W zakresie dostępu do broni palnej mamy milicyjny standard prawa - Tomasz Słowiński

 


Nie milicyjny tylko jak najbardziej politycznie poprawny.
Wszyscy ONI dążą do rozbrojenia swoich wyborców.
W zakresie dostępu do broni palnej mamy milicyjny standard prawa

- Broń w Polsce stała się w minionej epoce zaklętym tematem i ten stan trwał aż do 2011 roku. To mozolnie zmieniamy, chociaż wciąż obowiązuje ustawa, której jednym z autorów jest były milicjant Jerzy Dziewulski. Czyli mamy nieustannie standard milicyjny prawa, nieco poprawiony w 2011 roku. Jeszcze do niedawna cywilny posiadacz broni w świadomości społecznej kojarzył się z bandytą. To efekt dziesięcioleci komunizmu. Ten fałszywy stereotyp trzeba było unicestwić, to się udaje. Dostęp do broń palnej stał się przedmiotem debaty publicznej, a nie wstydliwą sprawą, szeptaną pomiędzy garstką entuzjastów - mówi Andrzej Turczyn prezes Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni w rozmowie z Tomaszem Słowińskim

Tomasz Słowiński: Co sprawiło, że zajął się Pan tematem broni palnej?

Andrzej Turczyn [ROMB]: Cieszę się, że jestem postrzegany jako głos zwolenników łatwiejszego dostępu do broni palnej. Dostrzegłem, że ta dziedzina życia społecznego musi mieć kogoś, kto będzie wyrażał społeczny głos. Zapewne nie mówię tego co wszyscy zwolennicy zmian w przepisach do broni by chcieli, ale jestem przekonany, że moje wyważone poglądy reprezentują ogromną większość środowiska. Jestem też przekonany, że nie jestem sam, jest nas wielu, a efekty są wynikiem naszej wspólnej aktywności. Sam nie zdziałałbym nic.

Mój dziadek przed wojną miał broń, ojciec za komuny nie miał, ja chciałem też mieć. Podjąłem wysiłek pokonania procedury administracyjnej w celu uzyskania pozwolenia na broń. Z zawodu jestem adwokatem i patrząc na to w jaki sposób jest wykonywana ustawa o broni i amunicji wprost przeraziłem się. Skala uzurpacji i bezprawia jaką posługiwała się wówczas policja, która wydaje pozwolenia na broń, była dla mnie nie do zaakceptowania. Dochodzić do mnie zaczęły sygnały, że te naruszenia to zjawisko powszechne w całej Polsce. Zacząłem przyglądać się sprawie z coraz większą uwagą i dostrzegłem, że pozwolenia na broń zostały w Polsce tak urządzone, aby byli milicjanci, esbecy, ubecy, towarzysze oficerowie z LWP, mieli zagwarantowany dostęp do broni. Zwykły Polak miał mieć problem z uzyskaniem pozwolenia na broń, albo miał broni nie mieć. W taki oto sposób stałem się społecznikiem podnoszacym tę kwestię.

Czy w jej zakresie coś się w świadomości społecznej zmienia?

Z wątłego ruchu społecznego, z garstki zapaleńców, zrobiły się nas tysiące. Gdy przystępowałem do stowarzyszenia ROMB było nad może 500 dzisiaj to ponad 5000 członków, a stowarzyszenia powstają jedno za drugim. Gdy zakładałem na portalu społecznościom stronę stowarzyszenia i grupę poświęconą broni palnej, marnie to szło. Dzisiaj odwiedzają nas na Facebook dziesiątki tysięcy uczestników, a grupa Broń Palna nie jest jedyna. Jeszcze kilka lat temu nikt w mediach nie chciał mówić o broni, dzisiaj to zwyczajna rzecz. Najważniejsze jest jednak to, że zmienia się w Polsce struktura posiadaczy broni. W miejsce milicyjnych beneficjentów, pojawiają się zwyczajni Polacy. W zeszłym roku wydano kilkanaście tysięcy pozwoleń na broń. W zakresie np. pozwolenia do celów kolekcjonerskich już od kilku lat ilość pozwoleń co roku przyrasta o 100 %. W klubie strzeleckim, którego jestem członkiem było może 30 osób gdy się zapisywałem. Dzisiaj jest nas prawie 300, a mówię o zupełnie prowincjonalnym mieście Koszalin. To zjawisko dotyczy całej Polski. Ta fala wzbiera z dnia na dzień. Po dziesięcioleciach kompletnego niemal zakazu posiadania broni, Polacy wreszcie mogą mieć broń i Polacy chcą broń mieć. Ta tendencja może być zatrzymana tylko przez totalitarne prawodawstwo.

Udało się zachęcić Polaków do posiadania broni palnej. Polacy pomyśleli, że to powinno być ich prawem, a nie przywilejem wydawanym z uznania urzędników. To wszystko się wydarzyło od 2011 roku do dzisiaj, chociaż naprawdę jeszcze wiele jest to zrobienia.

Mówi Pan, że wcześniej broń palna należała do tematów tabu? Czym było to spowodowane?

Broń w Polsce stała się w minionej epoce zaklętym tematem i ten stan trwał aż do 2011 roku. To mozolnie zmieniamy, chociaż wciąż obowiązuje ustawa, której jednym z autorów jest były milicjant Jerzy Dziewulski. Czyli mamy nieustannie standard milicyjny prawa, nieco poprawiony w 2011 roku. Jeszcze do niedawna cywilny posiadacz broni w świadomości społecznej kojarzył się z bandytą. To efekt dziesięcioleci komunizmu. Ten fałszywy stereotyp trzeba było unicestwić, to się udaje. Dostęp do broń palnej stał się przedmiotem debaty publicznej, a nie wstydliwą sprawą, szeptaną pomiędzy garstką entuzjastów.

Przeciwnicy łatwiejszego dostępu do broni palnej argumentują, że rozluźnienie dostępu do broni oznacza więcej przestępstw z jej użyciem, więcej wypadków z udziałem dzieci, które znajdą broń rodziców, która z całą pewnością będzie źle przechowywana i zabezpieczona. Przytaczają jednocześnie statystyki publikowane w Stanach Zjednoczonych jako koronny argument przeciwko zmianie przepisów w zakresie dostępu do broni palnej w Polsce. Co Pan o tym myśli?

Statystyki z USA o liczbie ofiar broni palnej to lewicowa propaganda. Okazuje się, że 99% morderstw w USA ogniskuje się na 5% ulic w tym kraju. Masowe strzelaniny mają miejsce wyłącznie w strefach wolnych od broni (gun free zone). Tam gdzie praworządni Amerykanie mogą nosić broń nie dochodzi to mordów. W USA lewicowe elity wydają miliony dolarów na kłamliwą propagandę wymierzoną w praworządnych posiadaczy broni palnej. To ma za cel zniszczenie tradycyjnego stylu życia Amerykanów. W kwietniu tego roku Amerykanie kupili ponad dwa miliony egzemplarzy broni palnej. Nie jestem w stanie uwierzyć, że oni nie wiedzą co czynią, po owocach widać, że Ameryka to najpotężniejszy kraj na świecie. Ta potęga zasadza się również na wolnościach obywatelskich, a pierwszą z nich jest prawo do posiadania i noszenia broni palnej.

Nie podejrzewam aby w sprawie dostępu do broni palnej dało się kogokolwiek przekonać statystykami. Tu nie o statystyki chodzi, a o wartości i ideały. Dla ludzi o lewicowych poglądach, to broń - urządzenie jest winna tragedii gdy się zdarzy. Dla ludzi odrzucających lewicowe utopie, to nie broń sama strzela, a źli ludzie broń wykorzystują w celu popełnienia przestępstwa. Dla człowieka myślącego lewicowymi kategoriami, ważne jest aby świat był rozbrojony. Nie dostrzegają przy tym, że zawsze po rozbrojeniu następują albo ludobójstwa na niespotykaną skalę, albo wzrost przestępczości. Jeszcze nigdy i nigdzie na świecie wraz z rozbrojeniem nie nastał pokój.

Hitler rozbroił Żydów w 1935 roku, a następnie przystąpił do holokaustu. Lenin po rewolucji odebrał Rosjanom broń, a następnie miliony zagłodził. Chińscy komuniści zakazywali posiadania broni i wymordowali ze 100 milionów ludzi. Unia Europejska rozbraja mieszkańców Europy i . Tak, tak, scenariusz będzie dokładnie taki o jakim poucza historia.

Ostatnio mainstreamowe media obiegła fala oburzenia z powodu opublikowanych w Internecie zdjęć przedstawiających rodzinę z dziećmi i bronią. Połączenie rodziny, dzieci i broni podziałały na liberalne media jak płachta na byka. Pytanie jakie wypada zadać w tym przypadku dotyczy dzieci i broni palnej. Czy kilkuletnie dziecko powinno mieć styczność z bronią palną, a jeśli tak to dlaczego?

Nie śledzę mediów głównego ścieku, zatem o oburzeniu tych co tam się znajdują, nic nie potrafię powiedzieć. Świat w którym ja żyję, zachwycał się tymi zdjęciami. Mąż, żona i dzieci na strzelnicy, to naprawdę bardzo pozytywny przekaz. Przekaz tradycyjnych wartości - ojciec z karabinem, a na ramieniu biało czerwona opaska. Lewacy tak naprawdę z tym walczą. Oni chcą zrobić z nas pacyfistycznych nieudaczników, niezdolnych do decydowania o sobie. Mamy być bezwolni, bierni, niezdolni do decydowania o sobie. Oni chcą nasze życie poukładać według ich przekonań. My się na to nie zgadzamy, chcemy żyć po swojemu. Nie pojmuję co w tym może być oburzającego?
Jak mówiłem w przestrzeni internetowej, w której się poruszam, dostrzegłem tylko pozytywne reakcje na te zdjęcia. Trzeba pamiętać, że broń to zwyczajne urządzenie, wprawdzie niebezpieczne, ale martwe. Niezdolne do samodzielnego czynienia krzywdy. Broń tylko w rękach nieodpowiedzialnego człowieka może być narzędziem do wyrządzenia krzywdy. Wyznaję tradycyjne zasady, a te mi nakazują uznawać, że ojciec i matka najlepiej wiedzą jak się o swoje dzieci troszczyć i jak je wychowywać. Wara lewicy od rodzicielskich planów związanych z wychowaniem dzieci. Jeżeli ojciec chce oswajać dziecko z karabinem, to wyłącznie jego sprawa. Nie widzę też powodu aby zakładać, że rodzić, który na strzelnicy z zachowaniem reguł bezpieczeństwa, dał dziecku do ręki rozładowany karabin, miałby być idiotą narażającym dziecko na zagrożenie. Naprawdę trzeba nie mieć po kolei w głowie, albo być lewakiem, aby uznawać, że ojciec dziecku daje na strzelnicy karabin, aby zrobiło sobie krzywdę.

Czyli oswajanie nawet kilkuletniego dziecka z bronią daje jakiś wymierny efekt dodatni w postaci wpojenia odpowiednich reguł i zasad?

Znam osobiście ludzi, którzy wychowywali się w domach gdzie była broń palna. Ojciec synowi najpierw pokazywał karabin, dawał potrzymać, później zaprowadził na strzelnicę, nauczył strzelać. Takie dziecko, gdy wyrosło na dorosłego człowieka potrafi bronią się posłużyć, zna reguły bezpieczeństwa, wie, że to urządzenie nieznoszące błędów. Same pozytywne skutki z tego wynikają.

Jakie jest Pana zdanie na temat dyrektywy PE i RE 2017/853 z dnia 17 maja 2017 r. zmieniającej dyrektywę Rady 91/477/EWG w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni jaka powstała przy współudziale komisarz Bieńkiowskiej [zaostrzenie utrudnień posiadania broni - przyp. red.]? Czy takie prawo rzeczywiście pomoże w przeciwdziałaniu przestępstwom popełnianym z użyciem broni palne czy wręcz przeciwnie są to kolejne kłody rzucane pod nogi zwolenników broni palnej?

Szczerze pisząc nie podejrzewam aby pani Bieńkowska uczestniczyła w pisaniu tej dyrektywy, moim zdaniem jest to tego intelektualnie niezdolna. Dyrektywa, o której Pan wspomniał, to obraz tego jak brukselscy eurokraci traktują Europejczyków i tego dokąd w istocie zmierza Unia Europejska. Po zamachach w Paryżu w 2015 roku pani Bieńkowska wystąpiła z pomysłem zaostrzenia europejskiej dyrektywy dotyczącej broni palnej. Deklarowanym powodem zaostrzenia dyrektywy jest walka z terroryzmem. Problem polega jednak na tym, że ta dyrektywa reguluje sposób nabywania i posiadania broni przez legalnych i praworządnych Europejczyków, a nie przez bandytów i terrorystów. Żaden terrorysta, podkreślam żaden, nie korzystał w trakcie zamachów z broni posiadanej w oparciu o pozwolenie na broń. Propaganda eurokratów i zdominowanie europejskich instytucji przez lewactwo, doprowadziło do uchwalenia zmian w dyrektywie, które określam jako kagańcowe. Moim zdaniem deklarowane cele dyrektywy nie są możliwe do realizacji. Dyrektywa zmierza do rozbrojenia praworządnych posiadaczy broni palnej, to znaczy tych, którzy mogliby z niej skorzystać w obronie siebie, swoich dzieci, żon i matek. Przestępcy i terroryści cieszą się z tej dyrektywy. Oni posiadając nielegalnie broń nie przejmują się przepisami prawa, a praworządni Europejczycy zostaną broni pozbawieni. Jak tylko pojawił się projekt dyrektywy pan dr Gurtowski naukowiec z UMK, zajmujący się badaniami nad problematyką bezpieczeństwa, napisał, że ta dyrektywa jest w interesie terrorystów.

Czy Polska także musi bezwzględnie dostosować swoje prawo krajowe do unijnego?

Dyrektywa nie działa w systemie prawnym krajowym. Musi być implementowana do polskich ustaw. Tak naprawdę od rządu PiS zależy jak tą dyrektywę implementuje, czy rozbrajając kompletnie, i tak rozbrojonych Polaków, czy przeciwstawiając się obłąkańczym wizjom eurokratów. Obłąkańczym, bo obłąkany tylko może uznawać, że świat bez broni będzie światem pełnym pokoju.

Prawo do posiadania broni palnej to jedno inna sprawą jest obrona konieczna. Te dwie rzeczy wydają się być nierozłączne. W Polsce mamy do czynienia z bardzo restrykcyjnym prawem w zakresie obrony koniecznej. Uważa Pan, że w tych dwóch sprawach coś powinno się w tej sprawie zmienić?

Nie wiem czy te dwie sprawy są nierozłączne. Moim zdaniem mają związek, ale niekoniecznie trzeba je łączyć. Oczywiście dobrze by było, aby w Polsce obrona konieczna została zmieniona na korzyść obywateli. Nawet minister Ziobro coś w tej sprawie zapowiedział, ale po medialnej odsłonie temat zniknął. Mam nadzieję, że przedstawiony przez ministra Ziobro projekt ustawy o zmianie art. 25 kk, znajdzie się w Sejmie. Moim zdaniem obrona konieczna powinna być uregulowana w taki sposób, że wszelkie konsekwencje bezprawnego zamachu spadają na napastnika. Broniący się nie powinien, w warunkach stresu, analizować co mu można a czego nie, tylko powinien się bronić. Skutki zaś jakie by nie były powinny obciążać napastnika, łącznie ze śmiercią. W tym kierunku zmierza projekt ministra Ziobro i naprawdę czekam na jego uchwalenie.

Jeśli chodzi o zmiany w ustawie o broni, to powiem tak. Oczywiście, że obecny system wymaga zmiany. Sposób wydawania pozwoleń na broń jest uregulowany w ustawie o broni i amunicji z 1999 roku, z istotną zmianą z 2011 roku. Pomimo, że ta ustawa została uchwalona w tzw. wolnej Polsce, to jej współautorem jest były milicjant Jerzy Dziewulski. Obecna ustawa to było przepisanie komunistycznej ustawy z 1963 roku i taki komunistyczny system reglamentacji broni w Polsce mieliśmy aż do 2011 roku. W 2011 roku nastąpiła istotna zmiana prawa do broni, a teraz moim zdaniem czas na zupełnie nową, dobrą, nowoczesną ustawę o broni i amunicji. Taki projekt jest nawet w Sejmie, złożyła go grupa 15 posłów, ale Marszałek Sejmu trzyma projekt już pół roku w tzw. zamrażarce. Przeróżnymi sztuczkami proceduralnymi projekt jest utrzymywany w sejmowym niebycie. Moim zdaniem ta ustawa powinna być natychmiast uchwalona. To jest dobra ustawa dla Polski, dla Polaków.

W związku z zapowiedzią Prezydenta Andrzeja Dudy w kwestii rozpisania referendum dotyczącego zmian w Konstytucji RP uważa Pan, że powinny się w nim pojawić pytania związane zarówno z dostępem do broni palnej jak i z obroną konieczną? Jak Pana zdaniem powinny brzmieć pytania referendalne? Mówiąc wprost czy Pana zdaniem nowa konstytucja powinna gwarantować Polakom łatwiejszy dostęp do broni i prawo do obrony rodziny i własnego domu w myśl zasadny "Mój dom, moja twierdza"?

Nad obroną konieczną w konstytucji się nie zastanawiałem. Uważam, że konstytucja powinna deklarować istnieje praw podstawowych, tych nadanych człowiekowi przez Stwórcę, a jedynym z tych praw jest prawo do bezpieczeństwa. W polskich konstytucjach, od czasu Konstytucji 3 maja nikt nie wpisał prawa do bezpieczeństwa osobistego. Są jakieś prawa rozrywkowe, na okrągło napisane deklaracje, a nie ma tego co pierwszorzędne i do czego człowiekowi dał prawo Bóg, tj. prawo do sprawowania własnego bezpieczeństwa. Uważam zatem, że w konstytucji powinno być prawo do sprawowania własnego bezpieczeństwa, a nie prawniczy zwrot prawo obrony koniecznej.

Co do obrony domu. Za czasów rządów Platformy Obywatelskiej wiceminister sprawiedliwości z trybuny sejmowej krzyczał, że w Polsce nie może być zasady "mój dom moja twierdza". Mam nadzieję, że za sprawą ministra Ziobro i jego projektu, o którym mówiłem wcześniej, wkrótce to się zmieni.

Co do prawa o broni, to uważam za oczywiste, że konstytucja powinna o tym stanowić. Amerykanie, pod których skrzydła uciekamy się w obronie przez zewnętrznym wrogiem, w swojej konstytucji napisali, że władza nie ma prawa naruszać ich prawa do posiadania i noszenia broni. Oni nawet nie mówią, że konstytucja im daje prawo do broni. Amerykanie mówią, że konstytucja zakazuje świeckiej władzy naruszanie ich naturalnego prawa do broni. Czy uniwersalne prawa, prawa naturalne nadane przez Stwórcę ludziom są inne dla Amerykanów, a inne dla Polaków? Czyśmy od nich gorsi, głupsi i dyszący instynktem mordowania niewinnych? Nie, po stokroć nie! Kto tak uważa, moim zdaniem lży haniebnie Polaków. Jesteśmy takimi samymi ludźmi i powinniśmy mieć takie same prawa. Uważam, że w konstytucji, która ma być naprawdę dobra, powinien znaleźć się zapis o treści: "Każdy ma prawo posiadania broni. Sposób odbierania prawa do broni, uzasadniony wyłącznie uprzednią karalnością za przestępstwa z użyciem przemocy, groźbą użycia przemocy lub chorobą psychiczną, określa ustawa."
Cieszyłbym się gdyby to znalazło się w referendum, a później w konstytucji. Może nawet nie radość jest tu ważna, a przywrócenie Polakom podmiotowości obywatelskiej, te tej jednym z fundamentów jest prawo do sprawowania własnego bezpieczeństwa i posiadania broni. O podmiotowości obywatelskiej, nie tak bardzo stanowi prawo do nauki, wypoczynku, teatru czy nie wiem czego jeszcze, jak prawo do bezpieczeństwa o brony. Chciałbym aby Polacy uświadomi sobie te fakty.

Nie jesteśmy krajem, w którym dostęp do broni palnej należy do najłatwiejszych. Jakie widzi Pan przeszkody w obecnym prawie czy sposobie postępowania lub interpretacji przepisów? Co należałoby zmienić aby dostęp do broni był dla przeciętnego Kowalskiego łatwiejszy, a z drugiej strony aby pozwolenie na posiadanie broni palnej mogły otrzymać osoby, które nie będą stwarzały zagrożenia bezpieczeństwa innych obywateli? Czy Pana zdaniem potrzebny jest jakiś kompromis?

W Polsce mamy z ustawą o broni dwa zasadnicze problemy. Pierwszym jest organ zajmujący się pozwoleniami. Pozwolenia wydaje policja, a dokładnie Wydziały Postępowań Administracyjnych komend wojewódzkich. To jednostki wprost następujące po wydziałach zajmujących się paszportami za tzw. komuny, wiadomo przez jaką służbę. Jeszcze do niedawna, pracowali tam byli funkcjonariusze tej służby, a nawet jeżeli już nie pracują to oni wychowywali obecne kadry. Moim zdaniem Policja nie powinna się zajmować pozwoleniami na broń. Niech sobie kontroluje posiadanie broni, ale nie może być organem decydującym o tym czy Polak dostanie prawo do broni. Chyba zgodzą się ze mną wszyscy, że kwestionowanie zdrowia psychicznego z powodu mandatów za prędkość to jakieś szaleństwo, a to dzisiaj ma miejsce. Policja tak czyni i to w majestacie prawa. Całe moje doświadczenie zawodowe wskazuje na poważne problemy z tym organem władzy publicznej. Organem zajmującym się pozwoleniami na broń powinna być administracja cywilna. Drugi problem jest taki, że ustawa o broni i amunicji w jakimś jeszcze zakresie posiada kryteria pozwalające na ocenę. Policja zaś zawsze dokona oceny niekorzystnej dla obywatela, oczywiście zawsze w "słusznym celu", nie inaczej. Moim zdaniem ustawa powinna określać jednoznaczne i proste, można powiedzieć zero-jedynkowe, kryteria na podstawie których ktoś nie powinien mieć prawa do posiadania broni. Projekt, który jest w Sejmie takie kryteria przewiduje. Polacy może nie zdają sobie z tego sprawy, ale w orzecznictwie sądowym wciąż obowiązujące jest stanowisko, że prawo posiadania broni jest przywilejem nadawanym przez władzę. Moim zdaniem tak być nie powinno, to wręcz uwłaczające podmiotowości obywatelskiej Polaków. Niebezpieczne narzędzie jako przywilej, to narracja właściwa relacji pan - niewolnik.

Kompromis? A pomiędzy jakimi stronami? Kompromisu co do sprawy posiadania broni nie da się zawrzeć pomiędzy Policją wydającą pozwolenia, a obywatelami ubiegającymi się o prawo posiadania broni. To niewykonalne. Doświadczenie i historia poucza, że rząd czy inaczej administracja zawsze działa w jednakowy sposób, systematycznie odbierając strefę wolności obywatelskich.

Aby w trybie tymczasowym poprawić sprawę wydawania pozwoleń na broń, powinna być uchwalona ustawa, która jest już w Sejmie. Niestety PiS najwyraźniej nie wie jak do tej sprawy podejść.

W obliczu imperialistycznych zapędów Rosji i konfliktu na Ukrainie uważa Pan, że jeśliby co 10 Polak posiadałby jedną lub więcej sztuk broni palnej i byłby w należyty sposób przeszkolony w zakresie jej obsługi oraz użytkowania to obywatele naszego kraju mogliby czuć się bezpieczniej? Czy takiej sytuacji "inwazja" na taki kraj jak Polska gdzie blisko 4 mln obywateli posiada broń palną miałby jakiś sens?

Stronię od mówienia, że na skutek posiadania broni Polacy czuliby się bezpieczniej. To nie jest problem samopoczucia, a faktów. Nie twierdzę, że cywil posiadający broń jest w stanie bronić się przed nacierającym wojskiem. Obrona przed inwazyjnym wojskiem to kwestia wojskowych, a nie cywilów. Wojskowi wiedzą jak bić się z obcym wojskiem. Trzeba jednak pamiętać o tym, że każdy konflikt zbrojny tworzy zawieruchę społeczną, rozluźnienie porządku i istotne obniżenie bezpieczeństwa. Broń w ręku cywila na wypadek konfliktu zbrojnego konieczna jest do obrony przed szabrownikiem, rozbójnikiem i gwałcicielem. Policja nie przyjedzie, wojska nie będzie, pozostaje samoobrona, a najlepsze narzędzie w tym celu to broń. Nie wolno nam także zapominać o nauce jaka wynika z naszej historii, dokładnie z rzezi Polaków na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Bezbronna ludność polska została pozostawiona sama sobie. Kto im pomógł? Jaki był skutek? Taki, który do dzisiaj opłakujemy. Setki tysięcy Polaków zamordowanych. Znane są przykłady z Wołynia, gdy ludność cywilna przeżyła ukraińskie ataki tylko z jednego powodu, miała się czym bronić. Tak było np. w miejscowości Bitków w powiecie stanisławowskim w kwietniu 1944 roku. Polacy - cywile przeżyli, bo mieli karabiny.

Moim zdaniem to, że jest sens posiadania broni przez cywilów w Polsce na wypadek konfliktów zbrojnych, jest zupełnie oczywiste. W przypadku rzeczywistych problemów z Rosją to zaniedbanie może kosztować ludzkie życie, łzy i nieszczęścia. Nie mogę zrozumieć dlaczego politycy, także ci patriotyczni, nie chcą tak widzieć tej sprawy?

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Tomasz Słowiński

15.06.2017r.
Tygodnik Solidarność

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet