Rosyjska monarchia: Car z KGB? W Rosji wszystko jest możliwe!
Rosjanie znowu chcą mieć cara, i mało kogo w Rosji dziś obchodzi, że na tronie chce zasiąść były agent KGB. W roku 2012 Rosja pochowała ze wszystkimi możliwymi honorami, szczątki swego ostatniego monarchy, Mikołaja II Romanowa. Cała gala niewątpliwie zorganizowana przez specsłużby, które zadbały by była to uroczystość państwowo-religijna z udziałem przedstawicieli Cerkwi Prawosławnej, miała niewątpliwie dać do zrozumienia światu, że Rosja krajem bolszewickim już być nie chce, a i nie zamierza bynajmniej rezygnować ze statusu imperium.
Późniejsza aneksja Krymu oraz inwazja wschodniej Ukrainy, potwierdziły tylko konsekwencje rosyjskich działań. Jest to widoczny sygnał, że sowieccy komuniści de facto rządzący Rosją potrzebują nowej formy dla instytucji państwa, a ma być nią ponownie monarchia. O dziwo aliantem w tym nowym ustawieniu moskiewskiej władzy ma być Prawosławna Cerkiew, choć już z pewnością nie ta sama, którą bolszewicy skazali na zagładę blisko 100 lat wcześniej.
Tym razem chodzi o rzecz niesłychanie istotną - oto putinowscy poddani muszą uwierzyć, że władza na Kremlu staje w obronie prawowitej religii. Naturalnie we wszystkich tych kalkulacjach snuje się cień I Rzeczpospolitej. Rosjanie przerobili jednakże lekcje Francuzów, Niemców i Anglików, i zdają sobie sprawę, że tam gdzie upada macierzysta religia, tam może pojawić się Islam lub ... katolicyzm.
Pogrzeb Romanowa w roku 2012 był strzałem w dziesiątkę, bo 400 lat wcześniej wypędzono z Moskwy polskich katolików. Cała "przygoda" nieomal nie zakończyła się - zresztą zgodnie z wolą części bojarstwa - koronacją królewicza Władysława Wazy na cara Rosji. Pomimo, że od ponad 200 lat Rosja ma Polskę u swych stóp, to wspomnienie tzw. czasów smuty powoduje gęsia skórkę na ciele każdego Moskala. Tron i korona jest dziś w zasięgu ręki Władimira Putina, bo posiada on władzę rzeczywistą, jawi się Rosjanom jako powiększyciel "matuszki-Rasiji" i obrońca prawosławia. Patrząc na sprawę statystycznie, 50% Rosjan jest zdania, że carem może zostać polityk wybrany przez Zgromadzenie Narodowe, 50% uważa, iż prezydent Władimir Putin powinien wyznawać prawosławie, a 14 proc. Rosjan "zezwala" Putinowi na wyznawanie innej niż prawosławie religii. Dla 29 proc. badanych natomiast wiara prezydenta nie ma znaczenia. 28 procent nie ma nic przeciwko instalacji monarchii w Rosji, a tylko 6 procent widziałoby na tronie kogoś z rodu Romanowych, co oznacza że nawet dziś ta niemiecka dynastia nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Słowiański car to co innego! Sam Putin nie ma chyba wielkiego pola manewru, będzie musiał częściej pojawiać się w cerkwiach.
W ten to sposób "biedna i nieszczęśliwa Rosja", nad którą lubi się tak rozczulać redaktor naczelny Gwiazdy Śmierci, zamyka na naszych oczach koło historycznych niedorzeczności. Spadkobiercy czekistów, mordercy dynastii Romanowych która pastwiła się nad Polską przez 122 lata (do rewolucji lutowej 1917 roku) jako sprawca jej zaborów, uparcie bronią tezy że upadek Związku Sowieckiego był największą tragedią XX wieku, jednocześnie zaś śnią o monarchii, którą tenże Zwiazek zniszczył. Jeśli jest właśnie tak, a nie inaczej, to upadek monarchii w roku 1917 musiałby być uznany za tą najwiekszą tragedię, i zgodnie z tą logiką, monarchia musiałaby by być przywrócona. W obecnej sytuacji monarchia ma służyć jako rękompensata za upadek Związku Sowieckiego, bo w taki ustrój Europa Zachodnia może szybciej uwierzyć. Jeśli logika została wywrócona do góry nogami to może dlatego, że na Kremlu panuje przekonanie, że to właśnie kolejne mutacje CzK/NWWD/KGB mają decydować o wyborze cara. A Rosja, czerwona czy biała ma pozostać jednakowo sroga dla swych własnych poddanych, jak i dla sąsiadów.
Logikę tę zdołała okiełznać filozofia czynu Józefa Piłsudskiego, który zarówno Rosję białą i czerwoną uważał za śmiertelnego wroga niepodległości Polski. Przecież nawet "Deklaracja narodów Rosji do samostanowienia..," autorstwa W. Lenina była czystą drwiną, gdyż planem po spodziewanym pobiciu Polski miał być podbój Europy Zachodniej, a więc utoworzenie czerwonego imperium pod kuratelą rosyjskich bolszewików. W roku 1920 Polacy plan ten unicestwili na podwarszawskich polach.
Imperium (znowu) atakuje, ale nie jest to tym razem filmowy najazd IT na Stany Zjednoczone, ale dobrze opracowany plan, głęboka wizja, która nie jest poddawana naciskowi czasu, lecz jest realizowana powoli i konsekwentnie: Gruzja, Krym, wschodnia Ukraina..., to tylko początek. Przyszłość to imperium od Władywostoku do Lizbony. Rosyjski projekt jest olbrzymim niebezpieczeństwem nie tylko dla żydo-masońskiego "nowego porządku świata", ale także dla wizji świata, jaką proponował m.in. Georg Gadamer - każda religia i każda forma życia ma na ziemi swoje miejsce. Rosjanie, ze swym czołowym filozofem, Aleksadrem Duginem, przeciwstawiają tym dwom wizjom swoją własną: prawosławną, eruroazjatycką monarchię z "pomazańcem" boskim na tronie. Jedna z nich to "obrzydliwa utopia", która wzbudza w Duginie jedynie obrzydzenie; to są właśnie te wszystkie Rzeczpospolite (nasza nie była utopią!) i udzielne królestwa, to są sny o wielkiej Ukrainie czy Międzymorzu, i im podobne. Układ atlantycki, który ciągle posiada władzę nad światem, w opinii Dugina nie ma żadnej wizji; przeważają tu działania doraźne i zabiegi kosmetyczne o charakterze polityczno-militarnym, które mają na uwadze tylko jedno - ugłaskać Rosję w celu gładkiego prowadzenia interesów. Oblicze polityczne Europy musi ulec całkowitej zmianie, by stawić czoła obecnym planom rosyjskim: żydowsko-lewacko-masońska Europa jest politycznym trupem, a amerykańskie mocarstwo ledwie zipie, choć nie znaczy to, że nie jest one zdolne do agresji. Jednkaże ani USA, ani Europa, nie posiadają przywództwa, które zdolne byłoby do końca zrozumieć co się dzieje w Rosji. Główna uwaga USA koncentruje się na ratowaniu dolara, choć wszystko wskazuje na to, że nie tylko Rosja i Chiny porzucą dolara, ale wszyscy ich sojusznicy. Rosjanie mają absolutną słuszność uważając, że NATO, EU czy USA nie są zdolne do żadnych zdecydowanych działań.
Rosyjscy konserwatyści nie widzą miejsca w swym przyszłym imperium dla syjonistów, co nie oznacza że nie będą manipulować grupami wyselekcjonowanych rabinów-mędrców, gdyż każdemu reżymowi potrzebny jest Judenrat. I on przecież może się przydać w ramach partnerstwa strategicznego, w ujarzmieniu dawnych sowieckich wasali. Bliski upadek żydowskiego państwa w Palestynie wpływa mobilizująco na światowe żydostwo, ktore przygotowuje sobie miejsce na miękkie ladowanie po exodusie z Palestyny w polskim Żydolandzie, "Mniej wartościowa ludność tubylcza", będzie stanowiła zaplecze robotników-niewolników za kilka szekli na dzień. Rosja jest bardzo zainteresowana w destabilizacji Polski, a protektorat pod żydowskim zarządem zapewnia kontynuację dotychczasowej polityki, która pozwala na systematyczne rozmywanie polskiej tkanki narodowej, poprzez rozpowszechnianie genderyzmu, talmudycznej etyki społecznej, diabelskich form masońskich, judaizmu, mulit-kulti oraz sektarianizmu i regionalizmu terytorialnego różnej prowieniencji. Może być to jednak tylko sojusz doraźny mający na celu wasalizację Europy Środkowej, ale ważniejszym aliantem jest obecnie dla Rosji Islam. Islam jest bowiem nośnikiem fundamentalnych wartości i konserwatywnych postaw, które semi-bolszewicka Rosja chce umacniać na świecie, kiedy idea euroazjatyckiego imperium zostanie zrealizowana. Wtedy to wszyscy Noworosjanie zostaną zapędzeni do cerkwi pod rosyjskimi bagnetami. Wtedy to ma nastąpić to wymarzone, "boże carstwo". Jeszcze za czasów Sowietów, Aleksander Zinowiew poddawał w wątpliwość zdolność Rosjan na terytorium rozcigającym się do Atlantyku: mogą podbić, zniszczyć, owszem, ale panować nad tym tworem dużo wyższym cywilizacyjnie Rosjanie nie są w stanie - argumentował.
Jakby nie było, obecny rosyjski plan stworzenia euroazjatyckiego imperium od Władywostoku do Lizbony, nie jest już bynajmniej fantasmagorią szalonego rosyjskiego filozofa o nazwisku Dugin.
Wręcz przeciwnie, rosyjska ocena sytuacji w Europie Zachodniej i w USA nie rożni się zbytnio od tej, która widziana jest oczyma patriotycznie nastawionych elit w dzisiejszej Polsce, a znajduje ona także zrozumienie w kołach konserwatywnych na całym niemal świecie. W "Podstawach geopolityki" (1997) Dugin postulował rosyjsko-arabski alians. Nowe, euro-azjatyckie imperium będzie zbudowane na fundamentalnych principiach wspólnego wroga: zdezawuowanie atlantyzmu i strategicznej kontroli USA, odepchnięcie liberalnych wartości, które dążą nie tylko do dominacji Rosji, ale całego świata. Opublikowana niedawno w Ameryce książka J. Heisera p.t. "Amerykańskie Imperium musi być zniszczone - Aleksander Dugin i niebezpieczeństwa imanentej eschatlogii", to pierwsze obszerniejsze opracowanie filozofii Aleksandra Dugina, który jest mózgiem działania administracji Putina; Ossetia, Krym, Ukraina, które kiedyś uważane były za mrzonki wariata, Putin wprowadził do krainy realizmu. Przypuszczam, że w momencie jak Putin zostanie carem, dla Dugina już nie będzie miejsca, gdyż dyktatorzy nie znoszą konkurencji. Tymczasem ideologia, która skonstruował Dugin to prawdziwie machiaweliczna mieszanka. Potępiając faszystów prowieniencji banderowskiej na Ukrainie, Dugin przez długi czas postulował najbardziej "faszystowski faszyzm" - jak on to określa - jaki jest tylko możliwy, oraz ściśle określił jakie ma być to nowe imperium. Później, przechodząc na pozycje konserwatywno-monarchiczne zaczął łączyć elementy bolszewizmu i faszyzmu (które zresztą nie są trudne do połączenia) z ideą monarchii. Naczelne miejsce zajęła w tej doktrynie geopolityka: Rosja była imperium (za carów i Stalina), jest imperium (za Putina), i będzie imperium w przyszłości z Wielkim Monarachą na tronie; tu nie ma mowy o jakimś przypadku.
Otóż to euroazjatyckie imperium ma być doskonalszą niż poprzednio syntezą osiągnięć Józefa Stalina oraz carskiego samodzierżawia. Ale tak jak Stalin rugował Boga gdzie się da, tak Dugin nie wyobraża sobie Cesarstwa Rosyjskiego od Władywostoku do Lizbony (lub czasem do Dublina) bez Boga. Nazywając siebie samego konserwatystą, Dugin mówi tak: "My konserwatyści, chcemy silnego, solidnego państwa, chcemy porządku i zdrowej rodziny, pozytwnych wartości, podkreślenia znaczenia religii i Kościoła w społeczeństwie... Chcemy patriotycznego radia, telewizji, patriotycznych ekspertów, patriotycznych klubów. Chcemy mediów, które reprezentują narodowe interesy". Ewa Stankiewicz czy Grzegorz Braun też by tak pewnie chcieli, choć ich marzenia są rożne od rosyjskich.
Pewnie nie jednemu Polakowi, który ma dość liberalizmu, genderyzmu, wszelakiego rodzaju pedalstwa, globalizmu i innego wirtulanego nonsensu, taki program mógłby się spodobać. Co mnie samego dziwi najbardziej to umizgi liberała Korwina-Mikke do Putina, który przecież zawsze atakował Tuska za to, że nie jest prawdziwym liberałem. Czyżby Mikke zapomniał, że ludzie Kremla nie znoszą liberałów. Imperium moskiewskie ma być rządzone przez odważnych i mądrych (nie przez błaznów!), a dla kupców, polit-technologistów, oligarchów i lichwiarzy w tak wymarzonym imperium nie będzie miejsca. Jak na ironię losu, carstwo to ma być pod sztandarem Chrystusa z Wielkim Monarchą na tronie, przypuszczalnie anty-Chrystem z KGB, Władimirem Putinem. To dlatego wlaśnie "nasz" kagiebista musi częściej pojawiać sie w cerkwi, bo w przeciwnym razie lud pomyśli, że Wołodzia jest ateistą.
To właśnie monarchia rosyjska - zdaniem Dugina - ma doprowadzić do końca świata, bo sam on nigdy nie nastąpi. Tak to teologia Dugina znajduje konkluzję w realizacji wizji Państwa Bożego, o czym pisze Księga Apokalipsy. Niedaleko Lizbony, w Fatimie na krańcu "euroazji", Matka Boża ukazała się trojgu katolickich dzieci, i przepowiedziała nawrócenie Rosji. Jak pogodzić nawrócenie Rosji z jej anty-katolickościa. Matka Boża nie ukazała się przecież prawosławnym dzieciom, prawda.
Układ społeczny "świętej rosyjskiej monarchii" ma się składać z monarchy, carskich bohaterów-wojowników, duchownych i filozofów oraz ludzi zwykłych: robotników i chłopów. Wszyscy zdrajcy, tchórze, maruderzy oraz syjoniści zostaną wysiedleni, cała piąta kolumna zostanie wyrzucona poza granice imperium. W nowym euroazjatyckim imperium (panslawistycznym) rządzić będą Rosjanie i Nowi Rosjanie, a więc już nie ludy germańskie czy romańskie, ale byli przedstawiciele zrusyfikowanych Słowian wschodnich, zachodnich i południowych. W tym imperium nie będzie już machał rączka Niemiec, Anglik czy Amerykanin, lecz zruszczony Bułgar albo Słowak, a może nawet Polak. Protestanci oraz inne amerykańskie sekty zostaną wyrzucone; nie będzie już szwendających się Mormonów czy Świadków Jechowy. Naturalnie carem zostanie "osoba opatrznościowa", czystej rasy słowiańsko-turańskiej, prawosławny Rosjanin.
Gdzie w tych planach jest miejsce na Rzeczpospolitą, na naszą monarchię? Odpowiedź samego Dugina, a wiec chyba też Putina, jest prosta: Polska musi zniknąć! A, dlaczego? Ano, nie dlatego że Rosjanie nie lubią Polaków, ale dlatego że takie są prawa geopolityki.
Dugin dostrzega, że polski, katolicki w formie tradycjonalizm, napotyka na opory ze strony antytradycyjnych sił anglo-saskich. Dugin dość trafnie ocenia, że "Polska nie może w pełni zrealizować swej euroazjatycko-słowiańskiej istoty, gdyż przeszkadza jej w tym katolicyzm. Nie może też osiągnąć pełnej zachodnio-europejskiej tożsamości, gdyż przeszkadza jej własna słowiańskość." To właśnie ta dwoistość była przyczyną rozbiorów, i - według Dugina - będzie znowu w przyszłości. Jaki wniosek z tego wynika dla Polaków? Mają do wyboru: podpisanie Volkslisty i stanie się Niemcami (mit Uhrdeutschen Namen ), a wiąże się z tym stopniowe porzucenie katolicyzmu na rzecz bardziej popularnego w Prusach protestantyzmu (wróg Rosji), lub zostać zbawionymi przez Rosjan, przyjąć prawosławie i pozostać w rodzinie narodów słowiańskich. Ale, nie byłaby to nasza wymarzona Polonia Christiana.
Słabością rosyjskiego projektu euroazjatyckiego jest niedocenianie potencjału narodów Środkowo-Wschodniej Europy, które co prawda, w mniejszym stopniu niż Polska są entuzjastami Miedzymorza, ale to jest sytuacja dzisiejsza. Jeśli np. kraje bałtyckie myślą poważnie o pozostaniu w sferze kultury zachodniej, która je ukształtowała, to muszą ściśle związać się z Polską, gdyż Zachód niszczy ich tradycje, a Rosja narzuca bizantyjską formę. Szczególnie niezrozumiałą i samobojczą politykę prowadzi państwo litewskie, posiadające znaczną mniejszość rosyjską. A przecież Litwa jest katolicka, a katolicy mieszkają także na Ukrainie i Zachodniej Białorusi. Katolickość może być atutem. Większość ukraińskich prawosławnych nie czuje związku z Patriarchatem Moskwy oraz rosyjskim państwem, a wsród greko-katolików związek ten jest jeszcze słabszy.
Próżne są więc nadzieje Rosjan, że powstanie monarchii w miejsce post-bolszewickiego państwa, zmieni cokolwiek w jej relacjach z krajami ościennymi. Rosja może iść tylko na rozwiązania siłowe, gdyż moralnie wojnę już przegrała zarówno z Polską, jak i z Ukrainą. Nie może już nowy car głosić "zbierania wszystkich ziem ruskich", jak to czynili Piotr Wielki czy Iwan Groźny, gdyż jednym bezmyślnym aktem barbarzyńskiego zniszczenia Kijowa, największego miasta na Rusi, przez zazdrosnego moskiewskiego kniazia, więź wewnątrz-ruska została przerwana. Ukraina nie chce już być Rosją, po stalinowskim głodzie, po gułagach i kazamatach, po zaborze Krymu. Ukraina chce być sobą. Wizja rosyjskiej monarchii nie brzmi już jako atrakcyjna oferta.
Polska, choć dziś oslabiona, jest naturalnym konkurentem Rosji, jeśli chodzi o budowę imperium w tej części Europy. Pełny obraz stosunków polsko-rosyjskich jaki jawi się przed naszymi oczyma pozwala nam na zobaczenie Rosji jako kraju o bardzo wyrazistym poczuciu własnej tożsamości i świadomości; Rosjanie ani nie są w pełni Europyjczykami, ani też Azjatami. Intersujace, że Polacy-Sarmaci w Polsce przedrozbiorowej mieli podobne zdanie o sobie samych, ale tylko dopóki dopóty jej nie utracili właśnie na rzecz Rosji. Na wskutek splotu historycznych wydarzeń, interesy Polski i Rosji nigdy nie były i nie będą zbieżne.
Polacy muszą się przestać bać snów o wielkości, bo nie jest to sfera zarezerwowana przez Opatrzność Boską dla państwa diabła. Rosja ze swymi barbarzyńskimi projektami nie przystaje do cywilizowanych norm, które nakazują pokojową egzystencję i poszanowanie praw innych narodów.
Nawet szarlatan Żyrynowski chce dziś monarchii sięgającej po Warszawę i Kalisz. Jednocześnie ludzie z otoczenia Putina są świadomi, że bez Ukrainy, Litwy i Białorusi to imperium byłoby zbyt słabe chociażby pod względem liczby ludności. Dlatego też złym snem Rosji jest dogadanie się tych krajów w celu stworzenia Międzymorza opartego na zasadach XXI oczekiwań, a więc może nawet odbudowania monarchii. Skuteczną rosyjską metodą, jak do tej pory, jest wyśmiewanie oraz klasyfikacja wszystkich działań w tej części Europy jako "obrzydliwej utopii".
To Polacy oraz bratnie narody dawniej żyjące w Wielkim Ksiestwie Litewskim i w Koronie muszą obudzić się dla idei monarchii międzymorskiej w imię odzyskania należnego balansu w stosunkach z resztą Europy. Nasza Sarmacja nie wysuwa roszczeń pod adresem katolickich miast - Lizbony czy Dublina. Chcemy tylko, żeby była wielka, wolna, bogata, zbrojna po zęby od morza do morza, i bez lokatorów stukających w ściany.
dr Zygmunt Jasłowski
17.11.2014r.
RODAKpress