Powrót krucjat. Na razie oddolnych
Choć Państwo Islamskie zajmuje obecnie znaczną część terytorium Iraku i Syrii, jest najbogatszą organizacją terrorystyczną świata i regularnie dokonuje masowych zbrodni, to społeczność międzynarodowa nie kwapi się do działania. Być może z obawy przed kosztami wojny, a być może dlatego, że do głównych ofiar należą chrześcijanie. Jednak są tacy, którzy postanawiają brać sprawy w swoje ręce. Tworzą się oddolne oddziały milicji, do Syrii zjeżdżają byli żołnierze i szlachetni poszukiwacze przygód. Niczym w dawno - wydawałoby się - minionych czasach krucjat.
Państwo Islamskie powstało w 2003 r. Pierwotnie było odnogą irackiej al-Kaidy i uczestniczyło w walce przeciwko Amerykanom w Iraku. W 2010 r. organizacja się rozpadła, a jej reaktywacja nastąpiła w 2013 r. podczas wojny w Syrii. Wkrótce potem al-Kaida wyłączyła dowodzoną przez bu Bakr al-Baghdadiego organizację ze swoich szeregów. Nie zaszkodziło to bynajmniej Państwu Islamskiemu, a wręcz przeciwnie. Podczas samodzielnych działań Państwo Islamskie zaczęło przejmować kontrolę nad terenami syryjskimi, a następnie przeszło do podboju prowincji irackich. Obecnie kontroluje część terytorium Iraku i Syrii. Stolicą tego samozwańczego państwa jest syryjskie miasto Rakka, a źródłem jego finansowania - złoża ropy naftowej, a także zagrabione dochody mieszkańców, zdobyte banki, antyki etc. Państwo Islamskie wydaje się więc najbogatszą organizacją terrorystyczną świata. Jej majątek w połowie ubiegłego roku oszacowano na 2 mld dolarów.
Na opanowanych terenach samozwańcze Państwo Islamskie wprowadza prawo szariatu. Obowiązuje np. zakrywanie twarzy przez kobiety, zamykanie sklepów w czasie modłów, a odstąpienie od tych nakazów jest karane przez ścięcia głów czy obcięcia kończyn etc. Islamiści niszczą też starożytne zabytki i zmuszają do exodusu setki tysięcy osób. Mówi się o groźbie ludobójstwa na masową skalę.
W szeregach Państwa Islamskiego walczą przede wszystkim muzułmanie z krajów Bliskiego Wschodu. Przerażającym zjawiskiem jest fakt, że na walkę po jego stronie decyduje się coraz więcej mieszkańców Zachodu. Często są to młodzi ludzie. Jak pisze Holy Yan na cnn.com sukcesy Państwa Islamskiego w ich werbunku nie biorą się z niczego. Wynikają m.in. z wykorzystania braku poczucia tożsamości i sensu życia wśród Europejczyków, obiecywania im szczęścia w życiu pozagrobowym czy odwoływania się do poczucia religijnego obowiązku, co sprawdza się zapewne w przypadku zachodnich muzułmanów. Nie bez znaczenia jest także propaganda sukcesu ukazująca Państwo Islamskie, jako odnoszące sukcesy i...nowoczesne. Co więcej, wykorzystuje media społecznościowe i nowe technologie, by dotrzeć do młodych Amerykanów i Europejczyków. W tym świetle mniej dziwi, że często widywany na youtubowych filmikach terrorysta ścinający głowy niewiernym mówi z brytyjskim akcentem. Albo, że FBI ostrzega przed wyjazdami amerykańskich nastolatków do walki po stronie islamistów.
Z Państwem Islamskim walczą siły Iraku, nawet Iranu, a także - choć w nieproporcjonalnie małym stopniu - kraje zachodnie. O powadze sytuacji świadczy fakt, że o dopuszczalności interwencji zbrojnej mówi także Watykan, który przecież w ostatnich dziesięcioleciach bardzo zbliżył się do stanowiska pacyfistycznego. Stały przedstawiciel Stolicy Apostolskiej przy genewskich agendach ONZ - abp Silvan Tomasi powiedział w sierpniu 2014 r. że po wyczerpaniu środków dyplomatycznych interwencja zbrojna może okazać się niezbędna. Jednak Amerykanie nie zdecydowali się na użycie sił lądowych. Nie doszło też do operacji zbrojnej ONZ, która na razie ogranicza się do pośrednich działań, takich jak pomoc humanitarna.
W pomoc humanitarną angażują się również grupy związane z Kościołem. Grupa Catholic Near East Welfare Association zorganizowało wsparcie dla asyryjskich chrześcijan, zmuszonych do opuszczenia rodzinnych stron. Rodziny te były pozbawione jedzenia i środków pierwszej potrzeby. Pierwszym etapem pomocy było wysłanie 36 tys. dolarów w celu nabycia paczek z żywnością dla 900 przesiedlonych rodzin - informuje catholicherald.co.uk. Jednak niektórzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Można dziś mówić wręcz o pełzającej krucjacie przeciwko Państwu Islamskiemu, w której uczestniczą chrześcijanie z różnych denominacji, różnych grup zawodowych i z różnych krajów.
Prywatne krucjaty
Przykładem takich oddolnych inicjatyw jest działalność kilkuset członków chrześcijańskiej milicji w Syrii. Jak piszą Martin Chulov i Kareem Shaheen na theguardian.com, na przełomie lutego i marca około 450 chrześcijańskich bojowników próbowało bronić czterech chrześcijańskich wiosek w północno-zachodniej Syrii. Państwo Islamskie opanowało ten rejon i wzięło 300 zakładników. Resztę zabito lub zmuszono do ucieczki. Przy nikłym wsparciu społeczności międzynarodowej szanse na ochronę ludzi i starożytnej asyryjskiej kultury są jednak minimalne.
Jeszcze bardziej godny podziwu, niż walka miejscowych chrześcijan jest napływ ochotników zachodnich do walki z Państwem Islamskim. Często są to byli wojskowi, którzy mają za sobą służbę w Iraku. Taki jest przypadek 28- letniego Amerykanina pod pseudonimem Brett. W latach 2006-2007 służył on w armii amerykańskiej. Obecnie zaś podjął działalność na własną rękę, wrócił do Iraku, by bronić lokalnej społeczności chrześcijan. Można go zobaczyć z tatuażem Chrystusa na jednym ręku i karabinem maszynowym w drugim. Niecodzienny obrazek w czasach "postępu w Kościele". Brett nie tylko sam walczy, lecz także rekrutuje wolontariuszy do walki z Państwem Islamskim - pisze Darren Boyle na dailymail.co.uk. Na brak chętnych nie narzeka. Są wśród nich ludzie w różnym wieku i z różną przeszłością. Niekoniecznie Amerykanie i niekoniecznie byli żołnierze.
Nie wszyscy jednak decydują się na tworzenie samodzielnych organizacji. Przykładem jest grupa Lwy Rojavy - czyli Lwy Zachodu, która współpracuje z Kurdami. Jak pisze Max Lindenman na stronie patheos.com motto organizacji to "lepiej żyć jeden dzień jak lew, niż tysiąc dni jak owca". Grupa powstała już w 2004 r., lecz początkowo - aż do 2011 r. była ściśle tajna. Jej członkowie przygotowywali się na wypadek konfliktu zbrojnego. Okazja do wypróbowania sił miała miejsce już w 2011 r., gdy wybuchła wojna domowa w Syrii. Wówczas grupa zaangażowała się w obronę Kurdów zarówno przed reżimem Assada, jak i przed rebeliantami. "Lwy" zasłynęły ze swojej niezależności i braku próśb o pomoc.
Tak było do października 2014 r. Wtedy to grupa zaczęła ogłaszać się na Facebooku i werbować nowych członków oraz prosić o pomoc finansową. Magia portalu społecznościowego i języka angielskiego zadziałała i organizacja stała się znana. Wstępuje do niej coraz więcej ludzi, nawet bez przeszkolenia wojskowego. Takich jak Dean Parker - 49- letni ojciec i dziadek, na co dzień nauczyciel windsurfingu na Kostaryce. Do Syrii przybywają też chętnie m.in. członkowie europejskich gangów motocyklowych. Przykładem chociażby klub motocyklowy Median Empire z Kolonii, który jest związany z Kurdami. Wiadomo także, że do Kurdów dołączyło kilku motocyklistów z Holandii. Jak zauważa dailymail.co.uk w walkę tę konflikt angażują się niekiedy także kobiety. Do Lwów Rojavy należy m.in. 130 Kanadyjczyków i 100 Amerykanów.
Profil Lwów Rojavy na Facebooku ma ponad 66,5 tysięcy "polubień". Oprócz próśb o pomoc możemy z niego dowiedzieć się o postępach w walce. I o jej ofiarach. "Tragiczna wiadomość uderzyła świat. Drugi zagraniczny bojownik o wolność z YPG stracił życie. Chcielibyśmy uhonorować tego poległego bohatera żołnierskim pogrzebem i pochówkiem. Oddał on swoją krew i zapłacił ostateczną cenę za wolność Kurdów" czytamy na profilu Lwów pod datą 4 marca tego roku. Niestety, takich wiadomości będzie zapewne coraz więcej.
Druga dekada XXI wieku nie przestaje zdumiewać licznych obserwatorów. Nie tylko nie jesteśmy świadkami zapowiadanego końca historii, ale wręcz jej spektakularnego "powrotu". I to bynajmniej nie w wersji XIX-wiecznej. Czy jeszcze bowiem kilka lat temu ktokolwiek mógł sobie wyobrazić ogrom barbarzyństwa dokonywanego przez Państwo Islamskie? I powrót idei krucjatowej nie tylko w formie symbolicznej, lecz w pełni dosłownej? W postaci zbrojnej walki przeciwko muzułmańskim najeźdźcom prowadzonej za własne pieniądze i często z pobudek stricte chrześcijańskich!
Marcin Jendrzejczak
22.03.2015r.
PCh24.pl