Transcendentny świat z Bogiem Najwyższym, czyli z Bogiem Biblii, dla Zygmunta Freuda nie istnieje
Totemy Freuda - cz1
We "Wstępie" do pisma "Totem und Tabu", przetłumaczonym z języka niemieckiego na język hebrajski i opublikowanym w Jerozolimie w Wydawnictwie Stybel na przełomie 1930 i 1931 roku, Zygmunt Freud podkreśla, iż "nie rozumie świętego języka, jest całkowicie wyobcowany z religii ojcowskiej - jak z każdej innej - nie może brać udziału w ideałach nacjonalistycznych, ale nigdy nie zaparł się jego narodu, odczuwa jego swoisty rodzaj jako żydowski i niczego innego sobie nie życzy". Wprawdzie Freud przyznaje, że w pewnych aspektach ma "respekt [.] przed określonymi religijnymi naukami", ale "nie jest bezwartościowym, ażeby wycofać je z motywacji kulturowych przepisów", takich jak np. "nie zabijaj!", ponieważ okazują się one "neurotycznymi reliktami" na drodze "pojednania człowieka z kulturą": "Prawdy, które zawierają nauki religijne, są tak zdeformowane i systematycznie zakryte, że masy ludzi nie poznają ich jako prawdy".
Co więcej, Freud mniema, iż jeżeli "dziecko nie byłoby pod wpływem" np. prawd religijnych, to pewnie upłynęłoby wiele czasu, zanim ono "zaczęłoby czynić sobie myśli o Bogu i rzeczach poza tym światem", czyli o "Niebie", które Freud za ateistycznym autorem "pozostawia aniołom i wróblom".
Psychoanalityczna koncepcja życia zapewnia, że "wychowanie uwolnione od ucisku nauk religijnych być może niewiele zmieni w psychologicznej istocie człowieka, nasz bóg Logos nie jest być może bardzo wszechmogącym, może tylko wypełnić jedną małą część z tego, co obiecywali jego poprzednicy", ale za to "nasza nauka nie jest żadną iluzją. Iluzją byłoby wierzyć, że skądinąd moglibyśmy otrzymać to, czego ona nie może nam dać". Cały ten transcendentny świat z Bogiem Najwyższym, czyli z Bogiem Biblii, dla Zygmunta Freuda nie istnieje. Jak doszło jednak w dziejach świata w ogóle do powstania wiary w Boga?
"Pierwsza forma" bóstwa
W psychoanalizie "totemizm", czyli czczenie bóstwa jako zwierzęcia, stanowi początki wszelkiej świadomości religijnej. "Totem-zwierzęta stają się świętymi zwierzętami bogów", których nie wolno było zasadniczo "zabijać i spożywać", lecz tylko podczas "uroczystego rytuału, jeden raz w roku". To był ten okres w dziejach świata, w którym pojawiły się "najgłębiej sięgające moralne ograniczenia - zakaz zbrodni i incestu", które uniemożliwiały prawdziwe życie człowieka jako syntezy "popędu seksualnego" i "popędu śmierci". Jednak ewolucyjny "wyższy rozwój", nakreślony przez Darwina, doprowadził nie tylko do zmiany "bóstwa" ze "zwierzęcego boga" na "ludzki", lecz także do zmiany religii - aż do jej słusznego zaniku.
"Jeden Bóg"
"Człowiek czyni [.] moce przyrody [.] bóstwami" i "nadaje im charakter ojca". Dlaczego? Z racji ich "bezradności" przed "zastraszaniem ze strony przyrody" i "brutalności przeznaczenia, szczególnie jak się ono ukazuje w śmierci", "ludzie" tworzą sobie iluzję "tęsknoty za ojcem i bóstwami". Człowiek nie radził sobie z "unicestwiającą potęgą przyrody", a także z "odczuwalnymi niedoskonałościami kultury", które chciał poprawić poprzez utworzenie sobie "iluzji" "Objawienia Boskiego", które jest "produktem zastępczym" niezaspokojonych popędów przyrody i jego własnej natury w sensie apersonalnego "id", utożsamianego przez Freuda z "ego", czyli z podmiotowym "ja" ludzkim. Tylko "prymitywny" człowiek "potrzebuje Boga jako Stwórcy świata, rządcy rodu, osobistego opiekuna. Ten Bóg ma jego miejsce za zmarłymi ojcami, o których tradycja może jeszcze coś powiedzieć". Także współcześni ludzie "pozostają infantylni i potrzebujący ochrony jako dorośli", którzy nie wyobrażają sobie życia "bez jednego Boga" jako "P r a w d y wiecznej". Uważają oni, że "ludzki intelekt" potrzebuje "prawdy", co Freud zasadniczo kwestionuje.
"Wiara" w Boga jako "obłęd"
Freud pisze: "Nie wierzymy, że dzisiaj istnieje jeden wielki Bóg, lecz że w czasach pierwotnych istniała jedna osoba, która wówczas musiała wydawać się bardzo wielką i która następnie wywyższona do bóstwa powróciła we wspomnieniu ludzi". Tak należy, według Freuda, wyjaśnić "religię Mojżesza", który "narodowi przyniósł ideę jedynego Boga", a która "nie oznaczała nic nowego jak ponowne ożywienie przeżycia z pierwotnych czasów rodziny ludzkiej, które dawno [przed Mojżeszem] zaniknęło w świadomej pamięci ludzi". To jest wyraz represyjności względem człowieka: "Taka idea ma charakter przymusu, ona musi znaleźć wiarę" i jako taką "wolno jest określić jako obłęd", ale o "ile ona przynosi powrót przeszłego [wydarzenia historycznego, chociaż w sobie iluzyjnego], musi się ją nazwać prawdą".
Klucz do psychoanalizy
Od kogo Freud czerpie inspiracje w jego psychoanalitycznej negacji prawdy o Bogu Jedynym? Najważniejszy jest "wielki" Charles Darwin, od którego Freud "zapożycza hipotezę, że pierwotnie ludzie żyli w małych stadach, każde z nich pod panowaniem starszego mężczyzny, który przywłaszczał sobie wszystkie kobiety, a młodych mężczyzn, także jego synów, albo wychowywał, albo usuwał".
Od Atkinsona Freud przejął "kontynuację tej prezentacji" Darwina, "że ten system patriarchalny znalazł swój koniec w oburzeniu synów, którzy zjednoczyli się przeciwko ojcu, przezwyciężyli go i wspólnie zjedli". Zaś z "teorii Totem Robertsona Smitha przejąłem, że potem stado ojca zrobiło wolne miejsce dla totemistycznego klanu braci. Ażeby móc żyć razem w pokoju zwycięzcy [nad ojcem] bracia zrezygnowali z kobiet, z powodu których oni zabili przecież ojca i zobowiązali się do exogamii. Władza ojcowska była załamana, rodziny uporządkowane według prawa matki. Zmienne nastawienie uczuciowe synów względem ojca pozostawało w mocy przez cały dalszy rozwój. W miejsce ojca wstawiono określone zwierzę jako Totem; było ono przodkiem i duchem ochronnym, nie wolno było go zranić ani zabić, ale raz do roku spotykała się cała wspólnota męska na uroczystej uczcie, przy której to poza tym czczone Totem-zwierzę zostało rozerwane na części i wspólnie zjedzone. Nikogo nie wolno było z tej uczty wykluczyć, to było uroczystym powtórzeniem morderstwa ojca, od którego wzięły ich początek: porządek społeczny, prawa moralne i religia. Zgodność tej Totem-uczty Robertsona Smitha z chrześcijańską wieczerzą wpadła przede mną niektórym autorom". Jakaż to mitologizacja obiektywnie prawdziwej, bo objawionej w Jezusie Chrystusie Prawdy o wiecznie Żywym i wiecznie sprawiedliwym Bogu i Panu wszelkiego istnienia!
Mojżeszowa "religia Ojca"
Chociaż Freud musiał z tego powodu "wysłuchiwać ponawiane ostre zarzuty", to pomimo tego - jak twierdzi - "w późniejszych wydaniach mojej książki ich nie zmieniłem", a z "przeciwnikami" tego poglądu "nigdy się nie spotkałem". Cały "rozwój" świata określony został przez te poglądy i wszystko, co jest - według Freuda - "ponownym powrotem tego, co wyparte", czyli co "przeszłe, zaginione, przezwyciężone w życiu narodów", a co "my ośmielamy się utożsamiać z życiem duchowym" każdego "indywiduum".
Życie to jednak jest całkowicie określone przez "psychiczne wydarzenia tamtych pierwotnych czasów" i dlatego stały się one "dobrem dziedzicznym [.] każdej nowej generacji potrzebującej jedynie obudzenia, a nie odziedziczenia" tego "kolektywnego, ogólnego posiadania ludzi", co już jest ich własnością, którą należy w sobie i w innych jednak tylko "obudzać" "powoli, z pewnością nie spontanicznie". "Ojciec staje się ponownie głową rodziny", "bóstwa organizują się w rodziny, hierarchie. Jeden z nich zostaje często wywyższony do głównego pana nad bogami i ludźmi", a "w końcu następuje decyzja przekazania jedynemu Bogu wszelkiej władzy i nieznoszenia obok Niego żadnych bogów" i tak oto dochodzi do "ponownego odkrycia wspaniałości ojca pierwotnego stada", z którym "łączą się im przynależne uczucia" ludzkie. Te "dziecięce uczucia" "podziwu, czci i dziękczynienia" względem "Boga Ojca" w "religii Mojżesza", np. ofiarowane Bogu na górze Synaj podczas "stanowienia prawa", są tego przykładem.
Następnym krokiem jest "oddanie się Bogu" jako "reakcja na powrót wielkiego Ojca". W ten sposób "religia Ojca była na wszystkie czasy określona", ale "jej rozwój nie został tym samym zakończony". Dlaczego? Ponieważ "do istoty relacji Ojca należy ambiwalencja": "Religia Mojżesza" nie udostępniła - według Freuda - "żadnej przestrzeni dla morderczej nienawiści Ojca" ze strony "synów", którzy "podziwiając i lękając się Ojca", "zabili" Go. Mojżesz wzbudził w ludziach tylko "świadomość winy z powodu tej nieprzyjaźni, złe sumienie, że zgrzeszyło się przeciw Bogu i nie zrywa się z grzeszeniem. Ta świadomość winy" była "przez proroków utrzymywana bez przerwy", a dodatkowo utrzymywano "umiłowaną iluzję, że było się narodem wybranym Boga". Ze względu na "grzeszność" poprzez złamanie "przykazań" "nie zasłużyło się na nic lepszego, aniżeli zostać przez Niego ukaranym". Ta religia Starego Testamentu uczyła coraz wyższej doskonałości poprzez odnawiane "rezygnacje z popędu". Stąd "ta etyka ma nieukończony i niedający się zamknąć charakter kształcenia przymusowo neurotycznych reakcji" w każdym człowieku, którego chce się po prostu "ukarać" za to, czego on ze swej natury ludzkiej jako takiej nie potrafi uczynić. Dlaczego?
Niemożliwość "świętości"
"Niemożliwość racjonalnego uzasadnienia" "woli praojca" jest - według Freuda - niemożliwością "zrozumienia ambiwalencji" nabudowanego na niej "pojęcia świętości", które jest wyrazem kontynuacji jego "woli" nawet po "jego usunięciu" przez synów-ojcobójców. Ta "ambiwalencja" "opanowuje stosunek do ojca w ogóle", ponieważ "święty", "poświęcony" oznacza także "skorumpowany", "godny pogardy".
A zatem ta "wola ojca" była nie tylko przeznaczona do uwielbienia, ale także do odrzucenia ze względu na jego "żądanie bolesnej rezygnacji z popędu" seksualnego, "agresji", "destrukcji" etc. Wprawdzie należy zarówno religię, jak i religijną interpretację rzeczywistości z tej racji odrzucić jako totalną "iluzję", ale co jest w takiej "etyce wspaniałego, pełnego tajemnicy, okazuje się w mistyczny sposób samozrozumiałym" i to właśnie zawdzięcza się "związkowi" ludzkiej racjonalności z "religią", czyli "pochodzeniu z woli ojca", co w przedziwny sposób realizuje się w życiu kobiet i mężczyzn jako dzieci swoich rodziców, których one [dzieci] w procesie usamodzielniania się odrzucają, by następnie jako dorośli w swoich rodzinach być prawie takimi samymi, czyli sprzecznymi w sobie jak wcześniej rodzice, z racji ostatecznego pochodzenia ich wszystkich ze wspomnianej i nieobliczalnej prawoli ojca.
Freud obciąża Boga chrześcijańskiego za istnienie zła
Totemy Freuda - cz2
Freud redukuje ewidentnie całe dziedzictwo Boga Objawienia Starego Testamentu do pewnej fazy w "tworzeniu mitów religijnych", za którymi nie kryje się żaden "logiczny związek" rzekomo objawiającego się "Boga Jahwe", który "'wybiera' sobie jeden naród" i który "z pewnością nie ma żad- nego podobieństwa do Boga Mojżeszowego" oraz który dla Freuda nie jest żadnym Bogiem, lecz za jego imieniem "stoi" wyłącznie "osoba Mojżesza": "To był jeden mężczyzna Mojżesz, który utworzył Żydów", będących "jego 'narodem wybranym'". Po raz pierwszy w historii z "masy" Żydów powstał "naród żydowski".
Co więcej, sam Freud wyznaje, iż te jego "nawiązujące do osoby Mojżesza studia" "obciążyły" go "całkiem szczególnymi trudnościami (wewnętrznymi wątpliwościami, jak też zewnętrznymi hamulcami)", ponieważ "żyłem wówczas pod ochroną Kościoła katolickiego i stałem w lęku, że ja poprzez moją publikację (ostatnią część moich studiów o Mojżeszu jako praracji religii monoteistycznej) tę ochronę stracę i wywołałbym zakaz pracy dla zwolenników i uczniów psychoanalizy w Austrii. A potem nagle nadeszła niemiecka inwazja" i "katolicyzm okazał się [.] 'chwiejącą się trzciną'". Dopiero gdy "z powodu prześladowań mojej 'rasy' opuściłem z wieloma moimi przyjaciółmi miasto (Wiedeń), które od wczesnego dzieciństwa przez 78 lat było mi ojczyzną", a w "pięknej, wolnej i wspaniałomyślnej Anglii" "znalazłem wolność i bezpieczeństwo", postanowiłem "ponownie mówić i pisać [.] jak chcę i muszę", czyli nie tylko przeciwko mitom o Bogu Starego Przymierza, lecz także przeciwko mitom o Bogu chrześcijan, przyprawiających wielu o "obłęd".
"Mity chrześcijaństwa"
Dla Freuda "żadna inna część historii religii" nie jest tak "przejrzystą" jak "ustanowienie monoteizmu w judaizmie i jego kontynuacja w chrześcijaństwie". Na każdym etapie analizy psychoanalitycznej należy pamiętać o tym, iż w "naukach i rytach religijnych" istnieją "fiksacje starej historii rodziny i jej pozostałości", a także "przywoływania przeszłego, powroty zapomnianego po długich interwałach" dziejów świata, jak stało się to np. w "historii dziecięctwa Jezusa", będącego "cząstką całego mitu" o bóstwach jako skutkach niezaspokojonych popędów ludzkich.
Od mitu "religii Ojca" do mitu "religii Syna"
Tak jak w judaizmie "pierwotny Ojciec dopiero długo po jego brutalnym zabójstwie wspiął się do bóstwa", tak też stanie się, według Freuda, z chrześcijańskim Synem Bożym jako "najżywotniejszym przykładem" tego procesu tworzenia bóstw przez ludzi. Tak więc jak w pokoleniach Mojżesza "judaizm był religią Ojca", tak też w pokoleniach apostołów Jezusa "chrześcijaństwo stało się religią Syna", który "przyszedł w jego miejsce". Ale o "Synu Bożym [.] nie wiemy prawie nic więcej pewnego aniżeli o samym Mojżeszu, nie wiemy, czy on rzeczywiście był tym wielkim Nauczycielem, o którym piszą Ewangelie".
Wprawdzie jako "przypuszczenie", ale dla Freuda skutkujące istotnie w procesie jego mitologizacji prawdy o Boskim Mesjaszu, funkcjonuje hipoteza o "żalu z powodu morderstwa na Mojżeszu", które stało się podstawą dla "fantazji życzeniowej o Mesjaszu". Jak "Mojżesz był pierwszym mesjaszem, tak Chrystus stał się jego zastępcą i następcą". Święty Paweł ma rację w tym sensie, że naucza o ukrzyżowanym "Mesjaszu", który "został zamordowany" jako powtórzenie aktu pierwot- nego zabójstwa. Freud mniema, iż "jeżeli ta ofiara własnego życia sprowadza pojednanie z Bogiem Ojcem, to ta zbrodnia do pojednania nie może być żadną inną, aniżeli morderstwem na Ojcu". Jednak w "Zmartwychwstaniu Chrystusa", według niego, tkwiła "cząstka prawdy historycznej, ponieważ on (Chrystus) był powracającym ojcem pierwotnym prymitywnego stada", ale już jako "przemieniony i jako Syn zajmujący miejsce Ojca". Wszystkie bóstwa w historii religii są "późniejszymi reinkarnacjami" "tego pierwotnego obrazu Boga, Praojca".
"Rytualne obrzezanie Chrystusa"
Z żelazną konsekwencją Freud mitologizuje historię Jezusa jako Syna Bożego i jest dla niego rzeczą "całkowicie niewątpliwą", że w tamtym akcie "obrzezania" "ojciec stał się tamtą osobą przerażającą, od której zagraża kastracja", ponieważ dla Freuda "ojciec" chce za wszelką cenę, nawet za cenę zabicia synów, posiadać wszystkie kobiety wyłącznie dla siebie. Stąd powstaje "walka życia gatunku ludzkiego" pomiędzy ojcem i synami. "Ta walka jest istotną treścią życia w ogóle", stwierdza Freud.
Pierwotnie Freud twierdzi, bazując na tragicznej fałszywości mitu, że "ojciec był z pewnością tym, który praktykował kastrację (synów) jako karę, a następnie zmniejszył ją do obrzezania". Dlatego też psychoanaliza uważa, że "identyfikacja ojca z kastratorem stała się pełną znaczenia jako źródło intensywnej aż do życzenia śmierci wzrastającej podświadomej wrogości względem niego i na to reagujących uczuć winy" synów - w tym także Jezusa z Nazaretu, w którym pierwotny mit powraca na nowo.
"Mit" "Osoby Jezusa Chrystusa"
"Żydowski mężczyzna Szaweł z Tarsu, który nazywał się później jako obywatel rzymski Pawłem", odkrył, że ludzie są "nieszczęśliwi", bo "zabili Boga Ojca", ale "jeden z nas ofiarował swoje życie, żeby nas odkupić" i to był "Syn Boga". "'Zbawiciel' nie mógł być nikim innym jak głównym winowajcą, przywódcą bandy braci, która pokonała ojca". "Ludzie [.] zawsze wiedzieli, że oni kiedyś posiadali pierwotnego Ojca i zabili" go, stąd wyrasta "chrześcijański mit" "grzechu pierworodnego i zbawienia przez śmierć ofiarniczą", które "stały się głównymi filarami przez Pawła założonej nowej religii".
Niejako "główną treścią nowej religii było wprawdzie pojednanie z Bogiem Ojcem, pojednanie dokonanej na nim zbrodni, ale inna strona tego związku uczuciowego pokazała, że Syn, który wziął na siebie pokutę, stał się sam obok Ojca Bogiem, a właściwie w miejsce Ojca. Z religii Ojca powstawszy, chrześcijaństwo stało się religią Syna" i dlatego także w chrześcijaństwie, według Freuda, "nie uniknięto tragedii, ażeby koniecznie usunąć Ojca". W tej religii w "miejsce uszczęśliwiającego wybraństwa wchodzi teraz wyzwalające zbawienie" od "grzechu pierworodnego" poprzez "ofiarę Syna Boga". Tego "zbawienia" "sami Żydzi" jednak nie przyjęli, ponieważ "nie uznali" "Jezusa Chrystusa" za "Zbawiciela", chociaż pochodził on "z narodu Żydów".
Wyzwolenie z neurozy według Freuda
Freud opowiada w swoim piśmie "Z historii infantylnej neurozy" o dziecku, które słyszało od matki "święte historie" o Bogu, a także od "bardzo pobożnej i zabobonnej Niani" np. o "historii Pasji" Jezusa, przeciwko której ono "protestowało", a także przeciwko "Bogu Ojcu", bo gdyby był "wszechmogący", to by nie było "ludzi złych", którzy "idą do piekła".
Freud obciąża Boga chrześcijańskiego za istnienie zła: "On (Bóg) sam jest odpowiedzialny za wszystko zło i wszelkie cierpienia". "Bóg stworzył je (dzieci) na obraz jego własnej doskonałości [.] jakie to jest trudne - pomimo zapewnień Christian Science - zjednoczyć niekwestionowalną egzystencję zła z jego wszechmocą albo z jego wszechdobrem. Diabeł byłby dla usprawiedliwienia Boga najlepszą informacją, on przejąłby przy tym [.] ekonomicznie odciążającą rolę", ale skoro sam Pan Bóg jest produktem ubocznym życia ludzkiego, to tak samo i diabeł. "Można przecież żądać od Boga zarówno zdania rachunku z egzystencji diabła, jak też i dla tej zła, które on ucieleśnia". Freud nawiązuje przy tym do "Fausta" Goethego, u którego Mefistofeles mówi o "złu" jako jego "właściwym elemencie", który w systemie psychoanalizy funkcjonuje także, ale pod apersonalnym pojęciem "popędu śmierci" lub "agresji".
To dziecko przywołane przez Freuda nie chciało także wyznać wiary w Chrystusa jako Ukrzyżowanego oraz przyjąć Jego nauki m.in. o "nadstawieniu policzka". Ten człowiek jako dorosły nie tylko przeprowadza radykalną "krytykę racjonalistyczną" na "naukach religii" - w szczególności chrześcijańskiej, ale dodatkowo "bluźni i wątpi" zarówno w "Bóstwo", jak i w "Człowieczeństwo" Jezusa Chrystusa, co jest, według Freuda, jedyną drogą do jego uwolnienia się od neurozy, spowodowanej głównie poprzez biblijne historie jak opowieść o "Maryi" jako "Bogurodzicy". Był on wprowadzany w błąd o ojcostwie Jezusa, iż był nim sam Bóg Ojciec, a nie "Józef", małżonek Matki Najświętszej i obiektywnie "opiekun" Syna Bożego. Wspomniane dziecko "nie mogło z tym nic począć" i dlatego "zwróciło się bezpośrednio przeciwko Osobie Boga. Bóg potraktował swojego Syna surowo i brutalnie, ale On nie był lepszy względem ludzi. On ofiarował swojego Syna i tego samego zażądał od Abrahama. On zaczął się lękać przed Bogiem. Jeżeli on był Chrystusem, to ojciec był Bogiem. Ale Bóg, którego wtłoczyła mu religia, nie był właściwym zastępcą ojca, którego on miłował i którego on nie chciał pozwolić sobie zabrać. On bronił się przed Bogiem, ażeby móc zatrzymać ojca, właściwie broni przy tym starego ojca przeciwko nowemu".
Totemy Freuda - cz3
Totemy Freuda - cz3
Ks. prof. Tadeusz Guz,
kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL
31.05.2015r.
Nasz Dziennik