Chaos - opcje i ruchy - Marek Jan Chodakiewicz

 


Chaos - opcje i ruchy

Europa zachodnia i południowa pogrąża się w kryzysie emigracyjnym, zalewana falami zdesperowanych uchodźców z Trzeciego Świata. Reintegracja post-Sowiecji, a szczególnie wojna na Ukrainie, to strach, spotęgowany moskiewską eskalacją zbrojeń, szczególnie w dziedzinie nuklearnej. Bliski Wschód w ogniu, terroryzm w Azji i Afryce, fala populizmu w Ameryce Łacińskiej, co jest na razie najmniej groźne, ale równie antyzachodnie, szczególnie antyamerykańskie. Chiny robią Mare Nostrum ze wszystkich przylegających do nich połaci morskich, poprzez strategię zwaną naszyjnik pereł chcą kontrolować najważniejsze przesmyki i szlaki morskie, budują ku temu nawet sztuczne wyspy. Japonia zbroi się.

W Polsce rutynowe ćwiczenia NATO, skaczą amerykańscy spadochroniarze, pozorowany desant morski na Ustkę. Oprócz tego Biały Dom obiecuje, że w RP permanentnie stacjonować będą rozmaite rodzaje broni. Mówi się o czołgach, ale słychcać też o elementach tarczy rakietowej. Podobne rozwiązania mają mieć miejsce w krajach bałtyckich. Optymalnie rozważa się stacjonowanie po jednym batalionie w Estonii, na Łotwie i Litwie. No i ustanowienie parków z bronią pancerną. Wiadomo, że agresor taką malutką siłę zmiecie w kilka godzin, ale zawsze lepiej niż nic. A przecież - jak kilkakrotnie pisałem do Tysola - przed ukraińskim kryzysem właściwie nic nie było. NATO nie liczyło się wcale z rosyjską agresją, a gdy już nastąpiła, odpowiedź była nieadekwatna do wyzwania. W końcu udało się przysłać amerykańską kompanię komandosów na front wschodni, teraz rozważa się zwiększenie tej siły. Ale i tak zakłada się, że państwa bałtyckie padną w dwa dni, a Polska będzie musiała się sama obronić przez dwa miesiące, zanim przyjdzie pomoc inna niż lotnicza i rakietowa z NATO.

Ale czy Polacy gotowi są na to, aby wojna rozegrała się nad ich głowami? W zasadzie jest to pytanie przede wszystkim filozoficzne. Obecnie jawi się jako bardzo abstrakcyjne, aczkolwiek abstrakcja taka w geopolitycznej sytuacji Polski - między Niemcami a Rosją - jest niestety bardzo realna. Nie znaczy to, że właśnie taki czarny scenariusz spełni się, ale może. Z drugiej strony jednak, Polacy mają pewien wpływ na to co się stanie i jak się stanie. Zakładamy bowiem, że konieczność obrony kraju - jakiegokolwiek - jest po prostu faktem. To zło konieczne. Źle jest bowiem, że trzeba się bronić, zbroić i przygotowywać do wojny. Lepiej, siać, orać, zbierać plony i wygrzewać się na słoneczku. Ale życie takie nie jest. Życie rzuca nam rozmaite wyzwania. Jeśli chodzi o kwestię obronności, to pytanie podstawowe jest takie: czy warto być wolnym? Jeśli tak, to należy przygotowywać się do samoobrony. Nikt tego za nas nie zrobi. Polska jest w bardzo szczególnej sytuacji - powtórzmy: między Niemcami a Rosją. Jest za słaba, aby obronić się sama. Bardzo niewiele uczyniła, aby samodzielnie zabezpieczyć swoją wolność. Musi polegać na aliantach. W tej chwili są to Stany Zjednoczone. Stąd należy cieszyć się, że USA wykonują jakiekolwiek ruchy wskazujące na chęć wypełniania zobowiązań sojuszniczych.

Alternatywą jest neutralność zbrojna, czyli poleganie wyłącznie na sobie. Wtedy RP musi mieć broń nuklearną, nie mówiąc już o konieczności wymiany elit, a dziś szanse na to, by odbyło się to bez przemocy, są niewielkie. Polityka zbrojnej neutralność w wyniku ataku na kraj może przynieść straszliwe straty.

Po drugie można praktykować neutralność rozbrojoną. Ta opcja wiedzie zwykle do wasalizacji albo nawet do zupełnej utraty niepodległości, choć może oszczędzić substancję narodową, tak jak zrobiło to przywódctwo czeskie przed II wojną światową, poddając się wrogowi i ocalając lud, choć - naturalnie nie Żydów ani nie wolność.
Następna alternatywa to opcja prorosyjska. To wiedzie do wasalizacji przez Kreml bowiem Moskwa - odwrotnie niż Waszyngton - nie zna pojęcia "partnerstwo". Musi dominować. Opcja ta również jest miła post-Polakom i postkomunistom, bo Kreml zawsze potrzebuje karbowego. Plusem tej opcji jest, że Zachód raczej nie będzie atakować Polski, jeśli się ona samozwasalizuje pod sztandarem Rosji. USA zwykle nikogo na siłę nie wyzwalają, szczególnie jeśli stoi przed nimi widmo wojny atomowej.

Takie są opcje. Trzeba albo wybrać jedną, albo różnymi żonglować. Trzeba wyjść obronną ręką ze zbierającego się sztormu.

Marek Jan Chodakiewicz
www.iwp.edu

29.06.2015r.
Tygodnik Solidarność

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet