O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTĄP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button
NOWA WIARA - Magdalena Żuraw

 

 

 

 

 

 

 

 


NOWA WIARA

Języki

"Et ne nos inducas in tentantionem" - brzmi po łacinie przedostatnia prośba "Ojcze nasz" . Słowa te wyrażają sens: "nie wystawiaj nas na próbę" , "oszczędź nam prób" lub, jak podaje św. Tomasz, "prowadź nas drogą łatwą" . W powszechnie znanej nam wersji modlitwy mamy tymczasem: "i nie wódź nas na pokuszenie" .

"Et ne nos inducas in tentantionem" - to prośba, żeby Bóg, który widzi człowieka zmagającego się z trudnościami, bolączkami i cierpieniem, uprościł nieco i złagodził owe trudy, ułatwił egzystencję. Przy czym przetłumaczenie tego zdania w takiej formie, jaką dziś znamy, jest zafałszowaniem ich prawdziwego, głębokiego sensu. Więcej - sprzecznością teologiczną.

Taki przekład, jak pisał Andre Frossard, "zawiera w dwóch słowach nieprawdę, [...] bezsens i dwuznaczność [...] Poddawać kuszeniu (wodzić na pokuszenie) ze strony tego, który podaje się za ostateczną rzeczywistość - to bezsens, bo on nie mógłby tego uczynić nawet gdyby pragnął." Wodzić na pokuszenie, zgodnie z optyką chrześcijańską, zgodnie z nauczaniem Biblii, może tylko diabeł - skąd zatem tak przetłumaczone słowa w naszej modlitwie?

Podobnie jest z innymi zdaniami ekumenicznego przekładu "Ojcze nasz" . We Francji lat siedemdziesiątych, przykładowo, nastąpiła zamiana "chleba powszedniego" na "chleb dnia dzisiejszego" , i piątej prośby: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" na "Odpuść nam nasze winy, jako i my t e ż odpuszczamy naszym winowajcom" .

Niby nic wielkiego ale, gdy przyjrzeć się bliżej, dodanie słówka "też" komplikuje tylko to, co było proste w wyrazie - nauczono nas wybaczać bliźnim, więc i my prosimy Boga o wybaczenie - takie jest właściwe postępowanie. Słówko "też" natomiast, mające ponoć załagodzić bezpośredniość owego "jako i my" , dodaje tu tylko tyle, że poucza Boga, jak ma postępować wobec człowieka. Podkreślając zarazem, iż ma czynić na podobieństwo swoich dzieci, skoro sam ich tego nauczył. Co się zaś tyczy "chleba dnia dzisiejszego" , nie trzeba długo wykazywać, że takie tłumaczenie wskazuje tylko na to, co jest teraźniejsze i co wyklucza "nieświeżość", czyli jest jawnym absurdem.

Zapewne nie byłoby większych problemów z właściwym rozumieniem modlitwy, gdyby Kościół nie odszedł od absolutnie uniwersalnej łaciny na rzecz mnogości języków. Mnogość jest odejściem od jedności, będącej prostotą. Zaś czym coś mniej złożone, tym doskonalsze - nauczają filozofowie.

Skutki słowolejstwa

Zmienił się nie tylko język odprawiania mszy, lecz również styl. Wielkie boskie tajemnice zatopione są dziś w słowolejstwie. Nabożne, po tysiąckroć bardziej pokorne celebrowanie mszy zastąpiły potoki słów, z których zbyt często nic nie wynika. Kazania jeszcze w średniowieczu miały nauczać o dogmatach wiary, dziś są przeważnie informacjami ku przestrodze lub na pocieszenie, albo listami episkopatu, dotyczącymi wyborów prezydenckich albo bezpieczeństwa na feriach zimowych. Słowa obróciły się dziś przeciw ludziom, choć o ludziach najczęściej słyszymy na kazaniu, nie o Bogu. Skutki takiego postępowego antropocentryzmu odczuwalne są także w tej delikatnej dziedzinie, jaką jest tłumaczenie Pisma Świętego.

Raz: ogłoszono w Polsce nowy przekład Biblii. Przekład czysty i klarowny dla młodych ludzi, pisany ich językiem, gdzie sformułowanie "błogosławieni" ponoć nie będące zrozumiałym, zostało zastąpione słowem "szczęśliwi" , a "daruj nam nasze winy" - "daruj nam nasze długi" ... Słowem: typowo New Age'owski bełkot, gdzie Bóg nazywany jest "Wiecznością" .

Dwa: w Niemczech ogłoszono nowy politycznie poprawny przekład Biblii, gdzie modlitwa "Ojcze nasz" przemieniła się cudownym sposobem w "Ojcze i matko nasza" . Po co? Ażeby podkreślić, iż Kościół nie dyskryminuje kobiet.

W pierwszym przypadku - dopasowywania Pisma Świętego do zdolności intelektualnych odbiorcy - mamy do czynienia ze zwykłą głupotą i brakiem szacunku. W drugim, gdzie Biblię przycina się według feministyczno-równouprawnieniowej ideologii, należy już mówić o świętokradztwie, które stanowi dobitny przykład, co demokracja wyczynia rękami ignorantów.

Nowe tłumaczenie Biblii cieszy się dużym powodzeniem, choć do księgarni trafiło niedawno. Autorami tej farsy są ewangeliccy teologowie, którzy postawili sobie za cel napisanie nowej Księgi, gdzie kobieta byłaby traktowana na równi z mężczyzną - choć w Biblii jest wyraźne: "kobiecie nauczać nie pozwalam" . Ale któżby się tym martwił, skoro Bóg jest też boginią, ojcem naszym i naszą matką? Nowa wiara łagodzi również agresywność wobec judaizmu, aby przypadkiem nie urazić współczesnego, poholokaustowego Żyda.

Pomysłodawca nowej Biblii Rainer Kessler, profesor teologii na Uniwersytecie w Marburgu, tłumaczy, że wśród zwykłych ludzi istnieje potrzeba nowej Biblii. Zwykłych ludzi, czyli kogo? Zwykli ludzie nie dopuściliby do ośmieszania Pisma Świętego. Jedynie teologia równouprawnieniowego lewactwa może zaowocować tworem fałszującym tradycję i przekłamującym chrześcijaństwo. Tworem, który Watykan powinien potępić, otwierając szare komórki ignorantów.

Jak podaje "Rzeczpospolita" , prof. Kessler twierdzi, iż "nie ma dowodów na to, że kobiety nie uczestniczyły w życiu społecznym i religijnym" - cóż, skoro twierdzi tak gruntownie wykształcony teolog, trzeba by się nad sensem takiego kształcenia zastanowić.

Zresztą samo poprawianie Biblii, czyli brak zaufania do Słowa Bożego, tak jak zostało podane, przerabianie go na "język sprawiedliwych" i naprawianie błędów Pisma, już nie śmieszy, lecz przeraża. Poprawność polityczna może mieć takie skutki, że za parę lat tzw. szarzy ludzie zapomną już o niepoprawności "poprawnej" Biblii i książkę, która jest kłamstwem, występującym pod tym samym tytułem, co Prawda, wezmą za oryginał!

Poprawna politycznie Biblia, poprawna politycznie wiara. Jeśli się nie zareaguje w porę, za parę lat usłyszymy feministki podpierające swoje idiotyczne racje cytatami z Pisma tyle, że już nie świętego. Powstanie nam nowa religia - wygodniejsza, bo płytsza. Co wtedy będzie z ludźmi prawdziwej, "niepoprawnej politycznie" wiary? Być może utwierdzą się w prawdzie i wierze, a być może ulegną urokowi bełkoczących kretynów i staną się im podobni.

Nadzieja w mądrości człowieka. I w dobrym, silnym Pasterzu.

Magdalena Żuraw

10. 06. 2007r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS