Nie on pierwszy i nie ostatni. Ot, choćby
Paweł Jasienic, ale żeby za dwie paczki kawy?
Uwiodła męża, by donosić potem na niego esbekom
Żona słynnego działacza śląsko-dąbrowskiej Solidarności Andrzeja Rozpłochowskiego wyszła za niego tylko po to, aby donosić nań esbekom. Jego ojciec nagrywał każde słowo syna i przekazywał dalej bezpiece. O wielkiej rodzinnej tragedii, która swój finał znalazła dopiero teraz, po 29 latach, o granicach miłości i przebaczenia pisze Agata Pustułka
Rok 1980. Huta Katowice. W nocy z 29 na 30 sierpnia Andrzej Rozpłochowski staje na czele komitetu strajkowego, a wkrótce Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Trwa rozpoczęty protestem w Stoczni Gdańskiej festiwal polskiej wolności. Rozpłochowski - urodzony w Gdańsku Oliwie trzydziestolatek, z bujną czupryną, pod wąsikiem - szybko przejmuje władzę nad rozpaloną emocjami załogą.
Ludzie podziwiają go za odwagę.
On zapowiada strajk aż do zwycięstwa. Nagle ten nikomu nieznany maszynista lokomotyw spalinowych staje się jedną z najważniejszych osób w regionie. Zadziora, radykał, pistolet. Nie przebiera w słowach. Ma w nosie socjalizm z ludzką twarzą, a budowaną przy ulicy Lompy w Katowicach nową siedzibę Milicji Obywatelskiej chce przerabiać na szpital. Potrafi zdobyć posłuch tłumu. Bez takich jak on Sierpień '80 z pewnością by się nie udał.
- Jak my tu w Polsce rąbniemy pięścią w stół, to moskiewskie kuranty zagrają "Mazurka Dąbrowskiego" - rozpala się Rozpłochowski, a działaczom PZPR proponuje pieprz i sól, by przyprawili swoje legitymacje, gdy je będą zjadać. Słowa te budzą wściekłość partyjnych ważniaków. SB chce go skompromitować, wykończyć.
Rok 2009, Sacramento
Dwadzieścia dziewięć lat później, Kalifornia, USA. Słowa już tak łatwo nie przychodzą. Andrzej Rozpłochowski, tęskniąc za Polską, pisze oświadczenie z zamiarem wysłania do znajomych: "W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 2006 roku otrzymałem z kraju informację, że moja żona z początkiem stanu wojennego została tajnym współpracownikiem SB" - wyjawił kilkanaście dni temu.
"Radosne przeżywanie świąt zmieniło się w rodzinne piekło łez, stresu i dramatycznych rozmów, których wynikiem było jednak od pierwszej chwili szczere przez żonę do wszystkiego się przyznanie. Przed kolejnym Bożym Narodzeniem, 2007 roku, uzyskałem z kraju nie tylko potwierdzenie, że także mój ojciec był pracownikiem UB, ale nadto, że potem przez wiele lat był jeszcze kontaktem operacyjnych SB" - wyjaśnia po latach Rozpłochowski.
- To ja zadzwoniłam do Andrzeja z informacją na temat żony. Powiedziałam: lepiej, żebyś usłyszał to od przyjaciół, a nie od wrogów - mówi Jadwiga Chmielowska, działaczka antykomunistycznej opozycji, dziennikarka, od początku śledząca karierę Rozpłochowskiego. - Baśka jest drugą żoną Andrzeja.
Myślę, że została celowo podstawiona mu przez esbecję. Gdy tylko się pojawiła, zaczęła go kokietować. Ubierała się i zachowywała w sposób wyzywający. Była w 100 proc. w jego typie, jakby szyta pod jego portret psychologiczny. Zresztą Rozpłochowski w ogóle podobał się kobietom. Ale pierwsza żona, choć miała do niego żal, nigdy na niego nie doniosła - wspomina Chmielowska.
Rozpłochowski na jej rewelacje zareagował milczeniem. Po prostu go zatkało. Potem były godziny rozmów telefonicznych, na Skypie, wiele mejli. Sprawa przedostała się do publicznej wiadomości dopiero teraz, na przełomie maja i czerwca.
Za dwie paczki kawy
Przemysław Miśkiewicz, szef Stowarzyszenia "Pokolenie", które przygotowuje m.in. "Encyklopedię Solidarności" i stara się ocalić od zapomnienia dawnych bohaterów, nie był zaskoczony decyzją Rozpłochowskiego o publicznej spowiedzi. - Postąpił odważnie - mówi.
- Perfidia esbeków wobec Rozpłochowskiego nie dziwi. On nie szedł na żadne układy z władzą i SB wszędzie szukała na niego haków. Wartość donosów jego żony polega na tym, że dzięki nim można było stworzyć jego psychologiczne zwierciadło, co pozwalało na zdobycie wiedzy na temat jego słabych i mocnych stron. Fatalne w sprawie jest to, że w zamian za informacje dostawała gratyfikacje. Z materiałów SB wynika, że domagała się np. dwóch paczek kawy. Jeśli chodzi o ojca, już od lat było wiadomo, że pracował w UB. Esbecja zamieściła tę informację w kolportowanych w latach 80. ulotkach.
- Przez lata nie miał z ojcem kontaktu, bo jego rodzice byli po rozwodzie. Mógł być nie do końca świadomy tego faktu - przypomina Chmielowska. - A potem Rozpłochowski jakby wyparł go z pamięci. Z pewnością doznał wstrząsu, gdy dowiedział się, że w domu ojca, do którego poszedł zaraz po kolejnym wyjściu z aresztu, był zamontowany podsłuch - dodaje Miśkiewicz.
Sprawie Rozpłochowskiego esbecy nadali kryptonim "Lider", co świadczy nie tyle o braku oryginalności, co o wadze, jaką esbecy przywiązywali do jego osoby. Plan działań wobec Rozpłochowskiego był precyzyjnie nakreślony. Obejmował "rozpracowanie i stałe dokumentowanie wrogich wystąpień, wypowiedzi i inicjatyw, organi- zowanie działań specjalnych i operacyjnych mających na celu wykazywanie jego szkodliwej i antysocjalistycznej działalności, by wyeliminować go z władz Solidarności".
- To był samorodek polityczny, zażarty antykomunista - twierdzi Chmielowska. Esbecy starali się go skompromitować, rozpuszczając o nim plotki, kolportując ulotki i paszkwile. Oskarżano go i resztę Zarządu MKZ Katowice o libacje alkoholowe, orgie seksualne i o defraudację pieniędzy, a także o "rozbijacką działalność wewnątrzzwiązkową". W lutym 1981 roku spreparowano wobec niego serię pornograficznych zdjęć.
Fotomontaż rozesłano pocztą na tysiące adresów prywatnych i do Komisji Zakładowych Solidarności w regionie i w Polsce. Wysłano je nawet jego chorej matce. - Władze wszelkimi sposobami starały się nie dopuścić, by to Rozpłochowski został wybrany na szefa regionu, bo miałyby poważny problem - wyjaśnia śląski działacz opozycyjny Michał Luty. Wobec Rozpłochowskiego jest krytyczny, ale docenia to, że wyemigrował dopiero w 1988 roku, zmuszony do tego chorobą żony.
- Wybrany podczas I Walnego Zjazdu na szefa związku, uchodzący za ugodowego Leszek Waliszewski opuścił Polskę w 1983, choć oczekiwaliśmy wtedy od niego trwania na posterunku.
Wróg publiczny nr 1
Rozpłochowskiego aresztowano w nocy z 12 na 13 grudnia, gdy wracał z Gdańska ze zjazdu krajowego. - W obozach internowania też był otoczony agenturą. Od lutego do czerwca 1982 roku powstało 35 notatek z inwigilacji złożonych przez jedenastu współpracowników SB, jego ówczesnych współtowarzyszy niedoli. Wiemy o tym z dokumentów SB przechowywanych w IPN - mówi Luty. Pod koniec 1982 roku, gdy zwalniano ostatnich internowanych, w więzieniu pozostało 11 osób oskarżonych o "próbę obalenia siłą ustroju PRL". Wśród nich Rozpłochowski. Dzień przed Wigilią przewieziono go do aresztu śledczego w Warszawie przy ul. Rakowieckiej, gdzie osadzono m.in. Jacka Kuronia i Adama Michnika. - Dopiero w 1984 roku wyszedł na wolność na mocy amnestii. Do 1988 roku, gdy podjął decyzję o wyjeździe do USA, znajdował się pod stałą kontrolą SB - ocenia Luty.
16 grudnia 1987 Rozpłochowski po raz ostatni wziął udział w uroczystościach przy kopalni Wujek. Miesiąc później razem z żoną znaleźli się w Niemczech, skąd wylecieli do Kalifornii, gdzie chora na nowotwór Barbara została poddana kilku operacjom. Na obcym lądzie, bez znajomości języka, Rozpło-chowski musiał zarabiać na życie i leczenie żony. Pracował po kilkanaście godzin na dobę. Imał się każdego zajęcia: u dilera samochodowego, nocami jako strażnik w szpitalu psychiatrycznym. Od podszewki poznał kapitalizm, o który walczył.
- Andrzej wyjechał na krótko przed strajkami 1988 roku, w których mógł odegrać ogromną rolę. Z pewnością stanąłby na ich czele i nasza historia mogłaby się potoczyć nieco inaczej - twierdzi Chmielowska.
Rozpłochowski, mimo trudności, pokochał Amerykę. W 1993 roku cała rodzina otrzymała amerykańskie obywatelstwo. Rozpłochowski, który uzyskał możliwość głosowania, stał się zażartym zwolennikiem Republikanów. W 1998 roku odwiedził Polskę, Katowice i swoją hutę. Wsiadł nawet do swojej lokomotywy. Ówczesny wojewoda Marek Kempski uroczyście wręczył mu paszport. Myśli o powrocie, ale to nie takie proste.
Epilog
Z oświadczenia Andrzeja Rozpłochowskiego: "Ojciec mój od 13 lat nie żyje, więc stanął już wobec Bożego osądu. Żonie mojej zaś wybaczyłem, bo nie ma prawdziwej miłości bez przebaczenia. W sercu uznałem, że na to zasługuje po wspólnym przeżyciu niezwykle trudnych lat. A co najważniejsze, żona ma cywilną odwagę nie zaprzeczać swojej uległości wobec reżimu komunistów i żałuje tego.
W tej mierze ta prosta kobieta może być wzorem dla wielu innych, podobnie jak ona upadłych i zaplątanych ludzi z najwyższych nawet naszych świeckich i duchowych elit, którzy dzisiaj takiej uczciwości nie wykazują. Dlatego nie umiem podnieść kamienia i ukamienować jej. Próbę takiego osądu pozostawiam innym. Pod publiczny osąd oddaję również moją w tej sprawie postawę".
Agata Pustułka
15.11.2017r.
Dziennik Polski