W sprawie ziemian raz jeszcze
Dwór w Radoszwicach
Los, który dotknął ziemian polskich w czasie wojny oraz zaraz po, to niekończąca się golgota. Choć komuniści lubią przedstawiać reformę rolną z 8 września 1944 jako akt prawny, który przypieczętował "sprawiedliwość dziejową", to tak naprawdę chodziło o jedno - o zdobycie władzy w Polsce metodami terroru i bezprawia. By ją zdobyć trzeba było zniszczyć ostoję patriotyzmu - polską klasę ziemiańską, która stanowiła solidny fundament zabezpieczający rodzimy, od dawna ugruntowany system prawny, społeczny, polityczny, kulturalny i ekonomiczny. Sowiecka reforma była więc dopełnieniem niemieckiej polityki pozbawienia Polaków przywództwa oraz zastąpienia go wytrenowanymi w Moskwie politrukami. Wrogość w stosunku do ziemian była zwielokrotnioną m.in. też dla tego, że mieli oni za alianta najstarszą instytucję na świecie, liczący sobie wtedy blisko 2000 lat Kościół Katolicki, który nie posiadał co prawda dywizji, ale chronił polskiego ducha jak tylko mógł.
W Polsce przedwojennej i tuż po II wojnie, 70% ludności mieszkało na wsi, a dwór był istotnym ośrodkiem ekonomicznym, kulturalnym i edukacyjnym w wiejskiej społeczności katolickiej z jej strukturami parafialno-gminnymi, nastawionymi z grubsza anty-komunistycznie. Jednakże obecność armii czerwonej stawiała komunistyczną mniejszość w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do ciągle licznych po wojnie oddziałów leśnych AK, WiN, NSZ i innych formacji wojskowych nastawionych niepodległościowo, dla których dwory stanowily zaplecze. Przecież każdy niemal oficer wyższy rangą był ziemianinem doskonale rozeznanym w geografii i topografii okolicy. Istotnym czynnikiem przyśpieszającym klęskę sprawy niepodległości była zdrada aliantów, którzy dawali Polakom coraz bardziej do zrozumienia, że sowieckie zaangażowanie w walce z Niemcami i nowy ład w Europie jest ich politycznym priorytetem. Z drugiej strony, sukcesy Sowietów w Polsce nie byłyby tak błyskotliwe bez pomocy żydokomunistów, którzy znali teren; bez tej wiedzy Rosjanie byliby zagubieni na terytorium wroga.
Beneficjentami tamtych "reform" są dzisiejsi lewacko-liberalno-żydowscy oligarchowie, czerwona "szlachta". Ich protoplasta, Władysław Gomułka, komunistyczny idealista, którego możnaby nawet określić jako narodowego socjalistę (bo za "narodowe" odchylenie siedział w stalinowskiej tiurmie, a w roku 1968 jak faraon popędził dobre 15 000 żydów precz), i który zasadniczo opowiadał się za reformą rolną, ale przeciwko kolektywizacji, tak oto odnotował w swych "Pamiętnikach" wypowiedź Józefa Wisionarowicza Stalina, słońca "wolnych" od wolności narodów:
"Wy (do żydokomuny mowa!) macie teraz taką siłę, że jeśli powiecie 2 razy 2 jest 16, to wasi przeciwnicy potwierdzą to. Ale tak nie zawsze będzie. Wtedy was odsuną, wystrzelają jak kurpoatwy... . Jeśli przed wami stoi zagadnienie usunięcia z widowni całej klasy, złamanie obszarników - że wtedy już jest to nie reforma, ale rewolucja agrarna, a tego rodzaju rewolucji nie przeprowadza się w majestacie prawa i cackaniem się przygotowaniami. Rewolucje takie muszą być przeprowadzone metodami rewolucyjnymi. (...) Miękkość dyskredytuje nas jako rewolucjonistów". Nota bene, żołnierze niezłomni znali tę prawdę i święcie wierzyli, że aby zapanowała w Polsce niepodległość to trzeba komunistów fizycznie weliminować - jako że była to wtedy walka na śmierć i życie, o być albo nie być Rzeczpospolitej. W tej walce trzeba być z wrogiem bezwzględnym, jak on jest bezwzględny wobec narodu polskiego. Rozumiał to też doskonale, posądzany o współpracę z Niemcami świadek katyńskiego ludobójstwa, pisarz i filozof, Józef Mackiewicz. Jednak czerwoni już zdążyli w międzyczasie wyprodukować sobie nowe kadry literackich popleczników w osobie Jerzego Putramenta, zdrajcy Jarosława Iwaszkiewicza, Wojciecha Żukrowskiego, Borejszy i całej masy pętaków podobnego autoramentu. Historia udowodniła, że stosowanie taryfy ulgowej wobec tej swołoczy było olbrzymim politycznym błędem. Dziś następne pokolenia zmuszane są do jałowych dyskusji na temat ich rzekomego prawa do pochówków w alejach zasłużonych na polskich cmentarzach. Podczas gdy ich miejsce jest w cieniu gwiazdy pod murem Kremla.
Zdobycie władzy przez komunistów w krwawym roku 1944 było rewolucyjnym aktem bezprawia, nie było bowiem żadnej reformy rolnej ujętej w ramy prawne. Był to więc polityczny akt bezprawia wymuszony przymusem i terrorem. Chłopi polscy nie byli skorzy do łupienia dworów, bo wiedzieli dobrze o kolektywizacji w Sowietach oraz pamiętali inwazję sowiecką roku 1920. Opornych chłopów komuniści wywozili w inne okolice; problem stanowili agitatorzy z PPR, którzy jednak z dużą łatwością byli wyłączani z lokalnej wspólnoty przez swych sąsiadów. Bardzo istotnym czynnikiem w grze pozostowało w/w polskie podziemie niepodległościowe, które jak przed wiekami znajdowało oparcie w dworach, ale także i w chatach katolickich chłopów. Oddziały leśne były co najmniej do roku 1948 jedyną reprezentacją niepodległościowych inspiracji Polaków na ziemiach okupowanych przez Rosjan. Rządy Izraela i Rosji, związane umową krymską z roku 2009, powinny przyjąć raz na zawsze do wiadomości - armia sowiecka nie była armią wyzwolicielską lecz okupacyjną, a cierpienia żydowskie nie posiadają znamion wyjątkowości jeśli zestawić je z tym co Rosja i Niemcy uczynili z kwiatem narodu polskiego.
Przyjmijmy tą prosta prawdę do wiadomości i tłoczmy ją do głowy polskiej dziatwie, w szkole i na katechecie - każdy ideowy komunista, protoplasta dzisiejszych nietoperzy, działacz postępowy, używając ówczesnego języka, uważał likwidację ziemiaństwa za problem pierwszej wagi. Likwidacja ziemiaństwa w ówczesnych warunkach społecznych oznaczała anihilacje Polski, w takim samym sensie jak mordy ukraińskie, palenie polskich dworów i chat na Kresach było celowym działaniem mającym zniszczenie Polski. Był to doskonale zaplanowany rytuał, z tą tylko różnicą jednak, że na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej głównym celebrantem był grecko-katolicki pop w asyście sotni rezunów, a na pozostałych ziemiach oficer NKWD, SS-man lub gestapowiec.
Przypomnijmy słowa byłego przewodniczącego rady państwa PRL (a więc tak jakby dziś protoplasty Komorowskiego na urzędzie prezydenckim; obaj są medalistami we wręczaniu medali), który dał się poznać jako czołowy reformator systemu w duchu sowieckim. Mowa o Aleksandrze Zawadzkim, o dziwo rzadko dziś wspominanym czerwonym łajdaku, który miał wypowiedzieć takie oto słowa:
"Należy aresztować wszystkich obszarników i administratorów pańskich aż do jednego i wywieźć ich rodziny. (...) Każda dywizja, każdy pułk powinien pod kierownictwem partii wydzielić specjalne kompanie dla przeprowadzenia reformy. Zadaniem ich jest nie tylko trzymać za mordę, ale również przeprowadzić robotę polityczną". Z czego zasłynęli między innymi wojskowi towarzysze - Jaruzelski, Bauman, Kołakowski, Stolzman, Szechter i bojowmik przeciw Kościołowi w Hiszpani, Karol Świerczewski. Ziemia na Powązkach się dziś burzy chowając ich zwłoki. A zadaniem przyszłości dość bliskiej jest przeprowadzenie segregacji na polskich cmentarzach. Oni muszą mieć swój osobny cmentarz.
Tak się właśnie instalowała czerwona hołota, czy chcemy utrzymać ich porządki w Polsce? Dywizje i pułki przeciw własnym obywatelom? Metody rewolucyjne są nam znane: kara śmierci za słowne lub czynne utrudnianie wprowadzenia reformy rolnej, przepadek mienia, utrata praw publicznych i obywatelskich praw honorowych, a przedtem bicie metalowym prętem, wyrywanie zębów i paznokci, przypalanie, siadanie na nogach taboretu, katowanie, pozbawianie snu, i wiele innych wymyślnych sposobów zadawania bólu. "Sukcesem" nowej władzy było zagarnięcie 17 tysięcy majątków ziemskich, z tego w powojennych granicach Polski 11,5 tys. obejmujących 3 mln hektarów (średnia wielkość majątku 260 ha). Wskutek sowieckiej aneksji Kresów Wschodnich od Polski odpadło około 5,5 tys. majątków obejmujących 2 mln ha (średnia wielkość majątku - 364 ha. Współracujący z Rosją Sowiecką polsko-żydowscy komuniści walnie przyczynili się do zcedowania staropolskich ziem z Lwowem, Wilnem i Grodnem. Sojusznicze reżymy sowiecki i niemiecki wymrodowały ok. 30 tys. przedstawicieli polskiej inteligencji i ziemian. Wielokrotnie więcej wywieziono do obozów i na Sybir, lub wypchnięto na przymusową emigrację. Potomkowie ziemian polskich żyją w Afryce Południowej, Australii, Stanach Zjednoczonych, Włoszech i wielu innych krajach!
Dla tych co pozostali pozostało biedowanie, trudności ze znalezieniem pracy czy z wstąpieniem na uniwersytet bądź politechnikę. Nieliczni, pod presją, z biedy lub z wyrachowania, się skundlili i poszli na współpracę z nową władzą.
Ziemiaństwo w niepodległej Polsce
W Polsce musi zmienić się system, nie tylko rząd, by orły mogły powrócić do swych rodzinnych gniazd. Dlatego też - jeśli nam Ojczyzna miła - oczekujmy od przyszłego premiera RP zajęcia jednoznacznego stanowiska w tej tak ważnej dla Polski sprawie, bo nie chcemy chyba stać u boku Białorusi i Albanii, krajów - które jak nasz - do tej pory nie przeprowadziły, restytucji własności. To jest po prostu skandal nad skandale; od 25 lat Gazeta Wyborcza ględzi o 15 000 wypędzonych Żydach, o krzywdzie i prawie do odszkodowań. Pytam teraz, nie umniejszając cierpień tych co naprawdę cierpieli, kiedy będziemy mieli w Polsce rząd, który upomni się o polskich ziemian, bo Sikorski z Chobielina pod Budgoszczą nie czyni wiosny, a raczej zgrozę i wołanie o pomstę do nieba.
Pytanie które musimy sobie postawić u progu nowej, mniejmy nadzieję lepszej Polski, powinno brzmieć: Czy pragniemy w dalszym ciągu utrzymywać w stanie niepewności tych ludzi, i ich spadkobierców, którzy tak wiele zrobili i wycierpieli dla Polski? Dziś, jak przypomniał pan premier Kaczyński, około 40% procent Polaków żyje na wsi. Pamiętajmy też, że polska wieś jest religijna i ciężko pracująca wszędzie tam, gdzie jest praca. Nie dajmy sobie wyrwać ziemi czy lasu za marną pożyczkę, której możemy nigdy nie spłacić.
Jak uczynić tą wieś mądrzejszą, bardziej gospodarną oraz kulturalną jeśli nie przez solidarne współdziałanie wszystkich mieszkających tam ludzi. Dlaczego miałoby tam zabraknąć ziemian, potencjalnie konserwatywnego elektoratu. W Polsce mamy dziś ok. 2000 dworów w ruinie wraz z resztówkami, które obecny reżym przejął po komunistycznej władzy i nielegalnie kupczy skradzioną własnością.
Skotniccy ze Skotnik służą Polsce od XI wieku, z przerwą na ... komunizm, oczywiście
Tu nie chodzi już o powrót panów, czy też o restytucję formacji feudalnej, lecz o odbudowanie polskości i gospodarności na ciągle zaniedbanej polskiej wsi. Jeśli komuniści widzieli w ziemianach wroga numer jeden, "wrzody na ciele Polski" (E. Ochab), to my musimy myśleć o odbudowie inteligencji wiejskiej. Potomkowie ziemian powracający do swych siedzib to przyszła grupa menadżerska, posłowie do sejmu i senatorzy. Czy na wsi polskiej nie są potrzebni dziś ludzie wykształceni, często majętni, wierzący, o wysokiej kulturze osobistej, szanujący stan kapłański, uosabiający przywiązanie do polskości i postawę służebną wobec Polski i społeczności lokalnej, z której wywodzą korzenie (?) Czy lukę tą mogą wypełnić imigranci z Izraela, krajów Sahelu czy Azji?
Wsi polskiej nie jest dziś potrzebny dziedzic, czy nie daj Boże ekonom, w dawnym znaczniu tych słów, lecz zaplecze intelektualno-fachowe. Tylko na podstawie horendalnej pomyłki dokonanej za prezydentury Lecha Wałęsy, która usankcjonowała upadek Państwowych Gospodarsw Rolnych, można zauważyć jakie trudności mają na codzień, pozbawieni jakiejkolwiek opieki, byli pracownicy tych gospodarstw. Dawni ziemianie, lub częściej ich potomkowie, mogą wypełnić tę lukę. Już nawet do tej pory możemy znaleźć sporo w Polsce przykładów jak dobrze może się układać współpraca dworu z wsią, szkoła i kościołem. Nie może być mowy o solidarnym polskim państwie, które w dalszym ciągu operuje na zasadach bolszewickich i straszy powrotem "panów". Niemoralnym jest też używania "prawnego" straszaka - jak oddamy naszym ziemianom, to i musimy oddać Niemcom. Jest już dziś wiadomo, że pomimo "sprzeciwów" Warszawy, lokalne władze Wrocławia, Szczecina czy Olsztyna sprzedają majątki byłym pruskim junkrom, a kamienice oddają Żydom. Wraca niemczyzna, tam gdzie mógłby osiedlić się zrekompensowany polski ziemianin n.p. z Kresów Wschodnich. Czasy się zmieniły. Ziemianie polscy, jak wynika z oświadczeń PTZ, są organizacją otwartą na przyszłość: nie zgłaszają roszczeń do indywidulanych rolników, którzy otrzymali ziemię z parcelacji. Więcej, ziemianie uważają, że dobrze się stało, że ziemia została w polskich rękach, że chłopi polscy nie poddali się kolektywizacji. Uważają jednak, że rozdrobnienie folwarków ziemiańskich podminowało zdolność produkcyjną polskiego rolnictwa i uczyniło go inkompitabilnym do reszty cywilizowanej Europy. Ziemianie polscy nie są jakimś zamkniętym kręgiem herbowym, i napewno w przyszłości, tak jak to już ma miejsce, będą wchodzić w mariaże i spółki z ludźmi pieniądza i intelektu.
Resztówki i dwory muszą wrócić do dawnych właścicieli, przede wszytkim ze wzgledów moralnych, oraz po to, by Polacy uwierzyli w swoje państwo. To oni zadecydują co zrobić z otrzymaną własnością - odbudować czy sprzedać zaufanemu rodakowi, bo ziemia to rzecz święta. Wiele już mamy przykład ó w z ostatnich lat, że tam gdzie mamy mądre władze lokalne, to przybycie inwestora często umieszcza daną miejscowość na mapie Polski. Polski rząd powinien robić wszystko by stwarzać mozliwości powrotów nie tylko potomkom dawnych ziemian, ale także tym wszystkim którzy chcą znaleźć swój kawałek raju na polskiej ziemi.
Panie Premierze Kaczyński! Partia, której Pan prezesuje ma w nazwie słowo sprawiedliwość , niech ta sprawiedliwość będzie jednakową dla wszystkich, potomków polskich ziemian nie wyłączając. Niech to będzie pierwszym krokiem na drodze budowy bardziej egalitarnego, zamożniejszego społeczeństwa, czego Panu i mym rodakom życzę. Polska by istnieć musi budować patriotycznie nastawioną klasę szlachecką. Polskość bowiem nie jest ani anachronizmem, ani też niewygodnym, nikomu niepotrzebnym, stanem narodowego bytu. By poprawił się wizerunek Polski w świecie, najpierw sami musimy poprawić swój wizerunek u siebie w domu, i nie czekać by obcy uczynili to za nas.
dr Zygmunt Jasłowski
25.09.2014r.
RODAKpress