...powrót do początku memoriału
POLITYCZNE TŁO KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ C.D.
ŚLEDZTWO PROKURATORSKIE
Komentując wydarzenia po 10 kwietnia, bardzo często myli się badanie przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej z prowadzeniem śledztwa prokuratorskiego w tej sprawie. Prokuratora Generalna musiała np. tłu-maczyć się, dlaczego nie zastosowała w swoich pracach Porozumienia polsko-rosyjskiego z 1993: "W żadnym wypadku nie może stanowić podstawy prawnej dla współpracy w sprawach karnych między polską a rosyjską prokuraturą często przywoływane w mediach Porozumienie między Ministrem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministrem Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej w sprawie zasad ruchu lotniczego woskowych statków powietrznych obu państw z 7 lipca 1993 roku. Żadne bowiem porozumienie resortowe inne niż pomiędzy Ministrami Sprawiedliwości obu państw nie może regulować kwestii prawnych związanych ze współpracą organów wymiaru sprawiedliwości" - wyjaśniał dyrektor Departamentu Współpracy Międzynaro-dowej w Prokuraturze Generalnej.
Żaden z trzech omówionych wcześniej dokumentów nie ma zastosowania do pracy prokuratury. W grę wchodzą natomiast akty prawa międzynarodowego dotyczące spraw karnych, a mianowicie:
(1) Umowa między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych, sporządzona 6 września 1996 r. w Warszawie;
(2) Europejska konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych, sporządzona 20 kwietnia 1959 r. w Strasburgu;
(3) Drugi protokół dodatkowy do Europejskiej konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych, sporzą-dzony w Strasburgu 8 listopada 2001 r.
Umowa między Polską a Rosją o pomocy prawnej w pełni regulowała obrót prawny w sprawach karnych pomiędzy oboma państwami w latach 1996-2000. W marcu 2000 r. Rosja raty ? kowała Europejską konwencję o pomocy prawnej w sprawach karnych i odtąd była ona w tym zakresie podstawowym aktem prawnym w relacjach polsko-rosyjskich. Jej art. 26 uchyla bowiem postanowienia wszelkich umów dwustronnych zawartych pomiędzy sygnatariuszami, w tym więc i umowę polsko-rosyjską z 1996 r., z wyjątkiem jednak tych postano-wień znajdujących się w umowach dwustronnych, które w sposób szczegółowy regulują sprawy z zakresu pomocy prawnej. Stąd też obydwa te akty prawne są obecnie wykorzystywane w stosunkach polsko-rosyjskich.
Inna jest sytuacja prawna Drugiego protokołu dodatkowego do Europejskiej konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych. Rosja, w przeciwieństwie do większości państw europejskich, nie raty ? kowała tego protokołu. A to właśnie on daje możliwość powoływania wspólnych zespołów śledczych przez prokuratorów z dwóch lub kilku państw. "Nie można zatem w sprawie katastrofy smoleńskiej powołać wspólnego polskorosyjskiego zespołu śledczego. Takie jest rozumienie obowiązującego stanu prawnego przez prokuraturę" - stwierdza prokurator generalny Andrzej Seremet.
Powtórzmy: Wydarzyła się tragedia, która nie ma sobie równej w powojennej historii Europy. Fakt ten w pełni uzasadniał podjęcie nadzwyczajnych decyzji, wykraczających poza standartowe rozstrzygnięcia wyni-kające z obowiązujących aktów prawnych. Jest też jednak sprawą
oczywistą, że władni do podjęcia takich decyzji nie są urzędnicy, choćby byli oni nawet prokuratorami generalnymi w swoich krajach. Inicjatywę muszą podjąć politycy najwyższego szczebla. Tylko oni mogą uzgodnić działania, które będą adekwatną reakcją na wydarzenia nadzwyczajnej rangi. Jest więc zrozumiałe, że polski prokurator generalny, chcąc odrzucić od siebie zarzut pozostawienia śledztwa w rękach rosyjskich, stwierdza, że powołanie wspólnego zespołu prokuratorskiego nie było rolą prokuratury, ale leżało w sferze politycznej.
Premier Donald Tusk dysponował dwoma atutami. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, jak podało Centrum Prasowe Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, 10 kwietnia zapewnił polskiego premiera, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich. Polska strona powinna była obstawać przy spełnieniu tego zobowiązania przez stronę rosyjską. Istniał przy tym znany i stosowany w Europie akt prawny - Drugi protokół dodatkowy do Europejskiej konwencjio pomocy prawnej w sprawach karnych, którego Rosja wprawdzie nie raty ? kowała, ale w tej nadzwyczajnej sytuacji, przy zgodzie obu stron, mógł on stać się podstawą powołania wspólnego polsko-rosyjskiego zespołu śledczego. Żadna zasada ani szczegółowa norma prawa międzynarodowego tego nie zabrania. Tak się jednak nie stało. Najwyższe władze polskie całkowicie zaniechały tego kierunku działań. Pozostawiły decyzje w rękach prokuratorów, a ci, mogąc działać wyłącznie w ramach obowiązujących ich przepisów, nie mogli wszak prowa-dzić negocjacji będących domeną polityków.
W efekcie prowadzone są, niezależnie od siebie, dwa śledztwa: jedno przez prokuraturę rosyjską, drugie przez prokuraturę polską. Współpraca między prowadzącymi je organami odbywa się na podstawie Europejskiej konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych, a w sprawach, których ona nie reguluje - na podstawie Umowy między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych z 1996 r. Stosowanie trybu pomocy prawnej oznacza, że na potrzeby polskiego śledztwa strona polska może jedynie występować do strony rosyjskiej o przeprowadzenie określonych czynności dowodowych przez tamtejszych prokuratorów. Prokuratorzy generalni obu krajów uzgodnili sposób i termin realizacji wniosków o pomoc prawną. Polscy prokuratorzy już 10 i 16 kwietnia sporządzili dwa wnioski o udzielenie pomocy prawnej przez Rosję, a w następnych tygodniach przedstawiali kolejne wnioski. Andrzej Seremet pokładał dużą nadzieję w uzyskanej od prokuratora generalnego Federacji Rosji "deklaracji o możliwości sukcesywnego przekazywania polskiej prokuraturze poszczególnych dowodów gromadzonych przez prokuraturę rosyjską, bez czekania na zakończenie śledztwa" 171 . Instytucja pomocy prawnej w przypadku śledztwa smoleńskiego nie zdała jednak egzaminu. Wystarczy powiedzieć, że Rosjanie w ciągu pierwszych czterech miesięcy po katastro ? e nie zrealizowali w całości ani jednego wniosku polskich prokuratorów. "Trzeba mieć świadomość, że w śledztwie polskim nie nastąpi istotny postęp, póki nie otrzymamy ważnych dowodów: rejestratorów lotów, szczątków samolotu czy dokumentacji sekcji zwłok o ? ar" - podkreślił po czterech miesią-cach od katastrofy prokurator generalny Andrzej Seremet na spotkaniu z sejmową Komisją Sprawiedliwości 172 . Polscy prokuratorzy mogą więc swobodnie badać tylko to, co działo się po stronie polskiej. W pozostałych kwestiach są całkowicie uzależnieni od Rosjan.
Do tak złej niekorzystnej doszło z powodu zaniechań po stronie premiera Donalda Tuska, marszałka Bro-nisława Komorowskiego wykonującego obowiązki prezydenta RP, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Zaniechanie działań ze strony polskiego rządu, które zmierzałyby do podjęcia korzystnych dla Polski decyzji o współpracy polsko-rosyjskiej, dotyczy zarówno śledztwa prokuratorskiego jak badania przyczyn i okolicz-ności katastrofy pod Smoleńskiem. W obu wypadkach najwyżsi przedstawiciele polskiej władzy państwowej nie wykazali politycznego zaangażowania, wręcz nie podjęli wielu podstawowych, niezbędnych czynności. Ich postępowanie po tragedii smoleńskiej stanowi prostą kontynuację tego wszystkiego, w jaki sposób traktowano osobę Lecha Kaczyńskiego w trakcie pełnienia przez niego urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej. Demonstracyjne lekceważenie prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego znalazło dopełnienie po 10 kwietnia w jawnie okazywanej obojętności wobec śledztwa i badania przyczyn wypadku, czego przejawem było zaniechanie wielu działań ze strony rządu Donalda Tuska. Jednak w tym wypadku postawa ta dotyka wszystkie o ? ary tragedii pod Smoleńskiem, ich rodziny i wszystkich Polaków, którzy mają prawo do prawdy o katastro ? e rządowego samolotu Tu-154M.
Konkluzja
Przedstawione w memoriale fakty potwierdzają to, co powiedziano na wstępie. Nie doszłoby do smoleń-skiej tragedii, gdyby nie dwojaka polityka prowadzona przez premiera Donalda Tuska i jego środowisko: systematyczne marginalizowanie oraz propagandowe dyskredytowanie i zniesławianie prezydenta RP Lecha Ka-czyńskiego, a jednocześnie populistyczne oszczędzanie na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie. Nie doszłoby do tej tragedii, gdyby w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej udała się na jej miejsce jedna polska delegacja z prezydentem Rzeczypospolitej na czele i z udziałem premiera polskiego rządu, gdyby ten ostatni nie prowadził przedtem wspólnie z czynnikami rosyjskimi gry wykorzystującej narodową rocznicę przeciwko głowie własnego państwa.
Systematycznie prowadzona przez obóz Donalda Tuska walka z prezydentem Lechem Kaczyńskim obni-żała jego bezpieczeństwo, ponieważ demobilizowała polskie instytucje odpowiedzialne za szeroko rozumianą ochronę głowy państwa, sprzyjała lekceważeniu standardów bezpieczeństwa przez instytucje innych państw, mogła skłaniać awanturnicze elementy w obcych służbach do skrajnych działań. Zagrożenie to dodatkowo wzrosło w przypadku tegorocznej podróży Lecha Kaczyńskiego do Katynia. Donald Tusk i politycy z nim zwią-zani robili bowiem wszystko, aby podróż tę udaremnić, a gdy się to nie udało - aby pomniejszyć jej znaczenie i zdyskredytować plan prezydenta w oczach opinii publicznej. Planowi temu przeciwstawiono spotkanie premierów Putina i Tuska. Przygotowaniom lotu polskiego premiera na to spotkanie nadano najwyższy priorytet, jednocześnie godząc się na traktowanie przez stronę rosyjską podróży Lecha Kaczyńskiego jako prywatnej, co niebezpiecznie obniżyło
standard lotu prezydenta RP i osób towarzyszących.
Smoleńska tragedia obnażyła zarazem fatalny stan przygotowania technicznego jednostki Sił Powietrznych RP odpowiedzialnej na przewóz najważniejszych osób w państwie. Rząd Donalda Tuska znał dramatyzm sytuacji, wiedział o konieczności zakupu nowych samolotów, ale poza działaniami pozorowanymi niczego w tej sprawie nie zrobił, jednocześnie kreując w celach propagandowych obraz rzekomo korzystnej polityki oszczę-dzania w tej dziedzinie.
Po katastro ? e 10 kwietnia czołowi politycy Platformy Obywatelskiej, z powodu skrajnej nieudolności lub wręcz złej woli, wydatnie przyczynili się do tego, że nikłe stały się szanse rzetelnego i wiarygodnego dla opinii publicznej ustalenia dokładnego przebiegu i bezpośredniej przyczyny katastrofy. Nie wykorzystali dostępnych środków polityczno-dyplomatycznych, a przede wszystkim nie upomnieli się o respektowanie praw Polski wy-nikających z zawartych umów.
Ogromna moralna i polityczna odpowiedzialność Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Stefana Niesiołowskiego Radosława Sikorskiego, Bogdana Klicha, Tomasza Arabskiego, Sławomira Nowaka i innych wymienionych tu polityków PO nie ulega żadnej wątpliwości. Ich rola w zdarzeniach poprzedzających bezpre-cedensową w historii Europy katastrofę oraz tych, które po niej nastąpiły, pozbawia ich moralnego prawa do czynnego udziału w polityce. Musieliby z niej odejść w każdym demokratycznym kraju, w którym przestrzega się demokratycznych standardów przyzwoitości w życiu publicznym. Koniec
Zgłoszenie popełnienia przestępstwa autorstwa Łarzącego Łazarza
Można przesyłać pocztą, ale najlepiej złożyć osobiście, "na dziennik".
15.09.2010r.
Gazeta Polska