Jądra ciemności
Parlament Turecki prawie jednogłośnie zadecydował by wykonać najazd na Iran ,a propaganda światowa widzi w nim wszelkie zagrożenia dla światowego pokoju i handlu. Stany Zjednoczone też jakby zapowiadały to samo.
Światowa prasa, media i salony ostrzegały niedawno, że we współczesnym świecie powstawało też inne "jądro ciemności". Była to Polska pod rządami PiS. Były też wypowiedzi, że należy niszczyć Ją wszelkimi sposobami nie odrzucając nawet w tej sprawie pomocy zagranicznej. Opisując szczegóły tego pomysłu jak i jego autorów można jednak było narazić się na przydomek antysemity. Kiedyś gdy nasz rodak Józef Conrad Korzeniowski w 1902 roku, zauważył istnienie społeczności tak odrębnej od obyczajowości ówczesnego Londynu, że nie tylko żyła własnym życiem, ale potrafiła też sprzeciwiać się wysyłaniu kości słoniowej do angielskich szulerni i burdeli, co było ciosem dla ówczesnego handlu, użył właśnie po raz pierwszy tego tytułowego określenia. Istoty tam zamieszkałe były czarne, a wiedza o ich życiu prawie żadna prócz tej jaką przedstawiała prasa dla europejskich dworów i salonów. Autor też nie bardzo rozumiał istnienia miejsca o którym pisał no ale chciał je jakoś dla potrzeb londyńskiej city sfabularyzować. "Europejczykom" już wtedy nasuwał się jedyny wniosek: miejsca takie należy niszczyć. Pisarz usprawiedliwiał swoje powieściowe pomysły cytatem: "Podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w nią wejrzy zbyt dokładnie. Odkupia go tylko idea. Idea tkwiąca w głębi; nie sentymentalny pozór; tylko idea; i altruistyczna wiara w tę ideę - coś, co można wyznawać i bić przed tym pokłony, i składać ofiary ...".
A więc nie patrzmy zbyt dokładnie wszak niszcząc zdobywamy odkupienie?
Oczywiście idea pozwalała też tworzyć kolejne jądra ciemności. Wielu zapewne pamięta filmową opowieść pt. " Apocalypse Now" (Powrót apokalipsy) stworzoną w 1979r przez Francisa Forda Coppolę, wzorem "Jądra Ciemności" J.C. Korzeniowskiego. Jest to pokaz miejsc cywilizacyjnej grozy w Indochinach. To jądro ciemności niszczono zapamiętale wiele lat. Minął jednak czas niszczenia i obecni eksplolerzy o nieco innej ideologii mówią, że w jądrach ciemności są niezniszczone okazy niewyobrażalnie atrakcyjnej, unikalnej przyrody. Cytuję: " w Wietnamie, w dzikich rejonach zwanych Zielonym Korytarzem, w prowincji Thua Thien Hue, odkryto 11 gatunków nieznanych roślin i zwierząt. Jak podaje WWF są wśród nich 4 orchidee, w tym - co jest rzadkością - trzy z nich to rośliny bezlistne, nie zawierające chlorofilu i odżywiające się przez rozkład materii organicznej. Inną ciekawą rośliną jest znana z domowych doniczek aspidistra , tu mająca prawie czarne kwiaty. Odkryto też motyle i węża o długości ok. 80 cm o białych wargach , który ma żółty pasek wzdłuż głowy i czerwone kropki na ciele. Odkryto nowe gatunki dużych ssaków, w tym osławionego woła sao-la ."
Czy ktoś jeszcze pamięta jak długo niegdyś bombardowano rejon Hue? Dzisiaj - winniśmy je chronić.
Jednak chroniąc jedne potrafi się obecnie określać następne jądra ciemności. Czy obecnie pograniczne tereny Iranu, Iraku bądź Afganistanu światowe media zalecą objąć ochronną kwarantannę czy raczej totalną likwidacją.
Szczyt Araratu
Mieliśmy chyba tego lata w zapasie zbyt dużo adrenaliny i wybraliśmy się do jednego z jąder ciemności. Gdzieś za potężnym masywem Ararat będącym niegdyś świadkiem obietnicy doczesnego pokoju powinna obecnie leżeć strefa nagłej i niespodziewanej śmierci. Prawie te same źródła, które określały współczesną polską realność wyłącznie w barwach najwyższego niebezpieczeństwa dla światowego blichtru, tam jednym tchem ostrzegają przed: mułłami, fundamentalizmem, talibanem, strażnikami rewolucji, kurdyjskimi terrorystami, zniewoleniem kobiet czy totalną chęcią zabijania białej rasy. Do granicy Turecko-Irańsko-Irackiej zbliżaliśmy się zatem z dość napiętą uwagą. Na miejscu, przywitał nas trochę zaskoczonych żołnierz wyglądem przypominający raczej licealistę i usłyszeliśmy uprzejmie wypowiedziane słowa by nie fotografować. Po tym, zmęczony staniem w upale miło się do nas uśmiechnął i odwrócił na pięcie. Wydawało się, że wolałby grać w piłkę niż straszyć "białych krzyżowców". Przypomniał mi się wtedy inny obraz, opryskliwych izraelskich żołnierzy na przejściu ze Strefą Gazy.
Oczywiście prawie natychmiast uruchomiły się aparaty fotograficzne, a on je słyszał i nie reagował. Po drugiej stronie granicy widniał podobny spokój.
Fortyfikacje na granicy
Kilka skleconych z kamienia granicznych fortalicji swym wyglądem bliższe było ruinom Troi niż współczesnym stanowiskom bojowym. Ich wielkie otwory strzeleckie w niczym nie przypominały bunkrowych ambrazur a raczej okna wiejskiego domu przyjaźnie otwarte letnią porą. Postawione obok: działo i czołg wstydliwie odwróciły do tyłu lufy armat jakby nie chcąc stresować spoglądających nań przybyszów z zagranicy choć staliśmy bądź co bądź na terytorium być może przyszłego napastnika. Ze stojącego za załomem terenu budynku dobiegały wesołe odgłosy żołnierskiej zabawy. Linia granicy obłożona pojedynczym zwojem nowego drutu chyba dlatego, że stary płot wyraźnie chylił się ku upadkowi, a tereny te znane są z nocnych przemytniczych eskapad dających utrzymanie miejscowej ludności. Brakowało mi tam tylko napisu w języku międzynarodowym "min niet". Prawdopodobnie nigdy ich tam nie było więc po co pisać.
Twór geologiczny na samej granicy
Chcąc trochę dalej, oglądnąć nadgraniczny twór geologiczny, by obejść dół dookoła, trzeba było trzymać się, niezdarnie postawionego granicznego płotu. Podobnie w pobliskich miasteczkach, gdzie na bazarach często "smuggler's, wśród stoisk spowitych aromatem egzotycznych przypraw, obok atrakcyjnych tkanin, można zobaczyć liczne wycieczki młodych, bynajmniej nie zakwefionych irańskich dziewcząt. Gdyby nie ich perskie oczy przypominające połówki przekrojonego, wielkiego migdału, to można by sądzić, że targowisko jest w Paryżu, bądź centrum Londynu. Powrót z tego sielankowego miejsca wielkim B 757-200 wydawał się utrapieniem jako że internetowe mapy pokazywały, iż trzeba będzie przekroczyć długi front atmosferyczny pełen burz i turbulencji. W oknach po lewej stronie maszyny zaczynały być już widoczne chmury burzowego frontu, a w tyle pozostał już masyw Ararat ten prastary symbol wszelakiego spokoju.
Lockheed C-5 Galaxy na kolizyjnym kursie
Wtedy za oknem naszego samolotu zaczęło wyłaniać się prawdziwe jądro ciemności. Od strony Iraku otoczona dymem spalin, turbulencji i warkoczy kondensacyjnych zbliżała się przerażająco szybko Lockheed C-5 Galaxy. Przy ogromie tej maszyny B-757 wydawał się dziecinnie mały, a ona leciała nań kursem kolizyjnym. Yankee Boys z US Army, wioząc ładunek trumien poległych towarzyszy broni i wojskowych opakowań zwrotnych spieszyli się by wystrzelona z tej przyciasnej dla nich ziemi rakieta nie kazała im tam powrócić. Własnej śmierci się nie fotografuje i jedynie coraz więcej współpasażerów podróży przenosiło się do prawych okien samolotu spoglądając ze zgrozą na przybysza. W końcu załoga C-5 Galaxy dostrzegła nas. Rozpoczęła manewr wymijający skręcając w lewo i wtedy dopiero zachciało się nam robić zdjęcia. Wyminęła nas z tyłu za ogonem samolotu, który objęły resztki turbulencji wywołane przez gigantyczny maszynę. Ktoś w samolocie zwymiotował. Powoli wracał spokój.
PS. Istnieje jądro ciemności we wschodnim Peshawar, gdzie jak podaje prasa, targowiska pełne Talibów zachęcają do kupna AK-47, RPG-7 ( rucznoj protiwotankowyj granatomiot), czy też RG-6 ( rucznyj granatomiot 6-zarjadnyj) . Być może uda się nam tam też wybrać. Zastanawiam się jednak, czy lepiej jechać za zgodą Islamabadu w Pakistanie czy może Langley , Fairax County, Wirginia-USA . Po 11 września jakoś różnie na świecie się o tym pisze.
Jan Lucjan Wyciślak
25. 10. 2007r.
RODAKpress