Alarm dla Polski
Jerzy Robert Nowak
Część XI:
Ostrzeżenia przed zagrożeniami związanymi z traktatem lizbońskim
Stoimy przed bardzo poważna groźbą podpisania traktatu lizbońskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Szkoda, że nasz prezydent nie poszedł drogą sprzeciwu wobec traktatu lizbońskiego, tak konsekwentnie reprezentowana przez prezydenta Czech Vaclava Klausa, największego dziś męża stanu w Europie Środkowej, a może nawet w całej Europie. Klaus od lat potrafi bronić nie ograniczania suwerenności państw narodowych wbrew wszelkim falom nacisków. Inaczej stało się w przypadku prezydenta L. Kaczyńskiego, który tym naciskom uległ i zapowiedział szybkie podpisanie traktatu lizbońskiego. Czy zdaje sobie sprawę, że tą decyzją sam przesądza o utracie wielkiej części swego patriotycznego elektoratu z przeszłości i samobójczo niweczy ostatecznie swoje szanse na kolejną prezydenturę? Działając równocześnie na szkodę własnego kraju. Co gorsza prezydent nie pomyślał nawet o wystąpieniu z projektem ustaw zabezpieczających suwerenność kraju i prawo narodowe, o jakie postarali się Niemcy. Bardzo źle wróży to przyszłym szansom Polski w UE. Warto przypomnieć w tym kontekście kilka udokumentowanych opinii o szkodach, jakie traktat lizboński przyniesie dla Polski i dla Europy.
Zacznijmy od przytoczenia opinii byłego europosła, jednego z najlepiej
przygotowanych i kompetentnych europosłów- Witolda Tomczaka. Za Biuletynem Informacyjnym (nr 6 z kwietnia 2009) biura europosła W. Tomczaka przytaczam jego uwagi na temat: "Niektórych skutków wprowadzenia w życie Traktatu z Lizbony" :
1).Unia Europejska otrzymuje osobowość prawną, przekształca się w europejskie superpaństwo. Państwa członkowskie przekazują na rzecz Unii Europejskiej atrybuty państwowości. W licznych sprawach wyłączne prawo decyzji otrzymuje Unia.
2.)Potwierdzona zostaje nadrzędność prawa unijnego nad prawem krajowym, w tym nad narodowymi konstytucjami.
3.) Utrata waluty narodowej i własnej polityki finansowej.
4.) Utrata prawa weta wobec niekorzystnych dla Polski unijnych decyzji.
5.) Budowanie nowego porządku społecznego opartego na negacji Prawa Bożego i Prawa Naturalnego. Promocja patologii uderzających w rodzinę.
6.) Zaostrzenie nadzoru i systemu kar wobec ustaw i decyzji krajowych niezgodnych z unijnymi celami. Już dziś tego doświadczamy -sprawa Rospudy, kwoty produkcyjne w rolnictwie i kwoty połowowe dla rybaków, wygaszanie produkcji polskich stoczni, hut, cukrowni itd.
7.)Wzrost znaczenia instytucji unijnych- Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej, Przewodniczącego Rady Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
8.) Degradacja polskiego Parlamentu, Rządu i centralnych instytucji państwa polskiego.
9.) Traktat z Lizbony praktycznie nie różni się w założeniach i zapisach od Eurokonstytucji odrzuconej wcześniej przez społeczeństwa Francji i Holandii. Przyznają to sami autorzy i promotorzy obu dokumentów.
10.) Po wejściu w życie Traktatu z Lizbony pozycja i głos Polski w Europie ulegną znacznemu osłabieniu. Potwierdzają to nawet tzw. euroentuzjaści (.) Aby współpracować z innymi narodami Europy nie jest konieczny Traktat Lizboński ani inny substytut Eurokonstytucji, który prowadzi do likwidacji państw narodowych i dominacji jednych narodów nad drugimi.
Odebranie narodom Europy prawa do wyrażenia opinii o Traktacie w referendum świadczy o odrzuceniu demokracji przez przywódców Unii (.)".
Warto przytoczyć za tymże "Biuletynem Informacyjnym" (nr 6 z kwietnia 2009) opinię czeskiego członka Grupy Niepodległość i Demokracja w europarlamencie Vladimira Železny: "Traktat, który wzmacnia role niewybieralnych urzędników UE, wzmacniając w ten sposób deficyt demokracji, tworzy między innymi 105 legislacyjnych i nielegislacyjnych
uprawnień UE. W 68 przypadkach zastępują one krajowe prawo veta podejmowaniem decyzji większością głosów. Odwraca on uprawnienia krajowe w obszarze polityki zagranicznej. Przekazuje proces podejmowania decyzji w UE dużym państwom członkowskim, zwłaszcza Niemcom, kosztem mniejszych krajów. (Podkr.-JRN)".
Z bardzo krytyczną ocena traktatu lizbońskiego wystąpił 16 sierpnia 2009 r. na łamach "Naszego Dziennika" jeden z największych autorytetów w sferze nauki prof. Witold Kieżun. Profesor Kieżun akcentował, że traktat lizboński przyniósł " niczym nie uzasadnioną zmianę decydującej siły głosu z traktatu w Nicei , który był podstawą naszego wejścia do Unii Europejskiej. Teza o "przywódczych" tendencjach Niemiec (.) jest tu widoczną (.) Przyjety system podwójnej wielkości pozostawia Polskę poza gronem "dużych" państw unii. Pod względem politycznym oznacza zastąpienie zasady
równowagi między państwami , która opierała się na parytecie pomiędzy 6-cioma dużymi krajami Unii (Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania, Hiszpania i Polska) (.) zasadą dominacji czterech największych państw (Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania) przy czym wpływ Niemiec będzie istotnie większy niż pozostałej trójki". Zdaniem prof. Kieżuna należałoby zapobiec wprowadzanej w traktacie "zbyt dużej dysproporcji siły głosu między wielkimi i średnimi państwami, co jest niezgodne z demokratyczną, podstawową zasadą równości".
Vaclav trzymaj się!
W sytuacji, gdy prezydent RP Lech Kaczyński deklaruje gotowość podpisania traktatu lizbońskiego ostatnią nadzieją dla Polski i Europy pozostaje stanowczy, samotny opór prezydenta Czech Vaclava Klausa przeciw temu traktatowi. Prezydent Klaus znany jest jako wielki obrońca suwerenności narodów przeciw wizji superpaństwa europejskiego, snutej przez eurokratów. Stanowczo stwierdził już kilka lat temu: "Obawiam się, aby czeska łyżeczka cukru nie rozpłynęła się w europejskiej filiżance kawy". Poglądy Klausa na Unię Europejską zostały bardzo precyzyjnie przedstawione polskim czytelnikom m.in. w tekście jego artykułu "Prezydent Klaus o przyszłości Europy", zamieszczonego na łamach "Dziennika" z 19 maja 2008 r. Klaus pisał tam m.in.: "Nie podważam - rzecz jasna- idei integracji europejskiej. Dostrzegam jedynie bezlitosny i bezwzględny nacisk na zjednoczenie kontynentu w jeden ponadnarodowy i ponadpaństwowy organizm, podczas gdy oczywiste jest, że Europa nigdy w przeszłości polityczną całością nigdy nie była i ewidentnie być nie musi (.) Dostrzegam również jałowe frazesy abstrakcyjnego i zupełnie teoretycznego uniwersalizmu. Widzę obłudę poprawności politycznej(.) Co się stanie z demokracją, która jak pokazała historia, funkcjonuje najwyżej na poziomie państw narodowych. Czy na skutek faktycznego dziś jej tłumienia nie zginie? Czy zdają sobie z tego sprawę zwolennicy radykalnego pogłębiania europejskiego procesu unifikacyjnego? Czy są tak naiwni, czy może tak bardzo cieszy ich perspektywa technokratycznie zaprojektowanego procesu decyzyjnego, zależnego od urzędników zatrudnionych w ponadnarodowych instytucjach, dla których obywatel jest bardzo daleko?". (Podkr.-JRN).
Jeszcze przed referendum w Irlandii prasę polska i zagraniczna obiegła wiadomość, że prezydent V. Klaus pragnie opóźnić o 3-6 miesięcy proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego w Czechach poprzez skargi do trybunalu konstytucyjnego co do niektórych punktów traktatu. (Por. przedruk artykułu Davida Chartera z "The Times": "Prezydent Czech już myśli jak utrącić traktat lizboński" w dzienniku "Polska" z 22 września 2009). Pisze się o cichej u mowie miedzy Klausem, a przywódcą brytyjskich konserwatystów Davidem Cameronem. W myśl tej umowy Klaus ma blokować ratyfikacje traktatu w Czechach aż do wyborów w Anglii, które przyniosą pewne zwycięstwo konserwatystów. Ci z kolei planują ogłoszenie referendum w sprawie traktatu lizbońskiego, które powinno przynieść wynik negatywny dla traktatu przy obecnych nastrojach w Wielkiej Brytanii. Jak z tego widzimy ostatni a nadzieja w V. Klausie. Vaclav trzymaj się!
Czy Unia Europejska się rozpadnie?
Słyszę już sporo lamentów w związku z groźba ostatecznej akceptacji traktatu lizbońskiego - już nic nie poradzimy nie mamy szans, Unia nas połknie. Powtórzę słowa z początku mego tekstu : "jeśli nawet nas połkną, nie dajmy się strawić!". A z tym UE
może mieć wielki problem, bo trudnymi do strawienia mogą się okazać dość liczne nacje, nie tylko Polacy. Pamiętamy, że Francuzi i Holendrzy raz już w referendum odrzucili konstytucje europejską, faktycznie w bardzo małym stopniu różniącą się od traktatu lizbońskiego.Tym razem narodom poza Irlandczykami nie dano nawet szansy głosowania w referendum, bo pewno wynik znów byłby w większości negatywny. Tyle, że buta i samowola eurokratów wkrótce może wywołać masowe protesty w Europie, i przypuszczalnie to nie my będziemy w pierwszych szeregach buntowników. Osobiście stawiam na Anglików, gdzie już teraz Unia budzi najwięcej kontrowersji. Warto przy okazji przypomnieć, że autorem książki "Pułapka", pierwszej znakomitej publikacji, bezlitośnie obnażającej negatywne strony Unii Europejskiej, był angielski milioner żydowskiego pochodzenia Sir James Goldsmith. Zacytuję teraz bardzo wymowne fragmenty jednej z najostrzejszych brytyjskich krytyk traktatu lizbońskiego - wywiadu politologa Hugo Robinsona z konserwatywnego brytyjskiego think tanku Open Europe. Wywiad ten zatytułowany: "W obecnym kształcie Unia Europejska długo nie przetrwa" H. Robinson udzielił publicyście "Rzeczypospolitej" Piotrowi Zychowiczowi w numerze z 6 maja 2008 r. Robinson, zapytywany, czy radziłby prezydentowi Kaczyńskiemu podpisać traktat lizboński, odpowiedział: "Oczywiście, że nie podpisywać! Ten dokument nie jest do niczego potrzebny ani Polsce, ani Europie. Przeciwnie(.)". Zapytany, dlaczego uważa, że ten traktat jest niedobry dla Polski, Robinson odpowiedział: "Bo przekazuje szereg ważnych kompetencji i decyzji z polskiego parlamentu do Brukseli. W kilkudziesięciu kluczowych sprawach Polska nie będzie mogła zastosować prawa weta, a jurysdykcja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości będzie radykalnie rozszerzona. Nastąpi wielka centralizacja władzy w rękach wąskiej grupy eurokratów, którzy daleko od Warszawy będą podejmować kluczowe dla Polaków decyzje. A przecież to polski, wybrany demokratycznie parlament, a Bruksela ma za zadanie reprezentować polski naród". Na uwagę red. P.Zychowicza, że "Polacy są nastawieni euroentuzjastycznie" i może im nie będzie przeszkadzać ta rola Brukseli, Robinson odpowiedział: " Zacznie im przeszkadzać, gdy zorientują się, że coraz więcej decyzji jest podejmowanych za ich plecami (.) Obawiam się, że gdy Bruksela zacznie narzucać poszczególnym państwom przepisy, których nie będą chcieli ich obywatele, to nastroje wobec Unii gwałtownie się zmienią. Ludzie zapytają, dlaczego nie mogą sami o sobie decydować. Gdyby w sprawie traktatu przeprowadzono referendum, politycy mogliby powiedzieć: "Sami tego chcieliście". A tak? (.) Po ratyfikacji traktatu stare problemy się nasilą. Biurokracja, protekcjonizm, bezsensowne subsydia dla rolników czy nadmiar przepisów. Ten traktat nie stawia czoła fundamentalnym wyzwaniom, którym należy sprostać, żeby Unia Europejska mogła sprawnie działać w XXI wieku. Mamy do czynienia z wyjątkowo archaicznym dokumentem(.) Bracia Kaczyńscy mieli dobre powody, żeby sprzeciwiać się nowemu systemowi głosowania w UE. Rację miał również Jan Rokita, gdy bronił systemu z Nicei. Dla Polski był on wyjątkowo korzystny. A teraz wasze wpływy zostaną poważnie zmniejszone. Podobnie jak wiele innych krajów, w szeregu spraw nie będziecie mogli stosować prawa weta (.) Traktat rzeczywiście poprawi pozycję Niemiec(.)". Na koniec Robinson ostrzegał: "Państwa członkowskie powinny odzyskać swoje prawa. Problemem Unii jest jej zachłanność. Wszelkie zmiany są nieodwracalne. Jeszcze nie było przypadku, żeby Unia zrezygnowała z jakichś prerogatyw, które odebrała państwom". Robinson zachęcał jednak, by zacząć stanowczo bronić się przeciw zakusom UE do wszechwładzy nad państwami narodowymi. Stwierdził wprost: "Jak wcześniej powiedziałem, musi przyjść moment, w którym Europejczycy stwierdzą, że maja dość i wystąpią przeciw Unii. Zobaczymy, jak będzie się sprawdzało euro. Na przykład Portugalia i Hiszpania już mają kłopoty ze zbyt silnym kursem euro, na który nie mają wpływu. Euro to symbol integracji. Jeśli unia monetarna poniesie porażkę, to będzie wielki cios dla koncepcji unii politycznej. Są zresztą inne słabe punkty, gdzie mogą się pojawić rysy, a nawet pęknięcia. Musimy na to liczyć (.) Unia w obecnym kształcie długo nie przetrwa (.) Na górze panuje powszechny konsensus, przekonanie, że w Unii idzie świetnie. Eurosceptycyzm występuje zaś wśród zwykłych obywateli. Prędzej czy później nastroje te przenikną do elit".
Roger Scruton ostrzega nas przed Niemcami
Warto przypomnieć tutaj ważkie ostrzeżenia dla Polski i Polaków, jakie parę lat temu wypowiedział jeden z najwybitniejszych żyjących konserwatywnych filozofów Roger Scruton w wywiadzie udzielonym Piotrowi Zychowiczowi z "Rzeczypospolitej" (nr z 28 czerwca 2007) pt.: "Europa sama nakłada sobie pętlę na szyję". Mówiąc o eurobiurokratach, "snujących sen o superpaństwie", Scruton ostrzegał: "Możliwe, że potężni biurokraci krok po kroku, usypiając naszą czujność, narzucą w końcu krajom Europy jakąś wspólną konstytucję i zmuszą je do posłuszeństwa". Wyraźnie przestrzegał przy tym Polaków przed wzrastającą pozycją Niemiec w UE, stwierdzając, że nie istnieje coś takiego jak wspólny europejski interes i "to, co się działo na ostatnim szczycie w Brukseli ostatecznie obnażyło prawdę. Każde państwo ciągnęło w swoja stronę, walczyło o własne narodowe interesy (.) Unia Europejska zawsze była używana instrumentalnie przez jedne państwa jako maszyna do forsowania własnych interesów i osiągania przewagi nad innymi państwami, uznawanymi za rywali (.) w przypadku Niemiec i Francji jest to szczególnie widoczne (.) Najbardziej niepokojące jest to, że niemieckie działania podejmowane wraz z Rosją mają często bardzo antypolski charakter. To bardzo nierozważne. W ten sposób prowokuje się bowiem powrót starych obaw, wywołuje wspomnienia o pakcie Ribbentrop- Mołotow (.) Jak już powiedziałem, liczy się tylko interes narodowy. Niemcy wiedzą, że Rosjanie dysponują gigantycznymi złożami surowców, na których im bardzo zależy. A to, że używają ich jako broni przeciwko państwom, które kiedyś znajdowały się w ich sferze wpływu, no cóż.". (Podkr.-JRN). I tak słynny brytyjski filozof i publicysta już w 2007 r. ostrzegał nas przed antypolską grą Niemiec, do spółki z Rosją. A nasz czołowy narodowy usypiacz premier D. Tusk jeszcze półtora roku później- 9 grudnia 2008r. perorował w czasie spotkania z kanclerz Angelą Merkel, że stosunki polsko-niemieckie są wzorcowe, mogą być modelem dla Europy!
Coraz częściej różni zachodni autorzy wieszczą przyszły rozpad Unii Europejskiej, tak jak amerykański ekonomista i socjolog Philip Longman w tekście zatytułowanym "Europa rozleci się na kawałki"("Dziennik" z 26 marca 2007). Najczęściej przewidują przy tym, że nie będzie to w całości powrót do starych państw narodowych i że dojdzie do powstania wielu nowych państw. Na przykład Longman prorokuje powstanie paru państw na terenie Hiszpanii (Baskonii, Katalonii, Andaluzji), Belgii (Flandrii i Walonii ), Polski (Śląska i Kaszub). Oby to "proroctwo" nie stało się ciałem!
...czytaj dalej
23.01.2011r.
RODAKpress