Małżeństwo i rodzina według Nietzschego (2,3,4) - Ks. prof. Tadeusz Guz

 


Małżeństwo i rodzina według Nietzschego


Pietro Cavallini, Ukrzyżowanie, ok. 1308 r. Zdjęcie: arch.

Cz.2

Dla Nietzschego "nową bajką" jest prawda o Bogu Objawionym jako "Miłości", co jest konsekwencją odejścia od Boga jako Prawdy. Jest on świadomy tego procesu odrzucenia "dogmatów", czego skutkiem jako "wiary pobocznej" jest wyakcentowanie "miłości", względnie "miłości bliźniego". Dla naszego "rozumu", który według niego nie ma żadnego dostępu do poznania "celów Boga", postawienie przed nim wyzwania o "Miłości Boskiej" jest czymś "pełnym sprzeczności" i "paradoksem". Dlatego Nietzsche "wyrzuca z pojęcia Boga najwyższe Dobro", ponieważ "ono jest niegodne Boga" ze względu na "istnienie grzechu tylko w Bogu". Tak oto "Bóg Miłości" chrześcijańskiej okazuje się według Nietzschego "Bogiem najwyższej krótkowzroczności, diabelskości i niemocy" i dlatego "wszelka 'Prawda', wszelka 'Dobroć', wszelka 'Świętość', wszelka 'Boskość' w chrześcijańskim stylu" "rujnują ludzkość" i stanowią dla niej "wielkie niebezpieczeństwo" "zagłady".

Nietzsche wyznaje: "Im bardziej odchodziło się od dogmatów, tym bardziej poszukiwało się równocześnie usprawiedliwienia tego odejścia w kulcie miłości człowieka". Skoro Bóg nie istnieje, to człowiek "nazywa jego uczucie miłości Bogiem", i to uczucie do "bliźniego", który jest "przemieniany w Boga". Jeżeli "założyłoby się", że "Bóg" "jest nie tylko Bogiem Miłości, lecz także Bogiem Świętości i Bezgrzeszności", to jakie "deliria" posiadaliby wtedy "asceci" chrześcijańscy, twierdząc m.in., że "On (Bóg) stwarza" dla "grzechu i grzeszników, i wiecznych potępień straszliwe miejsce wiecznej męki i wiecznego wzdychania, i wiecznej tęsknoty". Realne istnienie piekła jako tragicznej przestrzeni odosobnienia od Boga i zarazem skutku upadku aniołów, którzy na wieki pogardzili miłością do Boga, innych aniołów, siebie samych i ludzi, jest zatem dla Nietzschego wymysłem zdeformowanej i chorej psychiki człowieka.

"Bóg, który jest wszystkowiedzący i wszechmocny", nie daje możliwości poznania prawdy, skoro On dla Nietzschego w ogóle realnie nie istnieje, lecz jest produktem chorej umysłowości człowieka, który swoją niemoc życia usiłuje transcendować fałszywą myślą o Bogu wszechmocnym.

Nie "Bóg", lecz człowiek "creator spiritus"
Nietzsche nawiązuje do Platona i jego "Boskiej dialektyki", w której "jesteśmy mieszkańcami intelligibilnego świata Dobra" i jako tacy "pochodzący od Dobra" i jednocześnie zobowiązani względem tegoż "Dobra", które Platon rzeczywiście utożsamia z Bogiem. W tej tradycji Nietzsche nadmienia o Kartezjuszu, który "ma pojęcie Boga" jako "Dobrego", będącego "Stworzycielem rzeczy". Natomiast w myśli Nietzschego zanika Prawda o Bogu jako Dobrym Stworzycielu, ponieważ on pojmuje "Boga" jako "dziadka grzechu", a nie jako absolutnie Świętego Kreatora, który "wszystkie rzeczy stworzył dobrymi, tylko nie grzech". Akceptacja "Boga" jako Stworzyciela byłaby dla niego "formułą dla wszelkiego zaprzeczenia 'doczesności' dla wszelkiego kłamstwa o 'zaświatowości'", czyli o wieczności, co byłoby w sumie "sprzecznością życia", wyprowadzaną przez tzw. wierzących po prostu z samego "zera", co czyni wyłącznie skorumpowana i "dekadencka" postawa i kultura ludzka.

"Stary Bóg" popełnił według Nietzschego największy "błąd", stwarzając z "nudy" "człowieka" jako "rywala", stającego się poprzez "naukę równym Bogu". Warto nadmienić już tutaj, że Nietzsche mniema, iż "pierwszym błędnym chwytem" tegoż "Boga" "Biblii" jest stworzenie "człowieka" jako mężczyzny, ale jeszcze większym było stworzenie "kobiety", będącej "w jej istocie żmiją", poprzez którą "przychodzi wszelkie nieszczęście na świat" - także "nauka". Co wtedy pomyślał ten "stary Bóg"? Z głębi swojego "strachu piekielnego" postanowił rozprawić się z "nauką" i "wypędził człowieka z raju", aby ten "nie myślał". Co więcej, tenże "Bóg" wymyślił "kapłana w sobie", który "wynajduje nędzę, śmierć, zagrożenie życia ciąży, każdy rodzaj biedy, sędziwość, trudy, przede wszystkim chorobę - same środki w walce przeciwko nauce".

Wprawdzie "nędza nie pozwala człowiekowi myśleć", ale pomimo tego "dzieło poznania wznosi się w górę, szturmując niebo i wyciszając bogów". Czego wtedy dokonał ten "stary Bóg"? Postanowił wymyślić "wojnę", która "dzieli narody, On sprawia, że ludzie unicestwiają się wzajemnie", co jest także "wojną" i "wielkim zakłóceniem nauki! Niewiarygodne!". Dlatego też konieczna jest według Nietzschego "emancypacja od kapłana", który za radą swojego "Boga" "zawsze potrzebuje wojny". A skoro jego wpływ nie jest wystarczający, to "ten stary Bóg podejmuje ostatnią decyzję: 'człowiek stał się naukowy - nic nie pomoże, musi się go utopić'".

Nietzsche przyznaje rację Lutrowi, gdy ten stawia tezę o tym, iż "sam Bóg nie może istnieć bez mądrych ludzi", czyli Pan Bóg w swoim Bycie jest według nich "uwarunkowany". Stojąc na resztkach gruntu tej protestanckiej wiary, określa on "Boga" Objawionego "iluzoryczną przyczyną" kosmosu i dlatego przy pytaniu o genezę człowieka daje następującą odpowiedź: "Człowiek" - "my nie wyprowadzamy już więcej człowieka od 'ducha', od 'Bóstwa', postawiliśmy go poniżej zwierząt. On jest dla nas ważny jako najmocniejsze zwierzę, ponieważ jest on najbardziej podstępny: jednym skutkiem tego jest jego duchowość". Jaki jest w tej myśli nihilistycznej los prawdy o Bogu Odkupicielu?

Odrzucić Jezusa Chrystusa jako Boskiego "Zbawiciela"
Nietzsche nie ukrywa, iż "wraz ze stopniowym zanikiem dogmatów", np. o stworzeniu świata przez Boga Starego i Nowego Testamentu, utracie ulegała w wielu ludziach "absolutna ważność wiecznego zbawienia osobowego", czyli dogmat o zbawieniu upadłego stworzenia z wyjątkiem duchów piekielnych. Z jednej strony "śmierć Jezusa jest faktem", ale z drugiej strony "Jezus Chrystus był możliwy tylko w krajobrazie żydowskim". "Błędem Chrystusa" jako "założyciela chrześcijaństwa" było m.in. to, że "ludzie na niczym tak bardzo nie ucierpieli jak na ich grzechach - to był Jego błąd", ponieważ według Nietzschego to Żydzi są "wynalazcami grzechu", "ale chrześcijanie zrozumieli to, ażeby później ustanowić ich Mi- strzowi to prawo i uświęcić Jego błąd jako 'prawdę'". "Grzech jest więc żydowskim uczuciem i żydowskim wynalazkiem", a chrześcijaństwo, które kontynuuje tę "moralność", zamierza "'użydowić' cały świat".

Należy odrzucić według niego "Boga biednych ludzi, Boga grzeszników, Boga chorych par excellence", czyli odrzucić Boga jako "Zbawiciela" i "Odkupiciela", który przez absolutnie bezinteresowny dar z siebie w Męce, Śmierci Krzyżowej i chwalebnym Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu otworzył na nowo bramy Królestwa Niebieskiego dla wszystkich wyznawców Boga chrześcijańskiego i wszystkich ludzi dobrej woli, o ile nie mieli możliwości poznania Chrystusa jako prawdziwego Mesjasza wszelkiego stworzenia. Nietzsche ubolewa, że "Chrystus na Krzyżu" pozostaje wciąż - nawet przez "nauki przyrodnicze" - nieprzezwyciężonym "najwyższym symbolem" chrześcijaństwa. "Ukrzyżowany jako Niewinny" jest dla Nietzschego "formułą jego osądzenia" i "Drogą do świętego bytu", ale "człowiek chrześcijański neguje jeszcze najszczęśliwszy los na ziemi: on jest słaby, biedny, wystarczająco wydziedziczony, ażeby cierpieć w każdej formie życia. Bóg na Krzyżu jest klątwą (potępieniem) dla życia, wskazaniem palcem, ażeby być przez niego zbawionym". "Ukrzyżowany" ze swoim bezpodstawnym "ruchem chrześcijańskim" "zwraca się do wydziedziczonych zewsząd" i "wstawia się za partią idiotów", kompletnie zde- zorientowanych i chorych.

"Dobry Bóg, jak również diabeł: obydwaj są poronionymi płodami dekadencji"
Dla Nietzschego ani nie istnieje Osobowy Bóg w Trójcy Świętej Jedyny, ani osobowe istoty anielskie, ani upadłe duchy byłych aniołów na czele z szatanem, ani też naturalnie ludzie jako osoby. Zdumiewające, ale w pismach Fryderyka Nietzschego pojawiają się też realistyczne refleksje, jak np. ta, w której on, ogarnięty głębokim bezsensem swojej niewiary i walki z Bogiem prawdziwym, pyta też: "Co uczynił duch niemiecki z chrześcijaństwa? - I że ja zatrzymałem się przy protestantyzmie [.]! Czy jest jeszcze" możliwą "do pomyślenia duchowo bardziej otępiała, leniwa, rozczłonkowana forma wiary chrześcijanina aniżeli ta przeciętnego protestanta niemieckiego?".

Co więcej, Nietzsche demaskuje przy tym nieprawdziwość kilkuwiekowego mitu o daleko idącej korupcji w Kościele średniowiecza, twierdząc, iż "w czasie [.] kiedy tutaj powstawała reformacja, Kościół w Niemczech był najmniej skorumpowany". Godnymi podkreślenia są te przebłyski szczerości i obiektywizmu Nietzschego - także w kwestii jego zwrotu "przeciwko chrześcijaństwu", iż nie posiada on "racji" rozumowych i duchowych w ogóle, lecz "teraz decyduje nasz smak przeciwko chrześcijaństwu" katolickiemu. Jak funkcjonuje ten chyba najważniejszy osobisty problem wiary w Boga Nietzschego, warto uze- wnętrznić na przykładzie rozumienia wolnej woli każdego człowieka - nawet po grzechu pierworodnym tylko osłabionej w swoim dążeniu do dobra jako dobra, a zatem także w relacji do transcendentnego Boga jako Boga, którą Marcin Luter całkowicie zanegował, postulując istnienie już tylko istotowo "zniewolonej woli" i całej natury ludzkiej.

"Wola do dobra" "najniebezpieczniejszą ideologią"
"Być może nie istniała dotychczas żadna niebezpieczniejsza ideologia [.] jak wola do dobra". Ona właśnie sprawia, że "chrześcijanin [.] rozumie naturę jako złą, człowieka za skorumpowanego, dobro bytu jako łaskę (to znaczy za niemożliwe dla człowieka)", co jest rzeczywiście typowe dla protestanckiego chrześcijaństwa, dla którego faktycznie "dobro i zło" są "ideologią", ponieważ "wolność" należy rozumieć "jako pozytywną władzę, jako wolę do władzy".

Co więcej, Nietzsche wysoko ceni "znaczenie filozofii niemieckiej (Hegel)", że "wymyśliła panteizm, w którym zło (moralne), błąd i cierpienie nie są odczuwane jako argumenty przeciwko Boskości", lecz stanowią jej "część". Nietzsche nazywa tę idealistyczną filozofię Hegla "genialną inicjatywą", w której "diabeł jest pierwszym synem boga" Heglowskiego. A zatem "zło", "śmierć" i cały "świat" są "synami bożymi" poprzednika ideologicznego Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, a zatem także dialektyki socjalizmu rasistowskiego Adolfa Hitlera i Trzeciej Rzeszy Niemieckiej.

"Wprawdzie człowiek wierzy, że jego zły stan jest następstwem [.] jego grzechu" i że tylko "Bóg może to uczynić", czyli "wybawić" go ze zła. Ale ten "instynkt" zbawienia jest w gruncie rzeczy "niszczycielem", "niebezpiecznym bezsensem, systemem zawstydzania", który jest zakłamywany przez "kapłana" katolickiego, głoszącego, iż prawda o zbawieniu przez Boga Objawionego jest "święta, nietykalna", by "żyć w Jego służbie", ponieważ tylko sam Pan Bóg może być "sprawcą tej sztuki uzdrawiania: tylko jako Objawienie zbawienie jest pojmowalne jako akt łaski, niezasłużony dar, który jest uczyniony dla stworzenia". Dla Nietzschego "te 'stany zbawienia' w chrześcijaninie są po prostu zmianami jednego i tego samego stanu chorobowego", a wszystko inne, czyli np. wyjaśnienia nauki katolickiego chrześcijaństwa, jest "religijnym obłędem".


Ostatnia Wieczerza, Leonardo da Vinci, 1495-1498 Zdjęcie: arch.

Cz.3

Co ten tragiczny myśliciel powiada na temat Kościoła, jeżeli o Jezusie mówi jako o "tym świętym antychryście", a o historii Jego życia na ziemi jako wcielonego Syna Bożego jako o "świętej bajce", ponieważ to sam "Jezus zakwestionował przepaść między Bogiem i człowiekiem", on jako "jeden Syn Boga" "żył tą jednością Boga i człowieka jako jego 'dobrą Nowiną'", czego w żadnym przypadku "nie" należy traktować jako Jego "specjalnego prawa", lecz jako "produkt zemsty" chrześcijan analogicznie do Żydów, którzy "z zemsty na ich nieprzyjaciołach" wymyślili "jednego Boga". Stąd "chrześcijanin jest" dla Nietzschego "tylko Żydem 'wolniejszego' wyznania".

"Założyciel chrześcijaństwa" "hańbą" ludzkości
"Prawdziwą hańbę" Nietzsche usiłuje włożyć na święte Bosko-człowiecze ramiona Jezusa z Nazaretu jako "Założyciela chrześcijaństwa", który według niego, "sfabrykował dzieje zbawienia, osobowego Boga, osobowego Zbawiciela, osobową nieśmiertelność". W miejsce "teraz i zawsze, tutaj i wszędzie", czyli w miejsce świata w jego czaso-przestrzeni Fryderyk Nietzsche ośmielił się wprowadzić "legendę zbawienia" człowieka do życia pozaświatowego i wiecznego.

Ale to wszystko znalazło swój koniec według Nietzschego "wraz ze śmiercią na Krzyżu" Jezusa jako "Boga". Z jednej strony w usta "szaleńczego człowieka" (Nietzsche był leczony psychiatrycznie przez wiele lat) wkłada on słowa: "Zabiliśmy go - wy i ja! My wszyscy jesteśmy jego mordercami!", ale z drugiej strony pyta tenże "obłąkany" "morderca", nie znajdując żadnej pozytywnej odpowiedzi: "Czy nie błądzimy jakby w nieskończonej nicości? [.] Jak pocieszymy się, mordercy wszystkich morderców? [.] kto obmyje z nas krew? Jakimi wodami moglibyśmy się obmyć? Które uroczystości pojednania, które święte gry będziemy musieli wymyśleć? [.] Czyż nie musimy sami stać się bogami?".

Tak, Nietzsche ma rację, gdy nolens volens występuje przeciwko fałszywym bogom m.in. Lutra, Kanta, Straussa, Hegla, Schellinga, Darwina, Marksa, Engelsa, Schopenhauera i Milla, ale błądzi radykalnie, gdy ogłasza fałszywy wyrok śmierci nad wiecznie żyjącym Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, czyli nad Objawionym Bogiem Ojcem w wiekuistym Synu-Słowie Boga Ojca oraz Duchem Świętym. Za "absurdalną odpowiedź" Nietzsche uznaje słowa, iż to sam "Bóg dał swojego Syna jako Ofiarę dla przebaczenia grzechów", ponieważ według niego "sam Jezus skasował pojęcie 'winy'". Podobnie stało się z innymi prawdami chrześcijańskimi, że to Chrystus je wszystkie jak np. "naukę o sądzie, o ponownym przyjściu, naukę o śmierci jako śmierci-ofierze, naukę o zmartwychwstaniu wykasował, z którą powiązane jest pojęcie 'błogosławieństwa'". Dlatego konsekwentnie św. Pawłowi, którego pogardliwie nazywa "Geniuszem w nienawiści", zarzuca rozpowszechnianie wielu "kłamstw", m.in. tego "o 'zmartwychwstałym' Jezusie".

Ewangelia Jezusa "trucizną"
Nauka Ewangelii Jezusa nazwana jest przez Nietzschego "trucizną", a w "całym Nowym Testamencie występuje po prostu jedyna figura, Piłat, którą musi się czcić", ponieważ Piłat wprawdzie tylko "jednym słowem ubogaca Nowy Testament, które ma wartość - które jest jego krytyką, samym jego (Nowego Testamentu) unicestwieniem: 'Co to jest prawda!'". Przypominanie prawdy o powołaniu człowieka do wieczności "Królestwa Niebieskiego" w jego nieśmiertelności ducha i duszy oraz po Dniu Ostatecznym także w uwielbionym ciele klasyfikowane jest przez Nietzschego totalnie negatywnie: "Wielkie kłamstwo o osobowej nieśmiertelności niszczy każdy rozum" i dlatego "każdemu Piotrowi i Pawłowi przyznana 'nieśmiertelność' jest najgorszym zamachem na szlachetną ludzkość" oraz "najbardziej godną pogardy [.], bezwstydną nauką".

"Obłąkany człowiek": "Kościoły" uczynić "nagrobkami Boga"
Wspomniany "człowiek" Nietzschego, który stał się w sposób świadomy i wolny "mordercą" Boga, za następny najważniejszy cel uznaje "wdarcie się do różnych Kościołów", aby "zaintonować Wieczny odpoczynek Bogu", a same Kościoły zredukować do cmentarnych pomników Boga. Słowa te wypowiada ten "obłąkany człowiek" po prowokacji przeciwko Bogu na rynku, aby po wypowiedziach jego rzekomego poszukiwania Boga: "Szukam Boga! Szukam Boga!", doprowadzić u "wielu" tam stojących, którzy "nie wierzyli w Boga", do "wielkiego ośmieszenia" i dalszego wyszydzania Pana wszechrzeczy, których poglądy Nietzsche podziela, twierdząc, że "nie istnieją żadne wieczne fakty, tak jak nie istnieją żadne absolutne prawdy", a "więc wszystko stało się". Dlatego też sam Kościół powinien ograniczyć się wyłącznie do akceptacji Nietzscheańskiej proklamacji "śmierci Boga".

"Eutanazja chrześcijaństwa": "Bóg chrześcijańsko-moralny jest nie do utrzymania", stąd konieczność "ateizmu", ponieważ "chrześcijaństwo było próbą [.] zanegowania świata", co było tożsame z "zamachem obłędu", czyli "szaleńczym samowywyższeniem się człowieka w stosunku do świata".

Dlatego też ostatecznie tylko "nihilizm" jawi się Nietzschemu jako "konsekwencja dotychczasowej interpretacji wartości egzystencji" w ogóle. "Nic nie byłoby pożyteczniejszym i bardziej" godnym "wspierania jak konsekwentny nihilizm czynu", twierdzi Nietzsche, który najpierw musi się rozprawić z "połowicznością religii jak tej chrześcijańskiej, wyraźniej, Kościoła, który zamiast dodawać odwagi do śmierci i do samozagłady, chroni wszystko niedorozwinięte, chore i przedłuża swoje własne istnienie". "Nie można wystarczająco potępić chrześcijaństwa, ponieważ ono pozbawiło wartości taki oczyszczający wielki ruch nihilizmu [.] przez myśl nieśmiertelnej osoby prywatnej", co jest tym samym: "przez nadzieję zmartwychwstania: krótko, zawsze przez powstrzymywanie przed czynem nihilizmu, samobójstwem".

Dlatego też "kapłan, duszpasterz" są "formami egzystencji do odrzucenia", ponieważ oni m.in. ochraniają za wszelką cenę każdego przed niebezpieczeństwem śmierci duchowej bądź fizycznej poprzez wymyślanie "ideałów": "'niewinność': tak nazywają oni idealny stan ogłupienia; 'błogosławieństwo': idealny stan lenistwa; 'miłość': idealny stan zwierzęcia stadnego, które nie chce mieć żadnego nieprzyjaciela. Tym samym wyniesiono wszystko, co człowieka poniża i deprawuje, do ideału".

Jezus jako "prymitywny Cudotwórca"
Prawdziwość "wiary" nie zostaje udowodniona przez "cuda" ani "przez Pismo", co dla Kościoła katolickiego jest fundamentalnie ważne dla stwierdzenia prawdziwości wiary, lecz dla Nietzschego o protestanckim pochodzeniu religijnym "jedynie praktyka protestancka prowadzi do Boga, ona jest właśnie 'Bogiem'!". Dlatego Nietzsche nie potrzebuje Boga Objawienia?

"Ewangelia" Jezusa nie zajmuje się już więcej "judaizmem pojęć: 'grzech', 'przebaczenie grzechu', 'wiara', 'zbawienie przez wiarę' - ta cała żydowska nauka Kościoła była w 'Dobrej Nowinie' zakwestionowana". Skoro człowiek pojęty jest w protestantyzmie jako "część" Boga chrześcijańskiego, to nie potrzebuje ani cudów, ani sakramentów "prymitywnego Cudotwórcy" z Nazaretu, bo np. sakrament "Ostatniej Wieczerzy", który stoi zapisany w "Księgach-Historiach" nie odbywa się już poprzez partycypację Kościoła pielgrzymującego w wiecznym Królestwie Boga, lecz wyłącznie w królestwie ziemskim "wyższego człowieka - Pana!", który "zmartwychwtsał", od kiedy "Bóg" chrześcijański "leży w grobie".

"Uwieczniony Piotr" "prymitywnym bezsensem"
Nietzsche mniema, iż "Jezus", który buduje swój Kościół na Piotrze i kolegium apostołów oraz ich pomocnikach, czyli na "kapłanach", "zwalcza" "hierarchię wewnątrz wspólnoty", czyli przekreśla tym samym apostolski charakter swojego dzieła. To świadczyłoby o sprzeczności w Jezusie i dlatego nie jest prawdą. Ma on jednak rację w tym sensie, że "zamach na kapłanów i teologów [.]" jest także zamachem "na Kościół", ale niestety w myśli Nietzschego "słusznym". Być może jedyną zasługą "uczniów" Jezusa jest fakt "przetłumaczenia" jego "całkiem w symbolach i nieuchwytności rozpływający się byt", ażeby w ogóle móc "trochę zrozumieć" według Nietzschego całkowicie mętnego nauczania Mistrza z Nazaretu. Skąd taka niejasność nauki Chrystusowej?

"Kościół" jako "suma" "chorego barbarzyństwa"
"Nasza epoka" pragnie uczynić "bezsens wiarygodnym, że na początku chrześcijaństwa stoi grubiański Twórca cudów i bajka o Zbawicielu". Wewnętrzna wymowa tych "dziejów" tylko człowieka Jezusa, czyli "wszystko duchowe i symboliczne jest późniejszym rozwojem" gmin chrześcijańskich, jak twierdzili m.in. Strauss, Hegel i inni krytycy historyczni Pisma Świętego. W miarę upływu czasu i osiągania coraz to bardziej "niedojrzałych mas" ludzkich "potrzebnym" było według Nietzschego, aby "wulgaryzować i uprymitywniać chrześcijaństwo", które "połknęło nauki i ryty wszelkich podziemnych kultów imperium rzymskiego", czyli "bezsens wszelkiego rodzaju chorego rozumu". Nietzsche twierdzi, iż ten proces jest nawet "konieczny" ze względu na "chorą, niską i wulgarną" strukturę samej "wiary" chrześcijańskiej.

Dlatego też "Kościół" pojęty jest według niego jako "śmiertelnie nieprzyjacielska forma względem każdej prawości, każdej wielkości duszy, każdej karności ducha, każdej wspaniałomyślnej i dobrotliwej ludzkości". Nietzsche zwraca się przeciwko "wszystkim pojęciom Kościoła", które traktuje jako "najgorsze faryzejstwo" i stąd jego radykalny atak oraz odrzucenie całej społeczności Bosko-ludzkiej "Kościoła" Chrystusowego jako "chorego barbarzyństwa".

Cz.4

Czym Nietzsche, prezentujący siebie nie tylko jako "okazyjnego adwokata diabła", lecz co więcej, "nieprzyjaciela Boga", zastąpi tak radykalną negację Boga chrześcijańskiego i Jego Kościoła św. o sakramentalnej strukturze jako Ciała Mistycznego wcielonego Syna Bożego Jezusa Chrystusa, jeżeli nazywa on Kościół "katolickim domem obłąkanych", który ad "'maiorem dei honorem' kanonizował tylko wariatów i największych kłamców", a całe "chrześcijaństwo" z największą pogardą dyskredytuje jako "dotychczas największe nieszczęście ludzkości"? Dlatego, według niego, "nie do przecenienia są tutaj prześladowania chrześcijan", ponieważ "chrześcijaństwo jest formą rozpadu starego świata", pogrążonego "w najgłębszej niemocy".

Jakżeż są te słowa Nietzschego o prześladowaniu uczniów Chrystusa i dzisiaj aktualne, kiedy dokonuje się być może największe prześladowanie chrześcijan w całych dotychczasowych dziejach świata! Czyżby świat islamski potrafił rozegrać tę sprzeczność pośród samych chrześcijan wprawdzie z taką wręcz bestialską brutalnością, ale na swoją korzyść? Czyżby najważniejszym słowem dramatycznej myśli Nietzschego był "nihilizm"?

Ubóstwienie "nihilizmu" zamiast Boskiego "chrześcijaństwa"?
Nietzsche pyta sam siebie: "Nihilizm stoi przed drzwiami: Skąd przychodzi do nas ten najbardziej przerażający ze wszystkich gości, który odrzuca "Boga" jako "Prawdę", promuje "zwątpienie w moralność", tzn. w "wartość, sens, życzeniowość" oraz w "ludowe ideały: mądrego" czy "świętego"? Głównej przyczyny nihilizmu upatruje on w wymyśleniu "imaginacyjnych przyczyn", takich jak np. "Boga" "chrześcijaństwa" oraz Kościoła jako wspólnoty Bosko-ludzkiej, które jako "świat fikcyjny" "fałszują, pozbawiają wartości i negują rzeczywistość" jak choćby realność "narodu". Stąd należy przede wszystkim poddać "krytyce pojęcie Boga chrześcijańskiego", którego poprzedza "Bóg Izraela", ażeby "naród, który jeszcze wierzy w siebie, miał swojego boga". Po co? Po to, aby móc wyrazić wdzięczność. Ale powstaje pytanie: komu?

Skoro Nietzsche interpretuje całą treść "religii" jako "formę wdzięczności" "swojemu bogu", tzn. dokładniej, "sobie samemu", względnie "swojemu narodowi", to religijność oznacza wtedy, iż "jest się dla siebie samego wdzięcznym: do tego potrzebuje się boga. Taki bóg musi móc być pożytecznym i szkodzić, musi móc być przyjacielem i wrogiem - podziwia się go w dobrym i złym. Przeciwna naturze kastracja boga do boga tylko dobrego leży tutaj poza wszelką życzeniowością. Potrzebuje się boga złego tak jak dobrego", twierdzi Nietzsche, który bez wątpienia z tymi poglądami stoi u samych źródeł ideologii Trzeciej Rzeszy Niemieckiej w postaci socjalizmu usiłującego ubóstwić "rasę nordycką" jako "boga" (Alfred Rosenberg).

Czyż w tym samym ciągu ideologizacji myśli katolickiej nie stoją, niestety, dzisiaj poglądy niektórych współczesnych myślicieli niemieckich z katolickiego Kościoła nad Renem, którzy na synodzie biskupów w Rzymie domagają się "Komunii św." i innych sakramentów św. dla "rozwiedzionych i żyjących w innych związkach osób"? Czyżby chodziło przy tym o innego "boga", i to "narodowego", który jest "inny" aniżeli ten Objawiony w Jezusie Chrystusie jako absolutnie uniwersalnym Mesjaszu i interpretowany obiektywnie przez doctrina sacra Magisterium Kościoła św. zbudowanego na św. Piotrze, a przecież nawet dla świadomości przeciętnego katolika na całym okręgu ziemskim taki fałszywy "bóg" nie istnieje?

Powracając do Fryderyka Nietzschego, czy on sam nie ma żadnych obaw w tym rozpaczliwym marszu ku nihilizmowi?

"Wieczna nicość" "najbardziej paraliżującą myślą"
Jeżeli "trwanie" życia człowieka i realnego świata traktowane jest niekiedy według Nietzschego jako "komedia bez końca", to pomimo wszystko rozumienie "egzystencji" ludzkiej jako bytu "bez celu" i "nadaremnie" stanowi "jedną z najokropniejszych form" istnienia. Z tego rodzi się "najbardziej ekstremalna forma nihilizmu: nicość ('bezsensowne') wiecznie!". Czy Nietzsche wyciąga z tego konstruktywny wniosek? Czy pragnie przezwyciężyć w jakiejkolwiek formie tę radykalnie negatywną perspektywę nihilistycznego "paraliżu" wskutek obiektywnej straty najwyższych dóbr jak: Boga i nieśmiertelności oraz każdego typu doskonałości duszy i ducha oraz osoby i ciała ludzkiego?

"Ewangelią przyszłości" "nihilizm"!
Wprost przeciwnie, Nietzsche określa siebie jako "pierwszego doskonałego nihilistę Europy, który ten nihilizm już sam w sobie przeżył do końca, który ma go za sobą, pod sobą, poza sobą" oraz który jako jedyny może nosić tytuł "ewangelii przyszłości". Jej istotę stanowi "wola do władzy", tzn. "próba przewartościowania wszystkich wartości", co niejako "ten doskonały nihilizm" prześcignie, ale to właśnie nihilizm jest jej "logicznym i psychologicznym warunkiem".

Ta nowa "ewangelia", a nowa dlatego, że tamta stara "Ewangelia" Jezusa z Nazaretu "jest niczym więcej jak typową nauką socjalistów", może się zrodzić "tylko na nim (nihilizmie) i z niego" i dlatego jest on "konieczny". To nie jest żadna forma kryzysu, jak chcieliby tego np. chrześcijanie katoliccy, lecz wprost przeciwnie "nihilizm jest do końca pomyślaną logiką naszych wszystkich wielkich wartości i ideałów". Stąd najpierw należy "przeżyć nihilizm, ażeby dotrzeć tam, czym była wartość tych 'wartości'. Kiedyś są nam potrzebne nowe wartości.". Jak je osiągnąć? Między innymi poprzez pojęcie "państwa" jako "zorganizowanej niemoralności" i odpowiednio niemoralnej "policji, prawa karnego, stanów, handlu, rodziny", a także poprzez postawę "woli do władzy, do wojny, do zagarnięcia, do zemsty". Należy "odłożyć cnoty posłuszeństwa, obowiązku, miłości ojczyzny" i "zachować dumę, surowość, moc, nienawiść", które "sprzeciwiają" się etyce chrześcijańskiej, ale są "konieczne" do przygotowania się w "dwóch następnych wiekach", tzn. XX i XXI, na "nadejście nihilizmu" jako jedynie prawdziwej "ewangelii przyszłości" dla "naszej całej kultury europejskiej", stwierdza z żelazną konsekwencją Fryderyk Nietzsche - nihilista par excellence.

"Nihilizm fundamentalny"
Potęgowanie się nihilistycznego charakteru myśli Nietzschego polega na tym, że człowiek z jednej strony nie pozostaje po prostu przy "negacji, przy nie", lecz co więcej, z drugiej strony "pojmuje te dotychczas zanegowane strony egzystencji nie tylko jako konieczne, lecz jako godne życzenia: i nie tylko jako godne życzenia w aspekcie dotychczas afirmowanych stron [.], lecz ze względu na nie same, jako mocniejsze, owocniejsze, prawdziwsze strony istnienia, w których się jaśniej wyraża jego wola". Ten typ nihilizmu przyznaje zasadzie zła jako zła - ono jest tutaj ontologizowane, a nie zrozumiane jako negacja rzeczywistości - priorytet bytowy, poznawczy i moralny przed zasadą dobra, by wypowiedzieć swoje "dionizyjskie 'tak' względem świata, jakim on jest, bez redukcji, wyjątków i wyborów".

Nihilizm moralny "najwyższą kulturą"
W "całkiem konkretnej interpretacji" rzeczywistości, tj. w "chrześcijańsko-moralnej, tkwi nihilizm", mniema Nietzsche oraz dodaje, że "kto pozwala utracić Boga, ten" - najpierw - "tym surowiej trzyma się wiary w moralność". O jaką moralność chodzi? Otóż według niego "człowiek [.] potrzebował wcześniej Boga", aby otrzymać "usprawiedliwienie zła", ale obecnie likwiduje on "wojnę przeciwko złu", ponieważ nie poszukuje już więcej wybawienia z jakiegoś "zła". Jego moralność nihilistyczna "inspiruje", względnie "fascynuje go nieładem świata bez Boga, światem przypadku, w którym to, co okropne, niejasne, gorszące, należy do istoty" jego.

Co więcej, Nietzsche wyznaje: "Cała moralno-religijna interpretacja jest tylko formą poddania się złu" moralnemu, czyli osobowo patrząc, szatanowi. Ten nihilistyczny trend etyczny nazwany jest tutaj "symptomem najwyższej kultury".

Ideologia "nadczłowieka" jako wcielenie "szatana"
"Nie człowiek" jako człowiek "leży mi na sercu", lecz wyłącznie "nadczłowiek" - "ten jest moim pierwszym i jedynym". Nietzschemu nie chodzi o człowieka jako "bliźniego, najbiedniejszego, najbardziej cierpiącego, najlepszego". Dlaczego? Ponieważ według Nietzschego "ci mali ludzie: ci są największym niebezpieczeństwem nadczłowieka". Ten tragiczny myśliciel dopowiada: "O, moi bracia, co ja mogę miłować w człowieku, to jest, że jest on przejściem i unicestwieniem" i tylko wtedy, gdy "wy wyżsi ludzie pogardzacie, to czyni moją nadzieję". Dlaczego?

"Człowiek jest zły" - "tak mówili mi na pocieszenie najmądrzejsi", ponieważ "zło jest najlepszą mocą człowieka" i dlatego "nauczam", "że to, co najbardziej złe, jest potrzebne człowiekowi do tego, co najlepsze". "'Ja' zniewala i zabija. [.] Ono chce jego boga urodzić i całą ludzkość oglądać u jego stóp". To jest Nietzscheański postulat konieczności szatana. Natomiast "błędem dziedzicznym filozofów" jest rozumienie "'człowieka' jako aeterna veritas", czyli jako "pozostającego tym samym we wszelkim strumieniu" zmian, nie przyznając, że "człowiek stał się, że także władza poznawcza stała się" i wszystko, co jest, jest procesem w czasie i przestrzeni świata. Także "wszystkie nasze organy poznania i zmysły są rozwijane ze względu na warunki utrzymania i rozwoju", ale tylko wewnątrz tego świata.

"Nihilizm czynu" a "chrześcijański dyletantyzm Lutra"
Nietzsche bardzo trafnie zauważa w postawie "Lutra" i "reformatorów" "najbrutalniejsze [.] instynkty, które istnieją", polegające na interpretacji "każdorazowego czynu" jako "grzechu" oraz pochodzącego "od diabła", co ogranicza życie ludzkie do "bezczynności" poprzez "absolutne odwrócenie się od siebie samego, zanurzenie się w przeciwieństwo, tylko jako iluzja ('wiara') ich egzystencja była do wytrzymania", natomiast "czyny" nie posiadają w protestantyzmie żadnej relewancji przed Bogiem. Sprzeczne byłoby to z zasadą Lutra "sola fides" - "jedynie wiara".

W swoim nihilistycznym projekcie Nietzsche twierdzi, że "nic nie byłoby pożyteczniejsze i bardziej do wspierania jak konsekwentny nihilizm czynu", który ujawnia się niekiedy w osłabionej formie "pesymizmu" i pewnych "fenomenów chrześcijaństwa": "Jesteśmy dojrzali, aby nie być; dla nas rozumnym jest, aby nie być". Ale to dotyczy tylko "natury selektywnej", a nie wszystkich. Jak zatem przekonać wszystkich z "naukową sumiennością", pyta Nietzsche, aby przeszli na stronę "surowszej formy zaraźliwego nihilizmu", który "naucza i praktykuje wolną śmierć (a nie słabsze wegetowanie przed siebie ze względu na fałszywą postegzystencję)" w nieprawdziwym dla niego wiecznym i doskonałym Królestwie Bożym jako życiu wiecznym z Bogiem i mieszkańcami Nieba? Dla Nietzschego najważniejsze jest w tym typie nihilistycznej myśli, aby uczyć się "zabijania w pełni żądzy", ponieważ do "życia" jako życia przynależy "zabijanie".

Ks. prof. Tadeusz Guz

Cz.1
Cz.5
Cz.6

13.08.2015r.
Nasz Dziennik

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet