Ze szponów masońsko-żydowskiej kolonii do państwa narodowego
Wolność i Niepodległość - niezłomni dali nam przykład
Polska od roku 1772 jest de facto krajem kolonizowanym przez obcych. Położenie naszego kraju jest gorsze niż departamentów zamorskich Francji, których ludność posiada prawa obywatelskie równe Francuzom kontynentalnym. Tymczasem Polska po 123 latach zaborów i 70 latach rządów totalitarnych, pod "opiekuńczym" parasolem Unii Europejskiej, staje się na powrót kolonią. A i ta kolonia stoi gospodarczo gorzej niż tzw. Królestwo Polskie za Wielopolskiego. To co kwalifikuje Polskę do statusu kolonii to fakt, że przynajmniej częściowo jest ona zamieszkana przez rdzenną ludność, czyli tzw. autochtonów, którzy jednak nie posiadają pełnych praw obywatelskich. Statystycznie jednak sprawy nie mają się całkowicie źle, gdyż kraj (dotychczas niby-nasz) jest ciągle zamieszkały w przeważającym procencie przez Polaków, z ciągle wzrastającym procentem kolonistów. Być może więc jeszcze jesteśmy półkolonią, choć system administracyjny zbliżony jest do kolonialnego: wszelkie odwołania do władzy pozostają bez odpowiedzi lub są załatwiane negatywnie.
Przy obecnych szacunkach nawet 4 miliony Polaków zamieszkujących w Polsce pomiędzy latami 1981-1989 zmuszonych zostało - ze względu na złe warunki bytowe w kraju - wypchnięte na emigrację.
Sami bez nas rady nie dacie
Jednocześnie na polskich lotniskach codziennie lądują samoloty zapełnione osobnikami ubranymi na czarno i wyposażonymi w bilety w jedną stronę. Nie zauważono by kwapili się oni do powrotu tam skąd przybyli. W tym samym czasie w kamienicach polskich miast coraz częściej zauważyć można aroganckich osobników wzywającyh "brudnych Polaczków" by się wynosili. Oficjalne statystyki nie podają liczby kolonistów przybyłych głównie z Izraela i USA.
A wszystko zaczęło się "niewinnie" w latach 1990 tzw. zwiadowczymi marszami żywych eskortowanymi przez aroganckich agentów MOSAD-u, naturalnie za pozwoleniem warszawskiej władzy. A potem były tajne negocjacje i ciche reparacje (czyli stopniowe wywłaszczanie Polaków), a ukoronowaniem było posiedzenie Knessetu w Krakowie. Być może to tam miałaby być wymarzona nowa stolica Judeopolonii, a Warszawa mogłaby być siedzibą urzędu gubernatora oraz sądów kapturowych dla "tubylców". Dumam, że system z Arabii Saudyjskiej: 1000 batów i 10 lat więzienia za byle "przewinienie" nadaje się doskonale na wzorzec hazarsko-aszkenazyjskiego sądownicwa: zgodnie z zasadą że goj to baran albo osioł więc bólu tak mocno nie czuje. Kandydatów na sędziów i katów nie zabrakłoby wśród potomków polskojęzcznych enkawudzistów i sbeków. "Prezydent" Komorowski nawet ostatnio zapowiedział, że się ostro zabierze za
wyrównanie krzywd ofiar żołnierzy niezłomnych.
(Ostro broni swych tesciów!). Więc kierunek dalej mamy słuszny, zgodnie z wytycznymi partii.
Warszawskie zaplecze rządowe
Jeśli chodzi jednak o polską rację stanu to jak do tej pory, rząd warszawski który powinien występować w roli gospodarza terytorium 322 575 km2 zachowuje się tak jakby nie istniał lub nie posiadał realnych kompetencji, czy też otwarcie rządził w interesie przybyszów. Jeśli byłoby inaczej to rzeczą niemożliwą byłoby żeby osadnicy i inni polskojęzyczni posiadali dominującą pozycję ponad zwykle znacznie liczniejszą, a przy tym dyskryminowaną ludność tubylczą. Rzeczą najdziwniejszą jest, że polska większość nie jest w stanie w tym "demokratycznym" kraju wygrać wyborów. W Rzeczpospolitej, kraju o ustalonym kodzie kulturowym, w ponad tysiącletnim państwie, mocą obcych agentur - dysponujących także wszechwładnymi mediami masowej dezinformacji - ustanawiane są obce wzorce kulturowe. Ludzie tu mieszkający, mówiący naszym językiem ale nie naszego ducha, zakuwają nas w naszym własnym kraju w kajdany ekonomicznej niewoli. Ludność polska jest nagminnie wykorzystywana w roli taniej, bądź wręcz niewolniczej siły roboczej.
Nie można się tu nie odwołać do zachowania Anglików w Indiach, którzy dzięki zasadzie devide et impera oraz ciągłym intrygom sprowadzili starą cywilizację, która tak wiele dała ludzkości do rzędu kolonialnego wasala zwaśnionych ze sobą prowincji. Postęp był sprzymierzeńcem Anglików, tak jak jest i dziś sprzymierzeńcem polskich kolonizatorów. Wiedzieli oni bowiem, że wszechobecna nędza zawsze kierowana była przeciw tradycjonalistycznie nastawionej klasie feudalnej, a tylko ona zdolna była do obalenia przed-kolonialnego porządku. Podobnie w III RP siły tradycji muszą się zmagać z narzuconym z zewnątrz genderyzmem, polityką-anty historyczną i anty-religijną, oraz programowym niszczeniem podstaw materialnych polskich rodzin, a także z podscycanymi regionalizmami.
Jeśli coś takiego się przytrafia sporej wielkości narodowi w środku Europy tzn, że światowa masoneria czuje się zupełnie pewna siebie, oraz że Polsce na powrót przyznano status kolonii lub też kraju/państwa przeznaczonego do likwidacji, na którego miejscu ma powstać jakieś inne superpaństwo pod obcym zarządem. Dlaczego tak się dzieje? Henryk Kamieński podał Polakom w połowie wieku XIX taką oto odpowiedź: "Naród ginie wówczas, kiedy nie ma naturą rzeczy sobie wskazanego żadnego celu do spełnienia w ludzkości, kiedy idea cel ten w sobie zawierająca nie jest węzłem jego spójnym." I dalej Kamieński konstatował, że naród ginie wtedy kiedy traci ducha. A cóż się stało z naszym duchem i z naszą dziejową misją? Czy Polacy są powołani do życia w państwie kolonialnym rządzonym przez obcych, czy też na emigracji? Dalej Kamieński przypominał nam: "Polska nie zginęła! - bo ma wielkie cele do spełnienia: szerzenie wolności w zachodzie Europy... Polska zginąć nie może, despotyzmy zaś, które ją cisną, przeminąć muszą, bo jej życie rozwija się i działać inaczej nie może jak w duchu ludzkości, który jedynie może zapewnić trwałość... ,"
Jeśli już przypisano nam rolę narodu ujarzmionego to trzeba szukać prawdy wśród narodów jak nasz, które są dziś ponownie kolonizowane, przede wszystkim narodów jak nasz katolickich. Cristina Fernandez de Kirchner, Prezydent Artentyny stwierdziła kilka lat temu, że "Nowoczesne kraje rozwinięte powiedziały nam, że są modelem do naśladowania, a jednocześnie one same z hukiem się załamały." Dużo więcej niż to: załamał się pewien system wartości, który był tylko zawoalowanym kłamstwem ubranym w mundurek demokracji i dobrobytu. Protestancko-oświeceniowo-masoński świat zginie prędzej czy później, ale narazie jeszcze pokazuje nam swoje rogi. Chce by się go bano. Ducha nie gaśmy, nadziei nie traćmy!!! Świat pomału wyzbywa się złudzeń. Nawet tzw. mocarstwa światowe, a więc państwa "wybrane" do rządzenia naszą planetą nie są już w stanie zapewnić godnego życia swym obywatelom. Biorą się więc za demontaż państw narodowych by ratować swą skórę.
To nieuczciwa gra owych "zachodnich demokracji" od lat sprawia że wiele krajów naszego globu nękanych biedą dało się złapać na lep lewackich ideologii, a w konsekwencji wpaść w łapy sowieckiego (rosyjskiego) imperium. Bo przecież gdyby Zjednoczonemu Królestwu czy Stanom Zjednoczonym naprawdę zależało w latach 50-tych XX wieku na utrzymaniu stabilnej monarchii szacha Mohammada Reza Pahlawi, a tym samym zapobieżeniu komunizmowi, to nie wyciskałyby 85% dochodów z irańskiej ropy pozostawiając 15% Irańczykom. Kiedy w roku 1951 Mohammad Mossaddegh został naznaczony przez szacha premierem doprowadził do nacjonalizacji irańskiego przemysłu naftowego, który do tej pory był w rękach Angielsko-Perskiego Koncernu Naftowego. Była to olbrzymia szansa na modernizację Iranu. A co zrobili Anglicy: brytyjski ambasador poinformował, że ropa jest co prawda 100% irańska, ale rząd Wielkiej Brytanii nie pozwoli ani na jej eksport, ani też na import innych towarów i usług. Wkrótce w Zatoce Perskiej pojawiły się brytyjskie okręty wojenne. Późniejszy zamach CIA przywrócił szacha na pawi tron, ale zapłatą miało być 50% dochodów z ropy (w zamian za przysługę!) dla sześciu amerykańskich koncernów naftowych.
Lata negatywnych doświadczeń z zachodnią, ale i rosyjską polityką wobec Bliskiego Wschodu, skierowały region ten ku Islamowi, ku muftim i ayatollahom. Wystarczy przypomnieć, że zagarnięcie Algieru przez Francję było bezpośrednią przyczyną wzrostu fanatyzmu religijnego i niechęci do Europejczyków w Maroku i Tunisie. Utworzenie w roku 1948 przez siły syjonistyczne państwa Izrael na terytorium Palestyny stanowi do dziś kość niezgody świata Islamu z Zachodem. Wysiedlenie 700 tysięcy Palestyńczyków pod namioty powinno przypominać Polakom stalinowskie wywózki na Wschód. Niewątpliwie wymiar ludzki w Islamie istnieje i tu potrzebna jest mądra polityka, a nie propagowanie "wojny świętej". Palestyńczycy, tak jak Polacy w Kazachstanie, czekają na powrót do domu. Nie można winić każdego muzułmanina za to co wyprawia ISIS, tak jak nie można winić chrześcijan czy sam Watykan, że bronią swych mordowanych współbraci, którzy powinni mieć prawo do wyznawania swej religii. To masońsko-żydowska konspiracja popycha świat do wojny dwóch cywilizacji, które co prawda bardzo się między sobą różnią, ale to nie znaczy że nie mogą współistnieć. I tu judaizm, religia śmierci, odgrywa też znacząca rolę w dostarczaniu filozoficznej podbudowy: w paradygmacie judaistycznym Islam nie jest partnerem, więc trzeba go zniszczyć. Reszta świata ma oczywiście Żydom w tym pomóc. Tylko po co miałaby to robić?
Dodać należy że dbający o swoje interesy Brytyjczycy, wysyłali do Maghrebu swych agentów by podburzać przeciw Francji. Napoleońska Francja też sobie poczynała śmiało we Włoszech, anektując Państwo Kościelne i aresztując papieża. Napoleon Bonaparte, popularyzator "wolności" i nowego porządku budził nadzieje w ujarzmionych narodach, ale nie przejmował się tymi, które stały na jego drodze, tak to z Rzymu i Państwa Kościelnego wywieziono do Francji wszystkie archiwa watykańskie oraz co cenniejsze dzieła sztuki. W 1810 przyłączył Napoleon do Francji Holandię pod pretekstem, że francuskie rzeki uchodziły do morza w Holandii. W tym samym roku aż po Danię. Interesujące jest, że milująca wolność po-rewolucyjna Francja zniosła niewolnictwo dopiero w roku 1848. Świat zachodni zwariował, a Islam jest jakim był od dawna.
To kraje zachodnie wraz z Izraelem i Rosją wytworzyły wszechwładną dziś wrogość wobec Islamu, a dziś chcą wciągnąć nas w wojnę która nie jest nasza. To przez ich politykę ginie na naszych oczach chrześcijaństwo na Bliskim-Wschodzie. Ponieważ zabrakło rozsądnych i sprawiedliwych działań (tylko biznes!!!), zapanował ekstremizm. Pardoksalnie to Sadaam Hussain i Asad byli gwarantorami spokoju w regionie. Irak jest dziś jednym wielkim bałaganem, a Syria niedługo przestanie istnieć. Libię i Egipt czekają dziesięciolecia wewnętrznych zamieszek.
Reformy dokonane w Iranie po pozbyciu się zachodnich mocarstw są niezaprzeczalne, ale te ostatnie nie są bynajmniej zadowolone z tej samodzielności i już mają przygotowany nowy "pakiet demokratyczny". Izrael wielokrotnie próbował zorganizować krucjatę przeciw Iranowi, jak do tej pory bezskutecznie. To nie Zachód jest wrogiem Islamu, ale Żydzi, masoneria i imperialni kolonizatorzy nie szanujący odmiennej kultury. Cenę za ich poliltykę płacą chrześcijanie.
Czego chcą od Polski? Polska jest położona w środku Europy, ma piękne lasy oraz puszcze, które w Anglii już wyrąbano w czasach Wilhelma Zdobywcy. Polska ma piękne miasta, którym przywrócono estetyczny wygląd; już tak nie odstraszają jak dawniej. Na początku lat 90- tych, Żyd bawiący w Warszawie mógł skonstatować: panie, tu się wszystko sypie, ale oni (tzn. Polacy) ani nas ani naszych pieniędzy nie chcą. Dziś jest inaczej, oni (tzn. polsko-języczni) ich chcą, a oni z kolei zamiast wpłacać pieniądze do polskiej kasy, wysuwają żądania rzędu 65 miliardów dolarów tytułem resytucji tzw. żydowskiego mienia. Ciekawe ile razy będą powtarzać tę samą transakcję?
Oprócz lasów, gdzie Polacy mogą jeszcze chodzić na jagody, grzyby i po chrust, Polska ma jeziora i góry (jeszcze ma!!!), a głęboko w ziemi zalegają olbrzymie złoża gazu z łupków (a także konwencjonalne w lubuskiem), węgiel i inne minerały, w tym największe w Europie złoża złota. Gdyby n.p. Korea Południowa miała takie złoża to byłaby nie 13, a piątym mocarstwem na świecie. Tymczasem duża Polska przędzie dużo cieniej niż malutka Dania. Dlaczego tak się dzieje? Dzieje się tak ponieważ Polska jest w kleszczach międzynarowej masonerii, banków i obcych agentur.
Którędy droga do odwrotu? Przez nacjonalizację i ponowną reprywatyzację, ale już na polskich warunkach i z polskim rządem w stolicy polskiego państwa. Polski rząd musi zagwarantować nienaruszalność polskich lasów, rzek, pól i łąk, a szczególnie parków narodowych. Polski rząd musi zadbać by skarby polskiej ziemi wzbogacały Polaków, a nie obcych. Polski rząd musi przywrócić do życia polskie stocznie, huty i kopalnie i wprowadzić taki system podatkowy by sprzyjał on bogaceniu się Polaków. Wszelkie transakcje z użyciem międzynarodowego kapitału muszą się znaleźć pod lupą.
Na zakończenie przytoczę Feliksa Konecznego, który wytyczył w roku 1921 roku Polakom plan (wciąż nie zrealizowany): "Znaczenie zaś Polski jest i będzie proporcjonalne do stopnia rozumnego wyzyskiwania darów przyrody i wprowadzenia ich w Polski przemysł i handel... dla Polski nie ma sprawy pilniejszej, jak sprawa podwyższenia polskiego dobrobytu". Dodać należy, że spełnienie tych polskich oczekiwań jest podstawą do powiększenia populacji poprzez pro-rodzinną politykę i powrót "błękitnych armii", o których mówił niedawno kandydat na prezydenta Grzegorz Braun.
Na dzisiaj umacniajmy swą wiarę, rodzinę i własność. Ducha nie gaśmy, celu nie traćmy z oczu!!!
dr Zygmunt Jasłowski
17.03.2015r.
RODAKpress