"Sieg heil" pod Krzyżem Katyńskim
O odpowiedzialności karnej - także w sferze symboliki - decydują względy obiektywne, nie zaś intencje sprawców.
Czy zgodnie z obowiązującym w Rzeczypospolitej Polskiej porządkiem prawnym, gest znany powszechnie jako pozdrowienie hitlerowców jest dopuszczalną formą okazywania szacunku? Czy można ów gest uznać za znak rozpoznawczy polskich patriotów? I jeszcze jedno - stricte prawnicze - zagadnienie: Czy o ocenie czynu wypełniającego znamiona przestępstwa decydują wyłącznie intencje sprawcy?
Jak już pisałem parokrotnie na tych łamach, 15 grudnia 2006 w Prokuraturze Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia - Zachód złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa publicznego znieważenia Narodu Polskiego i Rzeczypospolitej Polskiej, znieważenia przedmiotu czci religijnej, oraz obrazy moich uczuć religijnych i propagowania ideologii totalitarnej. Do wypełnienia znamion przestępstw z artykułów: 133, 137 § 1, 196 i 256 kodeksu karnego doszło za sprawą wykonania przez delegację Narodowego Odrodzenia Polski 13 XII 2006 pod Krzyżem Katyńskim, gestu znanego powszechnie jako hitlerowskie pozdrowienie "Sieg heil!".
24 maja b.r. prokurator Krystyna Durałek wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie " przestępstwa. [podkreślenie moje - MT]
W uzasadnieniu prokurator zwróciła uwagę, że "zachowanie delegacji NOP może być odbierane jako zachowanie naganne" , jednak w świetle okoliczności ustalonych podczas śledztwa polskie prawo nie daje podstaw do ścigania.
Jakież to okoliczności?
Podczas uroczystych obchodów 25. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego, które odbywały się u stóp Wawelu - na dziedzińcu kościoła św. Idziego, dwaj młodzi mężczyźni występujący jako delegacja Narodowego Odrodzenia Polski wykonali hitlerowski salut w stronę Krzyża Katyńskiego. W trakcie prowadzonego przez prokuraturę śledztwa fakt ów potwierdziły osoby biorące udział w uroczystości - Maciej Beiersdorf, Kazimierz Barczyk, Wojciech Grzeszek, Jerzy Smoła, Kazimierz Bębenek, Dariusz Wicher, Irena i Julian Włosikowie, Marta Serwin, Anna Przebinda, Maciej Sada. Został również przesłuchany Bartosz Biernat - przedstawiciel Rady Wykonawczej NOP z terenu Małopolski.
Potwierdził on udział delegacji NOP w uroczystościach, jednak nie był w stanie podać danych personalnych osób delegację tę tworzących. Biernat stwierdził, że wyciągnięcie wyprostowanych prawych ramion jest tak zwanym "pozdrowieniem rzymskim", oraz "salutem oddającym cześć" ofiarom i jako taki nie ma nic wspólnego z odwoływaniem się do neonazistowskich poglądów.
Przeprowadzona przez prokuraturę analiza statutu Narodowego Odrodzenia Polski, która to organizacja jest działającą legalnie partią polityczną, "odwołującą się do nacjonalizmu opartego na zasadach Kościoła katolickiego" , nie wykazała żadnego związku z ideologią narodowo-socjalistyczną.
W warstwie analizy prawnej uzasadnienia stwierdzono, iż decyzja o umorzeniu śledztwa podyktowana była brakiem umyślnego działania sprawców. Zdaniem prokuratury (popartym argumentami zaczerpniętymi z orzecznictwa i doktryny) "znamię czynności wykonawczej z art. 133 kk [znieważenie narodu lub państwa polskiego] jest tzw. znamieniem intencjonalnym. Oznacza to, że sprawca musi działać ze szczególnego rodzaju zamiarem, wyrażającym wolę znieważenia - animus iniurandi" .
W opinii prokuratury, sprawca musi mieć świadomość znieważającego charakteru swojego czynu i musi chcieć go popełnić. Co więcej - konieczne jest również, aby zachowanie sprawcy było na tyle wyraźne, żeby nie było wątpliwości, że stanowi ono wyraz pogardy lub ośmieszenia.
Analogicznie intencjonalny (tzn. nie wyłącznie "wynikowy") charakter musi mieć - w opinii prokuratury - czyn, wypełniający znamiona przestępstwa obrazy uczuć religijnych innych osób poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej (art. 196 kk). Zdaniem prokuratury "wymagane jest aby sprawcy chcieli nie tyle obrazić uczucia religijne innych osób, co znieważyć tym gestem przedmiot czci religijnej - tutaj Krzyż Katyński". O propagowaniu przez NOP ustroju totalitarnego (przestępstwo z art. 256 kk) tym bardziej nie może być mowy. Jak stwierdzono w uzasadnieniu, w opisanym przypadku: "brak dowodów na działanie sprawców z zamiarem przekonania do tego [tj. faszystowskiego, albo innego totalitarnego] ustroju" .
Jakie z tego płyną wnioski?
Wydaje się przede wszystkim, że argumenty podniesione przez prokuraturę świadczą, iż obowiązujący w Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny charakteryzuje głębokie umiłowanie wolności słowa.
W tym także zawartej w niej "wolności gestu". O ile dobrze zrozumiałem, zdaniem pani prokurator, obowiązujące prawo daleko większą ochronę roztacza nad nieograniczoną swobodą oraz "intencjonalnością" wypowiedzi obywateli, niż nad takimi wartościami, jak wrażliwość oraz pamięć historyczna, kultura wypowiedzi, czy szacunek dla ofiar narodowo-socjalistycznych zbrodni.
Po wtóre, przed rokiem 1939 obok milionów zwolenników NSDAP, "rzymskim wyciągnięciem dłoni" pozdrawiali się chętnie członkowie radykalnych organizacji nacjonalistów działających w wielu krajach Europy. W Polsce byli wśród nich zarówno sympatycy Obozu Narodowo-Radykalnego, jak i żydowscy nacjonaliści z partii Betar. A jednak po roku 1945 z posługiwania się "gestem cezarów", kojarzonym odtąd powszechnie z niemieckimi zbrodniarzami, zrezygnowali nawet narodowi radykałowie z Półwyspu Iberyjskiego. Można domniemywać, że także dla hiszpańskich falangistów była to kwestia smaku . Tak, smaku.
Nie wiem, rzecz jasna, czy dla (nolens volens) kontynuatorów stylu zbrodniczego, niemieckiego lewactwa odwoływanie się do Herbertowskiego kryterium ma jakikolwiek sens. Czy bowiem podobna kategoria może być zrozumiała dla ludzi, którzy dziś w XXI wieku czynem okazują pogardę wobec wrażliwości byłych żołnierzy polskiego Państwa Podziemnego, wobec ofiar obu dwudziestowiecznych totalitaryzmów?
Na marginesie umorzonej przez prokuraturę sprawy nasuwa się jeszcze jedna dygresja. Przebieg uroczystości pod Krzyżem Katyńskim utrwalało liczne grono fotoreporterów, a także ekipy kilku stacji telewizyjnych. A jednak, kiedy podczas śledztwa policja zwróciła się do mediów z prośbą o udostępnienie zdjęć dokumentujących zachowanie delegacji NOP, okazało się, że żadna z redakcji w swoim archiwum takowych fotografii nie posiada.
Trudno w tym miejscu nie zapytać: Czyżbyśmy - podobnie jak w przypadku głośnego artykułu z "Dziennika" na temat pamiętnego pikniku z udziałem asystentki eurodeputowanego Giertycha, także w tej sprawie musieli czekać na dowody dwa lata? Czy to w ogóle możliwe, żeby t a k i e zdjęcia wszystkim fotoreporterom zginęły?
Ale może już niebawem fotografia upamiętniająca gest sympatyków NOP się odnajdzie. Może ozdobi kolejną "odważną" publikację na temat "polskich obozów koncentracyjnych", która ukaże się na łamach jednego z prestiżowych dzienników na Zachodzie..?
Tymczasem warto podkreślić jedno. Na gruncie prawa polskiego obowiązuje normatywna teoria winy. Zakłada ona, że stopień winy (umyślność oraz zamiar) sprawcy, określa się na podstawie okoliczności obiektywnych. Inaczej mówiąc: nie tyle "sposób myślenia", czy też "intencje" sprawcy, ile rzeczywiste skutki brane są pod uwagę w trakcie oceny kwalifikacji prawnej czynu.
W tym kontekście twierdzenia Bartosza Biernata z NOP, który stwierdził, że ów skompromitowany przez niemieckich narodowych socjalistów gest symbolizuje pokój i szacunek, należy rozpatrywać jako przykład niezbyt wyrafinowanego, czarnego humoru.
Biorąc pod uwagę powyższe, 8 czerwca b.r. złożyłem zażalenie na prokuratorskie postanowienie o umorzeniu śledztwa. Oznacza to, że o tym co w naszej sferze publicznej dopuszczalne, a co niedopuszczalne, już wkrótce w sposób wiążący będzie musiał wypowiedzieć się sąd.
Michał Tyrpa
Artykuł opublikowany również na portalu Prawica.net
***
Suplement do powyższego artykułu
Poucinać NOP-owcom łapy!
Ani mnie, ani żadnemu z moich kolegów żołnierzy NSZ nigdy nie przyszłoby do głowy pozdrawiać się "gestem cezarów". To było pozdrowienie naszych wrogów. - stwierdził Konstanty Kopf.
Jak już informowałem, 8 czerwca b.r. złożyłem zażalenie na decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania w sprawie hitlerowskiego pozdrowienia pod Krzyżem Katyńskim podczas uroczystości 25. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. W konsekwencji obowiązywania w naszym kraju normatywnej (a nie psychologicznej) teorii winy, oceną dopuszczalności zachowania NOP-owców wkrótce zajmie się sąd.
Sprawa przy okazji ujawniła, że w naszym liberalnym społeczeństwie można spotkać wiele wykształconych, inteligentnych, pełnych dobrej woli i miłujących ojczyznę osób, które w kultywowaniu niektórych elementów narodowo-socjalistycznej tradycji nie widzą niczego zdrożnego. Moi adwersarze, których pozwoliłem sobie ironicznie przyrównać do ruchu społecznego pod nazwą " Kampania przeciw Gestofobii" , pośród licznych argumentów za dopuszczalnością gestu - w moim przekonaniu znacznie bardziej wulgarnego, niż niejedno pospolite słowo - odwołali się do obyczajów obowiązujących wśród żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
Podczas debat na internetowych forach i w kierowanej do mnie korespondencji, pojawiły się oto twierdzenia, że członkowie formacji polityczno-wojskowej, która podczas II wojny światowej reprezentowała polski obóz narodowy, sami chętnie i często pozdrawiali się, jak gladiatorzy Cezara. Ponieważ sprawa nie dawała mi spokoju, postanowiłem zapytać osób najlepiej w tej sprawie zorientowanych.
Konstanty Kopf, osiemdziesięciopięcioletni prezes Zarządu Okręgu Małopolskiego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych nie mógł uwierzyć, kiedy dowiedział się, że sympatycy Narodowego Odrodzenia Polski, organizacji, która oficjalnie deklaruje przywiązanie do wartości patriotycznych, gestem jakim posługiwali się członkowie SS, 13.XII.2006 zasalutowali do Krzyża Katyńskiego. "To oburzające!" - stwierdził pan Kopf. "Dla nas, którzy nosiliśmy na piersiach ryngrafy z Matką Boską byłoby to nie do pomyślenia" - wyjaśnił.
Narodowe Siły Zbrojne od początku walczyły z oboma najeźdźcami - z Niemcami i z Sowietami. Ocena wybryku NOP-owców przez Konstantego Kopfa nie pozostawia złudzeń: "Ja bym im te ręce chętnie poucinał! Ani mnie, ani żadnemu z moich kolegów, żołnierzy NSZ nigdy nie przyszłoby do głowy pozdrawiać się tym << gestem cezarów >>. To było przecież pozdrowienie naszych wrogów." - zaznaczył.
Stanisław Lisowski, prezes Zarządu Okręgu Świętokrzyskiego ZŻNSZ zgodził się, że o ile przed wojną w podobny sposób pozdrawiali się członkowie licznych organizacji w wielu krajach Europy (w tym polscy narodowi radykałowie i żydowscy nacjonaliści), o tyle po doświadczeniach związanych z hitlerowcami, żołnierze NSZ uznali, że takim gestem posługiwać się nie godzi. A to z tego względu, że w Polsce ów gest powszechnie kojarzony jest z Niemcami.
Z kolei Władysław Foksa, prezes Zarządu Okręgu "Podbeskidzie" ZŻNSZ w Żywcu stwierdził: "Mnie jest brak słów. Dla mnie taki gest jest jak policzek. Mamy przecież tyle pozdrowień, a o tym wiadomo, że jest to gest hitlerowski. Według mnie takie zachowania są przejawem zdziczenia obyczajów."
Tyle zapytani przeze mnie kombatanci Narodowych Sił Zbrojnych. Ludzie, którzy w imię Narodu Polskiego przelewali krew, a po 1945 r. byli mordowani, więzieni i prześladowani. Żołnierze, którym komunistyczna propaganda na długie lata skutecznie odebrała dobre imię.
Czy można się spodziewać, że różną od zaprezentowanej wyżej ocenę zachowania sympatyków NOP usłyszelibyśmy ze strony kombatantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich? Czy można się spodziewać, że w obronie "wolności gestu" patriotycznej młodzieży z Narodowego Odrodzenia Polski ujęliby się byli niewolnicy III Rzeszy i więźniowie KL Auschwitz..?
Ale być może fundamenty światopoglądu młodzieńców z NOP i ich obrońców - wbrew ich własnym deklaracjom - opierają się na zgoła innych wartościach? Może tak naprawdę NOP-owcom bliskie są tradycje nie tyle Narodowych Sił Zbrojnych, co 39. SS Freiwilligen Panzergrenadier Division "Sarmathen"? (Czy to nie żołnierze tej właśnie formacji regenerowali siły przed powrotem na front, pełniąc służbę wartowniczą w "polskich obozach koncentracyjnych"? Zdaje się, że została ona założona dzięki staraniom czczonego dziś w pewnych środowiskach Rudolfa Hessa - paneuropejskiego bohatera zmagań z bolszewizmem. Być może już niebawem epopeję polskich esesmanów będziemy mogli przeczytać na łamach "El Pais", NYT lub FAZ.)
Szkopuł w tym, że ani taka, ani żadna inna ( ! ) złożona z Polaków, ochotnicza dywizja Waffen SS nigdy nie istniała. A fakt ów sam w sobie stanowi ewenement na tle całej kolaborującej z hitlerowskimi Niemcami Europy.
Czy naprawdę jesteśmy zmuszeni tolerować znieważanie i kompromitowanie polskiej tradycji patriotycznej? Czy rzeczywiście powinniśmy przechodzić do porządku dziennego nad wybrykami, które dostarczają argumentów naszym wrogom i oszczercom? I czy w narodowym panteonie Polaków - obok Witolda Pileckiego - jest miejsce dla ludzi pokroju Rudolfa Hessa?
Michał Tyrpa
16.06.2007r.
RODAKpress