(klik)
Rozmowa z prof. Andrzejem Nowakiem
Polska przeszkadza Putinowi w imperialnym planie
Na 8 maja zaplanowano na Westerplatte - konkurencyjne wobec tych w Moskwie - obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Kreml odpowie odwetem? - Nie chodzi o jednorazowe retorsje. Chodzi o stałą wrogość: Polska przeszkadza Rosji Putina w realizowaniu jej imperialnych planów, których celem minimum jest podporządkowanie całej Europy Wschodniej - mówi prof. Andrzej Nowak, który ocenia decyzję o organizacji obchodów jako niefortunną.
Jacek Gądek: - Czy decyzja o zorganizowaniu "konkurencyjnych" obchodów 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej 8 maja na Westerplatte jest dobra?
Prof. Andrzej Nowak (historyk, Uniwersytet Jagielloński): - Ta decyzja wydaje mi się bardzo niefortunna.
Dlaczego?
Przede wszystkim ze względu na jej świadome wpisanie przez sztab wyborczy Bronisława Komorowskiego w najważniejszy moment kampanii prezydenckiej w Polsce. Ale nie tylko dlatego.
Platforma Obywatelska, która sześć lat wcześniej próbowała przemienić 70. rocznicę wybuchu II wojny, także na Westerplatte, w swoisty hołd wobec Władimira Putina, organizuje teraz przez swojego najwyższego reprezentanta, prezydenta Komorowskiego, manifestację "nieugiętej" postawy wobec tej samej Rosji Putina. Tak jest - tej samej: bo Rosja w 2009 r. nie różniła się od tej z 2015. Wtedy ginęli w zamachach i umierali w więzieniach moskiewskich obrońcy praw człowieka, jak Anna Politkowska czy Siergiej Magnicki. I wtedy już armia rosyjska w ramach manewrów "Zapad" ćwiczyła taktyczny atak nuklearny na Warszawę.
We wrześniu 2009 r. na Westerplatte polityka PO podlizywania się Putinowi sięgnęła dna - a o drugie uderzyła podczas spotkania Tusk-Putin w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Także 6 lat temu obecny marszałek Sejmu Radosław Sikorski ogłosił na przyjazd Putina na Westerplatte, że Rosja nigdy nie była tak demokratyczna i miłująca wolność jak pod rządami Putina.
W 2009 r. USA ogłosiły "reset" z Rosją i wiele osób miało nadzieję, że polityka Moskwy stanie się bardziej przyjazna. A w tych uroczystościach na Westerplatte, gdzie był też Putin, uczestniczyli wszyscy najwyżsi urzędnicy w Polsce.
.i tylko prezydent Lech Kaczyński bronił wówczas honoru Polski i prawdy - także historycznej - odpowiadając na bezczelne prowokacje Putina, wygłaszane wtedy na Westerplatte, usprawiedliwiające pakt Ribbentrop-Mołotow. Ówczesny marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski nie wsparł wówczas polskiego prezydenta w obronie prawdy historycznej, ale "skorzystał z okazji, żeby siedzieć cicho", udając, że wierzy w historyczne pojednanie z Putinem.
Dziś nie wiem, czy Bronisław Komorowski udaje, czy nie, ale na pewno organizuje 8 maja na Westerplatte swoją kampanię wyborczą. Bardzo to smutne.
Pana zdaniem Polska musi się liczyć z jakimiś retorsjami, odwetem ze strony Moskwy za zorganizowanie tegorocznych obchodów zakończenia wojny?
Rosja Putina rozróżnia wśród swoich sąsiadów tylko dwa rodzaje krajów: takie, które są jej całkowicie podległe i takie, które uważa za wrogie. Na wrogość ze strony Kremla możemy zatem liczyć niezawodnie - dopóki Polska nie przerwie nici łączących ją z Zachodem.
Jaką formę może mieć odwet?
Nie chodzi o jednorazowe retorsje. Chodzi o stałą wrogość: Polska przeszkadza Rosji Putina w realizowaniu jej imperialnych planów, których celem minimum jest podporządkowanie całej Europy Wschodniej. Polska przestanie przeszkadzać, kiedy podda się całkowicie woli Kremla. Wtedy będzie tak "dobrze", jak było za Bieruta czy Gierka.
Teraz straszy się nas tak poważnymi "retorsjami", jak rakiety wycelowane w nas z Kaliningradu, jak ćwiczone ataki nuklearne na Warszawę czy desant na Gdańsk i Świnoujście - wszystko po to, byśmy zatęsknili za "świętym spokojem", jaki mieliśmy w czasach nieistnienia niepodległego państwa polskiego.
Z kolei kłamliwa "polityka historyczna" Moskwy nie jest żadnym odwetem - jest stałą praktyką, jaką utwierdził Putin. Nie obawiałbym się, jeżeli do megatony kłamstw na temat Polski i jej udziału w II wojnie Rosja Putina dorzuci - "w odwecie" za Westerplatte 2015 - jeszcze kilka ton.
Kandydat PiS Andrzej Duda powinien uczestniczyć w obchodach na Westerplatte?
Nie. Po prostu nie wypada, aby poważny kandydat na urząd prezydenta brał udział w spotkaniu, na którym urzędujący prezydent przekształca politykę zagraniczną państwa i polską pamięć historyczną w instrument swojej kampanii wyborczej.
Pan będzie głosował na Dudę?
Tak.
Wedle ostatnich sondaży kandydat PiS może liczyć na 26-31 proc. Jest Pan nieco zawiedziony takim jego wynikiem?
Poczekam na wyniki nie sondaży, tylko pierwszej tury.
Lech Kaczyński w I turze w roku 2005 r. zanotował 33 proc. i udało mu się wygrać w turze II. Ile Pana zdaniem procent poparcia powinien zdobyć Duda w I turze, aby w ogóle mieć szanse na myślenie o wygraniu wyborów?
Myślę, że ten poziom, ok. 33 proc., może być dobrym punktem wyjścia do zwycięstwa.
Bo?
Widać dramatycznie rosnące zmęczenie Komorowskiego samą koniecznością występowania w kampanii. Fatalne dla jego ostatecznego rezultatu może okazać się przedłużenie tej "męki" o kolejne dwa tygodnie. A w tym czasie konieczna będzie bezpośrednia konfrontacja z kontrkandydatem - doktorem prawa, znającym znakomicie świat, reprezentującym młodszą Polskę - oczekującą zmiany i wyjścia z marazmu.
Wedle doniesień prasowych sztab Bronisława Komorowskiego być może jeszcze przed I turą będzie chciał uderzyć w Dudę kampanią negatywną. Intencją byłoby podważenie wiarygodności Dudy w oczach jego własnego elektoratu. To może mu zaszkodzić?
Duda musi do siebie przekonać, wbrew kłamstwom i manipulacjom medialnym, nie tylko elektorat PiS - ten nie zawiedzie - ale większość wyborców. Bo prezydent nie może być prezydentem jednej partii. Dlatego taka kampania negatywna może Andrzejowi Dudzie tylko pomóc w pozyskaniu głosów spoza jego żelaznego elektoratu.
Pan ma obawy o to, czy wybory prezydenckie zostaną sfałszowane?
W poprzednich wyborach, zaledwie pół roku temu, okazało się, że oddano ogółem ponad 5 mln głosów "nieważnych" (do samych sejmików wojewódzkich - przeszło 2,5 mln). Czy mogę nie mieć obaw o obecne wybory, skoro taki właśnie rezultat poprzednich prezydent Komorowski uznał za normalny, nie dający powodów do podejrzeń o fałszerstwa? W żadnym europejskim kraju - może poza Republiką Naddniestrzańską - taka skala nieprawidłowości wyborczych nie została tak lekko zamieciona pod medialno-rządowy dywan.
Tak - mam obawy o wynik wyborów, zwłaszcza w pierwszej turze. Bo już drugą turę sfałszować będzie dużo trudniej.
Jeśli wygra Bronisław Komorowski, to będzie on także Pana prezydentem?
To zależy od niego - nie ode mnie. Zależy od tego, czy zechce zostać prezydentem niepartyjnym.
Andrzeja Dudę widziałby Pan w roli przyszłego premiera - po najbliższych wyborach parlamentarnych, jeśli oczywiście PiS mogłoby w ich wyniku przejąć władzę?
Doktorowi Andrzejowi Dudzie życzę prezydentury. Jeśli idzie o urząd premiera - to w PiS jest więcej młodych, znakomicie wykształconych, przygotowanych do trudu naprawy Polski i dobrego rządzenia kandydatów.
W razie jednak przegranej Dudy PiS powinno zadeklarować, że to właśnie on będzie kandydatem na nowego premiera?
Nie zamierzam niczego doradzać PiS.
To kto - Duda czy Jarosław Kaczyński - w obecnej sytuacji byłby lepszym premierem?
Jeśli Andrzej Duda nie wygra wyborów prezydenckich, PiS będzie bardzo trudno wygrać wybory parlamentarne - a zwłaszcza realnie objąć rządy w Polsce.
Jacek Gądek
08.05.2015r.
Onet.pl