Specsłużby w gąszczu taśm - Andrzej Kowalski

 


Specsłużby w gąszczu taśm

Gdy po aferze Amber Gold premier szumnie zapowiadał reformę służb specjalnych, okazało się, że pozostawił sobie Centralne Biuro Antykorupcyjne jako narzędzie do bezpośredniego użycia w razie palącej konieczności. I oto dzień przed sejmowym głosowaniem nad przyszłością rządu funkcjonariusze CBA weszli do gabinetu prominentnego posła Polskiego Stronnictwa Ludowego - pisze Andrzej Kowalski w "Gazecie Polskiej".

Operację CBA poprzedziła opinia wyrażona przez polityków PSL, iż premier powinien przejąć nadzór nad służbami specjalnymi. Był to słabo zakamuflowany sygnał o proponowanym przez PSL kierunku rozstrzygnięć ws. służb. Ludowcy po odejściu z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zastępcy szefa tej służby, od lat kojarzonego z nimi, pragnęli przywrócić tamten stan rzeczy. Czy dlatego, że PSL tak bardzo troszczy się o bezpieczeństwo państwa? Bynajmniej, troska dotyczy biznesmenów związanych z PSL, wobec których w ramach dyscyplinowania koalicjanta może być ogłoszony koniec okresu ochronnego. Wniosek z tego taki, że z jednej strony premier i podległe mu CBA, z drugiej Bartłomiej Sienkiewicz zarządzający ABW wystarczą do utrzymania koalicji do czasu, aż premier będzie gotowy do kolejnej rozgrywki partyjnej na szerszą skalę.

Siła mafii?

W czasie gdy uwaga mediów była zaprzątnięta wejściem CBA do biura posła Jana Burego, sąd stwierdził, iż prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie afery podsłuchowej, nie uzasadniła w dostatecznym stopniu nałożenia środków zapobiegawczych na Marka F., który miał być głównym podejrzanym w aferze. W efekcie sąd nakazał oddać biznesmenowi milion złotych poręczenia majątkowego oraz wycofać zakaz opuszczania kraju i nakaz meldowania się na komisariacie. Natychmiast po decyzji sądu z obiegu publicznego zdominowanego przez media prorządowe zniknęły gdzieś sugestie o powiązaniach aferzystów z Rosjanami i zagrożeniu bezpieczeństwa państwa. Zniknęła też groźna mafia, która miała nagrać polityków. Wniosek jest jeden: były to jedynie hasła do gry medialnej. Kolejny raz potwierdziło się, że zarządzana przez premiera machina propagandowa nie cofnie się przed używaniem najgorszych chwytów - ze straszeniem obywateli włącznie - aby uzasadnić podejmowane działania.

Jeżeli nie było zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa - a to pośrednio stwierdził sąd - to czy za użycie ABW do przykrycia afery taśmowej ktoś nie powinien ponieść konsekwencji? A może mafia faktycznie istnieje, tylko rząd nie ma odwagi, żeby z nią walczyć? Z tych strzępów informacji można odtworzyć faktyczną sytuację, w której znalazły się polskie służby specjalne. Widać stan politycznego uwikłania i paraliż najważniejszych kierunków aktywności. Pamiętajmy, że polskie służby specjalne nie zajmują się efektywnie zorganizowaną przestępczością od wielu lat, choć powszechnie wiadomo, że mafia w Europie przeżywa zatrważający renesans. A zagrożenie rosyjskie? Jak może być odpowiedzialnie brane pod uwagę, skoro nic nie wiemy o wycofaniu się służb ze współpracy z Rosjanami?

Kilku zdrajców i najemnicy bez etosu

James Jesus Angleton, legenda amerykańskiego kontrwywiadu ofensywnego, jeden z nielicznych Amerykanów, którzy zrozumieli rosyjski sposób prowadzenia polityki, twierdził, że świat służb funkcjonuje na granicy zagubienia w gąszczu fałszywych zwierciadeł. W czasach zimnej wojny, kiedy działał Angleton, zwielokrotnione odbicia i zniekształcenia faktów służyły zmyleniu oficerów i polityków przeciwnika. To, co kiedyś stosowane było w mikroskali, teraz stało się narzędziem do manipulowania świadomością społeczeństw na dużo większą skalę . Nie można pozostawać głuchym na opinie specjalistów, którzy alarmują o przejmowaniu mediów przez zorganizowaną przestępczość najwyższej europejskiej klasy. Jeżeli skala tego procesu jest znaczna, to nic dziwnego, że media częściej tworzą gąszcz luster niż rzetelną informację.

Afera podsłuchowa pozwala obserwować potencjał, jaki drzemie w prorządowych mediach, które nawet za cenę ogłupienia narodu próbują ratować rząd i premiera, całkowicie odwracając uwagę od istoty rzeczy. To nie przeciwnicy, wrogowie, zdrajcy raczą świadomość polskich obywateli odbiciami fałszywych zwierciadeł. To robią nasi rodzimi dziennikarze, można powiedzieć, najemnicy bez jakiegokolwiek etosu propaństwowego . No, może jest wśród nich kilku zdrajców, a może nawet ludzi, którzy tylko udają Polaków, to pewnie kiedyś ustali polski kontrwywiad.

Bezpieczeństwo a la Tusk

Jednym z pojęć odbitych w fałszywych zwierciadłach jest "zamach", słowo, które w ostatnim czasie zrobiło karierę. Po opublikowaniu taśm bardzo szybko okazało się, że nastąpił "zamach na demokrację". Według mediów, dwóch biznesmenów i dwóch kelnerów "zamachnęło się" na rząd, tzn. na demokrację. Twórcom fałszywych obrazów było jeszcze mało, więc poszli dalej. Zaraz za węglarzami i kelnerami media wskazały na stojących w kolejce do zamachu Rosjan. Rozpowszechniano tezę: za "bohaterską postawę przeciwko Putinowi" w sprawie Ukrainy polski premier został zaatakowany. Gdy ta teza przebrzmiała, pojawiły się newsy, że premier jest zagrożony zamachem. Potwierdził to także na konferencji prasowej rzecznik ABW. Szczegóły tego nowego zamachu nie są zbyt atrakcyjne, bo okazało się, że służba dopiero po roku od umieszczenia wpisu na portalu społecznościowym zapukała do drzwi autora, który podobno o premierze pisał, używając zwrotów pełnych agresji i gróźb.

Niedorzeczność tej sytuacji pozostaje niezauważona przez opinię publiczną. ABW, jako służba specjalna, nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia działań wobec osób, które tylko wypisują groźby. Podobnie jak nie ma prawa wchodzić do redakcji gazety lub tygodnika w poszukiwaniu nagrań kompromitujących rząd. Co prawda, specjaliści od propagandy zadbali o ewentualnie podejrzanego obywatela i do obiegu wprowadzili wytrych pojęciowy "bezpieczeństwo państwa".

Cóż, obserwując tę sytuację, profesjonalista rozumie, że w polskich służbach specjalnych doszło do jakiejś poważnej, nawet już nie jakościowej, ale istotnościowej zmiany. ABW sprawia wrażenie, że zamiast chronić bezpieczeństwo państwa, chroni układ polityczny. Nikt nie powinien takiego stanu akceptować, nawet za cenę generalskiej nominacji.

Kontrwywiad teoretyczny

Jaki obraz polskiego kontrwywiadu wyłania się z afery podsłuchowej? Czy możemy coś z tego wywnioskować o polskim systemie bezpieczeństwa państwa? Moim zdaniem, jesteśmy o krok dalej w rozpoznaniu rzeczywistości. Pomimo siedmiu lat udawania, że w Polsce działa kontrwywiad, możemy teraz śmiało powiedzieć, że służba ta istnieje teoretycznie, w końcu przyznał to sam minister Sienkiewicz, mówiąc o teoretycznym istnieniu państwa. Tutaj chodzi nie o to, czy kontrwywiad pracuje (bo pewnie funkcjonariusze do pracy przychodzą), ale o to, jakie rejony życia państwowego ma rozpoznane . Jeżeli przez blisko rok nie potrafił on odkryć, że urzędnicy najwyższej rangi spotykają się poza budynkami urzędowymi i prowadzą rozmowy w niezabezpieczonych technicznie lokalach gastronomicznych, to oznacza, że kontrwywiad nie wie tego, co powinien wiedzieć.

Można problem trywializować, mówiąc, że kontrwywiad nie jest od tego, aby wiedział, w której restauracji szef MSW będzie jadł obiad. Zgadzam się, kontrwywiad nie jest od tego, aby podążał krok w krok za ministrem w czasie jego kulinarnych podróży. Ale powinien wiedzieć, czy zaistniały takie okoliczności, że można nagrać ważne spotkania szefa MSW. Nie jest rolą kontrwywiadu śledzić jakiegokolwiek ministra (oczywiście co innego, gdy wiadomo o jego powiązaniach z obcym wywiadem), ale kontrwywiad powinien wiedzieć, czy istnieją okoliczności, gdy wypowiedzi ważne dla rozpoznania polityki państwa, ważne dla międzynarodowej pozycji naszego kraju czy wręcz świadczące o łamaniu ładu konstytucyjnego, mogą zostać udokumentowane przez osoby niepowołane albo nawet wrogie wobec Polski. Niefrasobliwość kontrwywiadu może bowiem skutkować tym, że w centralach obcych wywiadów istnieją bardzo bogate zasoby nagrań podobnych rozmów polskich ministrów, premiera, a może nawet prezydenta.

Model służb III RP

W tym miejscu konieczna jest krótka refleksja o systemie bezpieczeństwa państwa. Czy szef BOR powiedział szefowi kontrwywiadu, że politycy urywają się na służbowo-prywatne kolacyjki? Czy powiedział, że ma problem z zabezpieczeniem tych spotkań? Czy w ogóle powinien o tym mówić? W pierwszym odruchu większość obywateli powie, że przecież to nie jest państwo policyjne, więc szef BOR nie powinien o takich sprawach "donosić" do służb kontrwywiadowczych. Niestety jesteśmy o krok od spłycenia postrzegania bezpieczeństwa państwa, gdyż taki tok rozumowania nie uwzględnia, że służby ochraniają nie pana Iksińskiego, lecz ministra Rzeczypospolitej. Jeżeli wydarza się coś, co uniemożliwia skuteczną ochronę, to służby powinny przeciwdziałać tym okolicznościom. Jeżeli szef BOR stwierdza, że własnymi siłami sobie nie poradzi, powinien poinformować inne służby. W najgorszym razie powinien zostać poinformowany premier . Jeżeli szef BOR tego nie rozumie, to nie powinien być szefem BOR. Jeżeli szef kontrwywiadu tego nie rozumie, to pomyłką było powierzenie mu odpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa. Tak funkcjonujące służby specjalne - rozczłonkowane, niewspółdziałające ze sobą - to jeden z najgorszych elementów III RP. Temu modelowi premier Tusk w żaden sposób nie przeciwdziałał przez wszystkie lata swoich rządów.

Atomizacja systemu

Dopuszczenie do zatomizowania służb jest po prostu dyskwalifikujące. Myślenie w kategoriach: szef BOR ochrania polityków, a szef kontrwywiadu niech łapie szpiegów, a przy tym niech sobie w drogę nie wchodzą - jest anachroniczne i szkodliwe. Która służba specjalna zajmuje się rozpoznawaniem, wykrywaniem, śledzeniem najgorszych zbrodni przeciwko Polsce? Kontrwywiad. BOR tylko ochrania najważniejsze w państwie osoby i obiekty rządowe. Jest tylko małym ogniwem w systemie bezpieczeństwa, jądrem tego systemu jest kontrwywiad. A więc nawet jeśli minister Sienkiewicz zachował się jak kapryśny władca, odsyłając BOR jak natrętnego służącego, to informacja o tym powinna trafić do kontrwywiadu, a szef kontrwywiadu powinien podjąć działania, aby zapobiec możliwości nagrania ministra i jego rozmówców. Wtedy być może uzyskano by informacje, które zawczasu uniemożliwiłyby powstanie zestawu nagrań, którego wyraźnie boi się premier. Ale postąpiono inaczej. Omawiany przypadek doskonale pokazuje, jak bardzo zagubiono rozumienie roli kontrwywiadu, gdyż w praktyce system bezpieczeństwa państwa nie uwzględnia hierarchii zagrożeń. Potwierdzają to zmiany ustawowe proponowane przez rząd w aktach prawnych normujących działanie ABW. Jest w nich wprost napisane, że szef każdej służby może uznać, iż nie podzieli się z kontrwywiadem tym, czego dowiedzieli się jego funkcjonariusze, nawet gdy wie, że informacja ta powinna do kontrwywiadu trafić.

Co więcej, premier przy pomocy tak nieefektywnych służb nie uzyska odpowiedzi na pytanie, kto naprawdę zlecił te nagrania. Jeżeli mafia, to rodzima czy zagraniczna? Jeżeli służby, to którego państwa?

Reforma ku nieskuteczności

Najpoważniejsze jest pytanie o zgodę na funkcjonowanie służb blisko centrum władzy. Przez wiele kadencji rządów obserwowałem tę rzeczywistość i w ostatnim dwudziestopięcioleciu krótki był moment, gdy premier zadaniował służby zgodnie z ich zakresem kompetencji. W ostatnich latach ugruntował się model, w którym służby mogą działać, byle daleko od polityków i ich ciemnych spraw, albo są wykorzystywane do uderzeń politycznych nie tylko w opozycję, ale także w koalicjanta. Domniemanie, że nasi przeciwnicy nie są tego wszystkiego świadomi, jest naiwnością najwyższego rzędu. Tego nie zasłoni gąszcz fałszywych zwierciadeł. Obce służby specjalne, które na terenie Polski ochraniają interesy swoich krajów, analizują wszystkie sygnały i na bieżąco tworzą charakterystykę systemu kontrwywiadowczego. Widzą wszystko to, co przed polskimi obywatelami osłania rządowa propaganda. Co więcej, bardzo często się z tego cieszą i przywożą do Polski kolejną walizkę pieniędzy, aby otworzyć drzwi dla kontraktu, który ich państwu przysporzy wiele korzyści. A czy ich winą jest, że ten sam kontrakt nie przysporzy żadnych korzyści Polsce? Od tego są przecież polskie służby, obecnie reformowane ku większej nieskuteczności i zaplątane w taśmy.

Andrzej Kowalski

20.07.2014r.
Gazeta Polska

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet