"Leśni Bracia" - estońscy "Wyklęci"
Opór przeciwko narzuconemu układowi sił po zakończeniu II wojny światowej trwał w wielu krajach bloku wschodniego, w tym również w krajach bałtyckich. Podobnie jak w Polsce, chęć odzyskania niepodległości, obawy przed represjami i konieczność obrony ludności cywilnej pchały młodych ludzi do lasów. Tam najpierw walczyli oni w obronie ojczyzny, później już tylko o przetrwanie. Ostatni z estońskich "Leśnych Braci" poległ w. 1978 roku.
Estonia jest w Polsce bodaj najmniej znanym krajem spośród państw bałtyckich. Poza przejściowym w skali całej historii epizodem wojen inflanckich, gdy Rzeczpospolita usiłowała zdobyć wpływy na terenie obecnej Łotwy i Estonii, kontakty między naszymi narodami mogły narodzić się dopiero po proklamacji Republiki Estonii w 1918 roku. W estońskiej wojnie o niepodległość stoczonej przeciwko Armii Czerwonej aktywnie wziął udział Stanisław Bułak-Bałachowicz. Po zakończeniu wojny, w 1920 roku wraz ze swoim oddziałem - od jego nazwiska nazwanego "bałachowcami" - przedarł się odważnym rajdem do walczącej przeciwko bolszewickiej nawale Polski.
Za niepodległą Estonię
Los połączył nas ponownie dopiero 23 sierpnia 1939 roku, gdy podpisany został pakt Ribbentrop-Mołotow. Według niemiecko-sowieckich ustaleń Estonia miała się znaleźć w strefie wpływów ZSRS. 6 sierpnia 1940 roku kraj ten stał się częścią stalinowskiego państwa. Od razu począł się organizować ruch oporu, wśród którego szczególną rolę odegrała Liga Obrony. Początkowo walka z okupantem opierała się na kolportowaniu ulotek i zbieraniu informacji o charakterze wywiadowczym. Do największej akcji należało wywieszenie na wysokich słupach i drzewach narodowych niebiesko-czarno-białych flag. Miało to miejsce w symboliczny Dzień Niepodległości Estonii - 24 lutego 1941 roku.
Faza kolejnego wzmożenia aktywności podziemia nastąpiła w czerwcu 1941 roku. W efekcie wywózek na Syberię (skąd my to znamy.) wiele zagrożonych osób chroniło się w lasach. Ostatecznie Sowieci wywieźli na wschód 10 tysięcy osób. Pamiętajmy, że estońskie społeczeństwo było i jest mniej liczne niż polskie i liczba ta nie ukazuje nam rzeczywistej skali represji. Mężczyźni chwytali za broń. "Wybawieniem" okazało się rozpoczęcie wojny niemiecko-sowieckiej. Zgodnie z taktyką spalonej ziemi wycofujące się oddziały Armii Czerwonej, a w szczególności złożone z kryminalistów bataliony niszczycielskie, dewastowały co się tylko dało, mordując przy tym ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci. Partyzanci, nazywani powszechnie "Braćmi Leśnymi", rozpoczęli organizowanie zasadzek na sowieckie transporty, staczali potyczki z niszczycielskimi batalionami. W Estonii wybuchło powstanie.
Byle nie powrót Sowietów
W jednej z relacji naocznego świadka zawartych w książce "Wojna w lesie. Walka Estończyków o przetrwanie 1944-1956" autorstwa Marta Laara, dwukrotnego premiera Estonii, czytamy między innymi: "4 lipca do Kilingi-Nomme dotarł meldunek o zbliżaniu się dużych sił Armii Czerwonej i batalionów niszczycielskich. Pomimo słabego uzbrojenia Leśni Bracia zdecydowali się przyjąć walkę, przygotowawszy zasadzkę na Livamäed (Piaskowych Wzgórzach) w pobliżu miasta. Leśni Bracia pozwolili zwiadowcom czerwonych swobodnie przejść, po czym rzucili granatem chałupniczej roboty w pierwszy autobus. Autobus zjechał do rowu, blokując drogę całej kolumnie. Chociaż czerwoni ponieśli ogromne straty, ich liczba była zbyt wielka. W ostatniej chwili przybyli Leśni Bracia z Moiskaküla i zaatakowali czerwonych od tyłu. Doszło do paniki i w walce zlikwidowano cały oddział czerwonych. Spośród kilkuset radzieckich żołnierzy, którzy wyruszyli z Pärnu, powróciło tylko siedmiu".
W walkach po estońskiej stronie wzięli też udział wyszkoleni przez Finów emigranci. W wyniku walk część terytorium partyzantom udało się wyzwolić. Na urzędach zawisły narodowe flagi, przywrócono przedokupacyjne prawo, Estończycy liczyli na odzyskanie niepodległości. Ich obawy szybko jednak zostały rozwiane. Niemcy nie mieli zamiaru oddawać władzy, choć faktem jest, że terror na tych terenach miał zdecydowanie mniejszy stopień zaawansowania niż w okupowanej Polsce. Opór przeciwko niemieckiej okupacji w rzeczywistości nie istniał, ograniczał się jedynie do ucieczek przed przymusowym poborem do armii. Inspirowane przez komunistów próby stworzenia antyniemieckiej partyzantki kończyły się fiaskiem. Wielu Estończyków zasiliło formacje kolaboracyjne, powołano również estońską dywizję SS. Stwierdzenie takie - nie bez przyczyny - budzi u nas odrazę. Pamiętajmy jednak, że Estończycy postrzegali Niemców w 1941 roku jako wybawicieli, a później nie byli przez nich tak eksterminowani jak Polacy. Za wszelką cenę chcieli uniknąć ponownej okupacji sowieckiej, której bolesnych skutków mieli okazję już doświadczyć. Trudno jest ich jednoznacznie ocenić.
Początki drugiej konspiracji
16 września 1944 roku w kwaterze Adolfa Hitlera ostatecznie powzięto decyzję o wycofaniu wojsk niemieckich z Estonii. Oddziały estońskie zostały poświęcone, aby osłonić odwrót hitlerowskich wojsk. W Tallinie utworzony został rząd Republiki Estonii, który przetrwał jednak jedynie trzy dni, po czym wkraczająca Armia Czerwona wszelkie aspiracje niepodległościowe utopiła w morzu krwi. Przez pewien czas w estońskich lasach działały jeszcze niemieckie grupy dywersyjne, jednak wraz z oddalającym się frontem uczyniły one miejsce dla nowopowstających oddziałów "Leśnych Braci". Niektórzy z nich byli wytrawnymi weteranami walk o niepodległość. Tak na przykład admirał Johan Pitka mając 72 lata dowodził sformowanym przez siebie batalionem. Poległ w walce końcem 1944 roku. Tak jak w przypadku wielu polskich Żołnierzy Wyklętych, do dziś nie wiadomo gdzie spoczywa.
Struktury komunistyczne na terenach Estonii nie miały nigdy większego poparcia. W lecie 1940 roku Komunistyczna Partia Estonii liczyła niespełna. 150 członków. Jednak wraz z nadejściem pierwszej okupacji, nie mówiąc już o drugiej, w aparat sowiecki zaangażowało się wielu karierowiczów, pospolitych bandytów, zdrajców. Rozpoczęto załatwianie osobistych porachunków, a przede wszystkim tępienie "wrogów ludu".
Odwet
Początkowo oddziały partyzanckie ograniczały się do organizacji ucieczek zagrożonych poborem osób i ich rodzin do lasów, gdzie we względnym spokoju chcieli dożyć lepszych czasów. W lecie 1945 roku jednak rozpoczął się odwet. "Bracia Leśni" atakowali ośrodki nowej władzy, likwidowali co bardziej zagorzałych członków partii komunistycznej, zwalczali bataliony niszczycielskie i żołnierzy NKWD. Na terenach wiejskich wytworzyła się swoista dwuwładza - ludność miejscowa sprzyjała partyzantom, za wszelką cenę starała się im pomóc. Dochodziło do takich sytuacji, że dziewczęta nie chciały wychodzić za mąż za chłopców, którzy nie byli w partyzantce!
Równocześnie skromna estońska emigracja wraz z rozpoczęciem "zimnej wojny" za wszelką cenę starała się nawiązać łączność z okupowanym krajem. W ten sposób powstała Liga Zbrojnego Oporu, organizacja mająca na celu scalenie leśnych oddziałów. Jednym z jej dowódców był Richard Saaliste, któremu w 1944 roku udało się przedostać do Szwecji, jednak w 1946 roku z patriotycznych pobudek postanowił powrócić do kraju. Poległ w walce w roku 1949. Struktura działania Ligi Zbrojnego Oporu była dość dobra zważywszy na potrzeby konspiracji. Każdy z członków pracujących w wywiadzie znał tylko dwie osoby - stojące bezpośrednio "nad nim" i "pod nim". Liczebność wszystkich członków szacuje się od dwóch do pięciu tysięcy osób.
Stalin, dzięki za buty i broń
Fantazja towarzysząca charakterom wielu dowódców "Braci Leśnych" była niekiedy posunięta aż do granic szaleństwa. Tak było w przypadku Heino Lippa, nazywanego Pargasem. W jednej z relacji zawartych w książce "Wojna w lesie" czytamy: "Innym razem Pargas umieścił tablicę koło Tapa: Ty, Stalin! Wyślij moim jakieś buty. Bardzo ich nam potrzeba . Na tablicy wypisano także czas i miejsce, w które miały zostać dostarczone buty. W miejsce to udały się trzy ciężarówki z żołnierzami NKWD i wpadły prosto w pułapkę, w której zabito większość enkawudzistów. Wkrótce potem Pargas wystawił kolejną tablicę: Stalin, dzięki za buty i broń. Ta para nie jest nam potrzebna . Pod tablicą stały okrwawione buty i czapka rosyjskiego żołnierza.".
Większość "Leśnych Braci" ginęła w wyniku zdrady - Pargas został zdradzony w 1951 roku przez żołnierza swojego oddziału, który zaprowadził trzydziestu żołnierzy NKWD do schronu, w którym ukrywał się dowódca.
Do najsłynniejszych partyzantów należał Ants Kaljurand, nazywany "Antsem Groźnym". Ów żołnierz w zwyczaju miał zapowiadanie swojego przybycia drogą pocztową. Pewnego razu zawiadomił właściciela restauracji w Pärnu, że zamierza zjeść u niego dobry obiad. Restaurator oczywiście zawiadomił NKWD. W wymienionym w liście dniu ubrani po cywilnemu enkawudziści otoczyli restaurację. "W umówionym czasie pod drzwi podjechała pobieda z wojskową rejestracją - czytamy w jednej z relacji - z której wysiadł Ants Groźny, ubrany w mundur wysokiego oficera radzieckiego. Enkawudziści go nie poznali. Ants zjadł wspaniały obiad w restauracji, pozostawiając suty napiwek, a pod talerzem notatkę: Bardzo dziękuję za obiad, Ants Groźny ".
"Leśni Bracia" w defensywie
Dysproporcja sił między komunistycznymi oddziałami a partyzantami była zbyt duża, aby zapewnić tym drugim zwycięstwo lub przynajmniej przetrwanie. W 1948 roku oddziały "Leśnych Braci" zaczęły schodzić do defensywy, aby w końcu chylić się ku upadkowi. Według szacunków estońskiej partii komunistycznej, w latach 1945-1946 Sowietom udało się wyeliminować 414 oddziałów partyzanckich, złożonych z 2386 ludzi, oraz 2833 uzbrojonych pojedynczych partyzantów. Oprócz nich 5868 "Braci Leśnych" opuściło lasy i wróciło do oficjalnego życia. Do listopada 1948 roku zamordowano lub uwięziono 8468 partyzantów, a "zalegalizowano" 6600. W kolejnych latach co roku około trzech tysięcy "Braci Leśnych" opuszczało partyzantkę lub ginęło.
Według akt Komitetu Bezpieczeństwa w latach 1955-1956 doszło do ostatnich starć z partyzantami. Stłumienie przez Związek Sowiecki węgierskich marzeń o wolności ostatecznie pogrzebało również nadzieje Estończyków. W roku tym wielu z nich się ujawniło, wiązało się to też z "odwilżą", która nastąpiła w krajach Sojuzu. Jak wyglądało ujawnianie się "Leśnych Braci" czytamy w jednej z relacji: "W naszej okolicy był człowiek, który od dłuższego czasu mieszkał w lesie. Polowali na niego, ścigali go, nigdy go jednak nie złapali. Gdy ogłoszono ostatnią amnestię, postanowił się poddać. Wmaszerował na miejscowy posterunek milicji w pełnym rynsztunku: z ręcznym karabinem maszynowym na plecach, automatem w ręku, pistoletem u boku i granatami przy pasie. Otworzył drzwi kopniakiem. Milicjant na służbie zbladł, sądząc, że przyszedł zabijać. Brat Leśny rozładował jednak swoją broń na stole i powiedział: Moja wojna się skończyła ".
W kolejnych latach walkę - a raczej ciągłe ukrywanie się - kontynuowało kilkudziesięciu "Braci Leśnych". Byli pojedynczo wyłapywani, niektórzy samodzielnie podejmowali decyzję o ujawnieniu. W 1974 roku w wyniku obławy siły bezpieczeństwa zabiły Kaleva Arro. Przebieg jego ostatnich dni wskazuje, że mając dość długoletniego ukrywania się specjalnie sprowokował na siebie obławę, by zginąć podczas walki. Władze odtrąbiły sukces, że zginął ostatni z "bandytów". Myśleli, że to koniec epopei estońskich "Braci Leśnych". Srodze się jednak mylili.
Ostatni z ostatnich
August Sabe już w 1941 roku uczestniczył w tworzeniu estońskiej republiki partyzanckiej. Podczas okupacji niemieckiej - nie chcąc być wcielonym do armii - stale się ukrywał. Po wkroczeniu wojsk sowieckich uwierzył w ogłoszoną amnestię i rozpoczął oficjalnie pracę w młynie. Pięć lat później - w 1949 roku - bezpieka przypomniała sobie o nim, w ostatniej chwili udało mu się uciec. Dołączył do oddziału "Orion", dowodzonego przez Jaana Rootsa. W 1952 roku oddział ten został rozbity. Wówczas to Sabe rozpoczął samotne ukrywanie się w lasach Vohandu. Rozpuścił pogłoskę, że zmarł w lasach na gruźlicę. Pomagali mu starzy znajomi.
Mijały lata, coraz mniej osób było w stanie dostarczać mu żywność, w latach siedemdziesiątych zatem rozpoczął dokonywanie akcji ekspropriacyjnych. To go niestety zgubiło. Zbyt głośno stało się o dokonywanych kradzieżach, bezpieka zorientowała się zatem, że w lasach ukrywa się jeszcze jeden "Brat Leśny".
"28 września 1978 roku liczne grupy przeczesywały lasy (.). Nie minęło wiele czasu, gdy zobaczyli dziwnego mężczyznę łowiącego ryby w rzece" - opowiadał po latach miejscowy komendant milicji. Dwóch funkcjonariuszy KGB podając się za wędkarzy rozpoczęli wypytywanie starszego mężczyzny o jego tożsamość, zrobili sobie z nim także wspólne zdjęcia. Sabe podał im fałszywe nazwisko, ci jednak odpowiedzieli: "Nie kłamcie. Nazywacie się August Sabe. Jesteśmy z KGB, aresztujemy was". Partyzant nie miał niestety czasu na wyszarpnięcie pistoletu. Jeden z czekistów wrzucił starca do wody. Tam rozpoczęła się szamotanina. Sabe - widząc przewagę dwóch młodych komunistów - postanowił się poddać. Gdy jednak poczuł grunt pod stopami przewrócił prowadzących go czekistów, a sam skoczył do wody. Podczas ucieczki się utopił. W ten sposób skończyły się losy ostatniego estońskiego "Leśnego Brata". W chwili śmierci miał 69 lat.
Czy jednak Sabe był ostatnim "Żołnierzem Wyklętym" bloku wschodniego? Niekiedy można spotkać się z taką informacją, prawda jest jednak inna. W 1986 roku na Litwie śmiercią naturalną zmarł Statys Guiga ps. "Tarzan", przez cały czas ukrywający się w gospodarstwie wiejskim w rejonie święciańskim.
Kajetan Rajski
18.08.2015r.
PCh24.pl