, współpracownik sowieckiego wywiadu wojskowego GRU, szefował Związkowi Bojowników o Wolność i Demokrację (narodowo-komunistycznej ZBoWiD). Pod jego przywództwem organizacja ta zyskała na znaczeniu i żyła narodowo-komunistyczną retoryką."

W cytowanym opisie znajdujemy rys formacji nazwanej ongiś przez środowiska pomarcowej "opozycji demokratycznej" mianem "endokomuny". Powstała ona, gdy partia komunistyczna walcząc ze swoim skrzydłem rewizjonistycznym i tzw. liberalną inteligencją sięgnęła w późnych latach 50. i 60. do arsenału haseł Narodowej Demokracji i przyswoiła sobie jej retorykę. Trzeba przy tym pamiętać, że zjawisko "moczaryzmu" było znacznie szerszym fenomenem, wykraczającym poza frakcyjne rozgrywki w PZPR. Wytworzyła się wówczas formacja "narodowego komunizmu" akcentująca swój ideologiczny charakter, służalczość wobec ZSRR i niechęć do rewizjonistów jako grupy zdominowanej przez ludzi pochodzenia żydowskiego. Formacja ta, wbrew twierdzeniom jej przeciwników, nie miała nic wspólnego z Narodową Demokracją bowiem jej zasadniczy cel nie uwzględniał w ogóle postulatu niepodległości Polski bądź likwidacji systemu zniewolenia, a sprowadzał się do walki o władzę i zastąpienia jednej komunistycznej bandy drugą.

Tego rodzaju indoktrynacja wytworzyła z czasem pewien typ myślenia, który pomimo formalnego "upadku komunizmu" przetrwał do dziś i jest obecny w polskim życiu publicznym. Ów typ mentalności charakteryzuje przede wszystkim sprzeciw wobec rzekomej dominacji Zachodu oraz podważanie naszej przynależności do kręgu zachodniej cywilizacji. Zasadniczą cechą jest odwoływanie się do ksenofobicznych odruchów, a jednocześnie propagowanie postawy służalczości wobec Związku Sowieckiego/Rosji, zwykle ukrytej za zasłoną "realizmu geopolitycznego" lub zakamuflowanej hasłami "słowiańszczyzny". Mimo, iż na początku lat 90. propaganda ta spotkała się z silnym oporem społecznym, to po wprowadzeniu gospodarki wolnorynkowej nastąpiła wyraźna rewitalizacja nastrojów antyzachodnich. Wolny rynek, a zwłaszcza jego negatywne aspekty, w wielu grupach społecznych utożsamiane były z ekspansją Zachodu i kojarzyły się z negatywnymi skutkami wprowadzania kapitalizmu. Postawa ta objawiała się zwykle sympatią w stosunku do Rosji i wrogością wobec Zachodu, w szczególności kontestowała naszą obecności i aktywność militarną w NATO. Dziś najczęściej bywa ubierana w hasła narodowe i "bogoojczyźniane", głosząc obronę niepodległości Polski, głównie przed dominacją Zachodu. W sferze polityki społecznej bazuje na prymitywnym populizmie, a odwołując się do autentycznych problemów i potrzeb Polaków wskazuje im utopijną i bliżej nieokreśloną wizję "trzeciej drogi".

http://cogito.salon24.pl/303129,kto-buduje-trzecia-sile
http://ryszard.opara.nowyekran.pl/post/13692,polsko-ojczyzno-moja
http://cogito.salon24.pl/77759,promilito-droga-do-wladzy-3-cui-bono
http://www.uop12lat.republika.pl/aktualnosci/media_o_sluzbach/media/2004/maj/0419_GP.htm

***

KRES "TRZECIEJ DROGI"

Pod tekstem "TRZECIA SIŁA" - DROGA DONIKĄD" zapowiedziałem jego kontynuację oraz dokończenie cyklu artykułów na temat "trzeciej drogi" i środowiska stojącego za portalem Nowy Ekran.

Przepraszam tych, którzy oczekiwali kolejnych odsłon. Dalszego ciągu. nie będzie.

Zdecydowałem o zaniechaniu tego wątku po zapoznaniu się z reakcjami blogerów publikujących na NE i w wielu innych miejscach Internetu. Nadto cenię własny czas oraz czas moich życzliwych czytelników, by nie poświęcać go ludziom, którzy dobrowolnie zamykają oczy na sprawy oczywiste, chcą odgrywać rolę "naiwnych - użytecznych" lub nie mają odwagi dostrzec jak haniebnie zostali oszukani. Nie odczuwam również potrzeby przekonywania kogokolwiek, że uczestnictwo w projekcie "sierot po Lepperze" oraz przebywanie w towarzystwie ideowych spadkobierców Moczara jest nie do pogodzenia z elementarną uczciwością. Ludziom, którzy sądzą inaczej lub posiłkują się sofizmatami dla ukrycia własnej próżności czy koniunkturalizmu - nie mam nic do powiedzenia. Również dlatego, że sprawa dalszego funkcjonowania portalu NE i przyszłość projektów politycznych tego środowiska nic mnie nie obchodzi. Wskazałem na nie, ponieważ stanowiły wręcz modelowy przykład powoływania "nowych inicjatyw" przez grupy interesów wywodzące się z komunistycznej oligarchii. Komu z nimi po drodze - jego sprawa.

W dwóch poprzednich tekstach o fałszywej "idei trzeciej siły" podałem dość faktów i racjonalnych argumentów, by trafiły do przeciętnie rozumnego odbiorcy. Nie stosowałem wartościujących ocen ani personalnej krytyki. Żaden z podanych faktów nie został zanegowany lub podważony. Atakowano mnie natomiast za rzeczy których nie napisałem, w sposób nieuczciwy i daleki od przedmiotu sprawy.

Każda z informacji znajdujących się w moich publikacjach jest łatwa do zweryfikowania, bowiem wbrew pomówieniom idiotów nie korzystam z żadnej "wiedzy tajemnej". By to wiedzieć i sprawdzić wystarczy podstawowa znajomość obsługi wyszukiwarki internetowej lub otwarcie linków pod moimi artykułami.

Cieszę się że teksty wywołały dyskusję na temat "trzeciej drogi" i zostały przyjęte jako forma ostrzeżenia. Dostrzegam, że było ono skuteczne, skoro skłoniło wiele osób do refleksji, a innych do podjęcia konkretnych decyzji. Mam nadzieję, że tym łatwiej będzie rozpoznać podobne "prawicowe" inicjatywy w przyszłości.

Uznałem, że nie ma potrzeby kontynuacji tego tematu z jeszcze jednego powodu. Natychmiast po publikacji tekstu "TRZECIA SIŁA" - DROGA DONIKĄD" człowiek podpisujący się jako Łażący Łazarz - redaktor naczelny Nowego Ekranu począł rozpowszechniać rewelacje, jakoby pod pseudonimem Aleksander Ścios skrywał się Piotr Bączek - były dziennikarz, doradca Antoniego Macierewicza, członek Komisji Weryfikacyjnej WSI, pracownik BBN. Poświęciłem ŁŁ zaledwie jedno zdanie w tekstach na temat "trzeciej drogi". Brzmiało ono : " Postulat tworzenia "drugiej prawdziwej opozycji" - obecny choćby w tekście Łażącego Łazarza -"redaktora naczelnego Nowego Ekranu" - sformułowany na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, wydaje się blisko współbrzmieć z koncepcjami politycznymi forsowanymi w środowisku Pro Milito".

Przyznaję, że niesłusznie zlekceważyłem łgarstwa "redaktora naczelnego", traktując je jako objaw nienawistnego bełkotu kogoś, komu pokrzyżowałem plany. Są to pomówienia tylko pozornie absurdalne, bo za ich rozpowszechnianiem kryje się groźny zamysł. Z tej przyczyny nie można ich przemilczeć.

Zamieszczę próbkę tekstu ŁŁ, by zobrazować sposób argumentacji i istotę stawianego Ściosowi - Bączkowi "zarzutu". Fragment ten mówi więcej o osobie ŁŁ, niźli obszerne analizy :

" Uderzenie nastapiło dość szybko ze strony wpływowego pułkownika Piotra Bączka (podpisujacego się jako Ścios) dziennikarza i oficera służb specjalnych, który dzialając w interesie wąskiej grupy bojacej się naruszenia dwupartyjnego status quo (stawką są miejsca na listach PiS) zrobił z NE to czym niszczył wcześniej ludzi i rozbijał wiele innych inicjatyw - zarzucając agenturalność. To świetny sposób na skłócanie prawicy. Mamy więc sytuację gdy służby specjalne SKW udając niezależnego blogera zarzucają agenturalność komuś tam za pomoca insynuacji i manipulacji tego typu: piszemy prawdę o jakiejś organizacji dotyczacą jej agenturalności, potem: piszemy prawdę o jakimś człowieku i jego (choćby bardzo formalnym) zetknięciu sie z kimś z tej agenturalnej organizacji a potem piszemy, że to znaczy tyle, że ten człowiek też jest agentem i wszystkie jego działania są agenturalne, jego podwładni mu służą i w ogóle wszystko jest podejrzane, fe, śmierdzi i najlepiej być od tego z daleka. Potem jedna i druga małokumata mądrala to kupuje (podobnie jak dziennikarze zachodni - kłamstwa bolszewickie) i głosi jako prawda objawiona".

Jak zapewne wiele osób pamięta, Piotr Bączek był jedną z ofiar afery marszałkowej, szczegółowo opisywanej na moim blogu. 13 maja 2008 roku ABW dokonała przeszukania w mieszkaniach Leszka Pietrzaka - członka Komisji Weryfikacyjnej WSI, Piotra Bączka oraz dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Włączenie w zakres ówczesnej kombinacji operacyjnej WSW/WSI osób związanych z Komisją Weryfikacyjną stanowiło akt represji i miało posłużyć do uwiarygodnienia zarzutów korupcyjnych związanych z rzekomym przeciekiem informacji z aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI. W następstwie tych działań, Piotr Bączek i Leszek Pietrzak (podobnie jak wielu innych członków Komisji) zostali pozbawieni pracy i obrzuceni oszczerstwami. Przez następne miesiące członkowie Komisji Weryfikacyjnej stali się przedmiotem medialnej nagonki oraz doświadczali zainteresowania ze strony "nieznanych sprawców"; byli zastraszani, inwigilowani, stawali się ofiarami rozmaitych "incydentów samochodowych". Również niedawno Piotr Bączek - dziś doradca Zespołu Parlamentarnego PiS ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, został zaszczycony przekazem ze strony "nieznanych sprawców", gdy na płocie przed swoim domem znalazł powieszoną wiewiórkę.

Przed kilkoma dniami w tekście "SOWA IDZIE NA WOJNĘ" zwróciłem uwagę, że w środowisku oficerów byłych WSI rozpoczęto akcję zmierzającą do podważenia procesu likwidacji i weryfikacji tej służby, do postawienia przed sądem osób dokonujących weryfikacji (liczne zawiadomienia o rzekomych przestępstwach członków Komisji Weryfikacyjnej) oraz sporządzenia nowego kontr - raportu, w którym działalność formacji zostanie przedstawiona zgodnie z wolą "pokrzywdzonych". Nie można również wykluczyć, że w ofensywę środowiska WSI wpisany jest plan dyskredytacji Antoniego Macierewicza, a uderzenie w szefa parlamentarnego zespołu PiS ds.zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej koresponduje z polityczny "zapotrzebowaniem" grupy rządzącej.

Użycie przez ŁŁ "zarzutu" o Ściosie - Bączku, a przede wszystkim rodzaj zastosowanej przezeń retoryki jednoznacznie wskazuje na proweniencję tej koncepcji i obnaża środowisko, którego myśli ŁŁ jest przekaźnikiem. Ilustruje również, kto i dlaczego jest tam postrzegany jako wróg. Nie trzeba przywoływać innych dowodów, by zrozumieć, kto stoi za osobą redaktora naczelnego NE i czyim inspiracjom podlega ten człowiek. Nie ma zatem konieczności dalszego uzasadniania, że za projektem Ryszarda Opary skrywają się "oficerowie LWP" oraz członkowie stowarzyszeń Sowa i Pro Milito.

Warto jednak wziąć po uwagę, że mamy do czynienia ze szczególnie haniebnym i groźnym zabiegiem. Prostackie kłamstwa "prawicowego blogera" ŁŁ stwarzają bowiem celowo nowy obszar zagrożenia dla osoby samego Piotra Bączka. To nie przypadek.. Po rzekomym zidentyfikowaniu Ściosa, to właśnie Bączek może stać się obiektem kolejnych działań "nieznanych sprawców" i doświadczać rozmaitych "aktów zainteresowania" ze strony środowisk, które chciałby dokonać rozprawy ze Ściosem. Warto pamiętać, że swoje kłamstwa ŁŁ rozpowszechnia w czasie, gdy przygotowywany jest końcowy raport zespołu ds. zbadania przyczyn tragedii smoleńskiej, w którym Piotr Bączek pełni rolę doradcy.

Jest jeszcze jedna charakterystyczna i groźna cecha tych pomówień. Ponownie przytoczę fragment wypowiedzi ŁŁ, w którym odpowiada na pytanie, skąd wie jakoby Bączek występował jako Aleksander Ścios. Następuje odpowiedź:

"To w kregach bliskich GP znany fakt. Jako RedNacz mam teraz wieksze możliwości niż bloger bo sam współracuję z innymi mediami i róznymi środowiskami. Jednak personaliów osoby co mnie o tym poinformowała Ci nie podam. Poczytaj sobie teksty Bączka, zwróć uwagę na język, akapity, cudzysłowy, ulubine wyrażenia - i bedziesz tez miała jasnosć. A Ty Seawolf załóż gazetę prawicową a Ścios zaraz Ci sie ujawni, pisze w tylu miejscach i z tyloma podpisuje kontrakty. Przecież nie jako Ścios ;-)".

Pomińmy nonsensowny "dowód z analizy tekstu". Pada tu jednak bardzo wyraźna sugestia, że do "zdemaskowania" Ściosa -Bączka przyczynił się przeciek z "kręgów bliskich" redakcji "Gazety Polskiej". Wiadomo również, że ŁŁ rozpowszechnia informacje jakoby posiadał wiedzę z dokumentacji umów autorskich. To już rzecz poważna, która będzie miała dalsze konsekwencje.

Taka konstrukcja uzasadnienia kłamstwa zdradza nie tylko - kim w rzeczywistości jest ów ŁŁ, ale zmierza wyraźnie do pomówienia redakcji "Gazety Polskiej" i rzucenia podejrzeń na osoby z tego kręgu. Jeśli nawet ŁŁ jest zaledwie prymitywnym oszczercą lub półgłówkiem wymyślającym brednie w celu usprawiedliwienia własnych kombinacji, obrał niebezpieczną strategię obrony. Niech ludzie, którzy nadal traktują NE" jako portal blogerski, a w jego "redaktorze naczelnym" upatrują "prawicowego guru", mają świadomość w jakim przedsięwzięciu uczestniczą i co ich czeka u kresu "trzeciej drogi".

http://cogito.salon24.pl/303129,kto-buduje-trzecia-sile
http://cogito.salon24.pl/305425,trzecia-sila-droga-donikad
http://pomidorowa.nowyekran.pl/post/13887,ne-s24-scios-i-takie-tam
http://seawolf.nowyekran.pl/post/14352,prawda-czasu-prawda-ekranu

Aleksander Ścios
Blog autora

Kombinacja operacyjna "Łażący Łazarz" - PIOTR BĄCZEK

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

16.05.2011r.
RODAKnet.com

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet