Jan Paweł II - król dusz i serc
Jak żyć w trzecim tysiącleciu?
Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi! Amen
- Jan Paweł II, 1979
2 kwietnia 2005 roku świat stracił jednego z największych chrześcijańskich przywódców, a Polska straciła tak wiele, że straty tej do dziś nie jesteśmy w stanie oszacować. Dziś musimy żyć ze świadomością, że nie ma Go wśród nas. Czasami wprost zadaje sobie pytanie, czy gdyby żył, pozwoliłby by nas tak - jako naród - traktowano. Pamiętam, że kiedy w ten pamiętny dzień jego śmierci na schodach seulskiej katedry w Myong-dong zostałem zatrzymany przez koreańską dziennikarkę, która widząc że jestem cudzoziemcem zapytała mnie jakiej jestem narodowości, a gdy odparłem że jestem Polakiem to bardzo się ucieszyła i zadała mi pytanie: Kim dla Polaków był Jan Paweł II? Odparłem wtedy (bardzo wzruszony): był naszym nauczycielem, przewodnikiem, naszym królem. Więcej nic już nie byłem w stanie z siebie wydusić.
Dziś poszukując dróg i sposobów na uzdrowienie naszej chorej Ojczyzny musimy wrócić do nauk Jana Pawła II, który tak mocno zawsze deklarował swój emocjonalny stosunek do Polski, i tak bardzo zawsze był zatroskany losem swego narodu. Wzywał nas do obrony tego co najważniejsze mówiąc: "Pilnujcie mi tego dziedzictwa, któremu na imię Polska, pilnujcie mi tego Krzyża". Czy moglibyśmy z czystym sumieniem stanąć dziś przed Nim do raportu i zameldować, że soldarnie tę misję jako naród wypełniamy?
Wydaje się że pielgrzymki większości byłych i obecnych prezydentów i ministrów, a także przeciętnych obywateli do Rzymu w małym stopniu przekładają się na rzetelną realizacje celów, które Nasz Papież przed nami stawiał. W "Evangelium Vitae" Jan Paweł II pouczał: Chrześcijanie, jak i wszyscy ludzie dobrej woli, są zobowiązani zgodnie z sumieniem nie brać udziału formalnie w praktykach, które jeśli nawet są dozwolone przez prawo cywilne, ale godzą w prawa boskie. Zbyt szybko zapomnieliśmy co On do nas mówił, a Jego słowa przyjmujemy do wiadomości tylko przy specjalnych okazjach. Minęło niespełna 9 lat od śmierci papieża Wojtyły a już jesteśmy innym jakby narodem niż byliśmy w roku 2005. Co sie stało? Czy przeżywamy kryzys tożsamości? Napewno nie, choć ataki na nią ewidentnie mają miejsce. Często zaganiani wokół własych spraw padamy na kanapę naprzeciwko telewizora, który stał się "ołtarzem" XXI wieku, i stamtąd zmęczeni w półśnie, często nieświadomie, kodujemy w naszych mózgach idee nic niemające wspólnego z naszym własnym system wartości i z naszymi głębokimi tradycjami. A przecież w ostatnią niedzielę wznosiliśmy błagania: My chcemy Boga, w książce, w szkole. A nawet kiedy spokojnie pragniemy się cieszyć polskim medalem na olimpiadzie w Soczi, to natychmiast zjawią się fałszywie uśmiechnięci Putin i Tusk, zrobią polityczną rewię j popsują nam humor na cały wieczór.
- Ale, my chcemy przecież Boga, w książce w szkole, a nie Tuska w telewizorze. Szatan, szatan wszędzie!!!
A są przecież wśrod nas i tacy, którzy pamiętają te zacytowane powyżej przeze mnie słowa, bo Duch Świety przecież zstąpił i odmienił oblicze Tej Ziemi, ale później jakgdyby moce szatańskie znowu zaczęły motać pajęczyny kłamstw. Wielu z nas zbyt łatwo straciło ducha. Ale może ktoś pamięta jutrzenkę Solidarności i jedność w narodzie, która tak wielką była, że przesunęła góry totalitaryzmu tak, że mury zawaliły się wszędzie, nie tylko u nas, i pogrzebały stary świat. To te słowa natchnięte Pismem Świętym, a nie wtórne kucie muru berlińskiego, zmieniły wszystko; przestaliśmy się lękać - poszliśmy do Chrystusa i Jego Matki, a Nasz Papież - jak go nazywaliśmy - popchnął nas w Ich ramiona. Na nowo przeżywaliśmy nasze Grunwaldy, Śluby Lwowskie i Kłuszyny. Sen wiary i wolności trwał jednak zbyt krótko. Przebudziliśmy się w Europie, którą nie my nawracamy - jak oczekiwał od nas Jan Paweł II - lecz ona nas nawraca trując codziennie wodą kłamstwa z zatrutej cysterny. Jak mogliśmy o tym wszystkim zapomnieć? Przed odejściem do Domu Ojca, Jan Paweł II, nasz Karol Wojtyła, nauczał nas co to znaczy być dziś katolikiem i jakie czekają nas wyzwania w przyszłości. Karol Wojtyła, nasz rodak, zostawił nam wizję XXI wieku jako początku trzeciego tysiąclecia - cywilizacji wartej człowieka, prawdziwej ery kultury wolności. Te nauki są w zasięgu ręki, musimy do nich sięgać. Jest tam wszystko czego ciało i dusza potrzebują.
Zgodnie z dogmatem Kościoła Rzymskiego Papież przypominał nam, że wiara nasza opiera się na natchniętej przez Boga Biblii i na tradycji Kościoła. Kościół Katolicki jako instytucja w Polsce, która ma tradycje sięgające roku 966. O tej tradycji nie mamy prawa zapomnieć, musimy ją pielęgnować, bo właśnie dzięki niej, pomimo wszystkich przeciwności, możemy nazywać się Polakami i katolikami, a kraj nasz Polską. Czy to nie cud, że 1000 temu staliśmy obok państwa naszych chrześcijańskich braci Czechów, które tak jak nasze liczyło wtedy około milion mieszkanców, a dziś jest nas na świecie co najmniej 5 razy tyle co Czechów, a gdyby nie rozbiory mogło być znacznie więcej. Wiara nas uskrzydlała, nie baliśmy się wolnych snów o potędze.
W encyklice "Tertio Millennio Adveniente" Papież przypomniał dumnie, że Kościół Katolicki przetrwal 2000 lat i odniósł się do Biblii porównując go do olbrzymiego drzewa musztardowego, które z malutkiego nasiona rozrosło się tak, że okryło swymi gałęziami całą ludzkość. W przeciągu tych 2000 lat naród polski przeszedł z Kościołem ponad 1000; bez Kościoła i bez Rzymu nie było by Polski którą znamy dziś, ale nie byoby też pamięci o naszej potężnej monarchii - Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Naturalnie co jest dla nas samych najważniejsze to wskazówki - jak żyć w trzecim tysiącleciu by nie stracić ducha, by nie odejść od Boga, by nie zgubić siebie samego, nie stracić rodziny, Ojczyzny, by nie przestać być narodem świadomym swych korzeni i swej drogi ku przyszłości. W końcu, by nie stracić tej resztówki która nam z dawnej Rzeczpospolitej pozostała. Z naszego punktu widzenia wszelkie plany superpaństwa w miejscu gdzie jest Polska są planami iście diabelskimi, a więc także anty-chrześcijańskimi.
W kazaniu dla seminarzystów w Vesperes w roku 1995 papież powiedział: Słowo Boże nie może być zredukowane do zwykłej ludzkiej mądrości, gdyż zbawienie leży nie w mądrych ludzkich słowach czy projektach, ale na Krzyżu i w Zmartwychstaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Otóż, w naszym wieku, głos Boga został zagłuszony przez ludzkie "mądrości", które po swojemu interpretują co to jest prawda, wolność, naród, państwo, rodzina, małżeństwo, postęp, sprawiedliwość społeczna czy odpowiedzialność. I tu Papież - filozof i teolog udziela nam wiele cennych rad. Weźmy choćby w/w słowo solidarność. Otóż Jan Paweł II doskonale sobie zdawał sprawę jak ważne było to dla nas Polaków słowo. A przecież to wartość tego właśnie słowa, które tak pięknie reprezentowało chrześcijański i narodowy etos Polaków, zostało sprzeniewierzone przez ludzi którzy najwidoczniej nic z nim nie mieli wspólnego. W "Sollicitudo Rei Socialis" papież przestrzegał by to co jest dobrem każdej jednostki z osobna oraz dobrem ogółu nie zostało zmarnowane przez samolubne działania grup pośrednich, które mają na celu swoje partykularne interesy i przedkładają je ponad interes nas wszystkich". Czyż nie jest to dokładne opisanie scenariusza tzw. okrągłego stołu?
Nauki Karola Wojtyły nie są intelektualną grą słów profesora KUL lecz kazaniami dobrego pasterza, który dba o swoje stado. Ujmuje w teologii i filozofii Karola Wojtyły ciągłe odwoływanie się do Pisma Świętego oraz zakorzenienie w tradycjach Kościoła Powszechnego jako tej instytucji, której przekaz jest najbardziej na dzisiejsze czasy klarowny i wiarygodny. W swych wypowiedziach Papież często kładł na szalę Kościół oraz tzw. współczesne autorytety. Autorytetem, który odegrał bardzo ważną rolą w jego przygotowaniu do stanu kapłańskiego był kardynał książę Adam Stefan Sapieha. Szczególnie w czasach niemieckiej okupacji - wspominał Wojtyła - ksiądz-kardynał był właściwie jedynym przedstawicielem narodu wyrażającym stanowczo jego godność w sposób przejrzysty dla wszystkich. Był więc metopolita krakowski czymś w rodzaju interrexa sprawującym rolę króla w czasie bezkrólewia pod okupacją niemiecką. Podobnie można by określić autorytet Prymasa Tysiąclecia w okresie okupacji sowieckiej. A w latach 1978-2005 królem polskich serc i dusz był Nasz Papież w Rzymie. Od roku 2005 autorytetów tej skali brak, a w zamian Polacy dowiadują się o szpiegach, agentach, kościelnych liberałach i pedofilach na najwyższych szczeblach Kościoła. Równolegle rząd warszawski nie posiada żadnej zdolności godnego reprezentowania narodu od wewnątrz i na zewnątrz. Z ostatnich pięciu prezydentów tylko jeden, Lech Kaczyński, okazał się godny tego urzędu, ale zginął w zamachu smoleńskim. Oto Polska Anno Domini 2014. Tu dziś jesteśmy.
Jak iść ku przyszłości? Już z powyższych wywodów powinno być jasne, że Polacy muszą oprzeć swoje plany na czymś solidnym, a jedyną solidną i tradycyjną instytucją w Polsce jest Kościół. To jest nasza skała, ale jak dziś można zauważyć i ona ma swoje pęknięcia, dlatego też powinniśmy opierać się na autorytecie Stolicy Apostolskiej i wierzyć, że nowy papież okaże zdolność do oczyszczenia hierarchii kościelnej z niegodnych księży i biskupów. Trzeba iść na jakość. Nasz Papież w swej dobroci i miłości bliźniego być może nie zauważył ilu miał judaszów w swym najbliższym otoczeniu. Dziś naród nasz wraz Kościołem przeżywa czas wielkiej próby. Musimy wierzyć, że On, za kilka miesięcy już święty, będzie nad nami czuwał. Musimy się przygotować duchowo na ten moment kanonizacji, bo może to być następny zwrot w tym Wielkim Projekcie jakim jest Polska. Musimy okazać się godni tego wielkiego wydarzenia w życiu Kościoła i Polski.
Jan Paweł II nigdy nie bał się zabierać głosu w sprawach dla Kościoła i ludzkości, w tym dla Polaków, najważniejszych. Papież zawierzył Polskę (i wiele innych krajów) Matce Chrystusowej, Bogurodzicy, którą czcili nasi rycerze idący do bitew. "Pozwólcie - mówił 3 czerwca 1979 roku na Jasnej Górze - że przyniosę tutaj to, co niedawno czyniłem w rzymskiej Bazylice Santa Maria Maggiore, a potem w Meksyku w Sanktuarium w Gwadelupie - te same tajemnice serc, te same bóle i cierpienia kończącego się drugiego tysiąclecia od narodzenia Chrystusa, te same wreszcie nadzieje i oczekiwania. Pozwólcie, że wszystko to tutaj zawierzę! Pozwólcie, że wszystko to zawierzę w nowy sposób? Jestem człowiekiem zawierzenia. Nauczyłem się nim być tutaj".
Nie zapominał też o pamiętnych Ślubach Lwowskich króla Jana Kazimierza z dnia 1 kwietnia 1656 roku, nie tylko odwiedził odnowiona w tym celu katedrę lwowską, ale także ofiarował i poświęcił nowe złote korony dla obrazu Matki Bożej Królowej Polski. Znamienna rzecza jest, że kult maryjny w Polsce jest związany z okresem kontrreformacji, ze zwycięstwem nad herytykami, którzy dla Matki Zbawiciela szacunku nie mieli i nie mają. W encyklice "Redemtoris Mater" papież przywołując wesele w kanie galilejskiej zwrócił uwagę, jak ważną rolę wyznaczył Zbawiciel swej Matce. W zdawałoby się błachym stwierdzeniu "Oni nie mają wina (zabrakło im wina)" zawarty jest wielki symboliczny akt: oto Ona, Matka Chrystusowa, mediatrix, zwraca uwagę swemu synowi na potrzebę ludzkości, pośredniczy w zbliżeniu wiernych do Boga. Jest więc Ona także rzeczniczką woli swego syna.
Polskim katolikom, którzy wybrali Maryję na swą królową, nie trzeba tłumaczyć jak bardzo pomocną Ona jest posiłkując zbawicielską rolę Mesjasza. W modlitwie w Ogrodach Watykańskich Jan Paweł II kierował takie oto słowa do Matki Przenajświętszej: "O błogosławiona dziewico, Matko Boża, Matko Chrystusowa, Matko Kościoła, spójrz na nas litościwie w tą godzinę! Virgo fidelis, Wierna Dziewico, módl się za nami! Ucz nas wierzyć tak jak Ty wierzyłaś! Uczyń naszą wiarę w Boga, w Chrystusa, w Kościół, zawsze być niepokalaną, pogodną, odważną, mocną i hojną."
Stanowisko Kościoła Katolickiego, obecne także w kazaniach Papieża-Polaka, ubezpiecza miejsce dla wspólnot narodowych, które są także częścią szerszej wspólnoty chrześcijańskiej skupionej w Kościele Katolickim. Naczelnym zadaniem Kościoła jest posługa, która ma pomóc jednostce w znalezieniu drogi do Chrystusa. Dziś kiedy nauki pochodzące z "zatrutej cysterny" chcą znowu (jak za czasów komunizmu) wyrwać Boga z naszych serc, a szacunek dla żołnierzy niezłomnych Rzeczpospolitej nazywają postawą faszystowską, musimy wrócić do dwóch przemówień naszego Wielkiego Rodaka. 5 października 1995 roku w siedzibie ONZ w Nowym Jorku powiedział on: "Musimy wyjaśnić zasadnicze różnice pomiędzy niezdrową formą nacjonalizmu, który uczy pogardy dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest właściwą miłością własnego kraju. Prawdziwy patriotyzm nigdy nie stara się dążyć do dobrobytu własnego narodu kosztem innych. Bowiem ostatecznie dotknęłoby to także jego własnego narodu, wyrządzenie krzywdy dotyka obu stron - i agresora, i ofiary. Nacjonalizm, szczególnie w swoich najskrajniejszych formach, jest więc antytezą prawdziwego patriotyzmu. Natomiast w Krakowie w 2005 roku padly takie oto slowa: "Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna. Nasze dzieje uczą, że Polacy byli zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra albo też dla jego odzyskania."
Papież przypomina nam więc, że są takie momenty w życiu narodu, które wymagają poświęceń, a nawet ofiary życia. Życie ludzkie - mówi Papież - jest wartością najcenniejszą daną od Boga, życie nie jest jakąś abstrakcyjną ideą lecz konkretną rzeczywistością bytu, który żyje, działa, rośnie i się rozwija. Życie ludzkie jest bytem zdolnym do miłości oraz do poświęceń w służbie ludzkości. Kto oddaje lub traci życie za idee Chrystusowe będzie żyć wiecznie.
Nauki Kościoła Rzymskiego obejmują swym nauczaniem wiele zagadnień życia osób wierzących, które ustawicznie poddawane są presji "alternatywnych" autorytetów. Papież daje nam bardzo dokładne porady i na te tematy. Choćby w kwestii wartości życia Kościół jasno naucza: każda świadoma decyzja pozbawienia życia niewinnego człowieka jest nieskończonym złem, i na zawsze pozostanie aktem nieposłuszeństwa wobec praw moralnych, a także wobec samego Boga, który prawa te ustanowił [Evangelium Vitae]. Kościół przeciwstawia kulturę miłości kulturze śmierci [Ad Limina Apostolorum]. W erze tuskowej szerzona jest kultura śmierci, która dotyczy aktów aborcji, ale i tajemniczych zgonów osób, które służyć chciały kulturze życia, wiary, nadziei i miłości. A przecież poszanowanie życia oraz godności ludzkiej odnosi się także do reszty stworzenia, która wraz z człowiekiem ma istnieć na chwałę Bożą [Kryzys ekologiczny, 1990]. W Polsce wystarczy zajrzeć do gazet by się dowiedzieć o wyroku rządu Tuska na polskie lasy i ludzi z lasu żyjących.
Czymże jest postęp? - pyta Jan Paweł II. Postęp jest zbyt często mierzony według kryteriów nauki i technologii, ale o wiele istotniejszą jest przestrzeń społeczna i etyczna, która zajmuje się ludzkimi relacjami i wartościami duchowymi. Na tym polu dużo mamy do zawdzięczenia kobietom. Kobiety mają swoje godne miejsce w Kościele i społeczeństwie, a ich ideałem jest Matka Zbawiciela, a więc nie zatrute nauki genderactwa - jakbyśmy dziś powiedzieli. Według papieża także demokracja nie może okupować pozycji idola do tego stopnia że ma być substytutem moralności czy panaceum na niemoralność. Jako taka demokracja jest tylko środkiem, a nie celem samym w sobie. Jej "moralna" wartość nie jest automatyczna, ale zależy od jej podporządkowania prawom moralnym, którym, jak każda inna forma ludziego postępowania, musi podlegać.
Zwróciłbym uwagę na fakt, że papież nie uważał demokracji za system idealny. Otóż bardzo celnie określa demokrację Grzegorz Braun - monarchista, słusznie zwracając uwagę na Chrystusa, który jest jednak królem, a nie prezydentem jak Komorowski, a podobnie rzecz się ma z Maryją - królową (a nie n.p. prezydentową) Polski. Więcej - jak zauważył Braun - Kościół jest hierarchią, która jest systemem idealnym, natomiast demokracja jest z natury anty-hierarchiczna. W demokracji każde bezeceństwo, każdy wulagaryzm czy niegodziwość mogą być poddane głosowaniu i następnie podniesione do rangi dogmatu. Tak to ludowa, przeciwna dogmatom Kościoła władza, produkuje "demokratycznie" nowe dogmaty.
Dzisiejsza rzeczywistość społeczna w Polsce dostarcza nam co rusz nowe przykłady na odgórne narzucanie przez reżym praw ograniczających ludzką godność, prawa rodzinne czy wolności osobiste. Przypomnijmy fragment listu, który w roku 1998 Papież skierował do rodzin z okazji Światowego Dnia Pokoju: "Rodzina jest pierwszą szkołą życia, i wychowanie tam otrzymane ma decydujący wpływ na przyszły rozwój młodego człowieka". Tymczasem polskie rodziny pozbawiane są przez neo-kolonialny reżym podstaw finansowych, ogranicza się im dostęp do opieki medycznej i adekwatnego wykształcenia dzieci. Rządząca sitwa robi wszystko by polskie dzieci zatracały tożsamość narodową polską, a rodzice - dzięki liberalnym procedurom - byli pozbawiani opieki nad własnymi dziećmi. Państwo kradnie polskie dzieci i formuje je według norm brukselskich na swoich lewacko-liberalnych janczarów. Rząd w Warszawie ignoruje wołania nauczycieli i rodziców o przywrócenie polskiej historii i literatury do szkół oraz wyrugowanie indoktrynacji sekusalnej. Dążenia do przywrócenia przedmiotu "Edukacja dla życia w rodzinie", która mogłaby ukrócić społeczne wychowanie dzieci i młodzieży wg formatu tzw. gender studies, jak do tej pory blokowane są przez pro-brukselską władzę.
Na koniec...
Lektura przemowień, homilii, kazań czy encyklik Jana Pawła II skłania mnie do przekonania, że to co głosi Kościół jest zbieżne z życzeniami Polaków, natomiast propaganda rządowa niszczy z premedytacją naród, szkołę i rodzinę, niszczy nasze państwo, a i samego Kościoła na oszczędza. Można się przekonać, że Kościół jest oddany całkowicie misji głoszenia prawdy, i jako taki jest najbardziej wartym zaufania transmiterem, co nie oznacza że brak w nim parszywych pasterzy którzy z praw boskich sobie czynią żarty i zabawę. Szlachetni pasterze Kościoła Rzymskiego, a to oni nadają ton, muszą czuwać nad tym by głoszona była prawda, bowiem prawda - jak nauczał sługa Chrystusowy Jan Paweł II - trwa wiecznie, nie podlega żadnym koniunkturom czy modom (co nam sugerują media masowej deinformacji). Prawda nigdy nie minie, nigdy nie ulegnie zmianie [Wiadomość do dziennikarzy w ONZ, 1979].
W tygodniach zbliżających nas do kanonizacji Jana Pawła II będę powracać do nauk Wielkiego Polaka. Tym razem tylko zasygnalizowałem kilka problemów, a na przeczytanie wszystkiego co napisał życia nie starczy.
dr Zygmunt Jasłowski
02.03.2014r.
RODAKpress