Wolności nie wyskamlemy
Naród, który wyrzekł się wolnościowej tożsamości, pluje na nią i sławi służalstwo i kunktatorstwo, jest niezdolny do stawienia oporu bezprawiu, dyktaturze i obcemu dyktatowi. Dopóki Polacy nie powrócą do swoich korzeni, dopóty nie zmienią systemu , nie uzyskają suwerenności, a skundlenie doprowadzi ich do degeneracji.
Po stronie patriotycznej dominują dwa wytłumaczenia klęsk politycznych. Jedni głoszą, że bohaterski naród cierpi, modli się i walczy, ale jest oszukiwany, manipulowany, kontrolowany, zabijany propagandą przez antypolskie media i dlatego nie może się wyzwolić. Inni widzą dominację lemingów, które pozbawione mózgów i samodzielności łykają każdą propagandę, by za wszelką cenę być jak większość, o której dowiadują się z TVN-u.
Tymczasem nie można bez końca oszukiwać kogoś, kto nie chce być oszukiwany. Manipulacja i kłamstwo jest najskuteczniejsze, gdy dostarcza odbiorcy tego, czego on pragnie, by zracjonalizować i usprawiedliwić swoje zachowanie. Ludzie o przetrąconych kręgosłupach łakną kłamstwa jak kania dżdżu. Dodatkowym elementem jest strach przed prawdą. Rzeczywistość jest tak ponura, że gdyby jej nie odrzucać, ludzie by wariowali. Nie każdy bowiem jest cynikiem lub ma twardy charakter. Dlatego prawda o systemie, w którym żyjemy, a więc i ludzie, którzy o niej mówią, stają się największymi wrogami dla społeczeństwa, gdy nie ma ono oparcia we własnej tradycji i tożsamości wykutej w walce z takimi systemami w przeszłości. Musi więc żyć w kłamstwie, by czuć się bezpiecznie i zachować równowagę ducha.
Trauma zdrady 1989 r.
Przyczyną podatności społeczeństwa na manipulację, tolerancji dla bezprawia, traktowania patologii jako normy i wreszcie akceptacji rządów złodziei, zdrajców i kanalii stało się zrodzone po roku 1989 przekonanie, że jakikolwiek opór, walka i poświęcenie są bez sensu, a nawet są szkodliwe, gdyż tylko pociągają za sobą niepotrzebne koszty.
Okazało się, że na Solidarności najlepiej wyszła bezpieka, donosiciele, zdrajcy, złodzieje, cwaniacy i towarzysze, a ludzie uczciwi zostali zepchnięci na margines życia i w nędzę, gdy zaś śmią się odezwać, czekają już na nich prokuratury, sądy i media, nierzadko w tej samej obsadzie co dawniej. Wysiłek nie tylko był bezsensowny, ale także całkowicie niepotrzebny, gdyż bez oporu triumfowaliby dokładnie ci sami ludzie, ofiary zaś poniosłyby mniejsze koszty. Przykład państw sąsiednich tylko potwierdza tę diagnozę.
W tym kontekście walka o wolność jawi się jako wynik prowokacji i manipulacji dogadujących się konsumentów ośmiorniczek. Nie ma więc sensu, gdyż w najlepszym wypadku przywódcy sprzeciwu i tak zdradzą jego uczestników i dogadają się z przeciwnikiem. To po co im to ułatwiać i podstawiać własne grzbiety. Trzeba więc dać sobie spokój i zająć się sobą. Poza mną nic nie istnieje, a skoro największe korzyści, a przynajmniej brak prześladowań ze strony władzy, przynosi posłuszeństwo, to pozostaje tylko służenie złu.
Ponadto, skoro ostatecznie sytuacja nasza zależy od układu geopolitycznego, to po co cokolwiek robić? By zostać wykorzystanym przez innych? Lepiej służyć silniejszemu, skundlić się i żyć.
Takiej postawie przeszkadza jednak poczucie wspólnej tożsamości, nasza świadomość historyczna, duchowa łączność z walczącymi przodkami buntownikami, ideały wolności czy wzorce bohaterstwa i poświęcenia dla ojczyny. Wystarczy je odrzucić, a najlepiej jeszcze opluć, i już nic nie będzie przeszkadzało w skundlonym życiu. Stąd powszechna amnezja, wyrzeknięcie się tożsamości, negacja przechodząca w nienawiść do walk o wolność w przeszłości.
Dlatego Polacy tak ochoczo przyjęli zaoferowane im odrzucenie własnej wolnościowej tożsamości i zerwanie z przeszłością, by mogli siedzieć cicho, służyć zdeprawowanej władzy i by już nigdy żadni zdrajcy nie mieli okazji nabić ich w butelkę. Dlatego polityka służalstwa wobec Rosji i Niemiec znajduje poklask większości i dlatego wreszcie złodzieje i pasożyci są wielbieni, a władza może bezkarnie ścigać ludzi uczciwych czy zdradzać kraj, którym administruje.
Zniszczyć tożsamość
Atak na polską tożsamość uformowaną w ciągu wolnościowych walk ostatnich 250 lat prowadzony jest z dwu stron.
Baumanowcy, wsparci przez zachodnich dewiantów, chcą zniszczyć więzi społeczne, tradycyjne wartości wyrastające z chrześcijaństwa oraz dążenie do wolności, a więc również jego źródło - naszą tożsamość.
Baumanowcy boją się wolnościowych tradycji, gdyż umierają ze strachu, że padną pytania o ich korzenie i przyczyny zajmowanych pozycji. Dzięki komu i czemu je osiągnęli. Tych pytań nie postawi społeczeństwo, które pamięcią sięga tylko do czerwca 1989 r. Żołnierze Wyklęci, Powstanie Warszawskie, skierowane również przeciw Sowietom,
Bitwa Warszawska i zdobycie Kremla mają utonąć w mrokach amnezji. Najlepiej, by to Polacy byli winni szoah, wtedy wszystko ułoży się dobrze. Pamięć historyczna o powstaniach i bohaterska tożsamość muszą zniknąć.
Dewianci uważają, że w świecie bez wartości narzucą swoje dewiacje jako normę, a tym samym uzyskają pozycję uprzywilejowaną, staną się nawet wzorcem godnym naśladowania.
Z drugiej strony słyszymy, że brany z osobna każdy zryw powstańczy, każda walka, każda konspiracja były niepotrzebne, ponieważ były skutkiem prowokacji Niemców, masonów, Żydów, demoliberałów, banksterów, Amerykanów, Anglików, reptilian itp. do wyboru. Ponadto, każda walka prowadziła do przegranej, pociągała koszty, a więc była szkodliwa, ergo - lepiej było siedzieć cicho, nie przeciwstawiać się, czekać na sprzyjającą chwilę.
Słysząc te wywody autorytetów prawicowych przeciętny odbiorca dochodzi do prostego wniosku, że nie należało walczyć, sensownie jest więc teraz dać sobie spokój z jakimkolwiek oporem czy działaniem, nie wtrącać się itp.
Zapomina się, że sztuką jest nie dać się sprowokować, lecz pozwolić na prowokację i przejąć inicjatywę. Wykorzystać inicjatorów manipulacji do własnego celu. Przeciętnemu czytelnikowi trudno jest zrozumieć plątaninę prowokacji i manipulacji oraz samodzielnego działania, procesów żywiołowych i dynamiki wydarzeń. Najłatwiej uznać, że wszystko jest czyjąś prowokacją i zdystansować się, podważając racje wszystkich i sens wszystkiego.
Jak widzimy, przyczyny podejmowania ataku na wolnościową tożsamość są różne i często sprzeczne, ale konsekwencje zawsze są te same - negacja sensu oporu i odrzucenie wzorca bohatera walczącego o wolność ojczyzny, a więc zerwanie łączności z naszymi przodkami, co czyni nas wobec bezprawia bezbronnymi kundlami.
Walka wymaga ducha
Oczywiście gdyby polska tożsamość przypominała rosyjskie rabstwo, nie byłaby zwalczana, gdyż nie stanowiłaby żadnego zagrożenia. Nie trzeba byłoby jej też odrzucać, by wyzbyć się potrzeby walki ze zniewoleniem i ćwiczyć się w pragmatyzmie. Polacy jednak jako nowoczesny naród kształtowali się w nieustannej walce o wolność i pod naciskiem represji zaborców. Stąd czerpali poczucie własnej wartości i godności. A choć w sensie natychmiastowego skutku wielokrotnie przegrywali, to nawet przegrana wzmacniała ducha następnego pokolenia i prowadziła do dalszej walki. Bunt przeciwko niesprawiedliwości, walka o zachowanie godności i honoru pozwalała wspólnocie przetrwać, stając się cechami narodowymi.
Solidarności nie byłoby bez Powstania Warszawskiego, które zrodziło się z ducha czynu niepodległościowego 1918 r., którego z kolei nie byłoby bez Powstania Styczniowego wyrosłego z tradycji Powstania Listopadowego itd. aż do konfederacji barskiej. Negowanie i odrzucanie tej tradycji w imię pragmatyzmu czy endeckiej substancji narodowej, nie mówiąc już teorii, by nie dać się zmanipulować i wykorzystać przez Niemców, masonów, Żydów, demoliberałów, banksterów, Amerykanów, Anglików reptilian itp., oznacza zanegowanie polskości.
Kto nie utożsamia się z tradycją walki, nie podejmie żadnego wyzwania. Zmiana tożsamości z buntowniczej na służalczą prowadzi jedynie do skundlenia i akceptacji systemu opresji.
Jeśli Polacy mają odrzucić traumę zdrady 1989 r. i na powrót stać się zdolnymi do walki przeciw opresji i zniewoleniu, muszą powrócić do własnej tożsamości i przywrócić historyczną łączność z przodkami i to nie tymi, którzy donosili do Ochrany, NKWD czy gestapo. Historia walki o wolność musi wkroczyć do naszych dusz.
Jerzy Targalski
12.08.2014r.
Gazeta Polska Codziennie