Alarm dla Polski
Jerzy Robert Nowak
Część IX: O dużo skuteczniejszą walkę z antypolonizmem
Jesteśmy dziś jako duży naród najbardziej oczernianym narodem świata. I to narodem oczernianym zupełnie bezkarnie. Ks. prof. Waldemar Chrostowski pisał kiedyś w znakomitej książce: "Rozmowy o dialogu" (Warszawa 1996, s.230-231): "Wypowiedzi o charakterze antyżydowskim lub antysemickim są bardzo nagłaśniane, w przeciwieństwie do antypolskich - lekceważonych i bagatelizowanych. Popatrzmy na ten problem choćby ze statystycznej strony: na całym świecie żyje około 15 milionów Żydów i prawie 40 milionow Polaków w kraju oraz kilkumilionowa ( kilkunastumilionowa-JRN) Polonia. Antypolskie wypowiedzi dotyczą narodu, który jest trzy razy liczniejszy. Sądzę, że jednym z aspektów dialogu i nowej sytuacji po 1989 powinno być przywracanie Polsce i Polakom godności. Oznacza to domaganie się szacunku i stanowczy sprzeciw wobec antypolskich wystąpień, bagatelizowanych przez wiele środowisk także w kraju".
Ze względu na ogromną i wciąż nasilającą się ofensywę antypolonizmu powinniśmy sięgnąć do nadzwyczajnych remediów. Najskuteczniejszym z nich wydaje mi się zrealizowanie wysuniętej już sporo lat temu propozycji Włodzimierza Twerdochlebowa, przebywającego przez dziesięciolecia na emigracji pisarza i publicystę, ostro atakującego w swej książce "Jałtańskie pojękiwania" przejawy antypolonizmu. Twerdochlebow wystąpił z propozycją, aby strona polska doprowadziła do przyjęcia w ONZ konwencji zakazującej uprawiania "mowy nienawiści" przeciw jakiemukolwiek narodowi. W aktualnej sytuacji na wprowadzeniu tego typu konwencji najbardziej skorzystaliby własnie Polacy jako najbardziej oczerniany naród świata. Dodam,ze nasi przedstawiciele w ONZ i w europarlamencie powinni dużo częściej i dużo bardziej stanowczo występować przeciw tak licznym przejawom zagranicznego antypolonizmu. Każdy z nich powinien referować w kraju przed partiami, które reprezentuje, co zrobił w tej sprawie, tak ważnej z punktu widzenia polskich interesów narodowych.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno wreszcie wziąć przykład ze skuteczności żydowskich komitetów antydyfamacyjnych i zabrać się do wytaczania procesów najskrajniejszym antypolskim oszczercom. Obecny Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Janusz Kochanowski już 25 stycznia 2005 r. akcentował na łamach "Rzeczypospolitej": "Zjawisko używania określenia "polskie obozy koncentracyjne" istnieje od dawna i się nasila. Kilka wygranych procesów byłoby dobrym przykładem odstraszającym". Dodajmy, że 24 stycznia 2005r.ówczesny minister spraw zagranicznych RP Daniel Rotfeld zadeklarował, iż jego resort "poprze działania instytucji, która zajmie się wytaczaniem procesów. Od tego czasu miało miejsce z kilkaset przejawów jadowitych oszczerstw antypolonizmu w różnych krajach świata i mamy już czwartego ministra spraw zagranicznych od odejścia D. Rotfelda. Nie słyszałem jak dotąd jednak, aby wytoczono komukolwiek w świecie proces z powodu oszczerstw antypolonizmu, ani nawet, by powołano jakąś instytucję, która zajęłaby się wytaczaniem procesów we wspomnianej sprawie. Minęło ponad 4 lata!... Od czasu do czasu ponawia się - całkowicie bezskutecznie- kolejne żądania w tej sprawie bez odzewu ze strony panów Tuska i Sikorskiego. Przytoczę tu np. fragment jakże wymownego wywiadu Pawła Lickiewicza z ówczesnym europosłem historykiem prof. Wojciechem Roszkowskim: "Oszczerstwem trzeba oddać pod sąd"("Super Express" z 18-19 kwietnia 2009). Komentowano wówczas nagminne podawanie w niemieckich mediach zwrotu "polskie obozy koncentracyjne" w związku z próbą ekstradycji z USA do Niemiec Iwana alias Johna Demianiuka. Prof. Roszkowski komentował: "Jest to wielka zniewaga, godząca w dobre imię Polski i Polaków. Tym większa, że czynią ją Niemcy(.) Większość tych redakcji nie pierwszy raz w ten sposób szkaluje Polskę. Spotykały się z prośbami i z protestami z Polski -ale konsekwentnie stosują ten termin. Konsekwentnie zakrywają prawdę i skutecznie działają na rzecz utożsamienia słowa "Polska" ze słowem "nazizm".Ze strony niemieckiej mamy do czynienia z coraz bardziej bezczelnymi próbami rewizji historii. Dzieje się tak nie tylko na poziomie mediów. To się rozlewa na całość życia społecznego. Podam przykład najnowszego francusko- niemieckiego podręcznika do historii, w którym znajduje się mapa przedstawiająca rozmieszczenie obozów koncetracyjnych i obozów śmierci w Europie podczas II wojny światowej. W legendzie do tej mapy odniesienie geograficzne stosuje się tylko wobec obozów znajdujących się w granicach Polski. Stąd uczeń może wywnioskować, że były to obozy polskie. Ale np. obóz w Mauthausen nie jest obozem austriackim, choć znajduje się w Austrii. Tak samo obozy znajdujące się na terenie Norwegii, Francji, Czech i innych krajów nie są nazwane obozami norweskimi, francuskimi, czeskimi".
- Red. P.Lickiewicz: "Dlaczego tylko nas spotkał taki "awans"?
- Prof. W.Roszkowski:"Bo Polaków można bezkarnie poniżać(.) Tego nie można tolerować. Nadeszła pora, aby powołać instytucję- nie wiem, czy rzadową, czy może prywatną- która będzie skarżyć osoby lżące Polaków i Polskę (.)".
Cóż, od dawna wiemy, że nadeszła taka pora, ale obecny rząd i MSZ jak spały tak śpią i wątpię, żeby się obudziły w tak nieważnej dla nich sprawie. Bo przecież D. Tusk już dawno temu napisał, że "Polskość to nienormalność", to jakże miałby jej bronić?! A tymczasem antypolska fala oszczerstw rozlewa się coraz szerzej. Ciekawe, że w przerzucaniu winy za zbrodnie niemieckie na Polaków czasami uczestniczą czołowe autorytety żydowskie, doskonale wiedzące, kto odpowiadał za holocaust Żydów w czasie wojny. Szczególnie jaskrawym przykładem użycia publicznie oszczerczego zwrotu przeciw Polsce była wypowiedź jednego z kilku najbardziej znanych izraelskich izraelskich badaczy holocaustu Jehudy Bauera, osobistego przyjaciela B. Geremka i naukowca o międzynarodowej renomie. W wywiadzie dla czołowego niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" (nr 10 z 2000 r.) Bauer użył zwrotu "zagazowanie Żydów w polskim obozie zagłady Chełmno" ("Vergassung von Juden in polnischen Vernichtungslager Chelmno"). Znamienne, że o sprawie tak obelżywego dla Polaków wyskoku Yehudy Bauera w "Der Spiegel" "dziwnie" milczały tak skore do tropienia domniemanego antysemityzmu w Polsce : "Gazeta Wyborcza", "Polityka", "Wprost". Czym można wytłumaczyć fakt, że w polskiej prasie nie doczekaliśmy się ani informacji o interwencji MSZ- u w tej sprawie, ani informacji o przeprosinach Polaków za oszczercze stwierdzenia przez Yehudę Bauera i redakcję tygodnika "Der Spiegel". Warto sprawdzić, kto był odpowiedzialnym za brak polskiej interwencji w tej sprawie ?! Jedno jest pewne polskim ministrem spraw zagranicznych w tym czasie był wielce zaprzyjaźniony z Bauerem Bronisław Geremek. No, coż stare przysłowie mówi "kruk krukowi oka nie wykole!" . Warto dodać, że Bauer znany jest z zajadłych uprzedzeń do Polski i Kościoła katolickiego w Polsce. "Wsławił się" m.in. uogólnieniem, iż "Żydzi w przedwojennej Polsce byli przedmiotem straszliwej fali nienawiści do Żydów".(Por.Y.Bauer: "The Holocaust in Historical Perspectives" , Seattle, University of Washington 1978, s.52). W książce swej winił za ten rzekomy straszliwy antysemityzm polski " w szczególności rzekomy skrajny antysemityzm polskiego duchowieństwa".(Por.tamże, s. 53). Ciekawe, że szereg lat wcześniej we wstępnej części wywiadu z przywódcą gminy żydowskiej w Niemczech Ignatzem Bubisem, zamieszczonego 29 marca 1993 w renomowanym austriackim czasopiśmie "Profil" informowano, że w czasie wojny Bubis przebywał w "polskim obozie pracy" (Polnischen Arbeitslager). Czy w tym szaleństwie jest metoda? Warto dodać, że Bubis, choć został w czasie wojny uratowany dzięki polskiej pomocy, niejednokrotnie w różnych wypowiedziach dawał wyraz jaskrawym uprzedzeniom wobec Polaków, przy równoczesnym wybielaniu Niemiec.
Warto doprowadzić do realizacji pomysł bardzo cennej inicjatywy zgłoszonej do ministra spraw zagranicznych 24 października 2008 r. w interpelacji posła Zbigniewa Giżyńskiego i kilku innych posłów PiS. Grupa posłów PiS proponowała stworzenie przez MSZ centrum monitorowania obrazu Polski w najnowszej zagranicznej historiografii. Centrum miałoby być tworzone w oparciu o Instytut Pamięci Narodowej, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Instytut Historii i Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk oraz Polskie Towarzystwo Historyczne. Zespół złożony z przedstawicieli m.in. wyżej wymienionych instytucji prowadziłby korespondencję z wszystkimi instytutami historii (zakładami i katedrami o podobnym profilu badawczym), działającymi w ramach wyższych uczelni w Polsce w celu zbierania informacji i koordynacji sposobu reagowania na przedstawianie zafałszowanego obrazu dziejów Polski i narodu polskiego w obcej historiografii. Posłowie wskazywali w swej interpelacji na pojawianie się bardzo licznych przekłamań obrazu historii Polski zagranicą, "nawet w publikacjach wydawanych przez renomowane wydawnictwa i firmowanych przez poważne państwowe instytucje. Tymczasem placówki dyplomatyczne, a w szczególności najbardziej w tej materii kompetentni attaché kulturalni, nie wykazują zbyt dużej aktywności na rzecz zmiany tego stanu rzeczy. Brak reakcji polskich władz na takie sytuacje jest o tyle niebezpieczny, że de facto wywoluje poczucie przyzwolenia na tego rodzaju rewizjonizm historyczny, ukazujący Polskę i Polaków w fałszywym, negatywnym świetle".
Co możemy zrobić w stosunkach z Niemcami?
Na tak postawione w tytule proste pytanie odpowiedź jest równie prosta: nie za dużo! Przynajmniej na razie, choć możemy chcieć zrobić bardzo wiele. Bardzo ceniony przeze mnie profesor Witold Kieżun w sierpniu 2009 r. wyliczył na lamach "Naszego Dziennika"caly katalog spraw do załatwienia w stosunkach z Niemcami, pisząc: "Polska przedstawia Niemcom program uregulowania nierozwiązanych problemów:
a)sprawa stale powtarzających się określeń "polski obóz koncentracyjny", programy TV szkalujące i ośmieszające Polaków. Rząd niemiecki powinien wydać oświadczenie w tych sprawach powołując się na konieczność utrzymania dobrej atmosfery współpracy w ramach UE przypominając ,że obozy koncentracyjne w czasie wojny były budowane i kierowane przez Niemców, a idea Unii Europejskiej to życzliwa, solidarna współpraca , a nie rozpowszechnianie rewizjonistycznych haseł.
b) Niemcy likwidują skandaliczną politykę Jugendamtów, zakazu używania języka polskiego przez dzieci z mieszanych polsko-niemieckich małżeństw.
c) Niemcy zapewnią, analogiczną do sytuacji mniejszości niemieckiej w Polsce, sytuację mniejszości polskiej w zakresie szkolnictwa w języku polskim i posiadania reprezentacji w Bundestagu.
d) Niemcy doprowadza do likwidacji istniejącej narodowo-demokratycznej neonazistowskiej partii propagującej ideę odwetu nad Polską.
e) Niemcy doprowadzą do likwidacji artykułu w ich Konstytucji zapewniającego obywatelstwo mieszkańcom Niemiec w granicach z 31 stycznia 1937 roku.
W pełni zgadzając się z postulatami prof. W. Kieżuna obawiam się, że nakłonienie Niemców do spełnienia wszystkich z nich będzie sprawą bardzo trudną do załatwienia. Po prostu absolutnie wątpię w dobrą wolę niemieckich władz w stosunku do Polski i Polaków. Na przykład w odniesieniu do punktu e, postulującego likwidację 116 artykułu Konstytucji Niemiec, zapewniającego obywatelstwo mieszkańcom Niemiec w granicach z 31 stycznia 1937 roku, pozwolę sobie zauważyć, że w tej sprawie doszło ostatnio nawet do radykalnego pogorszenia. Jak pisał w "Rzeczypospolitej" z 4 września 2009 r. Piotr Jendroszczczyk w korespondencji z Berlina, zatytułowanej "Sukces wypędzonych": "Największy land uznał, że ziemie zachodnie należą do Polski dopiero od 1990 roku. Wszyscy urodzeni do 1990 roku na dawnych ziemiach niemieckich należących od 1945 roku do Polski mogą uzyskać w Bawarii wpis, że ich miejscem urodzenia były Niemcy. To kolejny sukces niemieckich wypędzonych (.) - Takie stanowisko można zakwalifikować jako akt wrogi i symboliczną agresję (.) mówi "Rz" prof. Andrzej Sakson, szef Instytutu Zachodniego w Poznaniu".
...czytaj dalej
20.07.2010r.
RODAKpress