Nie może się ostać Rosja, jeżeli chcemy zniszczyć terroryzm
Europa na rozdrożu: następna krucjata czy upadek Rzymu?
Jeśli spojrzeć na zagadnienie stosunków chrześcijaństwa z islamem historycznie to - pomimo licznych sukcesów - Zachód wyrosły z kultury Grecji i Rzymu jest stroną nie tylko przegraną, ale w dalszym ciągu przegrywającą. Z Półwyspu Arabskiego wojownicy-osadnicy islamscy, począwszy od VII wieku, zdołali wyprzeć chrześcijan z opanowanej nauką Chrystusa Syrii, wcisnąć się do Ziemii Świętej, a potem do północnej Afryki, a nawet czasowo do Hiszpanii. Imperium islamskie sięga dziś Pakistanu, Indonezji i Malezji, a jego wyzanwcy szkodzą też sporo katolikom na Filipinach. Według ostrożnych danych w samej Francji żyje okolo 3.5 do 5 milionów muzułmanów (6.0-8.5% populacji tego kraju), w Niemczech pomiędzy 3.0 to 3.5 miliona, w Holandii stanowią oni 6% populacji, a w liczbach konkretnych 885,000. Holandia może się już nawet "poszczycić" 10 tysiącami "nawróconych" na religię proroka. W USA ma ich być do 10 milionów, z czego połowa to potomkowie dawnych afykańskich niewolników.
Co jest interesujące, to to że lewacko-liberalne media w Europie prowadzą swych ziomków na rzeź, a jakiekolwiek gesty zdrowego rozsądku odczytywane są jako przejaw islamofobii i rasizmu. Rozwarstwienie islamu oraz brak jednoznacznego stanowiska wobec islamskiego Anschlusu wśród europejskich urzedników, jest wodą na młyn radykalnych imamów.
Jednakże gdyby spojrzeć na sprawę trzeźwiej, oczyma Orbana, a ostatnio także Ministra Spraw Zagranicznych - Witolda Waszczykowskiego, to można z łatwością zauważyć, że te setki tysięcy, a wkrótce zapewne miliony imigrantów to znakomita okazja do rekrutacji nie tylko terrorystów, ale nawet regularnej armii ISIS. Muzułmanie widzą swoje interesy odmiennie niż laiccy Europejczycy i stawiają na prokreację i dywersję na tyłach wroga.
Właściwie tylko wielkie zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku, na Bali, w Madrycie, Londynie, a ostatnio także w Paryżu zaczęły silniej oddzialywać na śpiącą świadomość Europejczyków. Naturalnie brytyjski, francuski, niemiecki, belgijski, portugalski, hiszpański czy holenderski kolonializm, później spotęgowany działaniami Izraela i USA, znacząco przyczynił się do rozgrzebania muzułmańskiego gniazda os, pozostaje jednak pytanie co my Polacy, Czesi czy Węgrzy mamy z tym wspólnego. Imigranci nie tylko nie chcą naszych "zbyt dla nich niskich" zasiłków, ale też i my nie chcemy ich, bo niby po co mielibyśmy powtarzać błędy naszych zachodnich "partnerów". Wsadziłem ich w cudzysłów, bo ani oni traktują nas jako równych, ani my też nie mamy powodów by im ufać. Pozostaje jednak problem wspólnego działania wobec wroga. Nie przychodzi to łatwo ani Polakom, ani Czechom, ani też Węgrom, których premier Orban pierwszy zwrócił Europie uwagę na śmiertelne niebezpieczeństwo i potrzebę obrony granic, w czasie gdy niemiecka kanclerzyca gotowa była wpuścić do Europy każdą liczbę domniemanych uchodźców, w tej liczbie pewnie też tych prawdziwych. Premier małego państewka, przywódca wielkiego narodu bratanków, uratował honor naszego kontynentu.
Dodatkowo, problemerm dzielącym Europejczyków, nawet tych z grupy wyszechradzkiej, jest stosunek do putinowskiej Rosji. Z Rosją napewno trzeba rozmawiać, ale z tą obecną jest bardzo trudno. Niemcom i Francji przychodzi to dość łatwo, w zależności od politycznej koniunktury, ale gdyby podobnie uczynił to premier małego kraiku w Centralnej Europie, to już by było trudne do zgryzienia.
Orbana za samo tylko samodzielne myślenie spotkały drwiny i szykany brukselskich urzędasów, bo Europa Zachodnia kroczy swoją własną, samobójczą drogą, po której nawet ślepy nie chciałby stąpać. Z europejskimi patriotami jej nie po drodze. Pod przewodem rewolucyjnej "oświeconej" Francji, Europa stopniowo wyrzekła się Boga i religii swych przodków, propagując odważnie laicyzm i idee społeczeństwa otwartego. Wypada mi w tym miejscu ustosunkować się do fragmentu wypowiedzi Alaina Besancona dla "Rzeczpospolitej", który ostrzega wystraszonych ostatnio paryskim zamachem Europejczyków: "Muzułmanie mają gdzieś, czy istnieje zjednoczona Europa, czy jej nie ma. Podobnie jak mają gdzieś czy jest demokracja, czy jej nie ma". Wydaje mi się, że tylko przy założeniu, że wyznawcom proroka brak jest inteligencji, można byłoby uznać za prawdziwy ich pogląd, że to nie ważne czy Europa jest zjednoczona czy nie. Wręcz przeciwnie, zależy im na tym by Europa pogrążyła sie w chaosie, strachu i głębokich podziałach, a jest powszechnie wiadomo że podziały wewnątrzeuropejskie są bardzo głębokie, bo inne być nie mogą, a chodzi o to by były jeszcze głębsze. Superpaństwo to jakaś zjawa, a poza nim są tylko interesy państw narodowych, które mają udawać że ich nie ma.
Chodzi o wywołanie powszechnej paniki i rozruchów, w których już nie będzie nawet wiadomo o co tym buntownikom chodzi, a oni nie będą dokładnie pewni przeciw czemu czy komu mają się bronić. Ten imigracyjny zamęt miał służyć diabelskiemu planu masońskich rządców Zachodu do rozmontowywania państw narodowych, ale - ku ich zaskoczeniu - stał sie także ich problemem. Jeśli chodzi o demokrację, to zarówno islam jak i my powinniśmy mieć ją w dupie: islam bo to nie jego droga rozwoju, a my, bo mamy własną historię i wspaniałą kartę polskiej monarchii, nieupapraną unijnymi nakazami i zakazami. Naturalnie Francuzi, w swej ambicji ideologicznego przewodnictwa nad światem, wybrali drogę trudniejszą: obalili monarchię, zgilotynowali króla, zrabowali dobra kościelne, a księży wymordowali, po to tylko by dziś uzmysłowić sobie, że bez Boga nie da rady, a imam nigdy nie zastąpi księdza w konfesjonale. Jednocześnie to oni mają być naszym wzorem do naśladowania, a Niemcy mają za zadanie im pomagać w połajankach naszego kraju.
Sumieniem Francji jest dziś Besancon (ale czy ktoś go słucha), który dość obrazowo, choć nie przydając jej miana gówna, opisuje demokrację. "Idea demokracji jest czymś bardzo szczególnym, stworzonym przez Zachód. Francja sądziła, że islam da się oswoić, zintegrować". Okazało się jednak, że się nie da, bo muzułmanie nie są "katolikami z końca XIX wieku", a co rewolucjoniści francuscy robili z katolikami w wieku XVIII dobrze wszyscy wiemy. Marna to też pociecha, że Francja się budzi do chrześcijaństwa, gdyż papieżem i natchnieniem francuskich prawicowców ma być Vlad Putin, były komunista i agent KGB, a dziś krzyżowiec. Tak więc, jeśli konieczna jest następna krucjata, to należy się zastanowić, czy należy iść z nim ramię w ramię przeciw islamistom, za cenę poświęcenia ludności chrześcijańskiej na Ukrainie, a może i w innych krajach. No chyba że wspólnie zadecydujemy zbiorowe przejście na prawosławie, do czego tak palą się nie wiedzący nic o Rosji prawicowi Francuzi. Wygląda na to, że Gerard Depardieu był jednym z pierwszych, którzy przewidzieli swoją śmierć, i zwiał do Rosji. Francuzi wieją tam, gdzie narazie jest spokój: do Australii, a nawet do Polski. Musimy jednak sobie w Polsce zdać sprawę, że tak długo jak obowiązuje układ z Szengen, nie musimy się martwić, że nam zabraknie islamskich turystów na francuskich czy niemieckich papierach, bo zasiłki są większe w Niemczech, a zakupy tańsze w Polsce.
Każdy "islamofob", ciągle jeszcze Anno Domini, powinien wreszcie przyjąć do wiadomości, że to nie są ruchy migracyjne, lecz zwyczajna wojna z naszą cywilizacją.
Nawet dziś były minister Siemionak mówi nam, że imigracja i terroryzm mało mają ze soba wspólnego, czyli że trzeba traktować ten temat niczym gorący kartofel w ręku. Tymaczasem gniazdo os jest coraz większe: poniżają naszą wiarę, krzyż i inne chrześcijańskie symbole, rażą ich nawet flagi państw skandynawskich, gwałcą swoje i nasze kobiety, mordują nas, nie podoba im sie nawet Oktoberfest w Niemczech (choć cenią bardzo Hitlera). Nie podoba im się nordycka choinka, ani polsko-niemiecka kiełbasa (wurst), a każdą białą kobietę uważają za dziwkę. Cóż uczynił Zachód, kiedy islamiści mordowali chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w Indii, czy w Afryce? Nic! Można nawet powiedzieć, że usuwanie krzyży z miejsc publicznych, i chrześcijan od wpływu na rządzenie Europą, było programem zgodnym z polityką islamu, bo islam kocha pojęciowy zamęt, które tylko demokratyczne państwa są w stanie zapewnić. A jak będzie dziś? A to już zależy od tego, jacy ludzie będą rządzić Europą po Merkel, Hollandzie i Putinie. Nie można jednak wierzyć ludziom, których system wartości nie przystaje do naszego. Ich bronią jest programowe osadnictwo i religia, a europejska "wiara, że siły demokracji są silniejsze", to jest właśnie ta sytuacja, której trzeba się bać.
Zadaniem Europejczyków jest wysłanie Islamu do jego pierwotnych mateczników, upadek Bizancjum jest już wystarczajacym ciosem, jeśli miałby jeszcze upaść Paryż czy Rzym, to będzie po nas. Statystyki ludnościowe i terrorystyczne są dość proporcjonalne, z tendencją do wzrostu. W ubiegłym roku, według danych amerykańskiego Departamentu Stanu doszło do 13 463 zamachów terrorystycznych (o 35 proc. więcej niż w 2013 r.), w których zginęło 32 727 ludzi. Rannych zostało 34 791 osób, a 9 428 zostało uprowadzonych. Do niedawna aż ponad 80 proc. ofiar śmiertelnych straciło życie w zamachach terrorystycznych w Iraku, Syrii, Afganistanie, Pakistanie i Nigerii, dziś teatr wojenny przenosi się na nasze podwórko. Czy brukselskie "rządolenie", jeśli użyć słowa emerytowanego lewaka Cimoszwicza, jest w stanie powstrzymać pochód armii proroka. Czekamy na odsiecz w nadziei, że Putin nie wcieli się w rolę Sobieskiego, co jest jego życiowym marzeniem, a Europa znajdzie swego Wallensteina.
Dr Zygmunt Jasłowski
Czytaj także:
Zwierzęcy strach Francuzów stworzył upadły skundlony naród
Jeśli ktoś miał wątpliwości do czego potrzebni są muzułmanie w Europie to mamy odpowiedź . Francuzi przekształcili się w hołotę, która niczym zwierzęta w zamian za bezpieczeństwo są gotowi zrezygnować ze swobód, z wolności, z praw...
Nawiąż kontakt, larum grają
Polski nie podaruje Polakom nikt inny - jeśli sami się o Nią nie upomną. Tymczasem polscy rycerze śpią nie tylko pod Giewontem. Czas, by się pobudzili jak kraj długi i szeroki. Czas, by lepiej przypomnieli sobie, kim naprawdę są, kim bywali w historii i kim być mogą - jeśli odzyskają swoją dziejową formę.
Na 1050. rocznicę Chrztu Polski wszędzie tam podjąć należy program pracy organicznej: KOŚCIÓŁ, SZKOŁA, STRZELNICA. To właśnie misja budzących się rycerzy: pomóc rodakom odzyskać dumę z polskiej cywilizacji, której specjalnością i "towarem eksportowym" była przez wieki wolność.
Grzegorz Braun
20.11.2015r.
RODAKpress