Spisy agentów
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski który miał opublikować informacje o 28 księżach współpracujących z SB został skazany na milczenie. Nazwany przez hierarchów "nadubowcem", "inkwizytorem" i nie przedłużono mu też zezwolenia na pełnienie funkcji duszpasterza polskich Ormian. Nikogo nie interesuje, że może to spowodować o czym się już głośno mówi iż część polskich Ormian których mieszka w Polsce 55 tysięcy rozważa wypowiedzenie podległości papieżowi i odejście z Kościoła katolickiego. A przecież opiekował się on Ormianami tylko z Polski południowej bo północna Polska podlega księdzu Arturowi Awdalianowi.
Diakon Jezuitów Andrzej Miszk za obronę i zabieranie głosu w sprawie ks. Zalewskiego skazany na milczenie i zesłany. O. Jezuita Krzysztof Mądel za współpracę Andrzejem Miszką zesłany. Ks. Jankowski ujawnił listę agentów. Wskazał, iż ksiądz prałat Wiesław Lauer i biskup Wiesław Mering są na liście tajnych współpracowników SB. Duchowny zna na razie nazwiska 40 z 61 rozpracowujących go agentów.
Ujawnienie nazwisk tajnych współpracowników SB nie jest postawą chrześcijańską, "naprawdę nie ma co się tym człowiekiem zajmować" - twierdzi bp Tadeusz Pieronek o księdzu Jankowskim. Nigdy pośród hierarchów nie było takiej jednomyślności jak w tej sprawie, nawet w okresie PRL stopień przeciwstawiania się polityce władzy nie był aż tak jednolity. Przecież miało być Treuga Dei. Pokój Boży w sprawie kościelnej agentury gen. Czesław Kiszczak zapewnił hierarchom na spotkaniu jeszcze przed Magdalenką. Oświadczył, że akta dotyczące agentów w Kościele będą spalone.
Obecnie wydarzenia związane publikacją kilkunastu pojedynczych nazwisk wywołały u osób podejrzanych panikę. Po iluś tam nieudanych, sprzecznych ze sobą oświadczeniach, we wtorek 17 października Episkopat Polski zdecydował się wreszcie powołać Komisję Historyczną do zbadania kwestii księży współpracujących z Służbą Bezpieczeństwa PRL. W skład komisji weszli: historyk ks. Jacek Urban z Papieskiej Akademii Teologicznej, ks. prof. Jerzy Myszor z Uniwersytetu Śląskiego, prawnik prof. Wojciech Laczkowski i prorektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie prof. Zbigniew Cieślak.
Wbrew oczekiwaniom komisja nie będzie dokonywać lustracji, a ma jedynie pomóc w bardziej obiektywnym spojrzeniu na problemy lustracyjne księży.
Pomóc komu?
Komisja sama z góry określiła już, że jest teologiczno-duszpasterską, a akta SB w ogóle są dla niej niewiarygodne i niech ktoś się tym zajmie. Komisja chce się zajmować opublikowaniem pracy na temat represji specsłużb PRL wobec księży, a nie lustracją. Zawsze to temat bardziej chwalebny.
W Polsce jest obecnie 45 diecezji i około 100 zakonów męskich i żeńskich. Działa pośród nich kilka mało formalnych grup próbujących przeglądnąć istniejące w IPN dokumenty i to jest w tej chwili wszystko. Biskup Wiesław Mering przyznał się twierdząc, że chciał w wyniku współpracy otrzymać paszport. Każdy z podejrzanych szuka obecnie pretekstów by sobie osłodzić nieco gorzka prawdę o sobie. Warto pamiętać, że wielu Polaków w latach PRL wygoniono wręcz za granicę dając paszport bez prawa powrotu bo odmawiali jakichkolwiek form współpracy.
Współpraca była różna. W latach największego nasilenia represji w pewnym kościele na południu Polski obecnie katedralnym powstała stworzona przez lokalnego młodego wikariusza inicjatywa mająca zgromadzić przy tamecznym kościele w celach czysto kulturalnych środowiska robotnicze. Inicjatywę nazwano Duszpasterstwo Ludzi Pracy. Niezbyt chętny tym formom działania gospodarz parafii, wtedy znany prałat, nie popierał inicjatywy. W dni w których duszpasterstwo gromadziło w kościele wiernych na którąś ze swoich imprez kulturalnych typu: odczyt, teatr poezji czy film zawsze miał konkretny cel który wymagał od niego oficjalnego wyjazdu z terenu parafii co też ostentacyjnie na oczach wszystkich czynił. Wnętrze kościoła pozostawało podczas imprezy w głębokim mroku i wtedy współpracownicy Duszpasterstwa, a współdziałałem z nimi czynnie, stwierdzili, że w tylnym konfesjonale siedzi jakaś cywilna postać, która przy dalszej obserwacji okazała się postacią księdza prałata pilnie obserwującego zebrane gremium, po prostu chyłkiem wracał, siedział i zbierał materiały do kolejnego raportu SB. Po pewnym czasie i powadzonych działaniach doprowadził do usunięcia wikarego na dalekie, pozbawione robotniczego środowiska obrzeża Diecezji kończąc tym samym zgodnie z wytycznymi SB działania Duszpasterstwa. Ponieważ środowisko robotnicze próbowało gromadzić pieniądze na dalszą działalność i pomoc rodzinom represjonowanych, prałat dokonał konfiskaty kasy twierdząc, że nie będzie utrzymywał darmozjadów. Obecnie duchowny nadal pracuje w Katedrze i ani myśli o lustracji. Czy też robił to wszystko dla paszportu?
Treuga Dei - Pokój Boży wprowadzony przez kościół katolicki w roku 1041 gdy wierni poddani zbytnio bili się pomiędzy sobą i trzeba było ich uspokoić mógł jednak obejmować tylko 230 dni danego roku. Ten obecny zaistniał tylko pozornie. Już pierwsze spostrzeżenia IPN dokonane z chwilą przejmowania archiwów SB stwierdzały, że nie spalono akt księży agentów Diecezji Przemyskiej. Mówiło się, że zrobiono to na złość ks. arcybiskupowi Ignacemu Tokarczukowi z zemsty za jego nieprzejednaną postawę względem aktywistów reżimu komunistycznego.
Fakt, że tamte akta pozostały nie mówi jednak całej prawdy. Osobiście miałem wgląd choćby w przejęte na tamtym terenie akta dotyczące współpracujących księży będące w posiadaniu zlikwidowanego Urzędów d/s Wyznań. Miały już wtedy usuniętą większość nazwisk duchownych przy czym pozostawiono nazwiska mało istotne, nieprzydatne jak obecnie widać do dalszych działań postpeerelowskich służb inwigilacyjnych takich jak WSW, WSI, UOP i ABW . To właśnie tych mało istotnych nazwisk było tak wiele, że wydawało się iż jest to całość agentury. Nie pojawili się przecież na liście "Macierewicza" ludzie, którzy byli agentami UB i SB, ale pracowali nadal w UOP. To szczątkowe a rchiwum Urzędu d/s Wyznań wkrótce znikło całkowicie i nie ma go nawet IPN. Nieprzejednana postawa biskupa Ignacego Tokarczuka i jego walka z reżimem sprawiły, że na jego terenie werbowano znacznie więcej agentów niż gdzie indziej. Cześć tych ludzi znałem osobiście i wszyscy oni byli zawsze głęboko negatywnie nastawieni do wszelkiej formy działań tego hierarchy. Byli oni w pewnym okresie głównymi kolporterami paszkwilanckiej ulotki dotyczącej biskupa będącej rzekomo przedrukiem włoskiego komunistycznego czasopisma noszącego wtedy tytuł 7 DNI /wg ulotki biskup miał być agentem gestapo, a była to wspólna akcja ówczesnych służb bloku łącznie ze STASI/.
Obecnie Archidiecezja Przemyska i nowo utworzone diecezje: rzeszowska i zamojsko-lubaczowska stanowią jedno ciało administracji kościelnej. Nawet wg obecnych szczątkowych danych IPN wynika, że w składzie duchowieństwa archidiecezji znajduje się ponad 140 księży , których winna objąć lustracja. A więc choćby w tym jednym przypadku nie jest to jakaś skromna liczba 28 jak w wypadku ks. Tadeusza Isakowicz-Zaleskiego ale potężna liczba zaangażowanych agentów i nie widać tam działań zmierzających do rozwiązaniu problemu ich odtajnienia.
Według dokumentów istniejących pod koniec 1982 roku służby bezpieczeństwa miały prawie 6 tysięcy współpracowników wśród ludzi Kościoła. Ich dokładna liczba została wymieniona w szczegółowej tabeli, powstałej w tym okresie. Przerażające jest zatem ilu księży, zakonników i wykładowców katolickich uczelni współpracuje formalnie nadal z bezpieką ponieważ odmawia przyznania się do faktu poprzez lustrację . Czy Kościół jest w stanie sam uporać się z tym problemem?
Jan Lucjan Wyciślak - Rzeszów
26. 10. 2006r.
RODAKpress