Christian Live Matter wtedy, dzisiaj i zawsze
Korsarze Mahometa i dwa miliony chrześcijańskich niewolników
(Rys. Aleksander Bednarski / Polonia Christiana)
Korsarze Mahometa i dwa miliony chrześcijańskich niewolników
Przez szereg stuleci poważnym zagrożeniem dla państw Zachodu byli muzułmańscy korsarze z Afryki Północnej. Na przestrzeni czterystu lat uprowadzili z Europy od miliona do dwóch milionów chrześcijańskich niewolników.
U schyłku średniowiecza na gruzach dawnego imperium berberyjskiego wyrósł szereg islamskich państewek, które z czasem przyjęły zwierzchnictwo tureckiego sułtana. Znalazło tu schronienie wielu Maurów uchodzących z Hiszpanii przed rekonkwistą. Obszar Maghrebu (północno-zachodniej Afryki) wraz z otaczającymi go wodami Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyckiego stał się kolejnym frontem wojny między światem chrześcijan i mahometan.
Islamscy korsarze, których żądzę łupów uwznioślała idea świętej wojny z niewiernymi, zwalczali żeglugę europejską i dokonywali łupieżczych najazdów na wybrzeża Włoch, Sycylii, Korsyki, Sardynii, Francji, Hiszpanii, Portugalii. Zdarzało im się także atakować Szkocję, Anglię i Irlandię. W roku 1627 porwali cztery setki brańców z Islandii!
Nadbrzeżne miejscowości w Europie płonęły, inne porzucali przerażeni mieszkańcy. Nikt nie policzył ofiar tej wojny. Wiadomo tylko, że w ciągu czterech wieków na północnoafrykańskie targi niewolników sprowadzono z Europy od miliona do dwóch milionów jasyru. Los brańców, których nie stać było na zapłacenie okupu, był tragiczny. Czekała ich dożywotnia ciężka praca, często tortury i egzekucje. Okaleczenia, wbijanie na pal, krzyżowanie były na porządku dziennym.
Rycerze Krzyża
W Europie szukano środków zaradczych i czynił to również Kościół. Świątynie wznoszone na wybrzeżach często przybierały kształt forteczek – w razie pojawienia się rozbójników bywały one ostatnim schronieniem parafian. Pomoc uprowadzonym w niewolę niosły zakony lazarystów, mercedariuszy, redemptorystów, organizujące zbieranie funduszy na wykup brańców. W roku 1607 papież Paweł V powierzył florenckiemu Zakonowi Rycerskiemu Świętego Stefana obowiązek walki z piractwem. Jednak muzułmańskim korsarzom szczególnie zrzedły miny, gdy na obszarze ich działania pojawili się szpitalnicy, znani też jako joannici i rycerze świętojanowi.
Przed wiekami Zakon Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego zrazu opiekował się chorymi pielgrzymami zmierzającymi do Ziemi Świętej. W czasach konfrontacji z islamem przeistoczył się w zakon rycerski. Joannici wzięli chlubny udział w kampaniach przeciw muzułmanom w Hiszpanii i Palestynie. Po upadku państw łacinników na Bliskim Wschodzie schronili się na Cyprze, następnie na Rodos. Prowadzili zażartą wojnę morską z muzułmanami. Kiedy wojska tureckie zdobyły Rodos, przez dłuższy czas tułali się w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Wreszcie w roku 1530 cesarz Karol V nadał im Maltę wraz z okolicznymi wyspami, w zamian za symboliczny trybut w postaci jednego sokoła rocznie. Odtąd przylgnęła do nich nazwa kawalerów maltańskich.
Flota szpitalników rychło stała się postrachem mahometańskich kaprów. Kawalerowie w razie spotkania wroga mieli obowiązek atakowania go, nawet przy jego czterokrotnej przewadze. Walka była bezpardonowa. Jeńcy obu stron rzadko mogli liczyć na wykupienie, na ogół kończyli żywot przykuci do wiosła wrażej galery.
Dragut – wzniesiony miecz islamu
W połowie XVI stulecia wśród korsarzy zajaśniała złowrogim blaskiem chwała rodyjskiego Turka, Draguta. Ów władca Algieru, z łaski sułtana bejlerbej (gubernator) obszaru Śródziemnomorza, zarazem admirał floty osmańskiej, wielokrotnie pustoszył wybrzeża Krety, Sycylii, Korsyki, kontynentalnych Włoch, Hiszpanii, Albanii, Czarnogóry, parokrotnie najeżdżał też Maltę i będącą we władaniu szpitalników wyspę Gozo. Był trudnym i niesłychanie okrutnym przeciwnikiem.
Jego marzeniem było całkowite unicestwienie zakonu kawalerów maltańskich, którzy spuścili tyle bolesnych cięgów wyznawcom proroka. Okazja nadarzyła się w roku 1565, kiedy na sułtańskim dworze zapadła decyzja o przeprowadzeniu inwazji na Maltę. W maju tego roku do brzegów Sokolej Wyspy przybiło blisko dwieście okrętów tureckich. Z ich pokładów zeszło 48 000 muzułmanów, w tym kilkanaście tysięcy korsarzy Draguta. Najazdem kierował Lala Kara Mustafa Pasza, wódz wsławiony w wielu kampaniach, Dragut zaś uchodził za jego prawą rękę.
Obrońcy mogli im przeciwstawić około 9000 ludzi. Obok rycerzy szpitala stanął zastęp potomków greckich uchodźców z Rodos, maltańskich tubylców, żołnierzy hiszpańskich, ochotników z Europy (głównie Włochów, choć nie zabrakło kilku Polaków), a nawet niewolników obdarowanych wolnością za cenę udziału w walce. Główna batalia rozegrała się pod murami miast: stołecznego Birgu oraz Senglei i Mdiny, Zamku Świętego Anioła w Birgu, w Forcie Świętego Michała na półwyspie Isola oraz Forcie Świętego Elma na półwyspie Sceberras.
Przez cztery miesiące na wyspie trwały zaciekłe i brutalne walki. Padł bohatersko broniony Fort Świętego Elma, rozległe obszary Malty zamieniły się w ruinę, zginęła połowa mieszkańców. Jednakże opór trwał, a obrońcy w końcu doczekali się hiszpańskiej odsieczy. Resztki wojsk inwazyjnych załadowały się na okręty i odpłynęły na wschód.
Wśród uchodzących nie było wodza korsarzy. Podczas zaciętej bitwy w dniu 20 czerwca, w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jakiś nieznany z nazwiska chrześcijański puszkarz w Zamku Świętego Michała Archanioła wypalił z działa w stronę pozycji wroga. Jego pocisk uderzył w nadmorską skałę, roztrzaskując ją na kawałki. Jeden z odłamków ugodził śmiertelnie Draguta, kładąc kres karierze wielkiego korsarza.
Niewolnicy lepsi i gorsi
Muzułmanie potrafili wykorzystać rozdźwięki między mocarstwami europejskimi. Haniebne sojusze z północnoafrykańskimi kaprami zdarzało się zawierać rządzącym we Francji, Anglii i Holandii.
W końcu jednak zaczęto powszechnie dostrzegać potrzebę likwidacji morskiego bandytyzmu. Obok niezmordowanych kawalerów maltańskich również floty poszczególnych mocarstw Starego Kontynentu jęły przeprowadzać regularne ekspedycje przeciw państwom pirackim, niszcząc ich eskadry oraz ostrzeliwując nadbrzeżne umocnienia i porty. W roku 1784 głośnym echem odbiła się „bombardacja” Algieru, przeprowadzona przez połączone floty Hiszpanii, Portugalii, Neapolu i Malty. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem – władca Algieru poprosił o pokój, publicznie wyrzekając się kaperstwa i handlu niewolnikami. Zdawało się, że islamskie korsarstwo, przyparte do muru, właśnie oddaje ostatnie tchnienie.
Tymczasem Europę podpaliła rewolucja francuska i wojny napoleońskie. Mocarstwa miały większe problemy niż łupieżcze napady na peryferiach. Maltę podbił Napoleon Bonaparte. Korsarze natychmiast wykorzystali sytuację, szybko odbudowując swój potencjał morski.
Wkrótce doszło do tego, że wiele państw zaczęło wypłacać haracz muzułmańskim piratom w zamian za powstrzymanie się od ataków. Stały trybut płaciły korsarzom: Królestwo Obojga Sycylii, Toskania, Sardynia, Portugalia, Dania, Szwecja, Księstwo Hanoweru, Brema oraz… Stany Zjednoczone.
Oficerowie brytyjskiej floty, szczególnie często napastowanej, wielokrotnie apelowali do dowództwa o zgodę na radykalne ukrócenie działań islamskich kaprów i uwolnienie chrześcijańskich niewolników.
– Krew się we mnie gotuje na myśl, że nie mogę dać nauczki tym piratom (…) Mówimy głośno o okrucieństwach handlu czarnymi niewolnikami, a jednocześnie przymykamy oczy na takie barbarzyństwo! – wołał w roku 1799 admirał Horatio Nelson. Wszakże ówcześni decydenci długo preferowali ową politykę podwójnych standardów.
Ani centa!
Na przełomie XVIII i XIX wieku północnoafrykańskie Wybrzeże Piratów obejmowało cztery islamskie państewka: Maroko, Algierię, Trypolitanię i Tunezję, wciąż stanowiące prowincje i lenna imperium otomańskiego. Ich władcy czuli się na tyle pewnie, że kiedy w roku 1801 amerykański prezydent Tomasz Jefferson odmówił płacenia haraczu, oburzony pasza Trypolisu wypowiedział wojnę USA!
Jefferson zbył rady wystraszonych doradców twardą kwestią:
– Miliony dolarów na obronę – na haracz ani centa!
Wkrótce na Morze Śródziemne wpłynęła eskadra okrętów amerykańskich. Doszło do szeregu starć z korsarzami. Zespół pod wodzą komodora Edwarda Preble’a uderzył całą siłą na Trypolis i dokonał tam niemałego spustoszenia. Papież Pius VII stwierdził z uznaniem, że Preble więcej zdziałał dla chrześcijaństwa, aniżeli większość krajów chrześcijańskich przez dwa stulecia.
Amerykanie przeprowadzili również pomysłową ofensywę lądową, stanowiącą wzorzec dla późniejszych operacji specjalnych. Wpierw w Egipcie sformowano małą armię, której zaczątkiem był dziewięcioosobowy oddziałek piechoty morskiej. Zwerbowano także pięciuset tubylców – dwustu greckich chrześcijan chętnych do walki z pohańcem, a także… trzystu najemników muzułmańskich, do których obietnica sutego żołdu przemawiała widać dobitniej niż poczucie religijnej więzi z trypolitańskimi korsarzami. Wojsko to dokonało tysiąckilometrowego rajdu przez Pustynię Libijską, by dotrzeć do wybrzeża i wziąć szturmem Darnę, stolicę Cyrenajki. Ów pustynny marsz został potem uwieczniony w hymnie US Marine Corps (od pałaców Montezumy po piaski Trypolisu).
Wystraszony władca Trypolisu poprosił o pokój. Zwycięska czteroletnia wojna z muzułmańskimi korsarzami kosztowała Amerykanów tylko 35 zabitych i dwa utracone okręty.
Zmierzch morskich czambułów
Po Kongresie Wiedeńskim także Europa wzięła się za porządki w regionie. Kiedy w roku 1816 algierscy korsarze dokonali krwawej rzezi dwustu korsykańskich, sycylijskich i sardyńskich poławiaczy korali w Bone, silna flota brytyjsko-holenderska (28 okrętów) wpłynęła do algierskiego awanportu.
Muzułmanie przywitali giaurów salwami z armat. Wymiana ognia była mordercza. Jak skrupulatnie wyliczyli kwatermistrze, Anglicy i Holendrzy wystrzelili na Algier 38 667 pocisków. Zniszczenia w porcie i w mieście były ogromne, cała korsarska flota legła na dnie. Zginęło 6000 muzułmanów, podczas gdy Europejczycy mieli tylko 142 poległych. Algierczycy skapitulowali – uwolnili 1642 chrześcijańskich niewolników i zapłacili wysokie odszkodowania. Dowodzący eskadrą sprzymierzonych kontradmirał Edward Pellew otrzymał za swą śmiałą akcję tytuł wicehrabiego Exmouth i honorowe obywatelstwo Londynu, a osobiste gratulacje i podarunki przesłali mu papież Pius VII oraz władcy Rosji, Hiszpanii, Holandii, Sardynii i Neapolu.
W następnych latach skuteczne działania przeciw piratom podejmowali Brytyjczycy oraz burbońska Francja. Swój udział w zwalczaniu zbrodniczego procederu miała również Austria – gdy w lipcu 1828 roku Marokańczycy zaatakowali austriacką brygantynę „Veloce”, w następnym roku cztery okręty cesarskie przeprowadziły odwetowe uderzenie na port Al Araisz, zadając wrogowi ciężkie straty.
Systematyczne działania zbrojne z czasem dały efekty. Trypolitania, Tunis i Maroko zarzuciły niecny piracki proceder. Nieprzejednane stanowisko zajmowała za to Algieria. Po serii ataków Francuzi postanowili rozwiązać problem raz na zawsze. W maju 1830 roku król Karol X wysłał ku algierskim wybrzeżom gigantyczną flotę inwazyjną. Francja zapanowała nad tą krainą na ponad sto trzydzieści lat. Wody u wybrzeży Maghrebu stały się bezpieczne.
Andrzej Solak
14.07.2021r.
PCh24.pl