Duch którego życzę swoim rodakom w chwili próby ich polskości
Dmytro Kozacki - oczy Azowstalu
Zdjęcia szefa służby prasowej pułku "Azow" Dmytro Kozackiego z zakładu "Azowstal" okrążyły cały świat i weszły już do historii bohaterskiego oporu Ukrainy w rozpoczętej przez Rosję wojnie.
26-letni Dmytro "Orest" pochodzi z miejscowości Malin w obwodzie żytomierskim. Już w szkole lubił fotografować i marzył o zostaniu dziennikarzem wojskowym. Równolegle ze służbą w pułku "Azow" studiował politologię na Uniwersytecie Narodowym Akademii Ostrogskiej. Romantyk i filozof z natury wykazał się stalową odpornością, broniąc Mariupola w zakładzie "Azowstal". Mimo trudnych warunków zapewniał rodzinę i przyjaciół, że wszystko z nim w porządku, a nawet żartował.
Dzięki zdjęciom Dmytro Kozackiego świat zobaczył twarze odważnych obrońców Mariupola. Jest autorem legendarnego już zdjęcia "Światło zwycięży". Wojskowy znany jest również z wykonania przy dźwiękach ostrzału piosenki zwycięzcy Eurowizji "Stephanie" oraz swojego wideo "Twierdza Mariupol. Ostatni dzień w Azowstalu".
Dmytro Kozacki i jego współtowarzysze zostali ewakuowani z Azowstalu i znajdują się obecnie w niewoli rosyjskiej. Na swojej stronie w sieciach społecznościowych poprosił o przesłanie swoich zdjęć na konkursy fotograficzne. Dmytro ma przed sobą wiele planów, ale teraz najważniejsze jest to, żeby on i jego współbracia wrócili do domu.
Korespondent Ukrinformu rozmawiał z matką bohatera i jego znajomymi, którzy opowiedzieli o Dmytro Kozackim.
JAK ROMANTYK W RÓŻOWYCH OKULARACH ZOSTAŁ WOJSKOWYM
Historia Dmytro Kozackiego, jego rodziny i rodzinnego miasta jest ściśle spleciona z wojną na pełną skalę, która trwa na Ukrainie od ponad trzech miesięcy. Podczas gdy żołnierz przebywał na "Azowstalu", jego matka była kierowniczką pociągu ewakuacyjnego Kijów-Użhorod, gdzie mimo osobistego bólu dzieliła cierpienie ludzi uciekających przed wojną. Jednocześnie ich ojczysty Malin został bardzo ostrzelany przez Rosjan, bezlitośnie niszcząc to miasto.
Rozmawialiśmy z matką Dmytra Iryną Jurczenko przez telefon. Przed tą rozmową, trochę się martwiłam, żeby nie sprawić jej jeszcze większego bólu. Jednak jego matka trzyma się mężnie i wiele osób, które narzekają na życie na tyłach, może się od niej uczyć odporności. Pani Iryna pracuje jako kierownik w Ukrzaliznycy od 30 lat. Oprócz Dmytra ma 18-letnią córkę.
"Zawsze rozmawiałam z Dmytriem, śpiewałem mu kołysanki, kiedy był jeszcze w moim brzuchu. Poprosiłam go i swoją córkę, aby zawsze pozostawali ludźmi, bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdą. Od dzieciństwa wszystkie babcie na podwórku naszego pięciopiętrowego budynku bardzo lubiły mojego syna, bo jak tylko zobaczył jedną z nich z torbą, podbiegał z pomocą. Dmytro uczył się w szkole nr 4 w Malinie. Lubił szkołę, nauczycieli i uczniów" - mówi Iryna.
Według matki syn nie był świetnym uczniem, ale uczył się na dość wysokim poziomie. Dmytro dużo czytał, kochał historię, brał udział w konkursach z fizyki, informatyki.
"W szkole był wszechstronny i kreatywny. Mąż chciał, aby syn uprawiał sporty, zapasy, a on fotografował kwiaty i motyle. Zawsze robił niezwykłe zdjęcia. Dmytro był romantykiem i nigdy nie sądziłam, że zostanie żołnierzem. Zawsze miał różowe okulary i różowe sny. Nawet kiedy rozmawiałam z nim z "Azowstalu", mówił, że wszystko jest w porządku. Ale kiedy czasami nagrywaliśmy wideo, widziałam jego oczy, a te mówiły mi wszystko. Próbowałam się trzymać, brałam tabletki uspokajające i mówiłam: "Dima, wszystko w porządku". A on bez tabletek się uspokajał i rozmawiał ze mną i swoją siostrą" - mówi mama.
Po ukończeniu szkoły Dmytro studiował informatykę w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Kiedy ukraińscy studenci wyjechali na Euromajdan w 2013 roku, syn postanowił wrócić na Ukrainę. Przyjechał na święta Bożego Narodzenia i zdecydował, że potrzebny jest w domu. Potem była Rewolucja Godności, w 2015 roku Kozacki wstąpił do Gwardii Narodowej Ukrainy w Mariupolu, a dwa lata później do pułku "Azow".
Zapytał mnie: "Mamo, jak na to patrzysz?" - a ja odpowiedziałam, że to jego decyzja i akceptuję ją Byłam nawet zadowolona, bo zawsze z natchnieniem mówił o pułku "Azow". "Mamo, wszystko jest tu tak logiczne, słyszymy się nawzajem, wszyscy są tutaj równi!" - Był zachwycony Azowem i od dawna się do niego przygotowywał - wspomina Iryna.
Dmytro tradycyjnie wracał do domu na Nowy Rok i Święta Wielkanocne, a także urządzał spotkania-niespodzianki dla matki w jej urodziny. Do Mariupola kilka razy w roku jeździła także rodzina Dmytra.
Równolegle ze służbą wojskową Dmytro rozpoczął studia politologiczne na Uniwersytecie Narodowym Akademii Ostrogskiej.
DZIĘKUJĘ TWIERDZY AZOWSTAL ZA OCALENIE ŻYCIA MOJEGO SYNA
Iryna Jurczenko wspomina, że dwa dni przed wojną zadzwonił do niej jej syn i poprosił o spakowanie tzw ratunkowej walizki. 24 lutego o 5.45 mama dowiedziała się od Dmytra, że wojna już się zaczęła. Wtedy Dmytro poprosił zadzwonić do wszystkich krewnych i znajomych, aby mieli przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy. Matka spełniła zadanie syna i 25 lutego wyjechała do Kijowa, gdzie przez 10 dni z rzędu ewakuowała pasażerów pociągiem.
"Wiedziałam, że są w Mariupolu, a od 1 marca, jak powiedział Dmytro, obrońcy miasta byli już w Azowstali. Z mieszkania Dmytra można było zobaczyć tą fabrykę - śledziłam jej odpady i zawsze byłam oburzona, bo nie podobała mi się tamtejsza atmosfera. A kiedy mój syn powiedział, że jest w Azowstali, często dziękowałam fabryce, jej murom i tej fortecy, która uratowała wiele istnień - mojemu synowi, jego współbraciom, cywilom i dzieciom. Czytałam wszystkie wiadomości, a zwłaszcza szukałam tych o Azowstalu. Moje serce krwawiło i było rozdarte na kawałki, płakałam cicho, aby nikt nie mógł zobaczyć, a potem wzięłam się w garść i trzymałam. Cieszyłam się nawet, że jestem w pracy, bo nie mam prawa się tam rozklejać - przy pasażerach nie można płakać, tam muszę być twarda i pokazać im, że już są bezpieczni, a było im wtedy bardzo ciężko" - podzieliła się pani Iryna.
Podczas pobytu Dmytro w Azowstalu jego matka korespondowała z nim głównie w mediach społecznościowych. Każdego ranka pisałam do niego wiadomość. Czytała i przepisała każde z nich kilka razy, aby ani jedno słowo nie zdenerwowało ani nie zasmuciło syna. A potem co minutę nie mogła się doczekać odpowiedzi. Dmytro zwykle pisał krótko, że wszystko z nim w porządku i ciekawił się jak radzi sobie jego rodzina. Dopiero w ostatnich dniach pobytu obrońców Mariupola w Azowstalu rodzinie Dmytra Kozackiego udało się nawiązać z nim kontakt.
"O ewakuacji z Azowstalu dowiedziałam się z wiadomości. Syn zgromadził naszą rodzinę, chciał pokazać, że wszystko z nim w porządku. Ostrzegł mnie, że może nie być z nim kontaktu przez kilka dni, ale nie trzeba się martwić, bo to konieczne. Działania i decyzje pułku "Azow" i jego dowództwa są logiczne i przemyślane. Wiem, że to konieczne, bo Azowcy się nie poddają. Nie uważam, że to niewola, ponieważ niewola jest wtedy, gdy tchórze się poddają, a to tylko ewakuacja. Mój syn poprosił mnie wtedy: "Mamo, kup sobie trochę takich środków uspokajających, żeby ci pomogły - naprawdę chcę widzieć cię spokojną i piękną, kiedy się spotkamy". I kupiłam je, łykam, na razie pomagają. Później zadzwonił do mnie z innego numeru i powiedział: "Wszystko w porządku, żyjemy, jesteśmy w kontakcie" - mówi Iryna Jurczenko.
Dmytro Kozacki marzył o zostaniu dziennikarzem wojskowym, a to marzenie spełniło się w Azowstalu, ponieważ zdjęcia, które tam zrobił, latały po całym świecie. Jego matka mówi, że jego zdjęcia to oczy Azowstalu, które oddają okropności wojny, której doświadczali odważni obrońcy Mariupola.
Pytam Panią Irynę czego życzy synowi i bohaterom Mariupola, których powrotu czeka cała Ukraina, na co odpowiada:
"Życzę naszej Ukrainie, rządowi i całemu światu, aby zrobiły wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby jak najszybciej ściągnąć do domu naszych Bohaterów. Bardzo chcę, żeby nie byli historią w książkach, ale aby nadal tworzyli naszą historię tutaj. Wiem, że to bardzo rozważni, inteligentni i cierpliwi ludzie, którzy w najbliższej przyszłości muszą wrócić do swoich rodzin i dalej walczyć o zwycięstwo Ukrainy."
SAMOZORGANIZOWANY, AKTYWNY I WYŁĄCZNIE POZYTYWNY STUDENT
W Akademii Ostrogskiej, gdzie studiuje drugi rok Dmytro Kozacki, nazywany jest dumą uniwersytetu.
Nauczyciele mówią, że miesiąc przed wojną zadzwonił do nich po zadania.
"Poznałam Dmytro Kozackiego jesienią 2020 roku. On wtedy zaczynał pierwszy rok nauki na kierunku "politologia". Studia rozpoczął zdalnie, według indywidualnego planu. Wykładałam u niego "socjologię". Już wtedy byłam pod wrażeniem tego, jak starannie wykonał zadanie, przygotowując się do ostatniego egzaminu. Czuło się dobre przygotowanie edukacyjne i wysoki poziom samokształcenia, samoorganizacji" - mówi docent Inna Szostak.
Studentka Akademii Ostrogskiej Karina Zacharowa, która jest także kuratorem studenckim grupy Dmytro Kozackiego, mówi, że podobnie jak wszyscy jego koledzy z klasy, zna go tylko wirtualnie.
"Zaprosiliśmy Dmytro do pasowania na ucznia, ale nie mógł, więc dołączył do nas online. Dmytro błyskawicznie odpowiadał na wszystkie wiadomości, reagował na wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w sieci, starał się być jak najbardziej aktywny. Kiedy był w Azowstalu, nie prowadziliśmy z nim aktywnej korespondencji. Zależało mi na tym, żeby wiedzieć, że jest w sieci, a potem oddychałam z ulgą. Były chwile, kiedy bardzo chciałam napisać coś, co mogłoby wesprzeć Dmytro, ale nie byłam pewna, czy to będzie właściwe, czy to go nie zrani, jak to odbierze. Dlatego każdy przekaz, których było mało, pisałam długo, bo zależało mi na tym, żeby to było poprawne, taktowne i mogło jak najbardziej go wesprzeć. Kiedy odpisywał, zawsze dziękował za wsparcie, zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Generalnie od momentu naszego spotkania nie słyszałam od niego żadnych negatywów" - mówi Karina.
Wspomniała o jednym jego tweecie, w którym napisał, że jest gotowy na lato, bo teraz jest na azowstalskiej diecie i waży 59 kg.
To straszny fakt, ale przekazał to z uśmiechem i pozytywnym nastawieniem - powiedziała i dodała, że teraz uczelnia czeka na powrót Dmytra, aby się z nim spotkać i żeby mógł zdobyć wyższe wykształcenie, którego tak pragnął.
Przed ewakuacją sam Dmytro Kozacki udostępnił swoje zdjęcia z Azowstalu i poprosił o przesyłanie ich na konkursy fotograficzne.
"Jeśli coś wygram, po wyjściu będzie bardzo fajnie. Dziękuję wszystkim za wsparcie" - dodał wojskowy.
W przeddzień ewakuacji nakręcił też film "Twierdza Mariupol. Ostatni dzień w Azowstalu". Przedstawia on zakład, zniszczony przez rosyjskie bomby z nieba, ciągłym ostrzałem artyleryjskim z ziemi i pociskami z morza.
W mediach społecznościowych, pod postami Dmytro Kozackiego, reżyserzy komentują, że są gotowi do kręcenia filmów na podstawie materiału Kozackiego. Najważniejsze, żeby teraz wrócił do domu.
Iryna Czyryca, Żytomierz
13.06.2022r.
ukrainform.pl