Powrót do strony cyklu
Polit.ru
05 października 2004
Wódka. Narodowy produkt Nr. 1
Film-wyklad Andrzeja Zorina i Aleksieja Haniutina
Publikujemy materiały wykładu-omówienia, połączonego z pokazem filmu Andrzeja Zorina i Aleksieja Haniutina, który odbył się 30 października 2004 roku w klubie "Bilingua" w ramach projektu "Publiczne wykłady Polit.ru". W materiałach: synopsis filmu o Wódce, stenogram dyskusji i kolumna Psoja Korolenko, napisana następnego dnia po spotkaniu, która zastępuje nasze tradycyjne redakcyjne resume. Wszystko to razem i oddzielnie naszym zdaniem jest bardzo interesujące nawet dla kogoś, kto w praktyce nie przyswoił wódczanej tradycji.
Redakcja Polit.ru
Andrzej Zorin Aleksiej Haniutin. VODKA. PRODUKT NARODOWY Nr. 1. Synopsis filmu
Rosyjskie słowo "wódka" jak żadne inne związane jest z najbardziej odległymi od siebie wyobrażeniami o Rosji. Ten związek chętnie potwierdzają także sami Rosjanie: reputacja zdeklarowanych pijaków jest nieodłącznym elementem naszej samoidentyfikacji. Gotowość pić zawsze i wszędzie charakteryzuje człowieka jako swojego, Rosjanina, "normalnego" mężczyznę. Wydaje się, że sama rosyjska dusza otwiera się dzięki rosyjskiej wódce. Czym wódka jest dla Rosjan? Jaką rolę odegrał ten bezbarwny, palący gardło napój w historii Rosji? W jaki sposób odznaczyły się na naszym fundamentalnym zwyczaju - zwyczaju picia wódki - wydarzenia ostatnich czasów: rozpad sowieckiego imperium, wprowadzenie gospodarki rynkowej, demokratyzacja rosyjskiego społeczeństwa za Gorbaczowa i odwracanie demokratycznych reform pod rządami Putina? Oto pytania, na które powinien odpowiedzieć, zamyślony przez nas film.
Historia
W rosyjskiej historii istnieje jedna dziwna zbieżność, do tej pory, wydaje się, której znaczenie nie zostało należycie docenione w badaniach historyków. Państwo rosyjskie formuje się i nabiera politycznej samodzielności w drugiej połowie XV wieku. W tym czasie na Rusi z gwałtownością epidemii rozprzestrzeniał się nowy napój alkoholowy, nazwany później wódką. Mimo woli nasuwa się wniosek: albo formowanie państwa rosyjskiego stymulowało powstawanie przemysłu gorzelniczego, albo, na odwrót, państwo rosyjskie mogło powstać dzięki pieniądzom zarobionym na produkcji i handlu wódką.
Jakkolwiek by nie było, oto już niemal od połowy tysiąclecia wszystko związane z wódką uważa się w Rosji za rzecz szczególnej wagi państwowej. Od samego początku władza wzięła handel wódką pod żelazną kontrolę, przekształciwszy znany napój w najtrwalszą opokę państwa.
Kontrola nie oznacza zakazu czy choćby ograniczenia konsumpcji. Władza po większej części popierała pijaństwo swoich poddanych, ponieważ sama była zależna od nałogu alkoholowego. W czasie czterech stuleci przemysł monopolowy wnosił od jednej czwartej do 40% dochodów do państwowego budżetu. Pić mógł naród tylko alkohol państwowy i tylko w jednym miejscu - państwowym szynku, w którym handlowano jednym jedynym towarem - rozlewaną "gorzałką". Symboliczne znaczenie szynku podkreślało to, że prowadzący te placówki musieli, tak jak wojskowi, - całować krzyż i przysięgać na wierność władcy. Prawo do produkcji i handlu wódką uważane było za szczególny przywilej, którym władca obdarowywał w nagrodę za ważne zasługi.
Wódka dawała jeden ze sposobów rozwarstwiania społeczeństwa.
O ile prosty człowiek miał jedynie prawo do picia wódki, przedstawiciel klas wyższych mógł ją produkować na własne potrzeby albo z przeznaczeniem do państwej sprzedaży. Przy tym ilość wódki, jaką wolno było szlachcicowi produkować, zależała od jego rangi. I tak, dostojnicy pierwszej rangi mogli produkować na własny użytek do 1000 wiader wódki rocznie, urzędnicy ostatniej - 14 rangi - do 30.
Wódka nie tylko napełniała państwową kasę i umożliwiała podział społeczeństwa. Pełniła także funkcje ochronno-policyjne. Państwowe szynki zawsze były przepełnione płatnymi i dobrowolnymi donosicielami, uważnie konotującymi paplaninę pijanych gości.
Tym bardziej dziwne, że sama wódka, będąca narzędziem państwowości, była nielegalnie pędzona przez pijące społeczeństwo, jako symbol wolności od wszystkich form społecznego przymusu. Szklanka wódki pozwalała najbardziej człowiekowi poczuć się nie gorszym od innych. Pijanica, który przetrwonił wszystko, włącznie z kalesonami i krzyżykiem, budził nie tylko potępienie i współczucie, ale i zachwyt swoją obojętnością i pogardą dla norm społecznych.
Historycy-marksiści wiele napisali o buntach chłopskich, które wstrząsały państwem. Ale najbardziej upartą i nie do wykorzenienia formą obywatelskiego nieposłuszeństwa w Rosji stało się masowe pędzenie samogonu. Samogon wyprowadzał ludowe pijaństwo spod nigdy nie zamykającego się oka państwa. Od czasu do czasu władza przeczuwała, że alkoholowy żywioł wymyka się jej spod kontroli, i zaczynała nieprzekonującą walkę o trzeźwość. Wszystkie jednak tego typu kampanie, od pierwszej, rozpoczętej przez patriarchę Nikona w połowie XVII wieku, po ostatnią, zainicjowaną przez Michaiła Gorbaczowa, kończyły się miażdżącą klęską.
Być może, najbardziej radykalną próbą wykorzenienia pijaństwa w Rosji, była podjęta przez ostatniego rosyjskiego imperatora Mikołaja II. W 1914 roku wprowadził on tzw. suche prawo. W ciągu trzech lat rosyjskie imperium przestało istnieć. Słynny szturm na Pałac Zimowy, który doprowadził do władzy bolszewików, w dużej mierze inspirowany był pogłoskami o tym, że w jego piwnicach znajdują się ogromne zapasy napojów alkoholowych. Przede wszystkim, zgodnie ze świadectwem Trockiego, Pałac Zimowy szturmowano dwukrotnie. Kiedy pierwsza fala rewolucyjnych robotników i marynarzy wzięła swoje, do szturmu carskich zapasów ruszyły kolejne rzesze spragnionych, które zmiotły straże wystawione przez bolszewików.
Pierwsze pokolenie sowieckich przywódców, w szczególności Lenin i Trocki, samo praktycznie nie piło, uważając picie wódki za nie do pogodzenia z komunistyczną moralnością. Jednak, komuniści, którzy niemal całkowicie wykorzenili w kraju własność państwową i religię, okazali się zupełnie bezradni w konfrontacji z wódką. Bez względu na "suche prawo", działające w Rosji do końca wojny domowej, robotniczym i chłopskim masom gardła nie "wysychały" nawet w czasach największego głodu komunizmu wojennego. Wojskowi grabili magazyny spirytusu. Ludność cywilna pędziła samogon w rozmiarach przemysłowych. Niebawem i nieugięci bolszewicy poszli na kompromis. W 1922 roku władze pozwoliły sprzedawać wino i koniak. W 1923 roku zalegalizowane zostały nalewki o mocy do 30%. A w 1925-tym pojawiła się "rykowka" - 40° wódka, nazwana tak przez naród od imienia ówczesnego premiera Aleksieja Rykowa.
Stopniowo alkoholowy żywioł ogarnął nie tylko społeczne doły, ale i partyjną elitę. Stalin, który abstynenta Lenina zamienił u steru państwa, zaczął urządzać na Kremlu pijackie orgie. Wielki Kontynuator przykładał wagę do tego, by jego doradcy pili do upadłego i dawali poznać swoje najskrytsze myśli. Nawet w tym, najwyższym kręgu wódka była instrumentem władzy i kontroli. Jednak oficjalne błogosławieństwo wódka otrzymała dopiero podczas wojny. Uwzględniając smutne doświadczenie carskiej władzy, po ogłoszeniu mobilizacji Stalin nie próbował nawet wprowadzać , a przeciwnie, włączył do racji żołnierskich słynny narkomowski ( narodnyj komisar - komisarz ludowy - tłum.) przydział 100 gram wódki. W ciągu czterech lat wojny wódka stała się symbolem frontowego braterstwa, narodowej potęgi, rosyjskiego i sowieckiego patriotyzmu. O ile przed wojną wódkę na ekranie piły, przede wszystkim, postacie złe albo niepoważne, w powojennej kinematografii stała się ona atrybutem prawdziwego bohatera. W słynnym filmie Sergieja Bondarczuka "Los człowieka" główny bohater - sowiecki jeniec Andriej Sokołow - pije trzy szklanki wódki pod rząd, demonstrując wstrząśniętym faszystom wielkość rosyjskiego ducha.
Odtąd symboliczna pojemność przezroczystego płynu staje się praktycznie nieograniczona. Piją wszyscy, wkładając, trzeba powiedzieć, w ten rytuał zupełnie inny sens. Pije na swoich państwowych daczach partyjna nomenklatura, demonstrując w ten sposób poparcie dla panującego ustroju. Pije w swoich kuchniach liberalna inteligencja, wyrażając protest przeciw systemowi. Piją w swoich miejscach pracy miliony pracowników, demonstrując swoim pijaństwem całkowitą obojętność wobec sowieckiego systemu. Wódka, w ten sposób, okazuje się najważniejszym składnikiem, zabezpieczającym społeczny konsensus i stabilność reżimu. Charakter, wielkość i granice tej stabilności uwidoczniły się w znanym wierszu, napisanym po podwyżce cen wódki w początkach lat osiemdziesiątych.
Tylko patrzeć, wódka - osiem,
My i tak picia nie rzucim.
Przekażcie Iliczowi,
Nam i dziesięć nie szkodzi!
No, a jeśli będzie droższa,
To tu będzie druga Polska.
Gorbaczowowska przebudowa zaczęła się od zdecydowanego wystąpienia władzy przeciw podstawom zgody narodowej. 17 maja 1985 roku zagrzmiała uchwała KC KPZR "O środkach przezwyciężenia pijaństwa i alkoholizmu", której skutkiem były ograniczenia w dystrybucji wódki, zmniejszenie liczby sklepów sprzedających alkohole, walka z pijaństwem w przemyśle, oraz intensywna, choć i bezsensowna kampania prasowa. W ciągu dwu lat produkcja wina i wódki zmniejszyła się dwukrotnie. Jednak ostry wzrost popytu na cukier świadczył o tym, że produkcja samogonu w zupełności kompensowała spadek legalnej sprzedaży wyrobów spirytusowych. W użycie weszły najdziwniejsze substytuty. Pito wodę kolońską, lotiony. Próbowano płynów do mycia szyb, denaturatu, politury, acetonu i płynu hamulcowego. Ludowi fachowcy opracowali technologię ekstrakcji spirytusu z kleju butapren i gutalinu.
Wszystko to poderwało prestiż przebudowy i jej lidera na długo przed początkiem ekonomicznych trudności i narodowych konfliktów. Gorbaczow otrzymał pogardliwe przezwisko - "mineralny sekretarz" (nie genieralnyj sekretar', a minieralnyj - tłum.) , oznaczające początek końca jego popularności. Partia, która zamachnęła się na wódkę, nie mogła już utrzymać reform pod kontrolą. W 1991 roku Związek Sowiecki upadł, a na czele Rosji stanął prezydent Jelcyn, słynący ze swojego nieobojętnego stosunku do alkoholu.
Wódka na przełomie tysiącleci
Jedną z pierwszych reform rynkowych początków lat dziewięćdziesiątych stała się likwidacja monopolu spirytusowego. Skutki tego posunięcia dla całego społeczeństwa były kolosalne. Słynny napój, jeszcze tak niedawno spajający społeczeństwo i cementujący państwo, stał się wskaźnikiem procesów odśrodkowych, podziałów społecznych i politycznych.
W odróżnieniu od wina, będącego zawsze produktem przemysłu lokalnego, wódka w ZSRR była symbolem CENTRUM. Produkowana w dziesiątkach regionów, w rozmaitych zakładach zawsze miała jednakowe etykietki: "Stołeczna", "Moskiewska", "Rosyjska". "Rosyjska" - nawet w nazwie uwidoczniona była symbolika imperium i jego centrum. W okresie ostrej walki pomiędzy prezydentem CCCP Michaiłem Gorbaczowem i prezydentem Rosyjskiej Federacji Borysem Jelcynem ten ostatni rzucił hasło: "Regiony mogą wziąć tyle samodzielności, ile udźwigną". W odpowiedzi na wezwanie Jelcyna pojawiła się "Permska", "Tambowska", "Nowogrodzka" i wiele innych regionalnych rodzajów wódki. Te najnowsze prowincjonalne brandy, to jaskrawy przejaw pojawiającej i wzmagającej się ekonomicznej rywalizacji regionów z centrum. Jeśli prawdą jest, że wódka w Rosji zawsze była "płynną twardą walutą", funkcjonującą na równi z rublem, to produkcję lokalnych gatunków wódki można porównać z pojawieniem się wielu lokalnych oddziałów Banku Centralnego, posiadających prawo emisji własnej waluty.
Jednak, być może, najbardziej poglądowym świadectwem osłabienia centralnej władzy państwowej, stało się wprowadzenie do obrotu ogromnej ilości wódki "lewej", podrobionej, samogonu. Monopol państwowy, nakładający na obywateli wiele ograniczeń i niewygód, gwarantował, mimo wszystko, to jedno: odpowiednią jakość produktu. Wolny rynek napojów alkoholowych został momentalnie opanowany przez struktury kryminalne i parakryminalne, nasycony wódką z nielegalnego importu, niewiadomego pochodzenia i zwykłą trucizną, rozlewaną do butelek z fabrycznymi etykietkami. Odtąd zakup wódki stał się powszechną odmianą "rosyjskiej ruletki". Dawniej ludność truła się, używając produktów, nie dopuszczonych do spożycia. Obecnie śmiertelna trucizna mogla znaleźć się w każdej butelce z napisem "wódka".
W końcu lat dziewięćdziesiątych rosyjskie społeczeństwo miało już dość i samogonu, i swojego nieobliczalnego lidera. Słynne pijaństwo Jelcyna, w początkch jego władzy będące symbolem zbratania z prostym ludem, zaczęło budzić ogólne rozdrażnienie. Nic dziwnego, że jedną z pierwszych publicznych demonstracji Putina była odmowa wypicia na pamiątkę żołnierzy, poległych w wojnie czeczeńskiej. Wzniósł patetyczny toast, a później stanowczym ruchem odstawił kieliszek ze słowami: "Obowiązkowo za nich wypijemy. Ale pić będziemy później".
Dawno zauważono: po wyjeździe za granicę, rosyjski człowiek, z reguły, radykalnie się zmienia. Zdeklarowany pijak, psychicznie głęboko podłamany, z zamiłowaniem do niekończących się metafizycznych dyskusji rzuca picie, przestaje wywracać duszę na lewą stronę, zaczyna pracować i zarabiać.
Mniej więcej taka sama przemiana miała miejsce w ciągu dziesięciu lat w przypadku całych warstw społecznych w Rosji. W tym miejscu przechodzi jedna z linii głębokiego społecznego rozwarstwienia: ludzie, którzy odnaleźli się w nowej gospodarce, przechodzą na europejskie standardy konsumpcji alkoholu. Ci, którzy zostali przy dawnym życiu - w rozwalającym się kołchozie, w obumierającym zakładzie obronnym, w armii, milicji, w sferze budżetowej - piją wciąż tyle, o ile nie więcej, co dawniej.
Dlatego nasz film skonstruowany został w postaci serii portretów, odzwierciedlających podział rosyjskiego społeczeństwa.
Zakładamy, że w filmie będą trzy podstawowe postacie. Nasz pierwszy bohater - Kostia pracuje w przydrożnym bistro, znajdującym się w pół drogi między Moskwą i Riazaniem. Swój dzień rozpoczyna od poszukiwań dwudziestu rubli - na szklankę taniej wódki "Sie manko". W żadnym razie nie powie przekonująco, dlaczego pije wódkę. Co najwyżej powtórzy klasyczną formułę: "Piję, bo płynie. Jakby była twarda - bym gryzł".
W odróżnieniu od Kostii Lew - znany petersburski historyk i literat - z łatwością objaśni, że pijaństwo to specyficzny rys rosyjskiej cywilizacji, szczególna "oliwa", w specyficzny sposób pozwalająca kręcić się przerdzewiałym "mechanizmom" i "przełącznikom" rosyjskiej rzeczywistości. Pełna powodzenia, posiadająca nawet wysoki status postać petersburskiej elity, tym nie mniej, widzi siebie na poboczu nowej kapitalistycznej Rosji.
Nie można powiedzieć tego o Rościsławie, wysokiej klasy managerze wielkiej firmy energetycznej. Rościsław należy do tych , którzy trafili do biznesu w początku lat 90-tych i dziś jeżdżą drogimi zagranicznymi samochodami i zamieszkują elitarne podmoskiewskie osiedla. Przy tym wszystkim - Rościsław pije. Pije z partnerami w pracy. I nie z zadowoleniem, a po to, by zgodnie z rosyjską przypowieścią "co u trzeźwego w myślach, u pijanego na języku" rozszyfrować swojego potencjalnego kontrahenta, upewnić się, że nie trzyma kamienia za pazuchą, nie oszuka go, nie rozpracuje i nie "podprowadzi".
W miarę rozwoju biznesu w Rosji coraz większą wagę przykłada się do takich wartości, jak poczucie zaufania, perfekcja w prowadzeniu spraw, dyspozycyjność, dokładność. Odpowiednio zmienia się i praktyka konsumpcji napojów alkoholowych. Współpracownicy i partnerzy Rościsława, którzy trafili do biznesu pięć lat później, już nie piją wódki. Co najwyżej pociągają piwo czy drogie koktajle. Ulubiony temat ich rozmów - modne diety, zdrowy sposób życia. Wychodzi na to, że Rościsław, wybierający się na rozmowy z butelką wódki czy drogiego koniaku - również "dchodzący rekwizyt", postać okresu przejściowego.
Demonstracyjne odwracanie się politycznej elity od rozwiązłej jelcynowskiej epoki, rozwój "cywilizowanego biznesu", pojawienie się w kraju zachodnich kompanii z ich korporacyjną kulturą i protestancką etyką zmieniają nawet najmocniej zakorzenione nawyki rosyjskiego społeczeństwa. Piją mniej, a co najważniejsze - w innym stylu. W skrajnym przypadku, w Moskwie i w kilku innych ekonomicznie rozwiniętych regionach.
To mówi wiele. O tym, na przykład, że wódka pomaleńku traci swoją jeszcze nie tak dawno absolutną władzę nad Rosją.
O tym, że cokolwiek wytrzeźwiawszy i przesuszywszy gardło, tajemnicza rosyjska dusza, być może, okaże się być nie aż tak zagadkowa i inna, niż dusza niemiecka czy francuska.
Ale wszystko to, to, ma się rozumieć, sprawa przyszłości.
Dyskusja
Uczestniczą: Andrzej Zorin, Aleksiej Haniutin (autorzy), Witalij Lejbin (moderator), Grigorij Golc, Kiryłł Rogow, Aleksander Żołkowski, Dmitrij Jermolcew, Dmitrij Sałynski i inni.
Lejbin: Pytam w związku z adresatem tego filmu. Po pierwsze, jaką rolę gra tu historyczna rekonstrukcja? Po drugie, w jakiej mierze jest to psychoterapia dla zachodniego widza, który może się teraz uspokoić, pomyślawszy, że rosyjska dusza da się zrozumieć?
Zorin: Aleksiej [Haniutin] scharakteryzował przyszłe audytorium. Możliwe, dla zachodniego widza zbędne będzie wyliczanie jakich bądź powszechnie znanych szczegółów, jednak ogólna koncepcja, moim zdaniem, nie ogranicza się do eksportu i jest ogólnoludzka. Robimy film o tym, co nazywa się "sonder-wiek", własna droga Rosji, jak to rozumiemy.
Lejbin: Być może, wypowie się Georgij Abramowicz Golc, który posiada wielką znajomość i historyczny obraz tematu?
Golc: Wiecie, film zrobiony z talentem, jak sądzę. Ale, oczywiście, najogólniej mówiąc, są pewne sporne, moim zdaniem, momenty. Na samym początku było powiedziane, że dzięki wódce nastąpiło zjednoczenie ziem przez rosyjskie państwo. To bardzo mocne stwierdzenie i wymaga odpowiednich dowodów.
Ale najbardziej w tym interesujące, dodam od siebie, jest to, że pochodzenie rosyjskiego pijaństwa nie zostało odkryte. To zostało ukazane przez pryzmat faktu, że dla rosyjskich carów wódka była instrumentem i stanowiła styl rządzenia. Nie wyjaśniono najważniejszego: dlaczego w Rosji zaczęto pić. Pić tak wiele, jak nigdzie na świecie (zgodnie z moimi danymi, u nas pije się więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju). Tak nie pili zawsze.
Przychodzi mi do głowy taka oto wersja: w słowiańskiej mitologii i obyczajach podczas wędrówki z Karpat i Bałkanów istniały już dwie okoliczności, które doprowadziły do dzisiejszego poziomu pijaństwa.
Rzecz w tym, że kiedy chowano ludzi zgodnie z tą tradycją, zbierało się mnóstwo współtowarzyszy wędrówki. I podług słowiańskiego obyczaju, uważano, że na to, by dobrze pożegnać i przeprowadzić człowieka na drugą stronę, trzeba się upić tak, by tak jak on, zmarły nieboszczyk, legnąć pokotem. Oto do jak odległych skojarzeń trzeba się odwołać. To pierwsza okoliczność.
Druga okoliczność jest w tym, że kiedy Słowianie przedzierali się przez te drzemiące lasy, to nawet nie mogli w nie wejść z powodu ogromnej ilości pszczół. No, w ten sposób zaczęli interesować się pszczelarstwem, ale najbardziej interesujące w tym jest to, że wtedy opanowano technologię produkcji miodów pitnych. Ten, tak zwany, "nastawiany miód" zawierał do 30 procent alkoholu. Spożycie jednego kubka tego napoju zwalało człowieka z nóg.
Kolejny etap, to armia. Kiedy Piotr I zaczął formować regularną armię, ustanowił dla każdego żołnierza normę - dwie czarki wódki. I trzy litry piwa na każdego żołnierza. W ten sposób przyciągnął do armii wielu, można powiedzieć, specjalistów. No, prawda, czarka to było wtedy 150 gram, i moc trunku wynosiła, przykładowo, 18 procent. Uważa się, że ta najbardziej genialna rosyjska wódka była początkowo słaba. Po to, by ją wzmocnić, pośród ludu zaczęto produkować tak zwane "płogiszcza", po prawdzie, trucizny. Mieszano je z wódką, i wtedy ona brała człowieka.
Mówiąc ogólnie, ustaliłem poziom spożycia wódki w Rosji w ciągu ostatnich 300 lat (kiedyś poświęcę temu wykład). W każdym roku. Dlatego jest, o czym mówić.
Bokser: Wyobrażam sobie film robiony gdzieś w Kolumbii o całej tej mitologicznej i poetycznej aurze, związanej z używaniem, powiedzmy, koki, czy gdziekolwiek indziej w jednym z krajów Południowo-Wschodniej Azji to samo, na okoliczność haszyszu.
W rzeczy samej, ten problem osiągnął w Rosji rozmiary katastrofalne. W żadnym razie nie podzielam koncepcji 15-20 letniego okresu, które forsował akademik Ugłow, stowarzyszenie "Pamięć" itd., jednak fakt pozostaje faktem. Praktycznie w każdym roku w wyniku picia wódki i innych mocnych trunków w kraju ginie 300 tysięcy mężczyzn w wieku produkcyjnym. Wszystkich ich jest, powiedzmy, 35 milionów. Proste przeliczenie podpowiada, że nawet jeśli proces nie będzie nabierał przyśpieszenia, a będzie nabierał przyśpieszenia, bo alkohol uzależnia, to w ciągu 15-20 lat znajdziemy się w sytuacji w rodzaju bajki Sałtykowa-Szczedrina o tym "Jak jeden chłop trzech generałów nakarmił". Wszystko ku temu zmierza.
W rzeczy samej, taki stosunek do wódki, pijaństwa w pracy, wyobrażenie o wódce jako o jakimś upostaciowieniu męskiego honoru i zarazem sięganie po nią inteligencji, która dzięki wódce chce się znaleźć bliżej ludu i zmyć historyczną winę, - wszystko to miało miejsce w krajach europejskich w okresie wczesnej industrializacji. I cały problem w tym, dziś pod względem liczby urodzeń jesteśmy typowym krajem, przechodzącym w erę postindustrialną, a pod względem śmiertelności znajdujemy się poziomie europejskiej wczesnej industrializacji. I problem jest bardzo prosty: albo naród (nie w etnicznym, a kulturowo-geograficznym sensie) koniec końców pogodzi się z tym, że przy kieliszku, przy szklance stopniowo wymrze (i nawet nie stopniowo, a bardzo szybko), jak to się stało w przypadku niektórych plemion indiańskich, albo powinien się zmobilizować. Nie chodzi mi o takie pojmowanie tego słowa, jakie jest zawarte w propagandzie pana, na przykład, Biełkowskiego. Przecież nawet rosyjska gospodarka stanowi dziś produkt wyścigu w rozlewaniu z beczek do półllitrówek. Mobilizacja narodu wymaga kolosalnej woli, w tym i politycznej, związanej z tym, żeby wcisnąć w gardło pijaka jego pieśń wódki i przełamać kolosalny opór struktur lobbystycznych. Ten interes przynosi rocznie około 15 miliardów dolarów.
Tu narosło wiele mitów. Na przykład, mit wielkiej klęski antyalkoholowej reformy Gorbaczowa. Chwila-moment: okres lat 86-87 był naprawdę unikalny w całej sowieckiej historii, kiedy to średni czas życia mężczyzn wzrósł do rekordowej wartości, niemal 65 lat. W ciągu następnych 7-8 lat spadł do 58 lat i obecnie utrzymuje się w przedziale 58-59 lat. Po prostu na skutek szeregu okoliczności niektóre liczby nie są powszechnie znane. Prosty przykład: w Rosji umiera dziesięć razy więcej mężczyzn w wieku produkcyjnym, niż w przeciętnym europejskim kraju. To nie znajduje żadnego odbicia w różnych wskaźnikach poziomu służby zdrowia, dlatego że tam bada się zupełnie inne tendencje, na przykład, zmian wskaźników śmiertelności noworodków.
Także tu słyszeliśmy, że specyficzny stosunek ludu do Michaiła Sergiejewicza Gorbaczowa związany był z tą właśnie antyalkoholową reformą. Powiedziałbym, że to nie całkiem tak, dlatego że ludzie, którzy pamiętają tamtą epokę, wiedzą, że cała ta kampania zakończyła się w 1988 roku, nawet pod koniec osiemdziesiątego siódmego. A popularny Gorbaczow był do końca osiemdziesiątego dziewiątego, i daleko bardziej do spadku jego popularności przyczynił się pierwszy zjazd ludowych deputowanych, kiedy po raz pierwszy wszyscy zobaczyli ten ogólnorosyjski spektakl: Sacharow, Gorbaczow, Międzyregionalna Grupa Parlamentarna i kiedy to wszystko poszło inaczej.
To tragedia, ponieważ władze myślą, że za pośrednictwem wódki mogą radzić sobie z jakimiś ekonomicznymi zadaniami (dziś jakby już nie próbują, ale chcą z powrotem zacząć, dlatego że procesy, związane z przywróceniem kontroli nad przemysłem gorzelnianym, przypominają analogiczne procesy w przemyśle naftowym). Władze myślą, że tą drogą będą mogły manipulować społeczeństwem. To całkowicie przestarzałe wyobrażenia, dlatego że kraj znajduje się w zasadniczo innej sytuacji demograficznej. Dlatego cała polityka, w tym kulturalna, i cała ta mitologia - one są absolutnie nieadekwatne do sytuacji; dziś nastała inna epoka. Rosja w ciągu stulecia była krajem dużych nadwyżek demograficznych. Było, jak mówiono, "łatwiej dwóch nowych urodzić, niż jednego umyć". A dziś to kraj z niedostatkiem rezerw ludzkich. I dlatego problem alkoholizmu, którego skutkiem jest wymieranie ludności, prowadzi w ślepy zaułek.
Ja nie z tych, którzy gardłują za absolutnie trzeźwym stylem życia. Problem jest daleko bardziej skomplikowany i w wielu aspektach dotyczy polityki cenowej. Wszystko sprowadza się do tego, że - jeśli kto zwracał uwagę na zmiany cen, przekonał się - w ostatnich dziesięciu latach wódka mocno potaniała. W porównaniu z cenami na chleb, w odniesieniu do ogólnych dochodów ludności - od 1991 roku wódka potaniała kilka razy. Faktycznie, Rosja upija się z powodu niskich cen wódki.
Haniutin: W świetle tego szerokiego wystąpienia widać, że w filmie sporo powiedziliśmy, ale warto jednak jeszcze coś dodać. Kategorycznie nie zgadzam się z tym, że trzeba jeszcze kogoś mobilizować. U nas, na naszych oczach, dokonuje się mobilizacja. Nie należy przejawiać jakiejkolwiek politycznej inicjatywy. Wiecie, nasze problemy powstają na skutek niepotrzebnej mobilizacji. Ogólnie mówiąc, nie udało się nam w znaleźć w Moskwie kandydata do roli intelektualisty-alkoholika. Nie piją, nie piją, w Moskwie nie piją. "Szmal zwycięża zło", w tej liczbie i zielonego węża (absynt? - tłum.) . Kiedy ludzie zajęci są nie pozorną gospodarką, kiedy zarabiają pieniądze, wtedy przestają pić. W Sankt Petersburgu te postacie sowieckiego chowu, które każdemu, kto oglądał ten okres, myślę, są dobrze znane, w tym i z życia moskiewskiego, zachowały się, dlatego że sytuacja ekonomiczna jest tam gorsza, i wszelka aktywność gospodarcza jest o rząd niższa, niż w Moskwie. Jeszcze więcej piją na prowincji. Moskwa, jeśli pozwolicie, odgrywa rolę wyprzedzającego modelu.
I ogólnie, nasza początkowa koncepcja sprowadzała się do tego, że Rosja żegna się z wódką, że jesteśmy już po przejściu apogeum tego procesu. Inna sprawa, że niektóre ostatnie działania polityczne skłoniły nas do ponownego przyjrzenia się tej koncepcji. I dziś oto jesteśmy pewni, że pić nam jeszcze przyjdzie, pić długo i na umór, sądząc po tym, co się dzieje. To problem wewnętrznej emigracji i tak dalej, nie będę teraz o tym mówić.
Dlatego nie mobilizacja potrzebna i nie walka z wódką - potrzebna liberalizacja, konsekwentna ekonomiczna i polityczna liberalizacja. Wtedy nie będą pić.
Marina: Po obejrzeniu filmu powstało we mnie pytanie. Dlaczego chcecie pokazać zagranicznemu społeczeństwu właśnie takiego człowieka? Jak wiadomo, już powstały stereotypy o tym, że rosyjski człowiek pił, pije i pić będzie. Dlaczego chcecie pogłębiać ten obraz?
Haniutin: Rzucamy oszczerstwa.
Marina: I drugie pytanie: w kadrach kroniki, w tej liczbie i współczesnej, widzieliśmy pijące kobiety i pijącą młodzież. Dlaczego w waszym filmie nie mówi się o tym, jak bardzo rozpowszechnione i propagowane jest dziś picie alkoholu wśród młodzieży, nie podejmuje się problemu pijaństwa wśród kobiet? Dziękuję.
Zorin: Rzeczywiście, problem pijaństwa pośród kobiet stał się dziś bardzo poważny, ale jakoś tak przygniatająco i destruktywnie działa na autorów tego filmu, że po prostu zrozumieliśmy, że go nie podejmiemy. <Śmiech na sali.>
Nietrzeźwy głos z sali: Wybaczcie, a po co powstał ten film? Żeby przypomnieć nam, że w sklepach jest wódka?
Zorin: Całkiem oczywistą odpowiedź na to pytanie pomijam, wyrzucam za burtę, odpowiedź na drugie jest również oczywista. Polega na tym, że razem z kolegą mieliśmy pewne wyobrażenia odnośnie miejsca, jakie ten napój zajmuje w naszym życiu. Mnie przyszło długo wykładać na Zachodzie, stale zadaje mi się pytanie, co to jest rosyjska dusza. Męczyło mnie to pytanie, i postaraliśmy się odpowiedzieć na nie zgodnie z tym, co o nim myślimy.
Nie ma tu żadnej koncepcji wychowawczej i jakiejkolwiek kampanii przypominania o tym, że gdzieś tam jest wódka.
Nietrzeźwy głos z sali: A tytuł jaki?
Zorin: "Wódka".
Nietrzeźwy głos z sali: A dalej?
Zorin: " Narodowy produkt Nr. 1".
Nietrzeźwy głos z sali: I Rosjanie nic więcej, niczego produkować nie mogą?
Zorin: Rosjanie mogą produkować wiele innych rzeczy.
Nietrzeźwy głos z sali: Dzieci, które poczęliśmy w pijanym widzie?
Zorin: Myślę, że mogą produkować to samo, co i ludzie we wszystkich pozostałych krajach. Nie gorzej i nie lepiej. Ale jest to, co nazywamy specyfiką. Jest pewien specyficzny szczegół rosyjskiej historii. My rozumiemy ten specyficzny szczegół tak. I my rozumiemy wezwanie do pójścia naszą drogą narodową, do szczególnego powołania.
Nietrzeźwy głos z sali: No, a droga-to jaka?
Zorin : Co znaczy "jaka"?
Nietrzeźwy głos z sali: To jest rozumiemy to jako wskazanie na drogę.
Zorin : Nie, to jakaś nasza wypowiedź w dyskusjach o tym, w czym tkwi wyjątkowość Rosji, czym się ona odróżnia. Jest wiele innych cech, którymi się nie odróżnia.
Nietrzeźwy głos z sali: A w Irlandii nie piją alkoholu?
Zorin: W Irlandii piją inne napoje z innych powodów. Gdzie indziej palą trawkę, gdzieś tam jeszcze coś się dzieje.
Nietrzeźwy głos z sali: My nie o tym mówimy, my mówimy o alkoholu.
Zorin: Tak, w Irlandii piją. I nie tylko w Irlandii, i w Finlandii piją. Inne kraje też mają swoją specyfikę nie tylko nasz.
Nietrzeźwy głos z sali: Nie mają problemów z alkoholem?
Zorin: Wiecie, myślę, że ta kwestia, którą podnosicie, została wyczerpana, i odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania; jeśli macie inne pytania, zadawajcie.
Lejbin: Andrzeju Leonidowiczu, przecież pytanie o wódkę nie jest techniczne, [wódka - tłum ] to jakaś część kultury. Tam widzieliśmy scenkę, w której biznesman mówi, że ci, którzy korzystają z psychoanalizy, znajdują się już na zewnątrz wódczanej części kultury. Jeśli poważnie odnieść się do historycznej rekonstrukcji (a póki co jesteśmy jeszcze trzeźwi i poważni) to, żeby z nią pracować, trzeba zrozumieć, jak rozpatrujemy nasz przedmiot: czy to część kultury, dla której możemy znaleźć analogie w innych cywilizacjach? Czy można zrozumieć jej strukturę, sposób, w jaki oddziałuje?
Zorin: Nie zrozumiałem pytania.
Lejbin: Wódka - to jest to samo, co psychoanaliza? Ze względu na rolę w kulturze, w szczególności rolę etyczną.
Zorin: Nie myślę, że to jest to samo, co psychoanaliza. Zdarzało mi się wypić, a próbować psychoanalizy nie, ale myślę, że to nie to samo. Nie posiadam wiedzy, ale tak zakładam.
Rogow: Pierwsze, co chcę powiedzieć, to nie o wódce, a o filmie: podobał mi się, bardzo dziękuję, Lesza, Andrzeju. Ten bufet "U Pałycza", taki wyrazisty, od razu widać, że istnieje, wiemy, że on istnieje. To bardzo silne wrażenie; on został pokazany takim, jakie w dzisiejszej Rosji istnieją. Bardzo chciałem zobaczyć jeszcze takie filmy o Rosji naszej produkcji.
Chciałoby się, żeby one nie były przeznaczone dla zachodnich telewizji, dlatego że, jak mi się wydaje, w samym filmie ma miejsce pewna reinterpretacja rosyjskiego gorzelnianego mitu, chociaż nie doprowadzona do końca. Nie posiadam statystyki spożycia wódki w Rosji w ciągu ostatnich 300 lat, ale Jegor Timurowicz Gajdar, który w swoich ekonomiczno-demograficznych badaniach zajmował się tym problemem, twierdzi, że niczego szczególnego w spożyciu alkoholu w Rosji nie ma. Są pewne cywilizacyjne przyśpieszenia, są pewne różnice w charakterze i okolicznościach konsumpcji. I przy dalszym rozwoju to powinno przejść w inne formy konsumpcji, tak że żadnego szczególnego problemu nie ma.
Wydaje mi się, że i z filmu w jakiś sposób wynika, że wódka wcale nie jest rosyjskim problemem, a okazuje się narodowym mitem, który wyjaśnia niektóre nasze społeczne trudności. Kiedy powstaje nierozwiązalny społeczny paradoks, my mówimy o nim, że wszystko w wódce. Oto, na przykład, w tych dniach "Centrum Lewady" zadało ludziom pytanie: "popieracie decyzję Putina o zniesieniu wybieralności gubernatorów?" - "Tak, popieramy". - "Czy to coś da?" - "Nie, jasne że nie da nic". Jasne, że 1600 ludzi musiało być pod gazem, kiedy tak odpowiadali. Oto owo zderzenie racji, aporia; ona objaśnia się symboliką wódki. Taka świadectwo logicznej nierozwiązalności jakiegoś problemu.
To, właściwie, wszystko. Dziękuję jeszcze raz.
Jermolcew: Wydaje mi się, poprzednie wystąpienie było pierwszą wypowiedzią z sali, która była w jakiś sposób adekwatna temu bardzo interesującemu sympatycznemu filmowi. Patetyczna powaga pierwszych głosów pokazuje, że temat to, rzeczywiście, bardzo ważny, i interesująca jest waga relacji z nim: widać, wódka - to coś, stojące na równi z Bogiem, duszą, Rosją, Ojczyzną pisaną dużą literą, armią, skoro ludzie tak reagują. Coś w tym jest. Od tego tematu oczekują zazwyczaj publicystyki albo precyzyjnej analizy.
Wydaje mi się, że autorzy trochę się zapędzili, starając się o efekt artystyczny prowadzący do wyostrzenia tez poprzez wyolbrzymienie ich paradoksalności. I właśnie dlatego bardzo dobry film okazał się przejaskrawiony (nie w sensie pejoratywnym). W tym sensie wybór bohaterów nie był w pełni reprezentatywny, pod lupę zostały wzięte ekstrema: dwóch inteligentnych Żydów, z których jeden jest petersburskim humanistą, drugi - moskiewskim biznesmanem, i jeszcze jedna postać, która znajduje się na samym dole społeczeństwa. Przez to została utracona masa odcieni i niuansów. Podstawowy zarzut sprowadza się do tego, że w filmie czuje się niedokładność. Dostawszy się pod hipnotyczny wpływ i uwodzicielski wdzięk samego mitu, co było zauważone w poprzednim wystąpieniu, autorzy odrobinę przesadzili z niepowtarzalnością zjawiska.
Tam był epizod, kiedy o wódce mówiło się jako o tradycji bratania się, szczególnie ważnej w Rosji. Można przypomnieć inne narodowe tradycje pozbawione takich patologicznych, mitologicznych i wątpliwych dobrodziejstw inwentarza: tradycje Włoch i Gruzji, niemieckiej i brytyjskiej kultury piwnej, wszystko, co w związku z tym się dzieje z całą swoją metafizyką procesu i jego społecznymi funkcjami. To rzeczy całkowicie banalne, i leżą na powierzchni. Dlatego tworzy się wrażenie niepotrzebnej groteski i przesady w tym, co oglądaliśmy. Ale mimo to film jest bardzo interesujący, wiele relacji zostało przedstawionych wiernie - dziękuję za niego bardzo.
Haniutin: Mój background, tak jak i u Andrzeja - chociaż u niego to nowadays, a dla mnie sprawa przeszłości - background pracownika naukowego, kandydata nauk historii sztuki. Dlatego doskonale rozumiemy wszystkie te gry "z jednej strony, z drugiej strony" i, naturalnie, moglibyśmy obwarować swoje wypowiedzi mnóstwem zastrzeżeń, buforów, ale to byłby już inny genre. I to, że niektóre rzeczy zostały wyolbrzymione, wyostrzone i tak dalej, - myśmy świadomie na to poszli, rozumiejąc, że generalizujemy, ale i upraszczamy obraz sytuacji i że pozostaje masa różnego rodzaju niuansów, pytań, uszczegółowień i im podobnych. Ale, powtarzam, to nie jest wykład, nie monografia, nie artykuł w naukowym biuletynie.
Zorin: W Południowej Europie powstała kultura winna, i ona determinuje rodzaj relacji międzyludzkich, polityczne struktury; kultura piwna tworzy całkowicie inny typ relacji. Widać było, zarysowywały się obecnie przeradzające się we własne zaprzeczenie procesy transformacji młodzieżowej subkultury z gorzelnianej na piwną.
To interesujący proces, zwróciłbym uwagę na fakt, że chociaż, oczywiście, to mit, ale wszyscy żyją tymi mitami. Oni wiele z tego wywodzą, i tezę o tym, że wszędzie wszystko jest jednakowe, którego poglądu również nie podzielam. Z doświadczenia wiemy, że mimo to wszystko wszędzie jest trochę inne.
Soma Margot (???): Jestem niezależną dziennikarką z Berlina Zachodniego, niedawno wydałam tam książkę pod tytułem "Wódka". Chciałabym powiedzieć, że problem nie w wódce i nie w micie. Piją wszędzie. Alkohol - to, można powiedzieć, antropologiczna składowa kondycji ludzkiej, i te plemiona, które żyły we wczesnym średniowieczu na tym terytorium, które później stało się Rosją, odróżniały się w czymś od plemion, które zasiedlały Północną i Środkową Europę. Prócz tego, alkohol był kultowym napojem, przydawał pierwiastka boskości, był zmitologizowany we wszystkich kulturach. Wystarczy przywołać kult Dionizosa, podobne kulty istniały i wśród ludów skandynawskich, po części zostały przeniesione od ludów nordyckich do Rosji.
Problem nie w tym, dlaczego Rosjanie zaczęli pić, a w tym, dlaczego picia nie rzucili. Odpowiedź mieści się nie w cechach samej wódki, a w cechach społecznego i państwowego rozwoju. Na przykład, w Europie Środkowej z imieniem Lutra związana jest prawdziwa kampania zwrócona przeciw pijaństwu w Niemczech. Ona była prowadzona, można powiedzieć, w trybie mobilizacji. To nie zrobiło na ludziach wrażenia. Na odwrót, Lutra zaczęto wyśmiewać, pijaństwo miało się w najlepsze. Ale, tym nie mniej, w społeczeństwie pojawiły się warstwy, które nie uznawały pijaństwa za normę życia. I oto z takich ludzi stopniowo tworzyły się grupy, które nie uznawały pijaństwa, ponieważ z powodu swojej religijnej przynależności (protestantyzm) uważali, że trzeźwy styl życia - to potwierdzenie ich istnienia. Pojawiły się niewielkie warstwy społeczne, które nie piły w odróżnieniu od wszystkich pozostałych, spożywających alkohol w ilościach zupełnie niewyobrażalnych we współczesnym społeczeństwie. I w tym rzecz, że zróżnicowanie społeczeństwa doprowadziła do tego, że coraz więcej ludzi z powodów religijnych oraz innych przekonań ignorowały alkohol, zajmowało się innymi rzeczami. Naturalnie, w pierwszej kolejności obejmowało to klasę średnią. Elity i społeczne doły piły tak jak dawniej.
W Rosji tego nie było. Na odwrót, w tym czasie, kiedy Luter walczył z "pijanym diabłem", jak go nazywał, w Rosji został wprowadzony gorzelniany monopol i została wprowadzona wódka, chociaż ona nie została w Rosji wytworzona (chociaż Pochlebkin usiłował udowodnić twierdzenie przeciwne). Wódkę zaczęto wprowadzać, jak kartofle, za Katarzyny. Początkowo nie chcieli pić. Ale kiedy postawiono szynki i zmuszono chłopów płacić podatki w formie zakupów wódki, naturalnie, pijaństwo szybko rozprzestrzeniło się, dlatego że wódka, w odróżnieniu od nafty, wywołuje uzależnienie. No i ponieważ z każdym rokiem plany w odniesieniu do wódki powiększano, ludzi zmuszano do picia.
<W odpowiedzi na replikę z sali:> Mówię o uzależnieniu poszczególnych ludzi, a nie uzależnieniu państwa. W tym, z pewnością, jedyna różnica wódki od nafty, jeśli mówić o niej jako o rezerwie państwowej władzy. Problem w tym, że w warunkach despotycznych rządów w Rosji nie powstała, grupa społeczna, która zachowywałaby się inaczej i służyła przykładem alternatywnego stylu życia. Nie mówię o sektach, które nie piły wódki. W owym czasie nie pić wódki stanowiło przestępstwo państwowe. Nasz bohater mówi o ruchu dysydenckim: właśnie to było na tym planie zachowaniem dysydenta - nie pić wódki. Dlatego ci ludzie od stuleci zawsze byli pod podejrzeniem, które dotrwało do naszych dni. Nie pije, znaczy - nadaje (kabluje, donosi - tłum.) .
Problem, okazuje się, w przebudowie społeczeństwa, nie w samej wódce. Odpowiednią politykę cenową próbowano wprowadzić w czasie pierwszego monopolu w 1894 roku. W rezultacie popyt wzrósł kilka razy. Wskutek tego pomysłodawca tego monopolu Witte przyznawał, że ceny wzrosły niewystarczająco. Gdyby wzrosły wystarczająco, wszyscy piliby tylko samogon. I nie sposób było zmienić tę sytuację przy pomocy zakazów czy "suchych" ustaw - próbowano już absolutnie wszystkiego. I kiedy skończył się sowiecki monopol, i zaczęto wprowadzać monopole regionalne, to w regionach, które nie posiadały bogactw naturalnych, rola wódki jako instrumentu władzy na powrót stała się taka, jaka była w Rosji, powiedzmy w XVIII czy XVII wieku. Nastąpiła, można powiedzieć, archaizacja tej strategicznej rezerwy władzy.
Dlatego wydaje mi się, że jeśli poważnie zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje i co robić, i mówić o woli politycznej, to trzeba zrozumieć, jak wiele środków zostało już wypróbowanych, a jednak, mimo to, nie dały żadnych rezultatów. Widać, problem sprowadza się do tego, że społeczeństwo powinno stać się inne. Dziękuję.
Haniutin: Prawidłowo. A my o czym mówiliśmy?. Rozumiemy, że problem nie w wódce jako takiej.
Nietrzeźwy głos z sali-2: Zebraliśmy się tu dziś w celu obejrzenia filmu oraz omówienia tego tematu, któremu był poświęcony. Co się tyczy filmu: zgadzam się z pierwszym mówcą, zgadzam się z ostatnim w tym, że w waszym filmie nie odzwierciedlono bardzo wielu aspektów sytuacji, które dotyczą spożycia wódki w Rosji. W filmie znalazło się to, co podoba się publice. Wiele z tego, co pamiętamy, zostało pominięte.
A co się tyczy strony artystycznej, to co zrobisz: ten film nakierowany jest w stronę Zachodu - być może, Zachodowi się to spodoba. Z czysto artystycznego punktu widzenia, można było skonstruować go nieco inaczej. Mówicie o tym, że Rosja stopniowo wyzwala się od tych ludzi, którzy piją. Tak, możliwe. Ale ja zgadzam się jeszcze z Bokserem, jeśli się nie mylę, który mówił, że tak, piją mniej. Ale pokazał się jeszcze jeden gorszyciel, sami wiecie jaki. Jestem przekonany, że minie jeszcze 15-20 lat, i narkotyki zajmą miejsce wódki, o której teraz mówimy. To po pierwsze.
A po drugie, odnośnie samej dyskusji, wciąż nie zrozumiałem, dlaczego rosyjscy ludzie piją. To, drodzy towarzysze, co mówicie, jest śmieszne. Chciałoby mi się, żeby nasza dyskusja przeszła na inny temat, miała inny cel. Żebyśmy mówili o tym, dlaczego piją, dlaczego wódka.
Haniutin: A wy możecie powiedzieć, dlaczego piją?
Nietrzeźwy głos z sali-2: Jak już mówiłem, nie mogę o tym mówić, ale chciałbym, żebym mówił nie ja, ale pozostali spośród obecnych.
Golc : Widzicie już, że w naszej dyskusji przyszła chwila, kiedy zbliżamy się do najważniejszego. Autorzy filmu chcieli pokazać rosyjską duszę i rosyjski charakter, rosyjską psychologię społeczną przez pryzmat wódki, jeśli dobrze was zrozumiałem. W istocie, rzecz jest w mentalności. I ważne, dlaczego ona jest inna, dlaczego nie zachodnioeuropejska. W moich badaniach zostało udowodnione - wybaczcie, że sam siebie reklamuję, ale co robić - zostało udowodnione, że zmienność warunków klimatycznych w środkowej części Rosji jest dwa razy wyższa (z roku na rok: urodzaj/nieurodzaj - zgodnie z danymi z doświadczenia). To warunki przyrodnicze, które prowadzą do tego, że dziś masz, a jutro nie. I w ogóle pracować jest bez sensu. Napracujesz się, a później wszystko przepada dlatego, że warunki naturalne nie pozwolą temu co zasiałeś, wyrosnąć.
Druga bardzo ważna okoliczność polega na tym, że w Rosji wszystkie budynki stawiano z drewna, w odróżnieniu od Europy Zachodniej, gdzie od czasów antycznych było wiele budowli kamiennych. I tak, z danych empirycznych widzimy, że cała Rosja wypalała się co 30 lat, dlatego albo pogoda sprawi, że wszystko stracisz, albo pożar. Stąd też i kradzieże. Wszystko jest z tym związane.
Kiedy rozmawiałem o tym z Amerykanami, pytali: dlaczego u was tak piją i różne takie. Ja na to odpowiadam, że nasi ludzie wychowali się w takich ekstremalnych warunkach. I nawet jeśli wziąć picie jako takie. Jak na Zachodzie - piją i kiedy są "dobrzy", wracają do domu. A u nas pije się jedną szklankę, drugą, a potem ni z tego, ni z owego draka. To znaczy, u nas, w naszej społecznej psychologii zakodowane zostało momentalne przejście od plusa do minusa. U nas w ludzkich zachowaniach nie ma strefy kompromisu. Tam historycznie i wskutek warunków naturalnych strefy kompromisu powstały. Tym oni zasadniczo się od nas różnią. Koniec końców wszystko to odbiło się i na piciu. Prawdziwa przyczyna w tym, że to zwierciadło naszej społecznej psychologii.
Sałynski: Nie, wszystko to: warunki naturalne, tradycje, psychologia społeczna - wszystko to nie takie ważne, ponieważ obecnie mamy o wiele ważniejszą przyczynę. U nas jest przepaść pomiędzy narodem a państwem. Ona przejawia się w tym, że dla narodu niezrozumiałe są drogi i cele państwa. Jak tylko ustanowi się harmonię człowieka ze światem, człowiek przestanie pić. Korzeniem tego jest niezgoda na świat. I czy biedny, czy bogaty, to całkowicie obojętne. To znaczy jak tylko zostanie rozwiązany ten problem, rozwiązany będzie i problem alkoholizmu. I od czasu do czasu kino powinno o tym przypominać. Co też i czyni, dziękuję.
Replika: Tylko kilka słów. Mnie również bardzo podobał się film. Gratuluję wam: moim zdaniem, wybitne dzieło, i zrobiliście to, co chcieliście zrobić. Mnie tylko ciut ciut zgrzyta jedno, być może, rzecz w odbiorze. U was wychodzi na to, że władza jakby wykorzystuje wódkę dla swoich własnych celów. Myślę, że rzecz idzie o duchowej jedności narodu i władzy, i w tym sensie wódka jest naturalnym organicznym przejawem tego konsensusu. Tu nie ma szczególnych sprzeczności.
Na okoliczność tego, że piją więcej czy mniej. Pamiętam liczby z wykładu Niemcowa (nie polityka, a demografa). Według ostatnich danych, które mnie poraziły, otrzymujemy 18,6 czystego alkoholu na każdego człowieka ( litrów na rok???? ). Dla porównania, w pijących wino Włoszech i we Francji waha się to w granicach od 10 do 12, jeśli się nie mylę, przy czym spożycie u nas ostro wzrosło w ciągu ostatnich 15-20 lat. Możliwe, to sztuczki statystyki, dlatego że produkcja alkoholu nie wzrosła, a spożycie - być może, wskutek nielegalnej produkcji. Ale wzrost konsumpcji jest bardzo wyraźny. To pewne. Myślę, że alkoholizm - to reakcja na wewnętrzne, kulturowe, jakie chcecie, choroby, na niemożność odbicia się. Na wszystko to, z czego wypływa rosyjski mit, mit wódki.
Jeszcze raz wam gratuluję.
Żołkowski: Mnie też bardzo się spodobał film. Ja, jako człowiek zupełnie nie pijący i jako jeden z tych cudzoziemców, na których wszystko to obliczone, zwróciłem uwagę na inne, estetyczne aspekty zagadnienia. Jak w filmie zbudowana jest warstwa dokumentalna. Zostało napisane, że scenariusz Zorina i Haniutina. Co tam było wyreżyserowane, a co nie, jak pracowano z tymi ludźmi? W jakim stopniu zadany im został jakiś skrypt? Na ile to dokument i na ile wzajemna gra?
Haniutin: Skryptem był 10-stronicowy esej, który znalazł odbicie w historycznych odwołaniach. To znaczy był pewien ogólny pomysł. Co się tyczy tych ludzi, szukaliśmy ich już w czasie kręcenia zdjęć. Choć mniej więcej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że potrzebny nam prymitywny, przybliżony ale mimo wszystko w jakimś sensie reprezentatywny model społeczeństwa.
Praca zdeterminowana była wielkością konsumpcji. Kontrolować zachowanie bohaterów było skrajnie trudno. Niektóre fragmenty filmowaliśmy po kilka razy, dlatego że kiedy zaczynaliśmy, człowiek padał. To nie było tak, że my mu mówimy: "Idź się napij", - i tylko patrzeć, jak człowiek pędzi do monopolu i tankuje. Liczyliśmy na to, że jeszcze wieczorem będziemy pracować, a on już gotów. Tak że tu było pełne stopienie się, jakby to powiedzieć, grupy twórców, która pracowała wątrobą tak samo ciężko, jak bohaterowie. I zmierzaliśmy do wspólnego końca.
Pytanie z sali: Do tego samego, co i władza?
Haniutin: Tak.
Pytanie z sali: A czy bohaterowie widzieli to, co w końcu powstało?
Haniutin: Na razie jeszcze nie. Jesteście pierwszymi widzami.
Nietrzeźwy głos z sali-1: Żeby móc w pełni ocenić całą wielkość waszego twórczego osiągnięcia, chciałbym się dowiedzieć, czy istnieje scenariusz i gdzie można się z nim zapoznać.
Zorin: Scenariusz zrealizowany w tekście filmu. W postaci czegoś oddzielnego taki scenariusz, rozumie się, nie istnieje. To pierwsza koncepcja, która zostaje napisana, w dalszej kolejności dopracowana i znajduje swoją realizację.
Zagraniczna dziennikarka: Dlaczego na początku filmu napisaliście słowo "wódka" rosyjskimi literami, a na końcu - łacińskimi?
Haniutin: Właśnie dlatego, że film zrobiony został dla zachodniego audytorium, posiada także wersję niemiecką i francuską.
Zagraniczna dziennikarka : Można było zrobić na odwrót: najpierw łacińskimi, a potem rosyjskimi.
Lejbin: To symbol kulturalnej ekspansji Rosji.
Haniutin: Można było i na odwrót.
Zagraniczna dziennikarka: To znaczy nie ma w tym nic pryncypialnego?
Haniutin: Nie, żadnego szyfru tam nie ma.
Lejbin: Na koniec pozwólmy dojść do słowa autorom.
Haniutin: Bardzo dziękujemy za dobre słowa, które zostały wypowiedziane pod adresem naszej pracy. Wszystkie uwagi, rozumie się, uwzględnimy i poprawimy błędy. A co się tyczy, w szczególności, naszego przedmiotu: prawdę powiedział Dima Sałynskij, który prawidłowo odczytał nasz nieporadny message, polegający na tym, że problem nie jest natury medycznej i nie mitologicznej, to nie problem historii dawnych słowiańskich plemion. To problem społeczny, problem stosunków między władzą i społeczeństwem, człowieka i państwa. Przecież na rosyjską wódkę składają się dwa komponenty: pierwszy - to państwo, a drugi - rosyjska dusza. I to jest rosyjska wódka, Russian vodka. Cool before drinking.
Zorin: Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, niektóre wystąpienia dokładnie odpowiadały naszemu zamysłowi, i dlatego dla wszystkich ogromne podziękowania, dla wszystkich którzy przybyli, którzy oglądali, którzy się wypowiedzieli. I zadanie polegało głównie nie na tym, żeby odkryć jakąś niewiarygodną historyczną głębię i fundamentalny archetyp, ile na tym, by zrozumieć jak to wszystko się dzieje na tym świecie, na którym dane nam zostało przyglądać się procesowi.
29.04.2007r.
Polit.Ru
Od tłumacza:
Wiadomość podana w lipcu 2005 w piśmie Towarzysz :
... poprzez wprowadzenie państwowego monopolu na zakup spirytusu od producentów, jego przechowywanie i sprzedaż konsumentowi. On obiecał wykonać to etapami, ale szybko i "bez naruszania zasad gospodarki rynkowej". Rozumne podejście do tematu obala kolejny liberalny dogmat.