Po wczorajszym wystawieniu na widok publiczny Całunu Turyńskiego w niektórych mediach rozległy się głosy, że relikwia nie jest autentycznym płótnem pogrzebowym Jezusa, lecz średniowiecznym fałszerstwem. Jako dowód podawano wyniki badań datacji metodą izotopu węgla C-14. Warto może więc przy tej okazji wyjaśnić nieporozumienia, jakie narosły wokół tego wydarzenia.
W tym celu musimy się cofnąć do dnia 13 października 1988 roku, gdy świat obiegła wiadomość, która wstrząsnęła milionami chrześcijan. Niezależnie od siebie trzy ośrodki naukowe ogłosiły, że Całun Turyński jest średniowiecznym fałszerstwem. Taki rezultat przyniosła datacja metodą izotopu węgla C-14 próbek pobranych z płótna. Według laboratoriów w Zurychu oraz w Tuscon w Arizonie, relikwia powstała między rokiem 1262 a 1312, zaś według laboratorium w Oksfordzie między 1353 a 1384.
Szok i rozczarowanie
Oświadczenie stanowiło szok, ponieważ stało w sprzeczności ze wszystkimi dotychczasowymi wynikami badań. Dziesięć lat wcześniej, w 1978 roku w Turynie zjawiła się ponad 20-osobowa grupa amerykańskich naukowców tworzących organizację o nazwie STURP (Shroud Of TurinResearch Project). W ciągu kilku dni przeprowadzili oni najbardziej wnikliwe i szczegółowe badania Całunu w dziejach tego płótna. Jeden z członków owej ekipy BarrieSchwortz opowiadał mi:
„Po zgromadzeniu danych w Turynie wróciliśmy do USA. Następne trzy lata zajęła nam analiza wszystkich badań. Efektem stały się 24 prace naukowe opublikowane w znanych na całym świecie, renomowanych, specjalistycznych czasopismach naukowych. Każdy artykuł dotyczył konkretnego wycinka badań i charakteryzował się wysokim stopniem specjalizacji, na przykład w dziedzinie hematologii, spektrografii, chemii czy fizyki, a wnioski w nich zawarte dotyczyły konkretnej dziedziny. Konkluzja badań zawarta została w ogłoszonym przez nas komunikacie z 1981 roku. Nie byliśmy w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie. Byliśmy w stanie jedynie stwierdzić, czym nie jest ten obraz. Nie jest malowidłem, nie jest fotografią, nie jest obrazem wypalonym na tkaninie. Nie byliśmy natomiast w stanie określić mechanizmu, który spowodowałby powstanie obrazu o takich samych właściwościach fizycznych i chemicznych.”
Wszyscy amerykańscy naukowcy należący do STURP stanowczo wykluczyli możliwość średniowiecznego fałszerstwa. Tym większym szokiem stała się dla nich ogłoszona w 1988 roku informacja o wynikach datacji węglem C-14. Rezultaty okazały się druzgocące także dla innych badaczy. Jeden z najbardziej zasłużonych popularyzatorów turyńskiej relikwii, Brytyjczyk Ian Wilson wspominał:
„To oświadczenie pozbawiło wartości całość moich studiów nad historią Całunu, nad którymi wówczas pracowałem od ponad 20 lat. Przeczyło ono także sporej ilości dowodów medycznych i innych, które w równym stopniu wywarły na mnie wrażenie. Całun po prostu nie mógł w żaden sposób być prawdziwym całunem historycznego Jezusa. Gdyż, jak stwierdzili jednogłośnie ci na podium, takie prawdopodobieństwo było teraz «astronomicznie« niewielkie.”
Spośród członków STURP najbardziej zawiedziony był Ray Rogers – termochemik pracujący dla Laboratorium Narodowego Los Alamos (tam, gdzie wyprodukowano pierwszą na świecie bombę atomową). Był on zdeklarowanym ateistą i w 1978 roku wyjeżdżał do Turynu z przekonaniem, że szybko zdemaskuje relikwię jako falsyfikat. Po badaniach dokonanych na miejscu zmienił zdanie. Zagadka Całunu fascynowała go coraz bardziej. Zaczynał coraz więcej rozmyślać o chrześcijaństwie.
Kiedy jednak w 1988 roku trzy laboratoria ogłosiły wyniki swych badań, nie ukrywał złości na samego siebie. Był wściekły, że dał się nabrać jakiemuś średniowiecznemu fałszerzowi. Od tej pory postanowił nigdy nie wracać do Całunu. Także dla większości świata naukowego sprawa turyńskiej relikwii wydawała się raz na zawsze rozstrzygnięta. A jednak wszystko zmieniło się za sprawą pewnej dociekliwej amerykańskiej pielęgniarki.
Upór i nawrócenie
Sue Benford od lat zafascynowana była Całunem Turyńskim. Śledziła pilnie wszystkie publikacje naukowe na ten temat, gromadząc bogaty materiał fotograficzny i faktograficzny. Pewnego dnia na jednym ze specjalistycznych zdjęć zwróciła uwagę na różnicę w odcieniu płótna w jego środkowej części i na brzegach.
Przypomniała sobie, że w nocy z 3 na 4 grudnia 1532 roku w kaplicy w Chambéry, gdzie przechowywany był wówczas Całun, doszło do pożaru, który omal nie zniszczył relikwii. Znajdowała się ona złożona na 48 warstw wewnątrz skrzyni z litego srebra. Wysoka temperatura spowodowała, że kilka kropel rozżarzonego metalu wpadło do środka, powodując zwęglenie jednego z rogów oraz opalenie boku złożenia tkaniny. Relikwia uratowana została przez czterech mężczyzn, którzy rzucili się w ogień, wiadrami wody schłodzili skrzynię i wyciągnęli ją na zewnątrz.Między 16 kwietnia a 2 maja 1534 roku Całun został poddany renowacji w klasztorze klarysek w Chambéry. Siostry dokonały naprawy tych części tkaniny, które zniszczyło płynne srebro.
Sue Benford doszła do wniosku, że próbka pobrana do datacji w 1988 roku mogła pochodzić nie z oryginalnej lnianej tkaniny, lecz z późniejszego naszycia dokonanego przez zakonnice. Dotarła do naukowców z ekipy STURP, którzy uznali jednak, że jest to niemożliwe, ponieważ Całun stanowił jedną integralną całość bez żadnych łat.
Mimo to pielęgniarka nie dawała za wygraną. Zaczęła studiować materiały dotyczące średniowiecznych technik renowacji tkanin. Wówczas natknęła się na informacje o tzw. cerze francuskim. Była to zapomniana dziś metoda cerowania polegająca na wypruwaniu zniszczonych nici z płótna i wplataniu na ich miejsce nowych, pofarbowanych w taki sposób, by nie odróżniały się od tła. W późniejszych czasach ten rodzaj naprawy zarzucono, ponieważ był on niezwykle pracochłonny.
Sue Benford doszła do wniosku, że tej właśnie techniki mogły użyć klaryski z Chambéry. Pojechała więc do Raya Rogersa, by osobiście przekonać go do ponownych badań Całunu. Naukowiec odmówił, ale ona nie ustępowała. Zniecierpliwiony jej natręctwem zadzwonił do BarriegoSchwortza, by zapytać, co ma robić z namolną pielęgniarką. Usłyszał, by świętego spokoju ulec kobiecie i udowodnić jej, że się myli.
W 2002 roku Rogers przeprowadził analizę opartą na tych samych odciętych fragmentach Całunu, z których pobrano próbki do datacji węglem C-14. Jakież było jego zdumienie, gdy odkrył, że obok lnianych nici znajdują się tam również bawełniane. Na dodatek okazało się, że te ostatnie zabarwione są na żółto, podczas gdy – jak wiadomo – oryginalne płótno nigdy nie było farbowane. Przypuszczenia Sue Benford potwierdziły się: wyniki uzyskane przez laboratoria w Zurichu, Tuscon i Oksfordzie nie mogły być wiarygodne, ponieważ pobrano z tkaniny niereprezentatywną próbkę. Teza o średniowiecznym fałszerstwie została więc obalona.
Ray Rogers był wówczas ciężko chory na raka. Pod wpływem swego odkrycia nawrócił się. Ostatnie lata życia poświęcił propagowaniu informacji, że Całun jest jednak autentycznym płótnem pogrzebowym Jezusa. Zmarł w 2005 roku w wieku 78 lat.